Idea spotkania

Jeżeli chcemy mieć intelektualistów na wysokim poziomie, stwórzmy odpowiedni klimat w placówkach naukowo-oświatowych. Autorytet instytucjonalny powinien być dopełnieniem autorytetu intelektualnego, a nie odwrotnie.

05.06.2006

Czyta się kilka minut

Jak pielęgnować wartości narodowe i obywatelskie? Czy takie instytucje jak uniwersytety dobrze wypełniają swoje posłannictwo? Gdzie szukać autorytetów? Kto ma pełnić funkcję kulturotwórczą? Czy sokratyczna bezinteresowność umysłu hołdującego ponadczasowym wartościom jest jeszcze możliwa? Jeżeli te pytania wydają się zbyt patetyczne lub zbanalizowane, to dlatego, że choć pojawiają się często - trudno znaleźć odpowiedź. My też nie rozwiążemy problemu, ale skoro padają pytania...

Nie tylko wykłady

Kiedy blisko trzy lata temu rozpoczęliśmy studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, nuda nam nie doskwierała, mieliśmy co czytać, a jednak wydawało się, że jest trochę pusto. Nasze wyobrażenie uniwersytetu sięgało poza rytuał ćwiczeń i wykładów. Niedosyt wynikał z kontrastu między zmitologizowaną przeszłością uczelni a prozą teraźniejszości: na wykładzie z historii Polski pojawiało się dziesięć osób, choć na roku studiuje 140, a życie studenckie często ograniczało się do regularnego odwiedzania klubów.

Trudno ocenić, na ile za niedoskonałości UW i innych szkół wyższych odpowiedzialni są studenci, a na ile władze oświatowe i sami profesorowie. Niemniej, uczelnia nie wypełnia wszystkich należytych funkcji. O ile młodzieży akademickiej (oczywiście nie całej, ale zmuszeni jesteśmy do generalizacji) można zarzucić burszowski styl i zobojętnienie na wartości ogólnokulturowe, o tyle kadrze naukowej (a przynajmniej znacznej jej części) - minimalistyczne podejście do edukacji i formalizm. Profesor dostępny dla wychowanków tylko podczas wykładu, notorycznie opuszczający dyżury, wiecznie śpieszący się do innych zajęć, uprzejmy wyłącznie dla kolegów profesorów - nie nadaje się na krzewiciela wiedzy jako filaru kultury. Wykładowca szkoły wyższej to nie jest zawód "jak każdy inny". Bez poczucia misji kulturotwórczej nie można skutecznie wpajać społeczeństwu zasad szacunku dla nauki i związanych z nią wartości. Jeżeli student ograniczający się do czytania skryptów i pisania ściąg nie jest godny swego miana, to profesor z instrumentalnym podejściem do szkolnictwa nie dorasta do swojego zaszczytnego tytułu.

"Przed szkołą wyższą tradycyjnie stawia się trzy cele: prowadzenie badań, kształcenie i służbę publiczną. Właściwej realizacji tych celów służy etos akademicki, którego wartością naczelną jest prawda - dążenie ku niej w badaniach, wytrwałość i odwaga jej głoszenia w nauczaniu, przenoszenie jej w sferę publiczną poprzez rezultaty badań i kształcenia, a także przez zaangażowanie środowiska akademickiego w problemy moralne swych czasów" - pisze Ewa Chmielecka w zbiorze esejów "Ideały nauki i konflikty wartości". Dlaczego trzeci z wymienionych celów - idea służby publicznej - tak rzutujący na jakość poprzednich, przestaje być już choćby postulatem, a bagatelizowany, wyśmiewany nawet, spychany jest na śmietnik historii oświaty? Ktoś odpowiedziałby: "Nie samym słowem człowiek żyje". Tym bardziej że dziś liczy się sukces materialny.

W takiej postawie nie mieści się poczucie odpowiedzialności za jakość życia społecznego. Bo jeśli środowisko akademickie nie chce wywoływać fermentu, jeśli jest mu wszystko jedno - wyłączając grubość portfela i własną pozycję - to gdzie mają rodzić się pomysły intelektualnego rozwoju społeczeństwa?

Wyzwolić energię

Krytykujemy pewien styl nauczania, który w dobie technicyzacji i rytualizacji może zyskać popularność. Nauczycielom nieulegającym jego pokusie należy się zatem szczególny szacunek. "Ideą uniwersytetu jest idea spotkania" - powtarza dr Jacek Głażewski, młody historyk literatury z wydziału polonistyki UW. Spotkanie to dialog, wymiana myśli między profesorem a studentem, bezpośredni kontakt. Uczelniany pracownik naukowy nie może być tylko specjalistą; powinien być również przewodnikiem intelektualnym, który podejściem do wykładanego przedmiotu przekazuje poszanowanie dla wiedzy.

Jak te postulaty zamienić w praktykę? Czasami wystarczy, że profesor zacznie słuchać podopiecznego, wyjdzie na chwilę poza ramy ćwiczeń albo wykładów i poruszy ważny temat z ostatnich dni, zachęci do podjęcia ciekawej inicjatywy, sprowokuje do polemiki prasowej. Wiele zależy od postawy studenta, który powinien zainteresować się tematem, podjąć polemikę z autorytetem, napisać artykuł do gazety, przyłączyć się do koła naukowego. Nawet jeżeli brzmi to jak kazanie, taki jest właśnie sposób budowy elity intelektualnej, świadomej wartości tradycji narodowej i cywilizacyjnej, a jednocześnie potrafiącej przerzucać mosty nad przepaścią oddzielającą elity polityczne, symboliczne od tzw. zwykłych zjadaczy chleba.

Kiedy prof. Barbara Skarga pisze o recytowaniu poetów Skamandra, Czesław Miłosz wspomina dyskusje w Stowarzyszeniu Twórczości Oryginalnej, Adam Szostkiewicz opowiada o napięciu, w jakim za czasów jego studiów czytano samego Miłosza - zastanawiamy się, co my będziemy opowiadać za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Co elektryzuje dzisiejszego studenta? Widowiska telewizyjne? Ktoś powie, że nastały inne czasy. Każde czasy są inne. Nawet jeżeli założymy, że nie powstają dzieła literackie, artystyczne godne dyskusji (co jest wątpliwe), zawsze są warte tego tematy polityczne i społeczne. Gdzież jest ta młodzieńcza intelektualna ekscytacja, buntowniczość, która owocuje większą świadomością obywatelską i krytycyzmem - także politycznym? Wierzymy, że ta energia istnieje, trzeba ją, po prostu, wyzwolić.

W marcu 2005 r. stworzyliśmy w Instytucie Dziennikarstwa UW klub dyskusyjno--samokształceniowy - "Bractwo Nowego Świata". I... okazało się, że nie trzeba długo czekać, by pojawili się studenci o otwartych umysłach, z zacięciem politycznym i smakiem literackim, gotowi do rozmów; wybitne osobistości, których nie trzeba prosić, by w tych dyskusjach uczestniczyły; pracownicy naukowi ciekawi pozaprogramowej działalności. Co też ważne - nie jesteśmy jedyni: powstaje sporo organizacji i inicjatyw, trzeba je jedynie postawić w centrum życia uniwersyteckiego.

Grona ludzi sukcesu

Związek między tymi zagadnieniami i problemami współczesności jest tylko pozornie luźny, bowiem to z lektur, filmów, spektakli, rozmów, długotrwałych ćwiczeń umysłowych wyrasta świadomość języka, tradycji, historii. "Cywilizacja polega, między innymi, na nieustannym rozroście działań pośrednich - poprzez idee, naukę, sztukę - i na tym, że są coraz wyżej cenione - pisze Andrzej Mencwel w "Przedwiośniu czy potopie". - Wolę powszechny, rozwinięty i wieloczłonowy system twórczego kształcenia od tłumnych manifestacji na ulicach, a defilady omijam". Jeżeli uda się wytworzyć ów system, a intelektualiści głośno i jasno tłumaczyć będą złożone stosunki społeczno-polityczne, nie odgradzając się od innych grup, może choć trochę zwiększy się odporność społeczeństwa na płyciznę kultury obrazkowej i populizm polityków, którzy bezrefleksyjnie przyklejają sobie etykiety obrońców religii, narodu, prawdy i sprawiedliwości.

Debata o roli ludzi idei wynika z potrzeby chwili, bo o rozwagę i namysł w życiu politycznym mało kto już dziś apeluje, bojąc się oskarżeń o relatywizm. "Co może inteligencja w tej atmosferze podłości, małości i wielkich słów o odrodzeniu moralnym, które brzmią fałszywie? - pytała Barbara Skarga podczas wykładu o inteligencji w Auditorium Maximum UW. - Nie ma się co dziwić, że zamilkła. Może w ogóle zniknęła, może zamknęła się w swym profesjonalizmie, może zatopiły ją różne grona ludzi sukcesu?".

Kiedy dorobek demokratycznej Polski jest tak silnie kwestionowany, a rządzący odbierają obywatelom prawo do zaufania instytucjom państwowym, nie dając w zamian niczego, co tego zaufania byłoby godne - dyskusja o inteligencji zaczyna nabierać szczególnego znaczenia, bo - zgodnie ze słowami prof. Jerzego Jedlickiego, historyka idei - "jej rdzenną, wspólną tradycją jest spór: spór o pryncypia, spór o to, co w życiu zbiorowym narodu najważniejsze, spór o cywilizację. Pytania osiowe tego sporu zmieniają się, ale sam spór trwa, i dopóki trwa, dopóty istnieje inteligencja".

Co ważne - środowiska opiniotwórcze,

o których pisali Skarga i Jedlicki, to nadal osoby obdarzone autorytetem. Z tego potencjału należy korzystać. Ilu "demaskatorskich" artykułów o krakowskich i warszawskich salonach dziennikarze by nie napisali, nie zdołają zohydzić ludzi szanowanych za wiedzę i życiowe doświadczenie. Tłumy na wykładach mówią same za siebie...

***

Potrzebujemy intelektualistów, autorytetów, a nie krzykaczy, showmanów i karierowiczów - potrzebujemy ich tak na uniwersytecie, jak np. w mediach. Od instytucjonalnego wymuszania patriotycznych postaw lepszy jest autorytet wiedzy i wykształcenia. Szermowanie takimi hasłami, jak prawda, sprawiedliwość czy silne państwo, wcale nie świadczy o wysokiej klasie polityka, może co najwyżej dowodzić zdolności demagogicznych. Wartości lepiej szukać w innym człowieku, jego życiorysie i stosunku do ludzi po drugiej stronie barykady. Aby jednak społeczeństwo potrafiło tak oceniać, potrzeba owego twórczego kształcenia, ożywienia życia akademickiego i w ogóle publicznego, rozbudzania świadomości obywatelskiej.

JAKUB HALCEWICZ-PLESKACZEWSKI i TOMASZ JĘDRZEJEWSKI są studentami Instytutu Dziennikarstwa UW; członkami klubu dyskusyjno-samokształceniowego "Bractwo Nowego Świata".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2006