Heros z makijażem

„Stawkę większą niż śmierć” warto obejrzeć nie tylko dla rozrywki. Pokazuje bowiem, jak fundamentalnie w ciągu ostatnich dekad zmieniła się wrażliwość polskich widzów.

20.03.2012

Czyta się kilka minut

W porównaniu z filmem Patryka Vegi, który właśnie wszedł do kin, „Stawka większa niż życie” wygląda na film niemalże delikatny. Mało w nim dosłowności: na ciałach zabitych nie pojawia się krew, operator litościwie odwraca kamerę w momentach egzekucji albo dobijania rannych, wybuchy przypominają raczej doświadczenia w gabinecie chemicznym. Można podejrzewać, że dosłowność nie była wówczas potrzebna – pod koniec lat 60. cień wojny w Polsce był jeszcze wystarczająco gęsty i pokazanie faszysty na ekranie musiało wywoływać potężne emocje.

Co innego „Stawka większa niż śmierć”: reżyser świetnego „Pitbulla” z pełnym rozmysłem wskoczył do tej samej filmowej rzeki, wiedząc, że mentalność dzisiejszego widza jest zupełnie inna. Konwencja kina wojennego zmieniła się nie do poznania i jeśli szukać porównań, to „Stawkę większą niż śmierć” trzeba raczej zestawiać z nowym Jamesem Bondem, Indianą Jonesem czy współczesnymi produkcjami batalistycznymi. Scena z początku słynnego 18. odcinka („Poszukiwany gruppenführer Wolf”), kiedy to egzekucja pokazana jest przez odgłosy wystrzałów i widok wirujących koron drzew, w dzisiejszym kinie popularnym zdarzyć się nie ma prawa: widzowie chcą spektakularnych wybuchów, krwi sikającej strumieniami z poderżniętych gardeł, okaleczonych ciał, dynamicznych pościgów i ucieczek.

To wszystko pojawia się w „Stawce większej niż śmierć”. Prowadzona dwoma równoległymi torami historia opowiada o jednej z największych tajemnic II wojny światowej, do dziś rozpalającej wyobraźnię poszukiwaczy skarbów, zaginionej Bursztynowej Komnacie. Próbę wywiezienia jej z oblężonego przez Rosjan Królewca obserwuje Hans Kloss. Sprawa powraca 30 lat później, we frankistowskiej Hiszpanii, podczas pogrzebu jednego z hitlerowskich notabli.

Szczegółów zdradzać nie chcę. Mogę jednak powiedzieć, że scenarzyści (Władysław Pasikowski i Przemysław Woś) zadbali, by było to kino w pełnym tego słowa znaczeniu przygodowe. Akcja toczy się w wojennym Królewcu, gierkowskiej Warszawie, NRD, Hiszpanii, fabuła płynie wartko, mieszają się plany czasowe, sceny eksplozji wyglądają profesjonalnie. Przed kamerą przewija się kilka pokoleń polskich gwiazd: Stanisław Mikulski, Emil Karewicz, Daniel Olbrychski, Adam Woronowicz, odtwórca głównej roli – Tomasz Kot, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Wojciech Mecwaldowski... Grzechem byłoby zapomnieć o dwóch świetnych rolach drugoplanowych: Janusza Chabiora w roli esbeka Sochy i Jerzego Bończaka jako gauleitera Kocha. Na dwóch ostatnich warto zwrócić uwagę również dlatego, że – w przeciwieństwie do większości aktorów pierwszoplanowych – zachowują się jak ludzie, a nie posągi wykute z kamienia.

Konwencja filmu sensacyjnego (podkreślmy raz jeszcze: nakręconego z rzadkim w polskim kinie rozmachem inscenizacyjnym) pozwala na bardzo wiele. Nawet zapomnieć chwilami o zdrowym rozsądku, jak w nocnej scenie, gdy J23 ostrzeliwuje się z działka przeciwlotniczego i mimo setek nacierających żołnierzy jest w stanie jeszcze dwukrotnie pobiec po znajdujące się daleko pociski. To wypisz wymaluj kopia scen z Hollywood: superbohater z pozbawioną wyrazu twarzą zabija dziesiątki przeciwników, w czym nie przeszkadza mu nawet rana szarpana uda. Następnie wychodzi ze strzelaniny z czystą twarzą, do której nie przylgnął choćby wojenny pyłek. Być może są to porównania przyczynkarskie, ale nie dają mi spokoju: w przywołanym już 18. odcinku oryginału kapitan Kloss zdejmuje gogle motocyklowe, a na jego twarzy widać wyraźny brud. W filmie Vegi Kloss wygląda, jakby nałożono mu na twarz permanentny makijaż. To symboliczny szczegół: stary, niepoprawny politycznie Kloss był bohaterem na ludzką miarę (również, przyznajmy, dlatego że możliwości realizacyjne nie pozwalały mu zmienić się w półboga). Nowy Kloss to już heros czasów, w których można bez choćby pyłka na kamiennym licu przetrwać pojedynek z przeważającymi siłami wroga.

Ciekawe, jak „Stawka” Vegi wpisuje się w wyraźny w ostatnich latach nurt kina historycznego. Nie da się jej zestawić z „Generałem Nilem” czy „Generałem. Katastrofą w Gibraltarze”. To po prostu kawałek przyzwoitego kina sensacyjnego, bez pretensji do zmieniania historii czy odkrywania białych plam. Vega chce, by było ciekawie, głośno i kolorowo. To mu się z pewnością udaje.

Niewątpliwie jednak jest w tym filmie coś więcej: autotematyczna gra z pierwowzorem, role Mikulskiego i Karewicza, cytaty z oryginalnych dialogów nie tylko odsyłają do kultowego serialu, ale też pokazują, że podejmowane przez część krytyków filmowych próby odkłamania najważniejszych polskich seriali wojennych epoki PRL-u spełzły na niczym. Był po dobrej stronie czy po złej? Wysługiwał się Rosjanom? Zdradził polską sprawę? W „Stawce większej niż śmierć” nie ma to większego znaczenia, liczy się bowiem potencjał sensacyjny całej historii. Vega i Pasikowski rehabilitują swoją najnowszą produkcją kino, na którym, czy chcemy tego czy nie, wychowały się miliony Polaków, pozostawiając to, co ich zdaniem najistotniejsze: rozrywkę. Czysta twarz Tomasza Kota urasta w tym filmie do rangi niespodziewanego symbolu. 

„Stawka większa niż śmierć” – reż. Patryk Vega, scen. Władysław Pasikowski, Przemysław Woś, zdj. Mirosław Brożek, występują: Tomasz Kot, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Stanisław Mikulski, Emil Karewicz, Daniel Olbrychski, Adam Woronowicz i inni, prod. Polska 2012

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2012