Hańba towarzysza Wiesława

Jak wyglądały kulisy zerwania stosunków dyplomatycznych między PRL a Izraelem w czerwcu 1967 r.? Jaką rolę odegrała w tym Moskwa? W jakich okolicznościach ruszyła antyżydowska komunistyczna propaganda, która swoje apogeum miała osiągnąć kilka miesięcy później, w marcu 1968 r.?.
Po zdobyciu Jerozolimy: żołnierze izraelscy pod Ścianą Płaczu /
Po zdobyciu Jerozolimy: żołnierze izraelscy pod Ścianą Płaczu /

12 czerwca 1967 r. o godzinie 12.50 ambasada PRL w Tel-Awiwie otrzymała depeszę z centrali: "Zerwanie w ciągu dzisiejszego dnia. Ambasada [Izraela] w Warszawie dziś otrzyma oświadczenie. Finalizujcie przygotowania do wyjazdu". Półtorej godziny później - jak donosili agenci SB, obserwujący izraelską placówkę w Warszawie - ambasador Dov Sattath wyszedł z budynku, "wyrwał kierowcy »Express Wieczorny« i bardzo zdenerwowany, po pobieżnym przejrzeniu tytułów na pierwszej stronie, wsiadł do samochodu". Pojechał do MSZ, gdzie przebywał 10 minut. "Wychodząc był uśmiechnięty, udawał zadowolonego, dało się odczuć, że robi dobrą minę do złej gry". Personel ambasady "wykazywał duży pośpiech, zdenerwowanie i przygnębienie".

Zerwanie stosunków polsko-izraelskich było konsekwencją wydarzeń z początku czerwca. Rankiem 5 czerwca 1967 r. rozpoczęła się kolejna wojna na Bliskim Wschodzie: Izrael kontra Egipt, Syria, Jordania i Irak. Błyskawiczne zwycięstwo Izraela (stąd nazwa: "wojna sześciodniowa") zmieniło radykalnie sytuację terytorialną, militarną i polityczną w tej części świata. Wojna była również pośrednim starciem między ZSRR i USA: Moskwa opowiedziała się w niej po stronie arabskiej, a Stany Zjednoczone - po stronie państwa żydowskiego.

Wydarzenia z czerwca 1967 r. były trudnym momentem dla polityki ZSRR na Bliskim Wschodzie. Budowana przez lata pozycja w tej części świata, głównie w oparciu o Egipt i Syrię, latem 1967 r. została osłabiona. Sojusznicy arabscy nie tylko ponieśli klęskę, marnotrawiąc przy okazji olbrzymie ilości sowieckiego sprzętu wojskowego, ale także ich władza we własnych krajach wydawała się zagrożona.

Rezultatem wojny było także zradykalizowanie postawy "bloku" wschodniego wobec państwa Izrael. A że politykę tę wyznaczała Moskwa, Warszawa poszła jej śladem - i zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem.

Rusza propaganda

6 czerwca zebrało się Biuro Polityczne PZPR. Rozmawiano o sytuacji na Bliskim Wschodzie i, jak zapisano w protokole, ustalono "wytyczne dla pracy informacyjno-propagandowej". Tego samego dnia na spotkaniu w MSZ izraelski ambasador próbował osobiście przedstawić stanowisko Izraela: "Agresorem jest Zjednoczona Republika Arabska" [oficjalna nazwa Egiptu - red.]. Ambasador sprawiał wrażenie przygnębionego, jakby był przekonany o nieskuteczności swych wysiłków. Miał rację.

Dzień później na pierwszej stronie "Trybuny Ludu", organu PZPR, ukazało się oświadczenie rządu PRL, w którym odpowiedzialnością za wybuch wojny obciążono Izrael. Mowa była o "zbrojnej agresji", której przyczyną było "związanie się [Izraela] z najbardziej agresywnymi siłami imperialistycznymi przeciwko narodom arabskim". Władze PRL popierały "sprawiedliwą walkę" Arabów, a od Izraela domagały się wycofania wojsk.

Oświadczenie było jedną z wielu uruchomionych narzędzi propagandowych. Zgodnie z jego "duchem", w prasie zakrólowała antyizraelska propaganda. Znaczące miejsce zajmowały wiadomości i fotografie, mające dowodzić antyhumanitarnego postępowania Izraela, np. zdjęcie uśmiechniętego Mosze Dajana (ministra obrony, niewidomego na jedno oko, nosił czarną przepaskę) oraz obok dziewczynki jordańskiej, rannej "w czasie nalotu pirackiego lotnictwa izraelskiego". Pisano o wysiedlaniu ludności arabskiej i brutalności żołnierzy izraelskich; o "Arabach padających z głodu i pragnienia"; o atakowaniu szpitali napalmem przez lotnictwo izraelskie.

Szczególnie wyglądało relacjonowanie wydarzeń wojennych. Pierwsze informacje mówiły o odparciu przez Egipt ataku izraelskiego. W kolejnych dniach klęska państw arabskich zasłaniana była stwierdzeniami o "sprzecznych doniesieniach o sytuacji na froncie". W prasie nie mówiono w ogóle o zwycięstwie Izraela; przebieg walk określano jako "kontynuowanie agresji". Początkowo klęska państw arabskich była trudna do dostrzeżenia przez polskiego czytelnika. Ważnym wątkiem propagandy były też doniesienia o powiązaniach Izraela z RFN ("entuzjazm odwetowców bońskich dla izraelskiej wojny prewencyjnej") czy informacje o "solidarności" obywateli PRL z narodem arabskim.

Moskwa nadaje ton

9 czerwca w Moskwie została zwołana narada przywódców partii komunistycznych. Dzień później "Trybuna Ludu" zamieściła na pierwszej stronie oświadczenie uchwalone na tym spotkaniu. Kończyły je słowa: "Jeżeli rząd Izraela nie zaprzestanie agresji (...) państwa socjalistyczne (...) uczynią wszystko, co niezbędne, aby dopomóc narodom arabskim do udzielenia zdecydowanej odprawy agresorowi".

Postanowienia z Moskwy zostały przekazane polskim towarzyszom przez I sekretarza PZPR Władysława Gomułkę na posiedzeniu Biura Politycznego 10 czerwca. Zadecydowano wówczas o kontynuowaniu pomocy wojskowej dla krajów arabskich i zerwaniu stosunków z Izraelem. O 15.20 Warszawa informowała Józefa Putę, ambasadora w Izraelu: "Według wszelkiego prawdopodobieństwa w dniu dzisiejszym zerwiemy stosunki z Izraelem".

Ale wieczorem pojawiły się komplikacje. W kolejnej depeszy o 18.50 pisano: "Nie przesądzając ostatecznej decyzji, na razie wstrzymaliśmy zerwanie stosunków wobec zapowiedzianego zaprzestania ognia". Polskiemu ambasadorowi zalecano "nie uzewnętrznianie w żaden sposób dokonywanych przygotowań i zatrzymanie sprawy w ścisłej tajemnicy".

Wahania polskiego MSZ miała wywołać wiadomość o zaakceptowaniu przez Izrael wezwania ONZ o wstrzymanie ognia. Stanowisko ZSRR, który 10 czerwca zerwał stosunki z Izraelem, zdaniem Warszawy "miał znaczenie specjalne jako krok wielkiego mocarstwa obliczony na wywarcie nacisku". Polski MSZ zdecydował jeszcze czekać. To samo sugerował w rozmowie z dyplomatami bułgarskimi.

Sowiecki przywódca Leonid Breżniew na posiedzeniu KC KPZR, które odbyło się tydzień później, stwierdzał, że "na naradzie w Moskwie nie stawialiśmy sprawy zerwania przez inne kraje socjalistyczne stosunków dyplomatycznych z Izraelem". Jednak pod wpływem "wspólnego pojmowania sytuacji w związku z kryzysem, atmosfery jedności, która była tak charakterystyczna dla tej narady", uczestniczące w niej państwa "zdecydowały się" na ten krok po decyzji ZSRR (10 czerwca o godz. 2.30). Potem była Czechosłowacja (jeszcze tego dnia, o godz. 19). Dzień później Bułgaria. Następna w kolejce była Polska i Węgry (12 czerwca) oraz Jugosławia (13 czerwca).

"Z atmosfery jedności" wyłamała się Rumunia. Osobnym przypadkiem była NRD, która nie miała czego zrywać, bo nigdy nie nawiązała stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Ale, w przeciwieństwie do Rumunii, przywódca NRD Walter Ulbricht akceptował decyzje podejmowane przez "blok" wschodni.

13 czerwca 1967 r. suchy komunikat prasowy informował Polaków o wydarzeniach z poprzedniego dnia: wezwaniu przez wiceministra spraw zagranicznych Mariana Naszkowskiego ambasadora Sattatha i przekazaniu decyzji rządu PRL o zerwaniu stosunków. Warunkiem umożliwiającym ponowne ich nawiązanie było "wycofanie się Izraela z zajętych siłą terytoriów państw arabskich i zaprzestanie polityki agresji wobec tych państw". Na razie jednak oczekiwano, że "ambasador opuści Polskę wraz z personelem w najbliższych dniach".

"Precz z izraelskimi faszystami"

12 czerwca problematyka izraelska pojawiła się na naradzie pierwszych sekretarzy komitetów wojewódzkich PZPR i kierowników wydziałów KC, z udziałem Władysława Gomułki. Spotkanie to było ważnym momentem w transmisji antyizraelskich treści, tym bardziej że przekazywanych przez pierwszą osobę w państwie. Gomułka wyjaśniał, jak kraje komunistyczne widzą sytuację na Bliskim Wschodzie. Mówił o przyczynach klęski armii arabskich ("imperialiści współdziałali w akcji zbrojnej Izraela", niższe wyszkolenie żołnierzy arabskich, zaskoczenie, do którego przyczyniła się "szeroko zakrojona akcja kamuflażu politycznego, w której prym wiodły Stany Zjednoczone"). Polityka Izraela określona została jako "samobójcza".

Podczas tego wystąpienia Gomułka po raz pierwszy publicznie wspominał o "urządzaniu libacji w niektórych instytucjach z okazji zwycięstwa Izraela" i wypowiedziach "jednego pisarza, który oświadczył, że ma dwie ojczyzny: Izrael i Polskę". Groźnie zabrzmiały słowa o "niemieszczeniu się" wspomnianych wydarzeń i zachowań "w klasowej i antyimperialistycznej polityce naszego państwa".

Uczestnicy narady przekazali "w teren" obowiązującą linię.

W kolejnych dniach dogorywały polsko-izraelskie stosunki dyplomatyczne. Funkcjonariusze SB śledzący każdy krok pracowników izraelskiej ambasady informowali nawet o tak szczegółowych sprawach, jak liczba zakupionych przed wyjazdem przez Izraelczyków poszew (12), pudełek do kart brydżowych (5) czy maszynek do golenia. Odnotowywano również liczbę osób odwiedzających ambasadę; np. 13 czerwca "usiłowało" to zrobić ponad 50 osób. Placówka izraelska wyróżniała się na tle innych ambasad pod względem liczby zajmujących się nią pracowników MSW (np. 12 czerwca obserwowało ją ośmiu esbeków, placówkę USA zaś siedmiu).

17 czerwca o godz. 13.55 z budynku ambasady zdjęto godło Izraela. Dzień później jej personel opuścił Polskę. Dyplomatów i ich rodziny szykanowano jeszcze na lotnisku, np. nie pozwolono na pomoc w niesieniu bagaży, mimo że wśród odjeżdżających była kobieta w ciąży i niemowlę. Izraelczyków popychano, zmuszono do przejścia przez "tłum demonstrantów, którzy napierali na grupę, gwiżdżąc, szydząc i wykrzykując ordynarne wyzwiska na przechodzących". Wznoszono okrzyki: "Precz z izraelskimi faszystami".

Ale na lotnisku pojawiły się też osoby, które chciały pożegnać odjeżdżających. Gdy jedna z nich zaprotestowała, została odwieziona na komendę. Pozostałych legitymowano.

W tym czasie w Izraelu trwały przygotowania do wyjazdu pracowników polskiej ambasady. Porządkowano sprawy: opiekę nad nieruchomościami, powrót do Polski ("zamierzamy wysłać samolot LOT (...) Uzgodnijcie na miejscu, czy zezwolą na lądowanie"), problem tajnych dokumentów ("zniszczenie przez spalenie przy ostrożnym użyciu spirytusu lub benzyny"), instalacji alarmowej ("zniszczyć przez rozbicie i potłuczenie").

Ambasador i personel wrócili do Warszawy 19 czerwca. "Trybuna Ludu" na pierwszej stronie donosiła o licznym przybyciu na Okęcie mimo późnej godziny (północ) "przedstawicieli społeczeństwa stolicy. (...) Zebrani zgotowali serdeczną owację powracającym do kraju członkom ambasady. Liczne okrzyki wyrażały poparcie dla polityki rządu polskiego i zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Potępiono agresję Izraela na kraje arabskie i nieludzkie traktowanie jeńców".

Informacja MSW precyzuje, kim byli witający: "O 23.30 na Okęciu dyplomaci polscy z Tel-Avivu (...) byli owacyjnie witani przez pracowników MSW i osoby postronne".

Gomułka: "V kolumna"

Reakcje społeczeństwa na wydarzenia z czerwca 1967 r. analizowały MSW i Wydział Organizacyjny KC PZPR. Zerwanie stosunków z Izraelem miało zostać przyjęte przez środowisko żydowskie w Polsce "z niepokojem, panuje obawa, że władze polskie będą usuwały Żydów ze stanowisk kierowniczych, w stosunku zaś do prywatnej inicjatywy zastosują większy domiar". Pragmatyczne zachowanie w zaistniałej sytuacji zalecał żydowskim studentom wrocławski oddział Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów: "Aby w kwestii potępienia agresji Izraela solidaryzowali się ze studentami polskimi. Stanowisko takie zostało podyktowane obawą, że w przypadku oficjalnego manifestowania sympatii po stronie Izraela zostaną oblani na egzaminach". Zdarzały się spektakularne gesty, jak zwrot polskiego odznaczenia przez mieszkańca Izraela.

W swoich meldunkach SB informowała, że społeczeństwo popiera stanowisko rządu w sprawie zerwania stosunków dyplomatycznych; robotnicy mieli "wyrażać zdziwienie, że Żydzi, którzy w czasie okupacji byli mordowani, obecnie o tym zapomnieli i sami mordują Arabów". Odnotowywano też opinie przeciwne: potępienie rządów PRL i ZSRR.

Problematyka izraelska nadal pojawiała się w prasie, w wypowiedziach polityków i w działaniach MSW. 19 czerwca Gomułka wystąpił na VI Kongresie Związków Zawodowych i choć temat obrad nie dotyczył spraw międzynarodowych, już w drugim akapicie przemówienia odniósł się do sytuacji na Bliskim Wschodzie: "Związki zawodowe muszą łączyć w swej działalności troskę o podnoszenie poziomu życiowego mas pracujących z mobilizacją wysiłków klasy robotniczej (...) na rzecz zapewnienia wzrostu produkcji i jak najwyższej jej ekonomicznej efektywności. (...) Od potencjału ekonomicznego kraju zależy jego pozycja na arenie międzynarodowej (...) jego bezpieczeństwo. O tych naczelnych sprawach bytu narodu nie wolno nam zapominać w żadnych okolicznościach, szczególnie zaś obecnie, gdy międzynarodowa sytuacja uległa dalszemu zaostrzeniu".

Od tego momentu nie związki zawodowe, ale tematyka izraelska stanie się treścią przemówienia Gomułki. Jednym z wątków było powiązanie jej z Żydami, obywatelami polskimi. Wtedy to padły słowa

o "V kolumnie", których nie dopisano do wersji opublikowanej w gazetach dzień później. Wtedy też można było usłyszeć, że każdy obywatel polski powinien mieć jedną ojczyznę: PRL. Dla późniejszych wydarzeń duże znaczenie miało stwierdzenie o powiązaniu Izraela z "pewnymi grupami" w Polsce, jednoznacznie interpretowanym w kategoriach zdrady.

Moczar: "Żydzi jak Niemcy"

W lutym 1968 r. w czasie spotkania w Warszawie sekretarz generalny Syryjskiej Partii Komunistycznej podziękował Gomułce za to wystąpienie sprzed ponad pół roku: "Byliście jedynym przywódcą, który zajął tak wyraźne i pryncypialne stanowisko" - mówił Khaled Baghdasz. Gomułka odpowiedział, że "przemówienie to potrzebne było przede wszystkim naszemu narodowi". Niewątpliwie, 19 czerwca społeczeństwo polskie otrzymało wyraźny sygnał od władz.

W wypowiedziach o Izraelu dalej nie przebierano w słowach. Jesienią 1967 r. Mieczysław Moczar, minister spraw wewnętrznych, w wystąpieniu na akademii MO i SB porównał "postępowanie armii Izraela w stosunku do Arabów z postępowaniem hitlerowców wobec Polaków i Żydów". Nic dziwnego, że kierowany przez niego resort podejrzliwie traktował sprawy izraelskie i żydowskie. Pilnie śledzono reakcje na wojnę ze strony Żydów, obywateli polskich, oraz ich przedstawicielstw: Towarzystwa Społeczno-

-Kulturalnego Żydów i Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego. Zauważano, że władze TSKŻ zwlekały z ogłoszeniem swego stanowiska, a gdy to już nastąpiło (sierpień 1967), "przeważają głosy, że stało się to pod naciskiem władz partyjnych i państwowych". Inwigilacja prowadzona była także w ZRWM, który organizował akcję pomocy dla Izraela i modły dziękczynne w warszawskiej synagodze za zwycięstwo państwa żydowskiego.

Zachowania osób pochodzenia żydowskiego lub narodowości żydowskiej rejestrowano w specjalnie wydrukowanych formularzach. Lektura ankiet pokazuje, że zainteresowanie wspomnianymi osobami nie ograniczało się do zapisania "wrogich" wypowiedzi czy kontaktów z obywatelami Izraela. W jednej z nich pracownik MSW informował, że współżycie ankietowanej osoby nie układa się "ponieważ, jak ustalono [podkreślenie B.Sz.], żona nie czuje miłości do męża, w związku z tym mąż miał przyjaciółkę i na tym tle dochodziło do różnego rodzaju wymówek".

"Osobom podejrzanym" za wszelką cenę udowadniano postawę proizraelską, czyli - wedle obowiązującej wykładni - wrogą PRL. O jednej z nich pisano, że po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem unikała dyskusji na temat konfliktu. Jej postępowanie określono nawet jako "oziębłe i z rezerwą", ale "wymieniony (...) dość opryskliwie, a nawet brutalnie odnosił się do niższego personelu. Wg k.o. [kontaktu operacyjnego - red.] postępowanie to wskazywało w pewnym sensie na protest w związku z zerwaniem stosunków dyplomatycznych przez Polskę z Izraelem".

Ilość ankiet była znaczna; w udostępnianych przez archiwum IPN materiałach znajduje się ponad 2500 wypełnionych szczegółowo formularzy z lat 1967-68. Wśród "badanych" przez MSW osób znajduje się m.in. ks. Grzegorz Pawłowski, którego "dowody winy" znajdowały się w skonfiskowanym liście do brata w Hajfie. W ówczesnej rzeczywistości były nią słowa księdza: "Co innego pisze prasa, a co innego jest w rzeczywistości".

Inwigilacja korespondencji to kolejny sposób "badania" nastrojów społeczności w różny sposób (rodzina, przyjaciele) związanych z państwem żydowskim. W archiwum SB (dziś w IPN) znajdują się tysiące stron kserokopii listów z zaznaczonymi fragmentami, które pracownicy resortu uznawali za akceptację dla poczynań Izraela. Jak dobrze chciano wypełnić zadanie odszukania każdej pozytywnej wypowiedzi nt. sytuacji w Izraelu, świadczy odnotowanie nawet wzmianki świadczącej jedynie o trosce o bliskich znajdujących się w sytuacji zagrożenia, np. wyróżnienie zdania: "Pisze, że modli się o ich zdrowie i żeby wybrnęli z ciężkiej sytuacji".

Zbierane informacje miały przysłużyć się czystkom, tym bardziej że zakreślono obszary kolejnej akcji: "Szczególnej wymowy politycznej nabiera fakt ujawnienia proizraelskiej postawy przez kilkuset obywateli polskich pochodzenia żydowskiego zajmujących odpowiedzialne stanowiska w prasie, radio, telewizji, instytucjach administracyjnych i gospodarczych". Kolejnym krokiem było rozpoczęcie usuwania "nielojalnych" kadr.

***

Wtedy to łódzki rabin Wawa Morejno napisał list, skierowany do najważniejszych osób w państwie. Rabin protestował w nim przeciw antyizraelskiej propagandzie, nazywając ją "hańbą dla Demokratycznych Władz Polski Ludowej". Stwierdzenie Gomułki o posiadaniu przez obywateli Polski tylko jednej ojczyzny nazywał "nieżyciową i wysoce nietolerancyjną tezą".

Wydarzenia z lata 1967 r. miały niewielki wpływ na decyzje polskich Żydów o emigracji z PRL. Tego, co się działo, nie wiązano jeszcze z potrzebą szukania nowego miejsca na ziemi. Do marca 1968 r.

BOŻENA SZAYNOK (ur. 1965) jest historykiem, adiunktem w Instytucie Historii Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w najnowszej historii Polski (Żydzi w Polsce po 1945 r., stosunki polsko-żydowskie, historia społeczna lat 1949-53). Autorka m.in. książek: "Pogrom Żydów w Kielcach. 4 VII 1946 r."; "Osadnictwo żydowskie na Dolnym Śląsku 1945-1950"; "Zostać czy wyjechać? Żydowskie partie polityczne w Polsce 1944-1950". W tym roku w wydawnictwie IPN ukaże się jej nowa książka pt. "Z historią i Moskwą w tle... Polska wobec Izraela 1948-1967".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2007