Głos czarnowidza

Nieraz słyszałem, że jestem czarnowidzem, teraz jednak naprawdę nie wiem, jak można nim nie być. W dość okropnych bowiem czasach żyjemy.

21.09.2003

Czyta się kilka minut

W telewizji widziałem nowe zdjęcia bin Ladena: spacerował po górskim zboczu podpierając się kijaszkiem. To mi się jakoś dziwnie rymuje z mordem na szwedzkiej pani minister spraw zagranicznych, zasztyletowanej w domu towarowym przez nie wiadomo kogo, i z drugą rocznicą zamachu terrorystycznego na Manhattan i strzaskania wieżowców Światowego Centrum Handlu. A na to wszystko nakłada mi się obraz rozmaitych dżentelmenów, których bym nazwał hienami, a którzy produkują (zarabiając na tym nieźle) książki o tym, że oba wieżowce razem z trzema tysiącami ludzi zostały zniszczone przez samych Amerykanów. To prawdziwa eksplozja niecnoty i podłości, robić z takiej tragedii głupawe przedstawienie.

Liczba żołnierzy amerykańskich zabitych w Iraku po zakończeniu działań wojennych przewyższyła już liczbę tych, którzy zginęli w toku wojennej operacji. Prezydent Bush obrywa cięgi w amerykańskiej prasie, że on, który tak pogardliwie wyrażał się o starej Europie, teraz żebrze u niej o pomoc. Jednak prócz Turcji, która może przyśle dziesięć tysięcy żołnierzy, nikt się nie zgłosił. W związku z tym prezydent poprosił Kongres o ponad osiemdziesiąt miliardów kolejnych dolarów; obliczono, że plan Marshalla kosztował dwadzieścia kilka razy mniej aniżeli Irak będzie kosztował Amerykę. A nation building, czyli budowanie państwa, idzie tam jak z kamienia. Zastanawiająca jest furia, z jaką niewiadomego chowu i pochodzenia terroryści nie tylko strzelają do Amerykanów (al Sadr powiedział, że i do Polaków będzie się strzelać), ale też niszczą infrastrukturę i ropociągi. Działają w ten sposób na szkodę społeczeństwa irackiego, ale siłą rykoszetu i to idzie na rachunek Amerykanów.

Przyszłość rysuje się niewyraźnie, a na pewno niemiło. Nie wierzę, by Amerykanom udało się opuścić Irak przed upływem dwóch lat. Kolosalny rozziew powstał pomiędzy pełnymi nadziei planami amerykańskich neokonserwatystów a rzeczywistością. Sądzili, że wyzwolony od Saddama Irak będzie ośrodkiem promieniującym demokracją na inne kraje arabskie, niby oliwa rozlana na wzburzone fale. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: Irak stał się dzisiaj biegunem magnetycznym przyciągającym z różnych stron amatorów akcji terrorystycznych. Oddziały gwardii Saddama też nie zostały zniszczone ani wzięte do niewoli, tylko rozpłynęły się wśród ludności irackiej, a zasoby broni i materiałów wybuchowych, jakimi dysponowały, mogą teraz służyć aktom terroru.

Prezydent Stanów Zjednoczonych powinien przestać opowiadać bajki, że nie zmienia polityki, albowiem doszedł do władzy z programem całkowicie odmiennym od tego, który teraz realizuje. Nawet przychylni republikanom amerykańscy politolodzy produkują książki pełne czarnych wizji. Akcje Rumsfelda, Cheneya, nie mówiąc już o Bushu, bardzo spadają, pani Rice, która podobno płynnie czyta “Eugeniusza Oniegina" w oryginale, też nie bardzo się sprawdziła, najmędrszy na placu pozostał emeryt Kissinger ze swymi wspomnieniami z czasów wielkich politycznych napięć pomiędzy Ameryką, Rosją, Izraelem i Arabami...

Prasa amerykańska twierdzi, że szok wywołany utratą przekonania społeczeństwa amerykańskiego o własnej nieranliwości daje się nadal odczuć, choć minęły już dwa lata i na samym terytorium Stanów nie było w tym czasie zamachów. Uważa się, że zagrożone są raczej placówki dyplomatyczne USA i Amerykanie w świecie. Faktem jest, że podobnie jak młot parowy stanowi broń zupełnie bezwartościową wobec bakterii czy wirusów, tak samo największa potęga globalna okazuje się niemal bezsilna wobec terroryzmu.

A ogólna sytuacja światowa jest niedobra. Jedyną radosną nowiną było ostatnio to, że Korea Północna nie dokonała jednak próby atomowej zapowiadanej wcześniej na pięćdziesiąte piąte urodziny swego przywódcy. Można było przewidzieć, że plan pogodzenia Izraela z Palestyną się załamie. Wszyscy mają Szaronowi za złe budowę muru, krytykuje się też stronę żydowską, że na każdy cios odpowiada ciosem - czy można jednak nie reagować na terroryzm? Ruch samobójczy naśladowany jest zresztą przez Czeczenów czy Basków, są też inne ogniska terroryzmu, jak w Irlandii Północnej, które wciąż się tlą.

Nigdy chyba od czasu wielkich ludobójstw stalinowsko-hitlerowskich życie jednostki nie miało tak nikłej wartości. Kiedy Jan Palach podpalił się w Pradze w styczniu 1969 roku, jego śmierć odbiła się echem w świecie. A teraz codzienne śmierci w zamachach przyjmuje się, jakby ktoś muchę zabił. Czy deprecjacja życia oraz inflacja jego wartości będzie postępowała i dokąd nas zaprowadzi - nie wiem.

Na to się nakłada sytuacja krajowa. Prezydent Kwaśniewski ni z gruszki, ni z pietruszki zaproponował, by Centrum Wypędzeń zbudować w Sarajewie, jakby Wrocław mu się nie podobał. Mnie się wydawało, że lokalizacja Centrum we Wrocławiu nie byłaby zła. Jeżeli w ogóle należy je budować; napisałem tu już, że kiedy PRL wypędziła w 1968 roku Żydów, nikomu w Izraelu nie przyszło do głowy budować pomników na ich cześć. Przyjaciel, który pełnił wysokie funkcje w rządach III Rzeczypospolitej, pisze mi, że polityczne nastroje w Niemczech, także w stosunku do Polski, są niedobre, że uściski Kohla z Mazowieckim w Krzyżowej idą w niepamięć, powracają za to dawne animozje i rankory.

Gdziekolwiek spojrzeć, widać powiększającą się ciemną plamę. Niemcy i Francja znajdują się w opałach, skazane na częściowe wycofanie się z koncepcji państwa dobrobytu, na co rozmaite grupy zawodowe i związkowe nie chcą przystać. Liczba ludzi starych jest zbyt wielka. W ostatnim numerze “Znaku" wydrukowano artykuł słynącego fałszywymi prognozami Fukuyamy, który rozpościera swoje uwagi na temat doczesnego życia wiecznego na Ziemi. Ja go delikatnie skontrowałem, wskazując, że założenia, na których opiera się jego koncepcja, są wzięte z powietrza. Człowiek jest istotą, która rodzi się, aby umrzeć.

Rzeczywistość rozchodzi się z tym, co mają do powiedzenia aktualnie żyjący mędrcy. Szczególnie niemiła jest mi grupa francuskich filozofów; nie mówię już o Derridzie, który jest moją bęte noire, ale i Baudrillard czy nawet Foucault w dziedzinie rozważania przyszłości gatunku ludzkiego straszliwie zawodzą: zajmują się jakimiś marginaliami, które rozdymają do wielkości balonów stratosferycznych.

Tendencja do brutalizacji życia, którą i w Polsce obserwujemy, wydaje się potwierdzać dawną tezę o potrzebie wojny. Mówiło się kiedyś, że gromadzie ludzkiej mniej więcej co dwadzieścia lat potrzebna jest wojna, by kolejna generacja mogła wyładować energię. Gdy zaś tego zrobić nie może, kieruje swoją złość na kogokolwiek: w Czechach na Cyganów, u nas na duchy Żydów, których już nie ma, w Niemczech na Polaków.

Mało dostrzegam światełek w tym globalnym tunelu. Być może wynika to z mojego wieku i z poczucia obcości wobec świata, w którym żyję. Radek Knapp ofiarował mi książkę Michela Houellebecq “Cząstki elementarne". Otwarłem ją i trafiłem na scenę masturbacji kończącą się wytryskiem nasienia. Pomyślałem sobie - to przypadek. Otwarłem w innym miejscu: ktoś z kimś kopuluje. Nie uważam tego za takie ważne! Czytałem kiedyś, że wielu ludzi w czasie oddawania stolca ma poczucie wielkiej potęgi i mocy. To również można by uczynić ośrodkiem pisarskich zainteresowań!

Jednym słowem: dostrzegam degenerację stosunków międzynarodowych i degenerację myślenia. Z dziwną satysfakcją przeczytałem krótką wypowiedź Jarosława Marka Rymkiewicza, który powiedział, że zarówno współczesna plastyka z tak zwanymi instalacjami, jak i współczesna poezja wydaje mu się obrzydliwa - sam pisze wiersze w formie dość klasycznej. Ale on też jest dosyć stary, możliwe więc, że obaj postrzegamy świat w sposób zamglony z powodu umysłowej zaćmy.

Nie wiem, czy tak jest, ale świat mnie martwi. Biedna Szwedka usiłowała podtrzymać zacną tradycję swego kraju, zgodnie z którą politycy chodzą tam bez obstawy, i podobnie jak kiedyś Olof Palme przypłaciła to życiem. To także jest dla mnie jakieś signum temporis.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2003