Filmik figowy

Nie sądzę, aby koncert pani Ciccone w stolicy w dniu pierwszego sierpnia był „profanacją wybuchu”...

12.08.2012

Czyta się kilka minut

Nie wydaje mi się, aby był jakimkolwiek problemem (poza kontrowersjami czysto estetycznymi, ale kontrowersje czysto estetyczne otaczają każdego wykonawcę od czasów Nerona). Niech sobie dziewczyna występuje, a skoro znajdują się amatorzy, więc kto lubi, to przyjdzie, popatrzy i posłucha. Pani Ciccone śpiewa, jak śpiewa, ale to jeszcze nie profanacja. Mam kłopot z inną profanacją, wynikającą z bezmyślności warszawskich urzędników od kultury.

Warszawski urzędnik, aby pozostać na stanowisku, musi przede wszystkim wyczuwać tendencje. A ponieważ w wypadku niesławnego koncertu tendencje były radykalnie sprzeczne, więc zarysowała się rozbieżność i trzeba było podjąć decyzję, czego warszawski urzędnik nie lubi. Jak tu bowiem wybierać pomiędzy posłem Biedroniem, któremu Maria Louise Ciccone otworzyła oczy na Powstanie Warszawskie („Die Another Day”?), a – nie bójmy się tego słowa: pewnymi hierarchami (nie wszystkimi, ale pewnymi), którym Maria Louise Ciccone oczy na Powstanie Warszawskie przymyka, lub – co gorsza – przymruża. Czy w rocznicę warszawskiego zrywu wybieramy Wielką, Niepodległą, Świętą, czy też ulegamy zbydlęceniu, dekadencji, miernocie i co tam jeszcze... Oto jest pytanie, na którym rozpięci zostali warszawscy włodarze od kultury. Dali się na nim gładko rozpiąć, a bycie rozpiętym w rozkroku to coś, czego urzędnik warszawski musi uniknąć za każdą cenę. Cóż z tego, że alternatywa fałszywa, skoro urzędnik tego nie wie, i robi głupoty ze strachu...

Geniusze dyplomacji z warszawskiego magistratu głowili się i głowili pod nieznośną presją obustronną, aby wreszcie wyjść z wiekopomną inicjatywą w stylu: „I Panu Bogu świeczkę, i Madonnie ogarek”. Mianowicie tuż przed koncertem każe się puścić dokumentalny filmik z Powstania, i sprawa odfajkowana. Ofiary, martwe ciała, heroizm na rozrywkową przystawkę. Martyrologiczny odcinek warszawskiej kultury „zostanie zabezpieczony”, podobnie jak potrzeby szerokiej grupy stołecznej i przyjezdnej ludności na kierunku ludycznym à la „Like A Virgin”. Nikt się nie będzie czepiał. Trzeba upamiętnić, ale żyć też trzeba. I rzeczywiście: ad hoc wykonany montaż „greatest hits of powstańcze kroniki” zderzył się z rozochoconą widownią. Ku chwale Warszawy, ku zadowoleniu magistratu, niezdolnego do refleksji nad aktem prawdziwej, wymuszonej profanacji powstańczej ofiary. Proponowałbym stołecznym urzędnikom, aby poszli za ciosem i przy okazji, przed jakimś następnym dużym koncertem zagranicznej gwiazdy, zaprezentowali kroniki z Auschwitz – niech już montują materiał, okazja na pewno się zdarzy – wszak rocznic ci u nas dostatek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012