Europejski kształt Wieczernika

W sprawach etyki - poza mniej istotnymi szczegółami - prawosławie i katolicyzm mówią jednym głosem. Czy ta diagnoza nie jest jednak zbyt optymistyczna?.

14.06.2006

Czyta się kilka minut

---ramka 440405|prawo|1---"Jak budować Królestwo Boże w społeczeństwie, które usiłuje rozwiązywać swe problemy bez odniesienia do Boga?" - na to pytanie usiłowali poszukiwać odpowiedzi przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego i Kościoła rzymskokatolickiego, którzy przez cztery majowe dni obradowali w Wiedniu. Delegacji Stolicy Apostolskiej przewodniczył kard. Paul Poupard; w jej głosach dominowały wypowiedzi członków i współpracowników Papieskiej Rady Kultury. Na czele delegacji Patriarchatu stał metropolita Cyryl, a wśród jej 30 członków znaleźli się przedstawiciele odległych od siebie środowisk: szef przedstawicielstwa Rosyjskiej Cerkwi przy Wspólnocie Europejskiej bp Hilarion, bliski współpracownik metropolity Kiriła ks. Wsiewołod Czaplin, przewodniczący Związku Pisarzy Rosyjskich Walery Ganiczew, znany z dysydenckiej działalności Andriej Zubow, przewodniczący Sojuszu Obywateli Prawosławnych Walentyn Lebiediew.

Quo vadis, Europa?

Jak zespolić działania środowisk chrześcijańskich na terenie wspólnej troski o kulturę i etykę, aby przezwyciężyć widoczne oznaki kryzysu kulturowego, z którym zmaga się dziś Europa? Pytanie powracało jako przewodni motyw całych obrad. Niektórzy z Rosjan ubolewali, iż miejsce prymitywnej propagandy przeszłości zajmuje obecnie subtelna apoteoza duchowej pustki, praktykowana przez media podporządkowane prawu popytu i podaży. Mimo że w wyniku zmian, które dokonały się w ostatnim okresie, nieprzyzwoicie wygląda w Rosji przyznawanie się do bycia ateistą, to jednak dyktatura relatywizmu staje się wyzwaniem dla całego kontynentu europejskiego. O duszy europejskiej można natomiast powiedzieć z całą odpowiedzialnością za słowo, że nie jest to już anima naturaliter Christiana, lecz raczej dusza o naturalnej skłonności do relatywizmu.

Czy można Europie przywrócić zagubioną duszę? - pytali uczestnicy debat i odpowiadali, że niezależnie od tego, jak zdefiniuje się tę duszę, należy przeciwdziałać aksjologicznej pustce, w której pragmatycznymi regulacjami usiłuje się zastąpić wielkie pytania wyrażające duchowe aspiracje gatunku homo sapiens. Podjęta przez obie delegacje próba dialogu płynącego z troski o kulturę współczesnej Europy ma pozostać niezależna od dialogu teologicznego, za który od strony katolickiej ponosi odpowiedzialność kard. Walter Kasper. Kultura doświadczająca głębokich przemian i wyzwań ma więc jednoczyć nas we wspólnej trosce, niezależnie od tego, jaki charakter przybierze teologiczna współpraca obydwu ośrodków.

Najbardziej dramatycznej ekspresji zatroskania o przyszłość kultury europejskiej doświadczyłem w okresie wiedeńskiego spotkania podczas rozmów przy kawie z byłym dyrektorem Luwru. Kilkakrotnie powracał on do tematu: czy Ksiądz Arcybiskup wierzy w możliwość scenariusza, w którym Francja - mimo swych znanych zasług - zupełnie przestanie się liczyć w rozwoju kultury, jej rolę zaś przejmą środowiska muzułmańskie? W jego głosie czułem ból i bezradność intelektualisty, który głęboko przeżywa sytuacje zagrożeń rzucających posępny cień na wartości najbardziej istotne dla naszego życia.

Niepokój dźwięczał w wielu wypowiedziach, gdy sygnalizowano demograficzną zimę Europy i wyrażano obawy, że nasz kontynent wybrał wyrafinowaną formę eutanazji - samobójstwo przez bezdzietność. Mówiono o afazji i amnezji wyraźnie widocznych w obecnej kulturze; prowadzą one do zagubienia poczucia tożsamości europejskiej i niosą potrzebę ponownej europeizacji Europy.

Różnice między prawosławnym a katolickim podejściem do wielu zagadnień zacierały się, gdy rozpoczynały się narzekania na programy telewizyjne. Ubolewania z powodu półinteligenckich seriali i sugestywnych reklam zdawały się wtedy jednoczyć bardziej niż zasady teologiczne. Czasem posuwały się do bliskiego jeremiadom narzekania na nihilizm i bezideowość współczesnej kultury. Styl kasandrycznych ocen sensownie podsumował Andriej Zubow, którego obie delegacje nagrodziły rzęsistymi oklaskami: "Nie rozumiem, czym tłumaczyć te narzekania na Europę przeszłości. Co było w niej tak fascynujące i piękne? Mur berliński? Obsesje polityczne? Prześladowania osób cenionych za niezależność myślenia? Bądźmy samokrytyczni do tego stopnia, by zauważyć, jak wiele darów otrzymujemy współcześnie od Boga i nie potrafimy za nie dziękować". Interwencja Zubowa wyciszyła reakcje tych autorów, którzy usiłowali podkreślać, że władza radziecka - mimo swoich braków - ceniła wielkonakładowe wydania klasyków literatury, natomiast dzisiaj młodemu pokoleniu zamiast klasyków oferuje się głównie "Playboya".

Ekumenizm aksjologiczny?

Przy próbach poszukiwania wartości, które łączą, strona prawosławna podkreślała, że w sprawach etyki - poza mniej istotnymi szczegółami - prawosławie i katolicyzm mówią jednym głosem. Potrzeba więc wspólnego świadectwa prawdy, które pozwoli przezwyciężyć relatywizm i nihilizm. Obawy, iż podobne oceny ujmują jednak zbyt optymistycznie jedność zróżnicowanych stanowisk, umocniły się u mnie, gdy zapoznałem się z tekstem wielokrotnie przywoływanej w debatach rosyjskiej wersji deklaracji o prawach człowieka, przyjętej w kwietniu 2006 r. przez Światową Radę Ludu Rosji. W deklaracji tej znajdujemy zarówno opinię, iż człowiek "czyniąc dobro nabywa swą godność", jak i próbę określenia warunków, które winny być spełnione, aby danej osobie przysługiwały prawa człowieka.

W perspektywie katolickiej prawa człowieka mają charakter bezwarunkowy. Podstawowa godność ludzka nie zależy od tego, czy mamy do czynienia z kryminalistą łamiącym systematycznie prawo, z poczętym dzieckiem czy z bezradnym emerytem, który skłonny jest poprosić o eutanazję. Kiedy we wspomnianej deklaracji czytamy natomiast, iż prawa człowieka przysługują wówczas, gdy ktoś respektuje zasady prawa dotyczące wiary, świętości i ojczyzny, w sformułowaniach tych widać głęboką różnicę między katolicką koncepcją godności człowieka a wizją uznawaną obecnie przez Patriarchat Moskiewski. Ukazuje to potrzebę rozszerzenia dialogu ekumenicznego na teren aksjologii i antropologii. Różnice w pojmowaniu istoty człowieka mogą okazać się bowiem brzemienne w następstwa na przyszłych etapach podejmowanej współpracy.

Kościół i polityka

Ważną dziedzinę, w której różnice stanowisk były wyraźnie widoczne, stanowiła kwestia relacji Kościoła do polityki. Reagując na język, w którym często pojawiały się wypowiedzi o prawosławnej Rosji, jeden z dziennikarzy zapytał podczas konferencji prasowej, dlaczego strona rosyjska tak mocno akcentuje więź Cerkwi z ekipą prezydenta Putina. Odpowiedzi udzielił metropolita Cyryl. Powiedział on: "Przed Putinem wszystko w Rosji znajdowało się w stanie głębokiego rozkładu: polityka, ekonomia, kultura, nawet sport. Dopiero Władimir Władimirowicz potrafił zatrzymać ten proces. Stąd też należy mu się nasza wdzięczność i nasze poparcie".

Związek polityki z religią wyrażał się jednak nie tylko w języku wdzięczności. Sceptyczne komentarze wiedeńskich dziennikarzy dominowały, gdy metropolita Cyryl usiłował usprawiedliwiać politykę Rosji wobec Czeczenii. Jako wysoce kontrowersyjne jawiły się także słowa krytyki skierowanej przez gości z Moskwy pod adresem władz Austrii za ich postawę wobec prawosławia; wywołały one natychmiastową reakcję przedstawiciela austriackiej fundacji "Pro Oriente", która wzięła na siebie trud organizacji całego spotkania. Najbardziej krytyczne komentarze, skierowane zarówno pod adresem Stolicy Apostolskiej, jak i austriackich gospodarzy, padły z ust Walentyna Lebiediewa. Nie byłem pewien mych skojarzeń, gdy słuchałem jego agresywnego wystąpienia. Po powrocie do pokoju sprawdziłem więc dane w internecie. Skojarzenia nie myliły. Lebiediew ma w swym dorobku publicystycznym prace, w których postuluje, aby Moskwa mogła pełnić rolę trzeciego Rzymu...

Dla pełni obrazu trzeba koniecznie uwzględnić, że bynajmniej nie te ostatnie wystąpienia decydowały o przebiegu spotkania. Urodzony w 1973 r. redaktor miesięcznika "Foma" (Tomasz), Władimir Romanowicz Legojda mówił z entuzjazmem o swej współpracy z Krzysztofem Zanussim

i o podstawowej dla dialogu roli wartości religijnych, które przekraczają różnice etniczne. Któryś z duchownych prawosławnych w swym wystąpieniu opowiadał z uznaniem o polskim kapłanie katolickim, który zaopiekował się w Moskwie dziećmi z ulicy. Jeszcze wyraziściej to pozytywne otwarcie na polską kulturę ujawniło się w mej rozmowie z ks. Aleksandrem Siniakowem, który współpracuje z bpem Hilarionem, reprezentując Prawosławną Cerkiew Rosyjską przy Wspólnocie Europejskiej w Brukseli. Mówił mi on, że większość uczestników niedzielnej Mszy św., którą sprawuje w Brukseli, stanowią Polacy z okolic Białegostoku. To oni właśnie stanowią ponad 60 proc. osób, które proszą o spowiedź przed niedzielną liturgią. Kończąc naszą długą i serdeczną rozmowę przy kolacji, podarowałem mu rosyjski przekład wierszy ks. Jana Twardowskiego, który zabrałem ze sobą w drogę jako lekturę do poduszki. Na drugi dzień ks. Aleksander powiedział mi, że wiersze czytał do północy i że dwa z nich wybrał już jako wątki do swego niedzielnego kazania w Brukseli.

Między Wieczernikiem a Areopagiem

Swój kontakt z instytucjami Unii Europejskiej Cerkiew moskiewska traktuje prestiżowo, jako wyraz obecności w nurcie przemian europejskich. Kiedy ks. Wsiewołod Czaplin opowiadał o spotkaniu hierarchów prawosławnych z przedstawicielstwem Unii, przypomniałem sobie, jak mocne były komentarze krytyczne niektórych polskich środowisk po wizycie delegacji polskiego Episkopatu w Brukseli, kiedy to pryncypialnie podkreślano, że Prymas Tysiąclecia nigdy w swoim życiu nie pojechał do Brukseli. Zapytałem więc mych rosyjskich rozmówców, czy wśród zachowawczych radykałów ich wizyta nie spotkała się z potępieniem. Rosjanie sprawiali wrażenie zaskoczonych pytaniem i podkreślali, że nawet najbardziej zachowawczym środowiskom zależy na tym, by głos prawosławia był słyszany w skali europejskiej i aby procesy ważnych przemian kulturowych zachodziły z jego udziałem.

W wypowiedziach wielu uczestników znajdowało odbicie głębokie zróżnicowanie opinii, które dzielą pluralistyczną Europę. W delegacji katolickiej znajdował się także luterański duchowny z Oslo, ks. kanonik Karl Gervin, odpowiedzialny za działania charytatywne. Obok ekonomicznych spraw związanych z pomocą dla najbiedniejszych, poruszył on także kwestię granic miłosierdzia, kiedy w podejmowanych działaniach pojawia się pytanie o wzajemną relację między miłosierdziem a brakiem czytelnych zasad etycznych. Jako przykład wymienił jednego z biskupów luterańskich, który kategorycznie odmówił błogosławienia związków homoseksualnych. Część jego wiernych orzekła, że biskup jest wyprany z miłosierdzia, gdyż gdyby współczuł osobom o odmiennej orientacji seksualnej, na pewno pobłogosławiłby ich związek...

Wrażliwość charytatywna stanowi skądinąd formę działania, której nie zakłóca proces galopującej laicyzacji. W statystycznych wskaźnikach dotyczących życia religijnego w Irlandii wyższą niż w przeszłości wartość osiągają jedynie kwoty składane na pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi, powodzi czy innych kataklizmów. Wyrażano obawy, że postawa ta stanowi jakąś formę "rekompensaty za obojętność religijną". Najłatwiej jest wypisać czek, który będzie symbolem solidarności z cierpiącymi i w ten sposób metodą przelewu bankowego dać wyraz zarówno trosce o wartości duchowe, jak i o ewangeliczne przykazanie miłości.

Niektórzy z rosyjskich uczestników dzielili się troską o postawę życiową, którą można określić mianem chrześcijaństwa teoretycznego. Bóg i religia są w niej akceptowane na poziomie teoretycznych deklaracji o potrzebie duchowości; deklaracje te mają natomiast niewielki przekład na język konkretnych działań. Na miejscu wcześniejszych dekoracyjnych fraz o internacjonalizmie proletariackim pojawiają się teraz wypowiedzi o duszy rosyjskiej i o człowieku potrzebującym Boga. Często nie mają one konkretnego wpływu na kształtowanie postaw życiowych. Tymczasem podstawowym pytaniem pozostaje: "jak odnowić duchowe oblicze Europy?", nie zaś - "jaki typ optymistycznej retoryki można by jeszcze rozwinąć?".

Troska o kulturę jedności

We wspólnej trosce o odnowę oblicza ziemi poszukiwano tych wartości, które winny zjednoczyć wszystkich wyznawców Chrystusa w zatroskaniu o obecność Ewangelii w sercu głębokich przemian kulturowych. Metropolita Cyryl podkreślił, że nie można budować wielkich dzieł na negatywach i że trzeba definitywnie wyzwolić się z funkcjonującej obecnie praktyki, która wyraża się w przeciwstawianiu Kościoła liberałów i konserwatystów, cerkiewnej lewicy i prawicy. Trzeba objąć troską nie tylko wzajemną współpracę między Kościołami chrześcijańskimi, lecz również konflikty w łonie tych samych Kościołów, podnoszone nieraz do absurdalnych form jako naczelna zasada bytu. Ekumeniczna wspólnota zatroskania, która byłaby czymś więcej niż towarzystwem aksjologicznym kultywującym te same wartości, mogłaby stanowić chrześcijańską odpowiedź na wyzwania kulturowe obecnej epoki. U jej podstaw leżałaby solidarność etyczna i poczucie odpowiedzialności za przyszłość Europy.

Czym dokładnie miałoby być owo "coś więcej"? Ktoś z dyskutantów zaproponował, by stworzyć nowy alians środowisk, które chciałyby rozwijać europejską wspólnotę wartości, mimo utrzymujących się różnic teologicznych. Określenie to dotarło do dziennikarzy i następnego dnia na konferencji prasowej przywitano nas pytaniem, czy to prawda, że został stworzony jakiś konserwatywno-reakcyjny pakt między katolicyzmem a prawosławiem.

W podobnych spotkaniach ważniejsze od referatów bywają nieformalne więzi powstające za kulisami obrad. Patrzyłem z wielką nadzieją na młodych przedstawicieli prawosławia reprezentujących zarówno kręgi duchownych, jak i dziennikarzy, które to środowisko miało szczególnie liczną reprezentację. Zwłaszcza w przypadku duchownych widoczna była wyraźnie różnica pokoleń. Realizm, znajomość języków i otwartość młodego pokolenia stanowiły dla mnie ważny znak nadziei. Dochodziło do tego jeszcze poczucie dystansu do formułowanych ocen. Wyrażał je m.in. któryś z rosyjskich dziennikarzy, cytując Zanussiego: jeśli będziemy troszczyć się tylko o ludzi z dobrym smakiem, to w Kościele mało kto nam pozostanie...

Znaki nadziei

Wyrazem rangi, którą nadawała spotkaniu strona katolicka, był udział w nim dwóch kardynałów: Pouparda i Schönborna, a także patriarchy Lizbony, kilku biskupów oraz kilku profesorów cenionych za postawę dialogu z kulturą współczesną. Można żywić nadzieję, że następne spotkania pozwolą ukonkretnić niektóre propozycje dotyczące wspólnych inicjatyw na rzecz budowania jedności. Wyzwolą one również z obaw, iż podejmowane współdziałanie prowadzi do jakiejś formy zorganizowanej walki z dziedzictwem uważanym za istotę kultury postmoderny.

Zamiast walczyć, chcielibyśmy skoordynować obydwa płuca Europy w poszukiwaniu odpowiedzi na ważne pytania: jak przeciwdziałać zubożeniu współczesnej kultury, które płynie z braku odniesienia do Bożej transcendencji? Jakim językiem mówić o Bogu pokoleniu, które wychowano w przekonaniu, że relatywizm jest nieodłącznym towarzyszem demokracji? Jak wykorzystać pełniej nowe osiągnięcia techniki do wyrażenia podstawowych prawd o człowieku i jego dążeniach do Królestwa Bożego?

Zgłoszono także propozycje wspólnych inicjatyw, zarówno na terenie kultury, jak i działalności charytatywnej. Można żywić nadzieję, iż następne podobne spotkania umożliwią konkretyzację sformułowanych propozycji. Wspólnotę wartości jednoczących obydwa Kościoły było widać wyraziście także podczas konferencji prasowych. Czasem wypływała ona nie tyle z samego ducha Wieczernika, co raczej z natury zadawanych pytań. Jako przykład przywołam pytanie, które padło podczas konferencji prasowej, gdy poinformowaliśmy o przygotowywanej wspólnej deklaracji katolicko-prawosławnej. Młody dziennikarz chciał wiedzieć tylko jedno: czy w tej deklaracji będzie jakaś wzmianka o gejach lub prezerwatywach? Nie było. Na szczęście. Znaczy to, że polityczna poprawność nie była najważniejsza podczas prowadzonych obrad.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2006