Epifanie i psychozy

Ukraińscy pisarze opowiadają o współczesnym Lwowie z goryczą i z uczuciem.

26.01.2006

Czyta się kilka minut

(fot. Jędrzej Majka) /
(fot. Jędrzej Majka) /

Troje pisarzy ukraińskich - Jurko Prochaśko (rocznik 1970), Natalka Śniadanko (rocznik 1973) i Jurij Izdryk (rocznik 1962) - podjęło się rzeczy ryzykownej. Odważyli się sportretować miasto, które kochają i przeciw któremu się buntują. Ale czy można opowiedzieć Lwów?

"Ciarki człowieka przechodzą, gdy musi zacząć zdanie od słów: »Lwów to...«" - wyznaje w eseju "Mapa utraconego raju" Śniadanko, znana u nas z powieści "Kolekcja namiętności". By pisać o Lwowie, trzeba się w nim zakorzenić - dorzuca w "Lwowskich epifaniach" Prochaśko; nazwisko również nam nieobce: to krytyk, tłumacz literatury niemieckiej i polskiej, współpracownik "Tygodnika". Ale jak zakorzenić się w mieście, gdzie wszyscy są przybyszami i nikt nie ma prawa twierdzić, że miasto do niego należy? Można, pod warunkiem że zachowa się - odpowiada sam sobie Prochaśko - podwyższoną czujność intelektualną i nie będzie się dowierzać jego genius loci.

Prochaśko, Śniadanko i Izdryk (ten z kolei jest autorem świetnie u nas przyjętej powieści "Wozzeck") okazują się niedowiarkami co się zowie. Nie ufają stereotypom i mitom, głoszącym na przykład, że Lwów był wielokulturową idyllą. Swoje opowieści snują bez nostalgii i sentymentalizmu, co wydaje się zdumiewające, bo Lwów był i jest wylęgarnią nostalgii. Ta zaś bywa zabójcza. Jedni tęsknie wzdychają za Lwowem austriackim, inni za polskim, jeszcze inni za radzieckim, a tymczasem - jak przytomnie spostrzega Śniadanko - fryzy i frontony zabytkowych kamienic spadają przechodniom na głowę, urzędnicy zaś ciągle domagają się, by wyburzyć stare kamienice i zbudować "normalne domy" z wielkiej płyty, przy okazji usuwając wszelkie ślady polskiej i łacińskiej przeszłości - na ulicy, w kościele, na cmentarzu.

Czyżbyśmy byli świadkami ostatecznego końca miasta, które chlubiło się kiedyś elegancją, kulturą i aspirowało do rangi metropolii? Czy Lwów z ordynarnie odrestaurowanymi fasadami i "marmurowymi potworami banków" przyczajonych za pomnikiem Mickiewicza zostanie skreślony z listy Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO? Byłoby to wyrokiem na miasto, bo nic już wtedy nie powstrzyma urzędników przed budowaniem "normalnych domów". Ale dopóki ktoś kocha Lwów, tak stać się nie musi. Nie może.

Ukraińscy pisarze opowiadają o współczesnym Lwowie z goryczą i z uczuciem. "Kocham Lwów tępą miłością bezmózgiego masochisty" - oświadcza Izdryk we "Lwowie: sekwencjach psychozy", niby eseju, a w istocie brawurowej prozie. Nie skrywają jego prowincjonalności, szarości, tłumów nędzarzy, gigantycznych korków, chronicznego braku wody, zapóźnienia cywilizacyjnego, chaosu i zaniku dawnej czytelności urbanistycznej. Śniadanko przypomina, że o Lwowie mówi się: "ładny, ale zaniedbany". I dodaje: "To przywodzi na myśl łysiejącego mężczyznę, który wciąż jeszcze nie może się pogodzić z nieodwracalnym i każdego dnia starannie zaczesuje na czoło pozostałości dawnej czupryny".

Jak trafne to jest porównanie, świadczy kilkadziesiąt zdjęć Jędrzeja Majki, które doskonale korespondują z esejami trójki ukraińskich lwowian. Nie pierwsza to zresztą przygoda krakowskiego fotografika z tym miastem. Nie tak dawno wydał "Ostatni dzień Lwowa", opowieść o Polakach zmuszonych do opuszczenia rodzinnego miasta. Zdjęcia Majki to w istocie czwarty esej tej pięknie wydanej książki.

Jurko Prochaśko, Natalka Śniadanko, Jurij Izdryk, "Lwów - trzy eseje". Tłum.: Katarzyna Kotyńska. Zdjęcia: Jędrzej Majka. Kraków 2005, Wydawnictwo Nemrod.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (5/2006)