Dziewięć opowiadań

Wydać dwie świetne książki jednego roku? Niemożliwe – a jednak Joannie Rudniańskiej się udało.

27.01.2020

Czyta się kilka minut

 /
/

Na początku minionego roku ukazały się „Sny o Hiroszimie” – misternie skonstruowana wielowątkowa powieść, w której splot pojedynczych losów ma za tło wielkie zbiorowe katastrofy, akcję zaś śledzi się niby thriller. W grudniu dostaliśmy z kolei zbiór dziewięciu opowiadań, każde próbujące nieco innej formy narracji i innej perspektywy.

Często jest to perspektywa dziecka, które nie potrafi jeszcze odczytać sensu widzianych wydarzeń, ale okazuje się nadzwyczaj spostrzegawczym obserwatorem i znakomitym medium przekazującym klimat czasu, w którym te wydarzenia się rozgrywają. Tak jest w krystalicznie przejrzystym i budzącym dreszcze obrazie schyłku stalinizmu w „Panu Popowiczu”, gdzie cała akcja skupia się w jednej warszawskiej kamienicy. „Ja jestem czarna i woda jest czarna” zrazu wydaje się tylko wspomnieniem inicjacji seksualnej bohaterki, ale szybko przemienia się w wyraziście naszkicowany obraz Marca ’68 jako niepojętej katastrofy rujnującej dotychczasową tożsamość polsko-żydowskiej rodziny.


Czytaj także: Atomowy grzyb w kolorach tęczy - Monika Ochędowska o "Snach o Hiroszimie" Joanny Rudniańskiej


„Trawy” i „Wystawa” pokazują, że na kilku stronach można dzięki wehikułowi, jakim jest obraz, połączyć odległe miejsca i czasy: łagier nad Wołgą i Paryż, ostatnie przedwojenne wakacje ze Starym Doktorem i współczesny Izrael. „Gwiazdka Dawida” to nieco sentymentalna opowieść wigilijna o niespodziewanej wyprawie młodego Izraelczyka do nieznanej rodziny w Warszawie. Zupełnie inny ton znajdziemy w halucynacyjnym monologu narratorki „RuRu”, tytułowej (i zamykającej tom) czarnej baśni opartej na faktach. I jeszcze mój ulubiony „Dom w Marakeszu”: w słabnącej świadomości starej architektki zaciera się granica między realnością, w której syn oddaje ją do ponurego domu opieki, a wspomnieniem marokańskiego raju, gdzie zaprojektowała swoje najlepsze dzieło i spotkała miłość. Teraz odebrano jej wszystko, co trzymało ją przy życiu, kocha ją już tylko wnuk, a dwie szkolne koleżanki komentują wydarzenia niczym grecki chór...

Jest w opowiadaniach Rudniańskiej coś, co każe do nich kilkakrotnie powracać, szukać niedostrzeżonych wcześniej znaków i nawiązań. Jest też frapujące połączenie złudnej idylli i realnej grozy. Mateusz Kaniewski dał im zaskakującą i znakomitą oprawę graficzną. Bierzcie więc, czytajcie i patrzcie! ©℗

 

Joanna Rudniańska RURU, z ilustracjami Mateusza Kaniewskiego. Nisza, Warszawa 2019, ss. 190

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2020