Dziewczyna z Guantánamo, czyli nic się nie stało (od trzydziestu lat)

Yo soy un hombre sincero / De donde crece la palma...

18.06.2012

Czyta się kilka minut

...chodzi oczywiście o palmę w Alejach Jerozolimskich, spod której śpiewam z głębi duszy na melodię kubańską „Nic się nie stało”, śpiewam w sobotni wieczór, widząc, jak Polacy i Rosjanie są pogodzeni wreszcie wspólnymi, eliminującymi 0:1. My nie wyszliśmy z grupy i oni też nie wyszli, więc wspólnie na smutno wyszliśmy na pomeczowe ulice, na sąsiedzkiego snuja. Stadka szwendają się tędy i owędy, i porykują à la ranny łoś (ew. daniel), porykują, przeciągając sylaby, by starczyło za trzy reprezentacyjnie skopane dekady, podczas których, zaiste, nic się nie stało.

Moje słowa, niczym ranny jeleń, wybiegają wstecz, do zeszłego niczym śniegi niegdysiejsze wtorkowego popołudnia 12.06.12, gdzie pod tą samą abstrakcyjną palmą zapoznawałem się z twarzą cierpiącego Innego, Innego cierpiącego na chęć zmasakrowania Ruska. Twarz cierpiącego Innego była w większości zamaskowana, a za Ruska robiłem ja. Na moją niekorzyść świadczył fakt, że wracałem akurat z festiwalu w Woroneżu, ale przecież Inny nie mógł tego wiedzieć; na Swarożyca, skąd oni wiedzą, że ja z Rosji poniekąd. Próbuję się przebić na piechotę, bo tramwaje nie chodzą, chodzą za to rodacy-bandyci, stadami chodzą wyczekująco i Ruska wyglądają, żeby tak się wyrazić eufemistycznie. Zgodnie ze starą antyalkoholową mądrością ludów słowiańskich, kiedy po raz kolejny ktoś mówi, żeś Rusek, to może coś w tym jest, i trzeba się położyć.

Tylko zmasowanej obecności oddziałów prewencji zawdzięczam, że nie musiałem lec na ulicy, ale intensywnie nader wrzeszczano na mnie raz za razem, żem Rusek, Rusek, Rusek. Okazało się, że chodziło o to, co miałem na piersiach, a mianowicie koszulkę z czarnym dwugłowym orłem. Był to akurat herb Toledo, jako że giezełko nabyłem w Hiszpanii, ale kibolom rzeczywistość nie przeszkadzała zupełnie. Rusek to Rusek, nawet z Toledo. Sierpem i młotem czerwoną hołotę. Oblicze cierpiącego Innego łaknęło krwi, tym bardziej że ponoć już wkrótce mieli przemaszerować autentyczni Ruscy, a przecież nie będzie Rusek pluł nam w twarz – wręcz przeciwnie, i o to chodzi. Futbol wymaga patosu, gdzież jeszcze patos poza futbolem, więc patetycznie napiszę, że wstydziłem się, iż jestem Polakiem, że dzielę z biało-czerwoną hołotą strzępki sylab – bo cóż więcej.

Słowa te prosto z serca śpiewam, z krainy, gdzie palmowe rosną drzewa (w liczbie: 1). Polska mistrzem Polski. Guantanamera. Szpakowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012