Dzieło w toku

Jako eksperymentujący nowator niepokoił wszystkich, był podziwiany przez wielu, w sposób pośredni lub bezpośredni inspirował licznych. Lektura jego tomów odsłania natychmiast ich wyjątkowość, pozwala poznać rodzaj stawianych poezji wymagań.

17.07.2005

Czyta się kilka minut

Tymoteusz Karpowicz, Puszczykowo, rok 2001 /
Tymoteusz Karpowicz, Puszczykowo, rok 2001 /

29 czerwca zmarł w Chicago poeta Tymoteusz Karpowicz. Zmarł nie ukończywszy swej artystycznej summy, księgi poetyckiej “Rozwiązywanie przestrzeni".

Kiedy poznałem go w późnych latach pięćdziesiątych, był jednym z prawodawców ówczesnej młodej poezji i wziętym dramaturgiem, jego nazwisko należało do najgłośniejszych nazwisk sztuki polskiej tamtego czasu. Potem przez prawie trzydzieści lat korespondowałem z poetą prawie zapomnianym. Ostatnio - wobec ponownego i wciąż rosnącego zainteresowania jego twórczością - podjąłem się niewdzięcznego zadania pośrednictwa w namowach wydawcy, który proponował mu wydanie dzieł zebranych. Razem z moją żoną Krystyną (zawsze miała na niego “dobroczynny wpływ") próbowaliśmy przy pomocy delegowanych z Polski redaktorów przekonać go do uporządkowania i wydania całości dorobku, wraz z nie ukończonym jeszcze “Rozwiązywaniem przestrzeni". “Mamy czas, muszę się zastanowić, muszę się oswoić z tą myślą". “Nie, nie masz czasu, nie mamy czasu". Wreszcie wymogłem zgodę. A te słowa są jedynym zapisanym świadectwem jego zgody wyrażonej w rozmowie telefonicznej.

Był nauczycielem językowej podejrzliwości dla tropiących socjalistyczną nowomowę poetów nowej fali, wymagającym redaktorem działu poetyckiego miesięcznika “Odra", który wylansował kilka znacznych debiutów. Dla mnie był trudnym partnerem dyskusji repertuarowych w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu.

Jego największą i do dziś odczuwaną zasługą są nowe zastosowania języka w poezji. Jako eksperymentujący nowator niepokoił ówcześnie wszystkich, był podziwiany przez wielu, w sposób pośredni lub bezpośredni inspirował licznych - ale i dzisiejsza lektura tomów “Kamienna muzyka", “Znaki równania", “W imię znaczenia" i “Trudny las" odsłania natychmiast ich wyjątkowość, pozwala poznać rodzaj stawianych poezji wymagań, udzielaną podejrzliwość i trudności dyskutowania. Wydana w roku 1972, licząca ponad 400 stron poetycka księga “Odwrócone światło" wywołała konsternację i kazała spojrzeć ponownie na jego twórczość. Skomplikowane rozczłonowanie utworów, składających się z “oryginałów", “kopii artystycznych", “kalek logicznych" etc., oraz rygorystyczna konstrukcja książki domagająca się przyjęcia ogromnego tomu jako jednej poetyckiej wypowiedzi stawiała czytelnikowi wymagania niemożliwe do spełnienia (“Poezja niemożliwa" - to tytuł obszernej dysertacji poświęconej poezji Leśmiana, wydanej w 1974 r.). Skończyło się eksperymentowanie, pozostawała z trudem zapisywana tajemnica - tworzenie nieznanej dotąd postaci zapisu.

Podczas sporów wywołanych “Odwróconym światłem" Autora nie było już w Polsce. W roku 1973 podjął decyzję wyjazdu za granicę. Po rocznym pobycie w Niemczech osiadł w Chicago, gdzie prowadził wykłady z literatury polskiej na uniwersytecie stanowym, organizując sesje naukowe poświęcone najbliższym sobie i najbardziej cenionym poetom: Leśmianowi, Przybosiowi, Norwidowi. W późnych latach siedemdziesiątych przysłał nam duży plik nowych, niekiedy bardzo pięknych wierszy i zestaw drastycznie dowcipnych aforyzmów. Ale miało się okazać, że są to zaledwie cząstki jego poetyckiego zamiaru. Wkrótce nadesłał 137 utworów, rozmieszczonych każdy na dwu kartach papieru z podoklejanymi marginesami: alfa, sinus alfa... cosinus, tangens, cotangens, secans, cosecans... wymiar pokątny etc. Tytuł: “Rozwiązywanie przestrzeni". Rzecz jeszcze niegotowa, wyłącznie do wglądu przyjaciół.

Kiedy po upadku komunizmu i przemianie ustrojowej Wydawnictwo Dolnośląskie zaproponowało mu publikację, rzecz nadal nie była gotowa. Może dać w zamian wybór swoich wierszy w układzie niechronologicznym, który sam sporządzi? Tak, po pięciu latach, powstała pierwsza wersja “Słojów zadrzewnych", z podtytułem: “teksty wybrane". Każdy utwór na dwustronicowym rozkładzie, opatrzony jedną lub kilkoma paralaksami, na domiar wszystkie komplikacje znane już z “Odwróconego światła" i nieukończonego “Rozwiązywania...". Po dalszych dwu latach trudnego składu (był przy tym wielkim pedantem) książka była gotowa do druku wraz z moim, na jego życzenie, posłowiem. Wtedy zachorowała poważnie żona Maryla - i to nowe doświadczenie zmieniło Autorowi duchowe perspektywy i sprawiło, że rozrzucił cały tom. O uczuciach redaktora mógłby opowiedzieć redaktor Jan Stolarczyk. Nam zostało zaledwie kilka listów związanych z tą sprawą. Chodziło między innymi o usunięte przez Autora utwory, które cytowałem w posłowiu. Wreszcie w roku 1999 książka została wydana.

Jego listy. Zawsze obszerne, zawsze odręczne, pisane bez kopii. Nie posługiwał się ani komputerem, ani maszyną do pisania. Potrzebne do pracy materiały też gromadził na kartonowych fiszkach zapisywanych ręcznie, które przechowywał w tekturowych pudłach. Kiedy w latach sześćdziesiątych po raz pierwszy odwiedziłem go we wrocławskim domu na Krzykach, spostrzegłem na biurku dwa długie tekturowe pudła opatrzone hasłami “Mózg" i “Drastyczność". Kiedy w roku 2001 odwiedził nas po raz ostatni w Puszczykowie (to nieprawdopodobne, ale prawdziwe!), z podróżnej torby wyjął takież tekturowe pudło z hasłem “Miłość". Wtedy też - po czterdziestu latach znajomości - przeszliśmy we troje na “ty".

Po śmierci Maryli Karpowiczowej nasze kontakty się urywały. Ustały jego listy, przez telefon był trudno uchwytny. W swym chicagowskim domu w Oak Park zazwyczaj przebywał w pokoju na górze, a telefon stał w kuchni. Podnosił słuchawkę tylko wtedy, gdy przypadkiem był w kuchni. Właśnie jeden z takich szczęśliwych przypadków pozwolił mi uzyskać jego - już chyba zbyteczną - zgodę na publikację nie gotowego utworu.

---ramka 355561|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2005