Dwie rocznice

Ci, którzy mieli być zapomniani, potrafią nagle się wyłonić z niepamięci, a niegdyś lansowani, owszem, stoją na pomnikach, ale zapomniani i samotni. Ta kwestia może dotyczyć zarówno tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, jak Jana Pawła II.

05.04.2011

Czyta się kilka minut

"Granice żałobie wyznacza miłość" - napisali biskupi w liście na rocznicę katastrofy smoleńskiej i delikatnie dali do zrozumienia, że w tej sprawie nie należy się odwoływać do jakichś kościelnych zasad czy tradycji biblijnej. Bo chociaż w polskiej tradycji szczególne znaczenie ma pierwsza rocznica śmierci, to Biblia - przypomnieli - jest w tej kwestii dość swobodna. Prorok Zachariasz mówi o 70 latach. Mojżesza Izraelici opłakiwali na stepach Moabu przez 30 dni. Józef egipski 7 dni obchodził żałobę po ojcu. Mądrość Syracha sugeruje żałobę trwającą "dzień jeden lub dwa, dla uniknięcia potwarzy".

"W sumie - napisali biskupi - nie tyle ważna jest długość czasu poświęconego na żałobę, ile sposób, w jaki zdołamy ten czas przeżyć". List jest pisany z pozycji chrześcijańskiej wiary i adresowany do ludzi wierzących, z nadzieją, że przynajmniej oni wezmą zawarte w nim wskazówki do serca, jednak zawiera kilka myśli, które nie wymagają wiary, jak ta (z listu

św. Jakuba), by do zmarłych odnosić się z szacunkiem: "Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego". Do wszystkich też odnosi się życzenie, by ból i refleksja "stały się dla każdego z żyjących początkiem nawrócenia i zaczynem lepszego życia. By pozwoliły głębiej wniknąć w zasady rządzące naszym życiem". Wreszcie myśl właściwie oczywista w obliczu nagłej i niespodziewanej śmierci, że "ukazuje nam [ona], jak kruche jest wszystko to, w czym dotąd pokładaliśmy nadzieję: życie, zdrowie, miłość drugiego człowieka, dobra materialne, dokonania. Utrata tego, co przemijające, może otworzyć nas na poszukiwanie głębszych motywacji życia, mocniejszych podstaw ludzkiego szczęścia i powodzenia, a w konsekwencji ukierunkować na samo Źródło mocy i życia - na Boga".

Niestety, przypuszczam, że ani Episkopat in gremio, ani kard. Kazimierz Nycz, ani abp Józef Michalik, ani nikt inny nie powstrzyma tych, którzy tragedię przemienili w polityczny oręż, tyle że przystrojony w wielkie słowa i nienawistne slogany. Nie powstrzymają też rozbudzonych w ten sposób emocji, które - jak wiadomo - przyciemniają rozum. Na szczęście krzywa emocji nie rośnie w nieskończoność. Czas je chłodzi, budzi się refleksja. Wiele wskazuje na to, że katastrofa jako polityczny oręż w czasie następnych wyborów może się okazać nieskuteczna.

Jak będą przebiegały obchody rocznicowe, mniej więcej wiemy, ciekawe jednak, jak katastrofa i jej ofiary przetrwają w zbiorowej pamięci, jak się wpiszą w  historię, jak o niej będą pamiętać i pisać pokolenia już za lat 50. Bo mechanizmy tworzenia zbiorowej pamięci są przedziwne. Tu polityka historyczna okazuje się zwykle bezsilna. Ci, którzy mieli być zapomniani, potrafią nagle się wyłonić z niepamięci, a niegdyś lansowani, owszem, stoją na pomnikach, ale zapomniani i samotni.

To odnosi się do wszystkich. Obchodzona uroczyście szósta rocznica śmierci Jana Pawła II i niedaleka już jego beatyfikacja prowokują do tych samych pytań. Rośnie pokolenie tych, którzy Jana Pawła II nie znali, może jako dzieci widzieli go raz kiedyś z daleka i jeśli jest im emocjonalnie bliski, to dlatego, że przeżywali jego odejście do domu Ojca. Dziś, po sześciu latach, gdy emocje ostygły, Jan Paweł II jest - mam wrażenie - lepiej znany, niż wtedy, gdy wokół ołtarza gromadził nieprzebrane tłumy. Coraz to nowe książki o nim, niektóre bardzo dobre, są dowodem, że nie przestaje fascynować, intrygować i prowokować ważne kontrowersje.

Trudno nie porównywać tych dwóch rocznic. Choć dotyczą wydarzeń bardzo różnych, obie obchodzone są jako rocznice narodowe. Nikt do uczestniczenia w tych obchodach nie zmusza, a trudno je zaliczyć do urzędowych, oficjalnych gal. Masowy w nich udział daje do myślenia. Myślenia czasem idącego dość daleko, jak w przypadku Jerzego Jachowicza, który w "Uważam Rze" sugeruje, że obchody beatyfikacji Papieża mają być pretekstem do nieogłaszania raportu Jerzego Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej przed wyborami. I kto by odkrył jeszcze i takie tych obchodów iunctim? Ale od tego przecież mamy dziennikarstwo śledcze.

PS. Andrzejowi Romanowskiemu wyrażam serdeczne współczucie z powodu śmierci Ojca. Wiem, że zawsze - bez względu na to, jakkolwiek bylibyśmy dorośli - śmierć każdego z rodziców jest momentem ciężkim i napełnia bólem. Dlatego uważam, że polemikę z jego tekstem w "Gazecie Wyborczej" godzi się odłożyć na później.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2011