Druga najstarsza profesja świata

O rolę jednostki w dziejach historycy mogą spierać się zawsze. Równie frapujący i odwieczny jest dylemat, jaką rolę w historii odgrywały tajne służby i ich operacje, tak dla kampanii Hannibala, jak podczas wojny z talibami w Afganistanie. W końcu wywiad to podobno druga najstarsza profesja w historii...

01.02.2004

Czyta się kilka minut

Według legendy super-szpieg, naprawdę call-girl bez pojęcia o polityce: Mata Hari na ilustracji z epoki. /
Według legendy super-szpieg, naprawdę call-girl bez pojęcia o polityce: Mata Hari na ilustracji z epoki. /

Jak potoczyłyby się losy II wojny światowej, gdyby jesienią 1939 w sztabie niemieckich wojsk lądowych nie znalazła się grupka wybitnych analityków? Wtedy, po podbiciu Polski, rozentuzjazmowany Hitler wydał rozkaz uderzenia wiosną 1940 na froncie zachodnim - ku przerażeniu generałów, świadomych przewagi Francji nad Niemcami. Przekonanie, że atak skończy się klęską, było uzasadnione: Francja miała więcej samolotów i czołgów, “Linię Maginota" i dobrych agentów w Niemczech, podczas gdy siatka Abwehry we Francji została rozbita. Gdyby wówczas istniały komputery, do inwazji zapewne by nie doszło: symulacje komputerowe starcia niemiecko-francuskiego, jakie prowadzono pół wieku później, kończyły się zawsze klęską... Niemców. A jednak latem 1940 to Wehrmacht defilował pod Łukiem Triumfalnym.

Jak to się stało? Zadecydował śmiały plan, opracowany przez oficerów z niewielkiej komórki “Obce Armie Zachód" wywiadu wojsk lądowych, których dziś określilibyśmy mianem analityków. Nie mieli najnowszych danych, ale wcześniej latami studiowali taktykę i mentalność francuskiej armii (bardzo sztywną, w odróżnieniu od elastycznej taktyki niemieckiej) i strategię polityczno-militarną Paryża (założenie, że Francja pomoże Belgii i Holandii). Opracowali plan ofensywy, w której atak na Beneluks był tylko pomocniczy: miał zmusić Francuzów, przekonanych że to główne natarcie jak w 1914 r., do ruszenia na pomoc Belgom i Holendrom. Wtedy nastąpiło uderzenie właściwe: na środku frontu, w Ardenach, terenie górskim i zalesionym, gdzie nikt się Niemców nie spodziewał. Gdy kolumny pancerne Wehrmachtu rozbiły tam słabą obronę i wyszły na tyły armii francuskiej, kampania była skończona.

A jak potoczyłyby się losy tamtej wojny, gdyby w latach 30. w polskim II Oddziale Sztabu Generalnego (wywiad i kontrwywiad) przewidujący decydenci nie podjęli niekonwencjonalnej decyzji i nie stworzyli zespołu zdolnych cywilów-matematyków, zaopatrując ich w spore środki? W ciągu kilku lat zespół ten rozpracował niemiecką maszynę szyfrującą Enigma, której tysiące egzemplarzy użytkował Wehrmacht. Polskie odkrycie, którym podzielono się z sojusznikami, było przełomem: w oparciu o nie Brytyjczycy stworzyli pod Londynem liczący 30 tys. pracowników ośrodek, w którym przez całą wojnę rozszyfrowywano niemieckie depesze. Ta wiedza przyspieszyła zwycięstwo, dając zachodnim aliantom strategiczną przewagę nad Niemcami.

Oba przykłady - opisane w antologii “Tajne służby w historii świata. Szpiegostwo i tajne operacje od antyku do współczesności" (Geheimdienste in der Weltgeschichte. Spionage und verdeckte Aktionen von der Antike bis zur Gegenwart, wyd. C.H. Beck, Monachium 2003) - dowodzą, jak wielką rolę może odgrywać szeroko rozumiany wywiad. I to nie barczyści mężczyźni w prochowcach, ale umysł (Enigma) i mądra analiza, także źródeł ogólnie dostępnych (inwazja 1940 r.). Oba przypadki pokazują też, że rola wywiadu w osiąganiu przewagi nad przeciwnikiem zależy nie tylko od sprawności tajnych służb, ale i od tego, jak ich praca jest traktowana przez decydentów. Redaktor antologii - Wolfgang Krieger, historyk z Marburga i inicjator międzynarodowej grupy, złożonej z badaczy zajmujących się dziejami wywiadów - zebrał 22 eseje autorów z różnych krajów: obok Niemców są Amerykanie, Anglicy, Izraelczycy, Austriak i Francuz.

Inspiracją dla antologii były zamachy z 11 września i ich skutki: wzrost znaczenia czy wręcz renesans tajnych służb oraz ich rola podczas wojny z terroryzmem w różnych regionach świata. Zwłaszcza w Afganistanie, gdzie wywiad amerykański i brytyjski prowadziły nie tylko nowoczesne operacje, ale też akcje w “starym" stylu: agenci w burnusach przedzierali się przez góry, budując sojusz afgańskich plemion przeciw talibom. Pierwszym poległym Amerykaninem był tam 32-letni wywiadowca CIA Johnny Spann; na jednym z jego ostatnich zdjęć, jakie dostała rodzina, Spann jedzie na białym koniu, w afgańskim ubraniu.

O Afganistanie czy Iraku czytelnik nie dowie się jednak od międzynarodowych ekspertów wiele nowego ponad to, co pisały gazety; ciekawsze są historie z czasów odleglejszych. Bo działania, które określa się mianem wywiadowczych, znane są od chwili, gdy człowiek zaczął spisywać swe dzieje. Wywiadem posługiwali się władcy antycznej Grecji, Hannibal i Aleksander Wielki, a pierwsze prace teoretyczne na ten temat pochodzą ze starożytnych Chin. Mowa jest także o sprawach bliższych: tajnej dyplomacji papieży; zmaganiach szpiegów angielskich i francuskich podczas “wojny stuletniej" (XIV-XV w.); roli, jaką w zdobywaniu przez Francję pozycji mocarstwa odegrały działania ojca Józefa, kapucyna i zaufanego kardynała Richelieu, który kierował francuskim XVII-wiecznym wywiadem, posługując się m.in. zakonnymi współbraćmi.

Wiele spraw, choć znanych, do dziś budzi zainteresowanie - jak wywiezienie Eichmanna przez Mossad z Argentyny do Izraela czy mająca posmak dekadencji historia brytyjskich arystokratów, którzy w latach 30. zostali sowieckimi szpiegami. Albo legenda Maty Hari: wbrew silnemu do dziś mitowi, nie była ona niemieckim superszpiegiem podczas I wojny światowej, ale ofiarą szpiegomanii. Ta, jak byśmy dziś powiedzieli, luksusowa call-girl kochanków zmieniała codziennie, nic nie rozumiała z polityki, pieniądze brała od każdego, choć nie przekazała żadnej wartościowej informacji (płacono jej za inne usługi), a przed francuskim plutonem egzekucyjnym stanęła, bo we Francji było takie “zapotrzebowanie" polityczne i społeczne.

Historia tajnych służb to nie tylko legendy. To także przypadki, gdy autentyczne osiągnięcia wywiadu zostały zmarnowane przez polityków (wojna Jom Kippur) albo obróciły się przeciw tym, którym miały służyć (sprawy Redla czy Guillaume’a).

Choć w 1973 r. izraelski wywiad, jeden z najlepszych na świecie, uzyskał informacje o planowanym ataku egipsko-syryjskim i przekazał je zwierzchnikom, Izrael stanął wówczas w obliczu katastrofy. Przyczyna? Izraelscy sztabowcy i politycy tak bardzo nie wierzyli, że Arabowie uderzą, i tak byli przekonani o ich słabości (i własnej sile), że ostrzeżenia wywiadu ignorowali, wedle typowej dla wielu polityków zasady: “nie jest prawdą, co prawdą być nie może".

Z kolei sprawę Güntera Guillaume’a - szpiega z NRD, który został sekretarzem kanclerza RFN Willy’ego Brandta - traktowano kiedyś jako majstersztyk. Tymczasem jego ocena dziś jest sprzeczna: umieszczenie szpiega u boku szefa rządu RFN było osiągnięciem natury “rzemieślniczej"; z drugiej strony Guillaume nie dostarczył Berlinowi Wschodniemu specjalnie przydatnych informacji (także dlatego, że z racji swej pozycji miał ograniczone możliwości kontaktu z “centralą"), a polityczne skutki jego aresztowania w 1974 r. - dymisja Brandta - nie były na rękę ani NRD, ani ZSRR, gdyż w ich interesie było wówczas, aby Brandt rządził jak najdłużej.

Obrosłym legendą literacko-filmową (tak jak historia Maty Hari) osiągnięciem “rzemieślniczym" było również zwerbowanie przed I wojną światową przez Rosjan Alfreda Redla, pułkownika austriackiego sztabu generalnego. Redl wpadł i popełnił samobójstwo (wykryto go przypadkiem: duże sumy Rosjanie przesyłali mu pocztą, na poste restante w Wiedniu; Redl nie odebrał listu, urzędnicy otworzyli kopertę i zawiadomili policję). Wcześniej latami przekazywał Rosjanom wszystko, co miał w rękach, w tym plan operacji Austro-Węgier przeciw Rosji. Korzyści Rosjanie jednak z tego nie odnieśli. Przeciwnie: gdy w 1914 r. rosyjscy generałowie uderzyli, kierując się planami dostarczonymi przez Redla, ponieśli klęskę. Okazało się, że Austriacy - wiedząc, co wiedzą Rosjanie - wykorzystali sytuację i wciągnęli ich w pułapkę.

Na pytanie o rolę tajnych służb w historii nie ma jednej prostej odpowiedzi. Ich zadaniem było i jest poznanie przeciwników (a czasem i przyjaciół). Choć otacza je aura moralnej dwuznaczności, trzeba oddać im sprawiedliwość. Uzasadnienie ich istnienia sformułował już Sun Zi, klasyk ze starożytnych Chin, który dowodził, że “zrezygnowanie z posługiwania się szpiegami (...) należy uznać za przejaw prymitywizmu".

W epoce Sun Zi za niehumanitarne uważano postępowanie władcy, który oszczędzałby na szpiegach, przez co pozostawał w niewiedzy - i w efekcie ponosił większe straty. Gdyż, jak dowodził Sun Zi, “kto zna przeciwnika, znając zarazem siebie samego, ten i w stu bitwach nie popadnie w niebezpieczeństwo".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2004