Droga przez Niemcy

Stan posiadania czołowych krajowych ugrupowań politycznych może rychło się osłabić i to nie tylko z powodu powstania Partii Demokratycznej. Szykuje się bowiem nieoczekiwany wyborczy alians: mniejszość niemiecka chce sprzymierzyć się z - nieuznawanymi w Polsce oficjalnie jako naród - Ślązakami.

06.03.2005

Czyta się kilka minut

---ramka 347415|prawo|1---Oto mniejszość niemiecka zaproponowała, by pod jej sztandarami w najbliższych wyborach wystartowali reprezentanci Jedności Górnośląskiej, czyli struktury grupującej obywateli RP deklarujących się jako Ślązacy. Jedność to regionalna platforma polityczna utworzona w 2004 r. przez Ruch Autonomii Śląska (RAŚ) i związanych z nim inicjatorów powołania Związku Ludności Narodowości Śląskiej (ZLNŚ), przez Radę Główną Niemców Górnośląskich, Związek Górnośląski i lokalne, powiązane z Tarnowskimi Górami, Przymierze Śląskie. Jeżeli odłożone zostaną na bok dotychczasowe konflikty dotyczące m. in. istnienia (lub nie) narodu śląskiego oraz ustrojowej pozycji Śląska, w Sejmie może pojawić się partia regionalna. I to nie kosztem mniejszości niemieckiej z Opolszczyzny, związanej z Henrykiem Krollem, lecz kosztem stanu posiadania głównych ogólnopolskich partii.

Bariery dla regionów

- RAŚ istnieje od 15 lat i budzi Ślązaków z letargu. Jesteśmy w stanie reprezentować śląskie interesy na krajowej i unijnej scenie politycznej. Partie mają u nas charakter sezonowy, a ich liderzy skompromitowali się już w poprzednich układankach politycznych - zapewnia Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ i inicjator utworzenia związku narodowości śląskiej. To jemu przypisuje się sukces, jakim było wpisanie przez ponad 173 tys. obywateli RP słowa “śląska" w rubryce “narodowość" spisu powszechnego - choć oficjalnie takiej nacji nie przewidziano. Równocześnie do korzeni niemieckich w całym kraju przyznało się 153 tys. osób (choć do Berlina wcześniej wysyłano sygnały, że w Polsce mieszka przynajmniej pół miliona Niemców).

Dotąd jednak możliwość zaistnienia w parlamencie partii regionalnych, siłą rzeczy niewielkich, blokowała reguła, że mandat otrzymują tylko te ugrupowania, które uzyskają 5 proc. głosów w skali kraju. Równocześnie ordynacja wyborcza zwalnia z tego warunku mniejszości narodowe. Korzystali z tego, choć z coraz marniejszymi efektami, Niemcy z Opolszczyzny: - Komitet wyborczy musi być zarejestrowany przez uprawnionych reprezentantów mniejszości narodowej. Potem nie ma przeszkód, aby przyjmował pod swe skrzydła kandydatów spoza mniejszości - wyjaśnia Mirosław Wolańczyk, dyrektor katowickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Na dodatek w szyldzie nie musi mieć narodowej identyfikacji. Samo ominięcie progu nie zapewnia jeszcze miejsca w parlamencie: - Kandydat z “narodowej" listy powinien zdobyć odpowiednią ilość głosów, aby był brany pod uwagę przy rozdziale mandatów w danym okręgu.

Jeśli więc mniejszość niemiecka otworzy swą listę dla innych śląskich organizacji, to furtką tą będą mogły wejść do parlamentu także struktury regionalne.

Niemcy się kurczą

Mniejszościowe przywileje są w Sejmie ostro kwestionowane. Niewykluczone, że do wyborów ordynacja w tym aspekcie zostanie zmieniona. Póki co, uprawnienia te weryfikują sami wyborcy. Na Opolszczyźnie w latach 1991 - 2001 w kolejnych wyborach do Sejmu na niemiecką listę padało: 74 tys., 61 tys., 51 tys. i 42 tys. głosów. Ten ostatni wynik dał mniejszości ledwie dwa miejsca w Sejmie dla liderów Henryka Krolla i Helmuta Paździora (wcześniej miała sześciu posłów). Znamienny jest rezultat wyborczy Krolla: w 1993 r. dostał 30 tys. głosów, ostatnio niespełna 12 tys.

- Niemiecki stan posiadania kurczy się nie tylko z przyczyn naturalnych - wymierania tzw. żelaznego elektoratu. Widać również rozczarowanie niemieckością identyfikowaną z obecnymi liderami - zauważa prof. Danuta Berlińska, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego. Na Opolszczyźnie zaczyna zapuszczać korzenie RAŚ, choć tu - odwrotnie niż na Górnym Śląsku - nie może odwoływać się do doświadczeń przedwojennej autonomii.

Prof. Berlińska (była doradcą wojewody opolskiego ds. mniejszości narodowych) mówi, że wobec pogarszania się ostatnio stosunków polsko-niemieckich na tle choćby roszczeń majątkowych śląska identyfikacja powinna być wodą na młyn polskiej racji stanu: - Tymczasem na śląskość, bez względu na rządowe barwy, patrzy się podejrzliwiej niż na niemieckość - dodaje. Podobne odczucia ma prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego: - Moi warszawscy przyjaciele każdy objaw śląskości uznają za separatyzm. A przecież chodzi tylko o etniczne czy też narodowe aspiracje i o kulturową tożsamość 3 proc. ludności w blisko pięciomilionowym województwie. Skąd więc się biorą obawy? Do śląskości przyznało się tutaj raptem 82 tys. osób.

- Z dążeń do większej samodzielności regionu, co jest naturalnym zagrożeniem dla rządowej biurokracji - twierdzi Szczepański. - A już posądzanie Śląska o ciągotki separatystyczne świadczy o ignorancji. Bo kto miałby się odrywać od Polski: Polacy?

Trudno się dziwić, że wobec kurczenia się niemieckiego stanu posiadania największymi przeciwnikami rejestracji ZLNŚ (stowarzyszenie założono w 1996 r.) oraz możliwości deklaracji “narodowość śląska" w spisie powszechnym byli niemieccy liderzy: Henryk Kroll na Opolszczyźnie i Dietmar Brehmer, przewodniczący Niemieckiej Wspólnoty Roboczej “Pojednanie i Przyszłość" w Katowicach i wiceszef Rady Głównej Niemców Górnośląskich. Wszyscy do tej pory łowili w tym samym autochtonicznym stawie. Byli Ślązacy - Niemcy i godzono się ze Ślązakami - Polakami. Spis pokazał, że pojawili się Ślązacy - Ślązacy. Na wyniki spisu ostro zareagował Kroll: - Chcieliście Ślązaków, to ich macie! - wołał sfrustrowany. Straszył też państwowymi aspiracjami każdego narodu. Szczególnie nowego. Trzeba przyznać, że taka myśl kiełkowała na Śląsku u schyłku I wojny światowej: - Ale od tego czasu trochę na europejskiej scenie się zmieniło - ironizuje prof. Szczepański.

Autonomia po nowemu

Bardziej pragmatyczny wydaje się być Brehmer: - Z faktami trzeba się pogodzić, choć z naszego niemieckiego punktu widzenia niekoniecznie są one korzystne. Brehmer identyfikuje się jako Ślązak - Niemiec, ale zastrzega: - Śląska poza Polską nie widzę, choć mogę wylać morze śląskich pretensji wobec rządzących w Warszawie.

Twierdzi też, że Śląsk był przez lata zbyt spolegliwy wobec władz centralnych. Propozycja, by w niemieckim komitecie wystawić silną śląską reprezentację, ma ożywić zmurszałą scenę polityczną. Marzy mu się taka śląska drużyna, która w Sejmie stałaby się języczkiem u wagi różnych układanek politycznych: - To sposób, aby z korzyścią dla Śląska uszczuplić monopol centralnej władzy.

Pragmatyzm Brehmera bierze się również z doświadczeń wyborczych Niemców:

- Nasze niepowodzenia były wynikiem rozproszenia Niemców, inaczej niż na Opolszczyźnie, w olbrzymim województwie podzielonym dzisiaj na sześć okręgów wyborczych.

Chętnie też przypomina, że sam w wyborach senatorskich dostał blisko 130 tys. głosów: - Na Śląsku to za mało, a na Opolszczyźnie z nawiązką dawałoby mandat.

Aby “narodową" furtką wejść do Sejmu, niemiecki komitet, który prawdopodobnie wystartuje jako Jedność Górnośląska, chce skupić się na okręgach w Rybniku i Gliwicach. To bastiony Niemców i autonomistów, tam też najwięcej osób podało narodowość śląską. Gorzelik prognozuje, że lista ma też szanse w Katowicach. Wraz z Gorzelikiem (korzenie śląskie ma po ojcu, matka pochodzi z Małopolski), młodym adiunktem Uniwersytetu Śląskiego, zmienia się oblicze autonomistów. Założyciele ruchu sprzed 15 lat widzieli autonomię, jaką znali - w przedwojennych kształtach ze Śląskim Sejmem i skarbem włącznie. Ruch otwarty był tylko na rdzennych Ślązaków, więc musiał zejść na polityczny margines. Obecnie śląskość to kwestia zamieszkania i wyboru, a nie tylko korzeni pokoleniowych - mówi Gorzelik. Próbuje też inaczej zdefiniować autonomię: jedynie jako większą samodzielność i samorządność regionu. Powołuje się na Yanna Fouere, bretońskiego działacza narodowego, który lansuje “Europę 100 flag", a więc Europę regionów: - Jako autonomiści jesteśmy przeciwni zarówno europejskiemu superpaństwu, jak wspólnocie państw narodowych.

Wedle prof. Szczepańskiego nowe oblicze autonomistów jeszcze w najbliższych wyborach nie przełoży się na znaczący wynik: - Niemiecką ścieżką mogą wejść do parlamentu, lecz nie będzie to duża reprezentacja. Owszem, proces powołania narodu śląskiego wykreował nowych liderów z politycznymi ambicjami. - Ale za mało wśród nich wyrazistych postaci - ocenia Szczepański.

Sam Gorzelik wierzy w sukces, choć zdaje sobie sprawę, że największe znaczenie będzie miało potraktowanie inicjatywy jako poligonu przed batalią w wyborach samorządowych: - Jesteśmy za bezpośrednimi wyborami wojewodów, a Śląskiem - tak jak Wielkopolską czy Małopolską - nie powinna rządzić formacja lewicowa czy prawicowa, lecz regionalna.

"Ślązacy - Polacy"

Sojusz Niemców, Autonomistów i Ślązaków ma oponentów wśród “swoich" - m.in. pośród nowych inicjatorów utworzenia ZLNŚ. A właśnie elektorat śląski ma być lokomotywą wyborczą do Sejmu. Poprzednie próby zarejestrowania związku narodowości śląskiej (podjęte w 1996 r. przez działaczy RAŚ, w tym Gorzelika) zakończyły się na początku 2004 r. przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Uznał on, że polskie sądy nie złamały prawa odmawiając rejestracji ZLNŚ. Sędziowie w Strasburgu nie zajmowali się tym, czy Ślązacy są narodem, tylko stwierdzili, że zachodzą podejrzenia, iż rejestrując statut w poprzedniej postaci działacze chcą skorzystać z preferencji wyborczych, które gwarantuje mniejszościom nasza ordynacja. “Demokracja wymaga godzenia interesów państwa z interesami jednostek i grup, które muszą czasami ograniczyć swoje prawa i wolności" - dowodzili.

Stąd alians nie uznawanych jako naród Ślązaków z Niemcami: - To chyba skarga na Polskę do Strasburga spowodowała, że przy pracach nad ustawą narodowościową i etniczną całkowicie pominięto Ślązaków - komentuje jeden z posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Przed laty jedna z organizacji partyjnych w ZSRR podjęła jednomyślnie uchwałę, że nie ma Boga. Sejm poszedł podobną drogą: - Jako lewica baliśmy się deklaracji w tej sprawie przed wyborami, a prawica skłonna jest uważać Polskę za państwo prawie jednonarodowe.

W Sądzie Okręgowym w Katowicach leży kolejny statut ZLNŚ: - Zrezygnowaliśmy z zapisu, że związek jest organizacją śląskiej mniejszości narodowej - mówi Andrzej Roczniok, lider nowej śląskiej grupy inicjatywnej. Ma nadzieję, że sądy nie będą już miały politycznych zastrzeżeń do aspiracji Ślązaków. Roczniok nie ukrywa, że polityczny sojusz z Niemcami, w który wszedł Gorzelik, może zaszkodzić śląskiej identyfikacji: - W ten sposób tracimy tożsamość.

Zdecydowanym przeciwnikiem, choć z odmiennych powodów, jest Piotr Spyra, lider Ruchu Obywatelskiego “Polski Śląsk" utworzonego jako odpowiedź na próby określenia Ślązaków jako narodu: - Jako Ślązak z dziada pradziada uważam pomysły powołania narodu śląskiego za nadużycie.

Jeżeli sędzią w tym sporze miałby być prof. Jan Miodek, rodowity Ślązak z Tarnowskich Gór, narodowe aspiracje musiałby powiązać z językiem: - Wybijam ziomkom z głowy pomysły kodyfikacji języka śląskiego, ponieważ literackim wariantem śląszczyzny, a to mowa w najczystszym staropolskim wydaniu, jest polszczyzna. Mówię im: ludzie, gadajcie sobie po śląsku w domu, śpiewajcie, organizujcie konkursy gwary, ale dajcie spokój z urzędowym językiem.

Strona śląska liczy, że nie osłabło echo mobilizacji przy spisie powszechnym, który ujawnił największą mniejszość w Polsce.

- Można mieć wątpliwości, czy Ślązacy spełniają kryteria narodu, ale raczej bezdyskusyjne jest, że tworzą grupę etniczną - mówi prof. Szczepański. Kłopot w tym, że uchwalona pod koniec tamtego roku ustawa narodowościowa odbiera Ślązakom możliwość nawet etnicznej identyfikacji. Szczepański uważa, że to wielki polityczny błąd Sejmu: - Posłowie zachowali się jak kołchoźnik, który po raz pierwszy w życiu zobaczył żyrafę i powiedział, że to niemożliwe, bo takie zwierzęta nie istnieją.

Tak czy tak na Śląsku zwietrzono szansę na wprowadzenie do Sejmu, korzystając z narodowościowych preferencji, jakie daje ordynacja wyborcza, regionalnej reprezentacji: - Sojusznikiem tej inicjatywy jest kompromitacja aktorów obecnej sceny politycznej - mówi prof. Szczepański. I uspokaja: - Jeżeli zyska ona ludzi myślących kategoriami małej ojczyzny, będzie to nowa jakość w naszym parlamencie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2005