Do Europy daleko

Mieszkańcy gminy Gniezno założyli stowarzyszenie, żeby bronić się przed... urzędnikami.

30.10.2006

Czyta się kilka minut

Gmina Gniezno to trzydzieści wiosek okalających miasto. Bezpośrednie sąsiedztwo historycznej miejscowości oraz atrakcyjny teren: kilka jezior, przepływająca przez gminę rzeka i łagodne wzniesienia sprawiają, że chętnie osiedlają się tu "miastowi".

Kilka lat temu Jerzy Kałwak z Gniezna kupił działkę we wsi Wełnica. Gdy zdecydował się postawić na niej dom, poszedł do urzędu gminy, by poznać warunki zabudowy. Trafił na Krystynę D., kierowniczkę Referatu Planowania Przestrzennego, Infrastruktury Technicznej, Gospodarowania Mieniem Komunalnym i Ochrony Środowiska. - Pani D. zaczęła wybrzydzać na mój projekt i podała cenę swojego za minimum 3 tys. zł - opowiada Kałwak.

Kałwak na propozycję nie przystał i kupił gotowy projekt za 700 zł: - I wtedy zaczęły się schody. Pani D. uparła się, że dom nie może stać bliżej niż 15 metrów od drogi, co podwyższyło koszty budowy.

Dwa lata później przecierał ze zdumienia oczy, gdy okazało się, że pani D. pozwoliła komuś innemu postawić dom 10 metrów od tej samej drogi.

Urząd jak folwark

Krystyna D. zaczęła pracować w urzędzie gminy u schyłku PRL-u, prywatnie jednak cały czas prowadziła biuro projektowe. Łączenie działalności urzędnika z prywatnym interesem latami tolerowały władze gminy. Przekonali się o tym Anna i Leszek Chlastowie z Goślinowa, gdy gmina zgodziła się na założenie pod oknami ich domu skupu żywca. Chlastowie z sąsiadami próbowali się od tej decyzji odwoływać: - "Skup będzie i już" - usłyszeliśmy i poczuliśmy się oszukani. Kupując działkę, wiedzieliśmy, że plany zagospodarowania tego terenu przewidują budowę domów, a nie przedsiębiorstw, i to jeszcze tego rodzaju.

Skup nakazał wstrzymać dopiero Główny Lekarz Weterynarii, Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło zaś decyzję gminy o warunkach zabudowy.

W tym samym Goślinowie gmina fatalnie przeprowadziła remont szkoły. Na prace remontowe i dobudowanie do starego budynku nowej części wydano pół miliona złotych. Co z tego jednak, skoro po zakończeniu prac okazało się, że budynek znów nadaje się do remontu. - Zaczęły odpadać płytki i przeciekał dach - burzy się Stanisław Kłopotowski, sołtys Goślinowa i radny w gminie.

Okazało się, że projekt szkoły, za który gmina zapłaciła 35 tys. zł, wykonała Krystyna D., a podpisała się pod nim jej koleżanka. Pokrzywdzeni zaczęli słać pisma do gminy, w których wykazywali rażące uchybienia Krystyny D. Bez skutku. Gmina traktowała ich jak intruzów.

Pokrzywdzeni, łączcie się!

- Powiedzieliśmy sobie: dość! - mówi Jerzy Kałwak. - Skoro w pojedynkę nie możemy dać rady, trzeba działać wspólnie.

Trzy lata temu kilku mieszkańców niezadowolonych z pracy urzędu zarejestrowało Stowarzyszenie "Gmina Gniezno w Europie". - W nazwie chcieliśmy pokazać, że naszej gminie do Europy jeszcze daleko w przestrzeganiu standardów prawnych i postrzeganiu służby publicznej - tłumaczy Kałwak.

W biuletynie stowarzyszenia wydrukowano mapę gminy, zaznaczając na niej "ogniska zapalne", czyli sprawy, które gmina ostatnio zaniedbała. Naliczono ich 15, prawie wszystkie dotyczyły spraw budowlanych. Stowarzyszenie zamierzało doprowadzić do rozwiązania przez wójta umowy o pracę z Krystyną D.

- Jej postępowanie naruszało ustawę samorządową. Urzędnik nie może prowadzić działalności gospodarczej, jeżeli pokrywa się ona z zakresem jego obowiązków - tłumaczą członkowie stowarzyszenia.

Wójt Włodzimierz Leman urzędniczki nie zwolnił. - Budżet jest realizowany, budujemy drogi, zakładamy wodociągi, remontujemy szkoły, a tak się nas przedstawia, jak byśmy nic nie robili - bronił się. - Odnoszę wrażenie, że stowarzyszenie samo chciałoby rządzić gminą.

Stowarzyszenie zawiadomiło więc prokuraturę o dopuszczeniu się korupcji przez Krystynę D. Wkrótce prokuratura postawiła urzędniczce zarzuty korupcji, przekroczenia uprawnień i oszustwa. Sprawą zajmuje się teraz sąd.

Chcą pilnować

Stowarzyszenie "Gmina Gniezno w Europie" nie zaprzestało działalności. W najbliższych wyborach samorządowych jego prezes, Eugeniusz Wolek, kandyduje na wójta, a jeden z członków - na radnego do rady powiatu. Chcą sprawdzić, czy starania o to, by instytucje urzędnicze działały zgodnie z interesem publicznym i osobistym każdego, kto się do nich zgłasza, są nie tylko możliwe, ale i skuteczne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2006