Dlaczego upadły wielkie cywilizacje

Jak to się stało, że nastał kres cywilizacje stworzonych przez Rzymian, Majów czy mieszkańców Wyspy Wielkanocnej? Łatwo dojść do wniosku, że nie ma hipotezy na tyle absurdalnej, by jakiś uczony jej nie wysunął.

04.04.2022

Czyta się kilka minut

Posągi moai w Parku Narodowym Rapa Nui na Wyspie Wielkanocnej / JOHN MILNER / SOPA / GETTY IMAGES / JOHN MILNER / SOPA / GETTY IMAGES
Posągi moai w Parku Narodowym Rapa Nui na Wyspie Wielkanocnej / JOHN MILNER / SOPA / GETTY IMAGES / JOHN MILNER / SOPA / GETTY IMAGES

Pod koniec września 2021 roku w pre- stiżowym czasopiśmie naukowym „Scientific Reports” opublikowano artykuł, który rozpalił wyobraźnię ludzi na całym świecie. Oto grupa amerykańskich badaczy dowodziła, że położone w dzisiejszej Jordanii miasteczko Tell el-Hammam zostało zniszczone 3500 lat temu przez asteroidę. W dodatku utożsamili to miejsce z Sodomą, potwierdzając tym samym biblijną narrację. Wkrótce autorów oskarżono o manipulację ilustracjami, nieprawidłowe interpretacje oraz uszycie wniosków pod obraną wcześniej tezę. Dziś artykuł ten uchodzi za naukowy bubel i plamę na prestiżu pisma.

Na popularność tej historii niewątpliwie miały wpływ jej biblijne konotacje oraz nasze współczesne lęki, zobrazowane ostatnio w filmie „Nie patrz w górę”. Nie zmienia to faktu, że ruiny starożytnych kultur nieustannie fascynują: same tylko Pompeje goszczą każdego roku ok. 2,5 mln turystów. Wielu zastanawia się, co się stało z ich budowniczymi. Jak do tego doszło, że upadły cywilizacje stworzone przez Rzymian, Majów czy mieszkańców Wyspy Wielkanocnej?

Nad losami upadłych cywilizacji zastanawiali się już starożytni, zwykle upatrując przyczyn ich upadku w regresie moralnym i dekadencji elit. Tak odczytywano opowiedzianą przez Herodota historię schyłku Imperium Asyryjskiego i zastąpienia go przez państwo Medów. Jako ostrzeżenie Ateńczyków przed tym, że pycha kroczy przed upadkiem, interpretować należy natomiast snute przez Platona opowieści o mitycznej Atlantydzie. Rozwinięciem tego typu rozważań była pierwsza „naukowa” teoria upadku, stworzona w XIV w. przez arabskiego historyka Ibn Chalduna. Uważał on, że za udanym tworzeniem państw stoi posiadanie poczucia solidarności grupowej, zwanej z arabska asabiyą. Z czasem jednak, gdy elity wystawione zostały na pokusy bogactwa i władzy, asabiya w naturalny sposób słabła, co prowadziło do upadku dynastii. Nowe grupy z silniejszą asabiyą – często koczownicy – przejmowały i tworzyły kolejne dynastie, a faktycznie państwa. Cykl się zamykał.

Rzym

W 1984 r. niemiecki historyk Alexander Demandt opublikował listę 210 wymienianych przez historyków przyczyn upadku Imperium Rzymskiego. Prócz wojen z barbarzyńcami czy wzrostu znaczenia regionalnych elit i partykularnych interesów znalazły się tam też wpływy żydowskie, chrześcijaństwo czy emancypacja kobiet. Łatwo dojść do wniosku, że nie ma hipotezy na tyle absurdalnej, by jakiś uczony jej nie wysunął. Dziś popularne są te mówiące o środowiskowych przyczynach upadku cywilizacji: zmianach klimatu, wylesianiu, nadmiernej eksploatacji zasobów. Pojawianie się nowych wyjaśnień związane jest nie tylko z rozwojem nauki, ale również społeczno-kulturowym kontekstem, w którym powstają, i lękami ludzi, którzy je tworzą. Chętnie też szukamy prostych rozwiązań złożonych problemów, bo złożoność utkaną z dziesiątek powiązanych ze sobą sznurków trudno ogarnąć.

Nie ma chyba drugiej cywilizacji, której upadek tak bardzo nas interesuje, jak agonia starożytnego Rzymu. Uważamy się wszak za jego kulturowych dziedziców. Dlatego m.in. temat przesiąkł do popkultury. Amerykański pisarz Robert Silverberg stworzył cykl opowiadań o alternatywnej rzeczywistości, w której Rzym nigdy nie upadł. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to lektura „Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego” Edwarda Gibbona i refleksja nad tym, czy upadek był nieuchronny, skłoniły Isaaca Asimova do napisania cyklu „Fundacja”. Rok 476, choć niespecjalnie wyróżniający się dla żyjących wówczas Rzymian, jest datą symboliczną, mimo że formalnie rzecz biorąc cesarstwo trwało na Wschodzie.

Jak to się stało, że imperium, które podbiło cały śródziemnomorski świat, a jego granice sięgały od dzisiejszej Szkocji po północne rejony Arabii Saudyjskiej, upadło? Są historycy, którzy do pewnego stopnia ten upadek kwestionują. Zgadzają się, że upadła pewna struktura polityczna, której formuła była jednak od dawna na wyczerpaniu. Cesarze zachodniorzymscy byli przecież w ostatnich dziesięcioleciach marionetkami w rękach lokalnych elit i wodzów, zwykle germańskiego pochodzenia. W 476 r. po prostu zburzono tę zgniłą fasadę i formalnie zjednoczono cesarstwo pod rządami Konstantynopola.

Przeciwnicy koncepcji upadku patrzą na cywilizację jako na fenomen kulturowy, nie polityczny. Czy kultura rzymska upadła? Zgodzimy się chyba, że nie tylko nie zniknęła, ale do pewnego stopnia jest żywa do dziś, ulegając powolnej transformacji. Skupmy się jednak na strukturach politycznych – to je mamy przecież na myśli, mówiąc o upadku. Czy Cesarstwo Zachodnie upadło? Wydawałoby się, że tak postawione pytanie jest absurdalne: oczywiście, że tak. Wszystko jednak zależy od tego, jak zdefiniujemy upadek. Większość historyków i archeologów uważa, że należy oddzielić od siebie dwa zjawiska: upadku i zmierzchu. Ten pierwszy, jak pisał w książce „The Collapse of Complex Societies” Joseph Tainter, „musi być szybki – trwający nie dłużej niż kilka dekad – i musi pociągać za sobą znaczną utratę struktury społeczno-politycznej”. Zmierzch natomiast to proces dłuższy i mniej drastyczny. Warto zwrócić uwagę, że podział ten oddaje już oryginalny tytuł dzieła Gibbona „The History of the Decline and Fall of the Roman Empire”.

Spójrzmy w tym kontekście na kalendarium wydarzeń. W roku 410 Rzymianie wycofują się z Brytanii, by nigdy już do niej nie powrócić, a stolica imperium zostaje złupiona przez Wizygotów. Szczególnie to drugie wydarzenie wstrząsnęło światem śródziemnomorskim. Ostatnio bowiem Rzym znajdował się w obcych rękach niemal 800 lat wcześniej, gdy zdobyli go Galowie. Pierwsze dekady V wieku to stopniowa utrata kontroli nad prowincjami germańskimi, Galią i Hiszpanią. Związana ona była nie tylko z ciągłym zaangażowaniem sił militarnych, ale również z utratą wpływów z podatków i zmniejszeniem puli kandydatów do służby wojskowej. Szczególnie dotkliwa była utrata Afryki Północnej na rzecz Wandalów w 439 r. Prowincje afrykańskie stanowiły bowiem spichlerz zachodniej części imperium. W 455 r. doszło do ponownego złupienia Rzymu, tym razem przez Wandalów. Jedenaście lat później abdykuje Romulus Augustulus, a senat wysyła do Konstantynopola symbole władzy cesarskiej.

Czy 66 lat to „kilka dekad” Taintera, które pozwoliłyby mówić o upadku? A może był to zmierzch? Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że swój wpływ na ostateczne losy Rzymu mogły mieć zmiany klimatu i epidemie. Może idąc za Gibbonem i Kyle’em Harperem, autorem wzbudzającej kontrowersje książki „Los Rzymu. Klimat, choroby i koniec imperium”, powinniśmy być raczej zdziwieni tym, że Cesarstwo Rzymskie przetrwało tak długo?

Akad

Bogactwo źródeł sprawia, że na zmierzch Rzymu możemy patrzeć z różnych stron, podkreślając znaczenie jednych czynników, a deprecjonując inne. W przypadku innych cywilizacji nie mamy tyle szczęścia – tu rośnie rola ustaleń nauk przyrodniczych. Dobrze ilustruje to wydana niedawno książka „Climate Chaos” Briana Fagana i Nadii Durrani, opowiadająca o wpływie zmian klimatu na dawne kultury. Im bliżej współczesności, a więc wraz ze wzrostem liczby źródeł, obraz staje się bardziej zniuansowany. Ludzie przestają być biernymi pionkami miotanymi po planszy przez siły natury i zyskują sprawczość, która pozwala im przygotować się na zmiany.

Spójrzmy na krótkie dzieje pierwszego w historii imperium – stworzonego przez Sargona królestwa Akadu. Jak kometa przeleciało ono przez Mezopotamię scalając pod władzą jednego króla cały niemal jej teren, aż po syryjskie wybrzeża Morza Śródziemnego. Przetrwało niecałe 200 lat (ok. 2334-2154 p.n.e.). Powstała w czasach III dynastii z Ur, czyli pod koniec trzeciego lub na początku drugiego tysiąclecia p.n.e., „Klątwa Akadu” żywo odmalowuje obraz upadku państwa, wskazując na nieurodzaj prowadzący do kanibalizmu, upadek ekonomiczny i najazd „barbarzyńców” z północy. Nic więc dziwnego, że gdy pojawiły się wyniki badań paleoklimatycznych dla tego regionu, wskazujące na osuszanie się klimatu, badacze ochoczo zestawili je z tekstem eposu. I choć liczba danych dotyczących tzw. wydarzenia 4,2 tys. lat temu (4.2 kya event) wciąż rośnie, rosną też wątpliwości co do tego, że było główną przyczyną upadku imperium.

Po pierwsze, wydaje się, że władza Akadyjczyków była raczej efemeryczna. Nie wiemy, jak dużą część imperium kontrolowali bezpośrednio, a jaka pozostawała jedynie pod ich zwierzchnictwem. Wiemy natomiast, że kolejni władcy prowadzić musieli nieustanne wojny z buntującymi się miastami. Po drugie, „dom Sargona” nie był rodziną żyjącą w harmonii, a spiski pałacowe i zamachy nie były rzadkością. Być może więc głównej przyczyny upadku imperium powinniśmy doszukiwać się w jego wewnętrznej słabości. Szczególnie że opublikowane przez Arkadiusza Sołtysiaka z UW i Ricarda Fernandesa z Instytutu Maxa Plancka latem 2021 r. wyniki badań szkieletów mieszkańców północnej Mezopotamii w okresie poprzedzającym 4.2 kya event, w jego trakcie oraz po jego zakończeniu nie wskazują na drastyczne zmiany w diecie, które wspierałyby hipotezę o głodzie. Nawet jeśli zmiany klimatu były poważne, wygląda na to, że ludzie potrafili się do nich dostosować.

A co z „Klątwą Akadu”? No cóż, jest to tekst powstały nie dość, że przynajmniej sto lat po upadku imperium, to jeszcze w kręgu ludzi, którzy nie darzyli Akadyjczyków sympatią i próbowali legitymizować swoją władzę w oczach poddanych. A jednym z najlepszych sposobów na to jest dowodzenie, że zaprowadziło się porządek tam, gdzie panował chaos.

Majowie

Tym, czym dla archeologów europejskich jest upadek Rzymu, dla tych zza oceanu jest los starożytnych Majów. Rosyjsko-amerykańska majolożka Tatiana Proskuriakowa w 1946 r. pisała, że „nagły zanik sztuki można wytłumaczyć jedynie w kategoriach jakiejś rozległej i nieprzewidzianej katastrofy, która dotknęła większość miast Majów wkrótce po roku 800 n.e.”.

Hipotezę o zmianach klimatycznych wysunął po raz pierwszy w 1914 r. amerykański geograf Ellsworth Huntington. Wówczas nasza wiedza o przeszłych zmianach klimatu była nikła, a danych dla terenu, na którym mieszkali Majowie, nie posiadaliśmy prawie w ogóle – zaczęły się pojawiać w drugiej połowie XX wieku. Wysunięto wtedy tezę o wielkiej suszy, która doprowadziła do zapaści demograficznej i zniszczyła cywilizację. Nowsze badania rzeczywiście zdają się wskazywać na zmianę klimatu na bardziej suchy. Co więcej, sugerują krótsze okresy szczególnie dotkliwej suszy około 760, 810, 860 i 910 r. n.e. O ile do rozciągniętego na wiele lat procesu osuszania się klimatu Majowie mogli się dostosować, to nagłe susze i związane z nimi klęski nieurodzaju musiały siać spustoszenie. Szczególnie że obejmowały prawdopodobnie spory obszar, co uniemożliwiało import żywności z innych miast. Do takiej narracji lepiej pasują też dane epigraficzne, które – wbrew temu, co twierdziła Proskuriakowa – wskazują, że upadek majańskich ośrodków miejskich nie był wcale tak nagły i rozciągał się na przestrzeni około dwustu lat. Część z nich lepiej radziła sobie z presją środowiska, inne, posiadające mniej zasobów, upadały szybciej.

Spopularyzowana przez film dokumentalny BBC „Ancient Apocalypse: The Maya Collapse” z 2002 r. i poprzedzającą go książkę Richardsona B. Gilla pt. „Drought and the Maya Collapse” hipoteza o megasuszy jako przyczynie upadku Majów rozpowszechniła się wśród laików. Archeolodzy w większości są jednak sceptyczni. Po pierwsze, przeważająca część danych klimatycznych pochodzi z osadów jeziornych na północnym Jukatanie. Tymczasem tamtejsze miasta zamiast upadku przeżywały w tym okresie rozkwit. Mimo że suma opadów deszczu na suchszych terenach na północy stanowiła w przybliżeniu jedynie połowę sumy opadów na południu, to właśnie położone na południu miasta popadły w ruinę. Po drugie, wydawałoby się, że w pierwszej kolejności upadać będą miasta pozbawione dostępu do stałych źródeł wody, takich jak rzeki i jeziora, a więc opierające gospodarkę wodną głównie na gromadzeniu deszczówki. Tymczasem wiele z nich, m.in. Tikal, Calakmul czy Caracol, przetrwało dłużej niż te mające dostęp do tego typu źródeł.

Bardziej szczegółowe przyjrzenie się dziejom poszczególnych miast wskazuje zresztą, że strategie radzenia sobie ze zmianami środowiskowymi mogły być różne. Na początku roku opublikowano artykuł, którego autorzy – Scott Fedick i Louis Santiago z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside – przedstawili wyniki analizy odporności na suszę 497 roślin spożywanych przez Majów. Pokazały one, że jedynie kilkuletnie ciężkie susze były w stanie ograniczyć zasób dostępnych jadalnych gatunków roślin na tyle (do ledwie 50 gatunków), że bez gromadzenia dużych zapasów na chude lata lub importu żywności na dużą skalę Majowie musieliby spojrzeć w oczy głodowi. I choć zmiany klimatu mogły przyczynić się do ostatecznego schyłku klasycznej cywilizacji Majów, nie były jej jedyną przyczyną. Równie ważne były nie tylko konflikty zbrojne między miastami, ale być może również zmiany polityczno-społeczne, które sprawiły, że swoje znaczenie stracili k’uhul ajaw, czyli boscy królowie, w głównej mierze odpowiadający za wznoszenie monumentalnych budowli.

Wyspa Wielkanocna

O ile Akadyjczycy, Rzymianie i Majowie są czasem postrzegani jako bogu ducha winne ofiary zmian środowiska, nie ma lepszego przykładu cywilizacji, która wykończyła sama siebie, niż cywilizacja Wyspy Wielkanocnej. Od czasów „Strzelb, zarazków, maszyn. Losów ludzkich społeczeństw” Jareda Diamonda popularny jest bowiem obraz mieszkańców Rapa Nui, którzy poprzez nadmierną eksploatację zasobów naturalnych wyspy i jej wód przybrzeżnych doprowadzili do własnego upadku. Największym ich grzechem miało być wylesianie terenu związane nie tylko z codziennymi potrzebami, ale i wznoszeniem monumentalnych rzeźb zwanych moai. Gdy w kwietniu 1722 r. do brzegów wyspy przybył pierwszy europejski statek, jej społeczeństwo było już cieniem samego siebie.

Dziś powiedzieć możemy, że choć na szybkie wylesianie wyspy mamy całkiem przekonujące dowody, to raczej niewiele wspólnego miało to z moai, do których transportu i wznoszenia, jak pokazują współczesne eksperymenty, wcale nie trzeba było drewna. Potrzebne było ono raczej jako paliwo i budulec, a w niszczeniu lasów palmowych mogły wspomóc ludzi przywleczone przez nich szczury, które – zjadając orzechy – utrudniały ich reprodukcję (choć nie brak kontrargumentów umniejszających rolę gryzoni). Według popularnej narracji wylesianie odbiło się negatywnie nie tylko na rybołówstwie (brak materiału do budowy łodzi), ale i rolnictwie (wietrzenie gleb).

W trakcie niedawnej dorocznej konferencji Amerykańskiej Unii Geofizycznej zespół Olivera Chadwicka z Uniwersytetu Kalifornijskiego przekonywał, że także przed zasiedleniem ziemia Wyspy Wielkanocnej była mniej żyzna w porównaniu do gleby innych wysp polinezyjskich. Cywilizacja wyspy była więc skazana na upadek od początku. Dla wielu dowodem na jej szybki kres były niedokończone moai porzucone w kamieniołomach.

Jednak bardziej wnikliwe przyjrzenie się dowodom archeologicznym i historycznym wskazuje, że o upadku – przynajmniej przed kontaktem z Europejczykami – nie ma raczej mowy. Owszem, warunki glebowe były trudne, ale wyspiarze rozwinęli system ogrodnictwa wykorzystujący manawai, otoczone kamieniami okręgi, które chroniły uprawy przed erozją gleby, wiatrem i zwiększały wilgotność. Źródła historyczne dowodzą, że nie mieli większych problemów ani z uprawą żywności, ani z jej pozyskiwaniem z morza. Coraz więcej dowodów wskazuje natomiast na to, że po przybyciu Europejczyków doszło do zapaści demograficznej związanej zarówno z nieznanymi wcześniej tubylcom chorobami zakaźnymi, jak i niewolnictwem, a później również dobrowolną emigracją do Peru.

Dawne cywilizacje, podobnie jak i nasza, to złożone systemy, które nie tylko same ewoluują, ale potrafią dostosować się do zmian. Pod warunkiem, że zmiany te nie są zbyt gwałtowne, a na system nie działa zbyt wiele stresorów naraz. Dlatego też zastanawiając się nad zmierzchem i upadkiem danych kultur, pamiętać powinniśmy o słowach wybitnego brytyjskiego archeologa Mortimera Wheelera: „Upadek, podobnie jak powstanie cywilizacji, jest bardzo złożonym procesem, który można łatwo zniekształcić poprzez nadmierne uproszczenie”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Jak zdefiniować upadek