Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdzie jesteś, apokalipso?
Tutaj wszystko rwie się do życia.
Porcje w restauracjach w sam raz albo za małe.
Klimatyzacja nie działa.
Tymi ulicami chodzili przed nami inni, ale to było dawno.
Mężczyźni z kompletem noży albo encyklopedią zdrowia.
Tramwaj się zatrzymuje pośrodku kałuży i klną wysiadający.
“Ja nie robiłem tej ulicy, proszę pani", odpowiada rezolutny taksówkarz
komu innemu, gdzie indziej.
Za szybko zaczynasz myśleć, tomisto.
Tu wszystko kręci się samo, bez żadnej przyczyny.
Rozłóż aparaturę na rogu gwarnej ulicy i pozwól
przepływać obrazom i dźwiękom, po co je zaraz piętnować.
Czasy silnych indywiduów dawno odeszły w przeszłość,
z której w naszą stronę coraz trudniej się przebić.
Drogi są w skandalicznym stanie.
Drzewa ni stąd ni zowąd spadają w poprzek traktu,
bandy opryszków zjeżdżają na linach, wyrastają spod ziemi
i w mgnieniu oka improwizują gabinet chirurgii plastycznej,
i napełniają balię do prania mózgów nierzeczywistą pianą.
Wypłata
Jako że jesteśmy w wybornych nastrojach
po pracy i pizzy na mieście, i kinie,
niech nam się nieszczęścia nie rzucają w oczy;
dla słupków książek pod ścianą wykręconych w spiralę
i przyćmionych kurzem, dla mokrego ręcznika
i zmiętego papieru jesteśmy wyrozumiali,
tylko nie pomarszczona starucha,
nie obśliniona dziewczynka z niewidomą matką
i pogiętym tatusiem.
Ledwie się kończą wakacje,
zaczyna się piekło. W tramwajach,
ale naprawdę nie dzisiaj; jakby nie było lepszego miejsca
dla łokcia w brzuchu bliźniego niż piątka na moście Jadwigi,
dziesiąta czterdzieści. Za chwilę się położymy,
czy nie da się z tym poczekać?
Ostatnie maszyny na wyrzuty sumienia
pracują w magazynach pod osłoną nocy,
od dawna bez serwisu, to się nie może opłacać.
Nie lojalność, a zdrowy rozsądek.
Nie nagroda ani stypendium.
Wypłata.
Czuk i Hek
Kolejka wąskotorowa z Kalisza do Turku.
Tyc, król badylarzy, a kawałek dalej
warsztat Michalaka, którego nazwisko
taksówkarzom spod dworca wyjaśniało wszystko.
Matka za punkt honoru miała tę przejażdżkę
raz do roku taksówką, w połowie jesieni.
Z pekaesu na Majków, a w nagłym przypływie
uczuć bez imienia, z Majkowa na Tyniec.
Chłopcy to lubili. Świat mknął za szybami
i wciskało ich w fotel na każdym zakręcie.
Byli bardzo grzeczni i ładnie ubrani.
Trzymali na kolanach bukiety chryzantem.
Kosiarz
Gogle i spodnie z kieszenią
na zapadłej piersi.
Posuwa się naprzód, omiatając trawnik
jak saper na amfetaminie.
Huk nieustającej eksplozji.
Zielone odłamki wirują w powietrzu
jak muchy.
Dariusz Sośnicki (ur. 1969, Kalisz) - poeta. Opublikował zbiory wierszy: “Marlewo" (1994), “Ikarus" (1998), “Mężczyzna w dominie" (1999) i “Symetria" (2002). Mieszka w Poznaniu. Patrz także: