Taksówkarz z kamerą

„Taxi” ogląda się jak film dokumentalny – surowy w formie, zanurzony w autentycznym miejskim pejzażu i do pewnego stopnia nieprzewidywalny.

18.05.2015

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Taxi-Teheran”. Za kierownicą reżyser Jafar Panahi / Fot. MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Taxi-Teheran”. Za kierownicą reżyser Jafar Panahi / Fot. MATERIAŁY PRASOWE

Są kraje, w których nikogo nie dziwi uznana prawniczka sprzedająca na ulicach róże. Ani nagradzany w świecie reżyser filmowy, który zarabia na życie jeżdżąc taksówką. Tymczasem Jafar Panahi, skazany przez irańskie władze na areszt domowy i zakaz wykonywania zawodu przez 20 lat, postanowił przechytrzyć opresyjny system. Od momentu wydania nań wyroku zdążył już nakręcić trzy filmy i przemycić je na Zachód. Ale podczas gdy „Zasłona” i „To nie jest film” realizowane były w zamkniętych pomieszczeniach, „Taxi-Teheran” wyrusza śmiało na ulice irańskiego miasta. Umieszczoną na desce rozdzielczej kamerką Panahi filmuje swoje rozmowy z pasażerami. I choć taksówkarz z niego raczej kiepski, wnętrze pojazdu staje się na chwilę przestrzenią wolności.

W przypadku tego filmu tracą sens dywagacje na temat granic między dokumentalnym zapisem a inscenizacją. Irańskie kino spod znaku Abbasa Kiarostamiego czy Mohsena Makhmalbafa nauczyło nas, że najciekawsze sensy mogą powstawać na styku tych dwóch modeli. Zresztą pierwszy z wymienionych reżyserów ma na koncie podobny film kręcony w taksówce, czyli „Dziesięć” z 2002 r., gdzie z serii improwizowanych scen wyłaniał się poruszający obraz życia codziennego irańskiej kobiety. Podążając za tą tradycją, Panahi tworzy niby-dokument, w którym gra samego siebie, zaś anonimowi aktorzy odtwarzają role jego klientów. Lecz nawet mając tę wiedzę, ogląda się „Taxi” niczym film dokumentalny – surowy w formie, zanurzony w autentycznym miejskim pejzażu i do pewnego stopnia nieprzewidywalny.

Popularne w Iranie zbiorowe taksówki dają możliwość kontaktu ludziom z różnych środowisk i o różnych poglądach. To tu nauczycielka może wdać się w dysputę z opryszkiem. Tu też spotykamy dwie starsze panie pielgrzymujące do świętego źródła czy rannego w wypadku mężczyznę nagrywającego swój testament przy pomocy komórki. Wśród pasażerów Panahiego jest także jego mała siostrzenica, która w ramach zadania domowego kręci swój własny film. Rezolutna dziewczynka przypadkiem rejestruje scenę drobnego przestępstwa, lecz film, którego bohaterem jest złodziejaszek, nie ma szans, by zyskać aprobatę nauczycielki. Dziewczynka próbuje więc poprawiać rzeczywistość, co staje się świetną lekcją filmowej reżyserii, ale także cenzury i autocenzury. W tym miejscu jej sytuacja zaczyna niepokojąco korespondować z obecną kondycją sławnego wuja.

Mało który naród kocha kino tak bardzo jak Irańczycy, a w filmie, którego głównym bohaterem jest reżyser, wiele rozmów, chcąc nie chcąc, musi się kręcić wokół kina. Siostrzenica Panahiego nawiązuje w pewnym momencie do jego „Lustra” (1997), opowiadającego o dziewczynce błąkającej się po ulicach Teheranu, podczas gdy znajoma reżysera wspomina zakazany „Na spalonym” (2006), w którym bohaterki próbowały dostać się na mecz piłki nożnej mimo zakazu uczestnictwa w tego rodzaju „męskich” rozrywkach.

Są też w „Taxi” inne autoodniesienia. Wątek z pasażerkami wiozącymi złotą rybkę natychmiast odsyła do debiutanckiego filmu Panahiego „Biały balonik” (1995), który jako jedyny zyskał uznanie w jego ojczyźnie. Ktoś może dopatrzyć się w tych aluzjach oznak narcyzmu, lecz wystarczy pobieżna znajomość dramatycznej biografii reżysera, by zrozumieć, że w jego przypadku życie i kino musiały stopić się w jedno. I zapewne właśnie ten fakt zadecydował o przyznaniu „Taxi” Złotego Niedźwiedzia na tegorocznym Berlinale, znanym ze społeczno-politycznego zaangażowania.

O filmie Panahiego mówi się, że jest pocztówką z Teheranu. Szkoda by było, gdyby dotarła tylko poza granice kraju. Wszak jej adresatami powinni być w ogromnym stopniu sami Irańczycy, odcięci dziś od kina, które byłoby wiarygodnym zwierciadłem ich codziennych doświadczeń.

Cała nadzieja w takich ludziach jak filmowy Omid – znajomy reżysera, który trudni się rozprowadzaniem nielegalnych DVD. Gdzieś pomiędzy piracką kopią „Pewnego razu w Anatolii” Ceylana a „O północy w Paryżu” Allena powinno znaleźć się miejsce również na „Taxi-Teheran”. Choć ryzyko w tym wypadku byłoby niepomiernie większe. ©


TAXI-TEHERAN (Taxi) – reż. Jafar Panahi. Iran 2015. W kinach od 22 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2015