Człowiek-muzyka

Znowu się żegnać? Więcej ludzi dziś wychodzi niż wchodzi. Niedobrze. Ale nie ma rady – Władka pożegnać trzeba. To był chłop.

10.12.2012

Czyta się kilka minut

Jest taka góralska godka, bodaj Józefa Pitonia. Marysia pasie owce, a drogą idzie Jaś. Jaś się Marysi spodobał, choćby z tego powodu, że w okolicy żadnego innego chłopca nie było. Więc na niego woła: „Jasiu, podź-ze ku mnie”. Jaś podszedł i stoi, nawet się nie odezwie. No to Marysia zaprasza: „Siednij-ze se tu ze mną”. Usiadł posłusznie, trawkę zerwał, do ust wsadził i nadal milczy. Marysia coraz bardziej ozeźlona tym jego milczeniem, zaczyna się wiercić, łokciem go trącać. „Marysiu”, odzywa się w końcu Jaś, „powiedz mi: fciałabyś być chłopym?”. I tu już dziewczyna nie wytrzymała: „A ty byś, Jasiu, fcioł?”.

Władysław Trebunia-Tutka to był chłop naprawdę. A przy tym, jak mawia Wojtek Waglewski, to był artysta międzyświatowy zupełnie. Muzyka tryskała z niego, jak woda ze skały. Wojtek wspomina, że jak Voo Voo nagrywało z Trebuniami płytę „Tischner”, zdarzało się na próbach, iż Władek nagle się zrywał i zaczynał tańczyć. „Dziesięć minut później idę do kibla, a on tam stoi oparty o ścianę, czerwony, spocony: »Panie Waglewski, ja już nie wytrzymam...«. To było niesamowite – spotkać człowieka, który jest kompletnie bezradny wobec siły muzyki”.

Mieliśmy kiedyś z naszą wspólnotą obóz w Białym Dunajcu. Zaprosiłem Władka i jego córkę Hanię, żeby przyszli nam zagrać. Nie wszyscy we wspólnocie wiedzieli, z kim będą mieli okazję się spotkać. Mówię: „Słuchajcie, to tak jakby do was Bob Marley przyjechał”. Chwyciło. Trebunie przyszli z rozmaitymi instrumentami – od fujarki do kozy. Władek demonstrował, jak się na czym gra. Pokazał nam też, jak można zagrać na listku, na trawce. Hania opowiadała, jak ojciec przyniósł kiedyś do domu gitarę. Synowie go prosili: „Ociec, zagrojciez na tych gęślach, co się po nich pięściami bije”.

Po spotkaniu zapytałem, czy by się czegoś nie napili. Były soki, była woda w plastikowych butelkach. Władek grzecznie odmówił. Hania mi szepnęła: „Ojciec takiej wody nie pije. Mówi, że mu na gardło szkodzi”.

Zapamiętam też Władka goniącego przed którymś z koncertów w poszukiwaniu kapelusza. Klął, darł się, że mu schowali. Człowiek typu „nerwy bez przerwy”. Ale na scenie – spokój i niesamowita siła. I tak sobie myślę, że to pewnie z tej wody. Jak ktoś całe życie pije wodę prosto z ziemi, to mu rzeczywiście świat cały musi grać. On się tylko dostroi – i już: „Gdybyś nie był tak wymyśloł, byłbyś dostoł, coś pomyśloł, ej śtyrydom, śtyrydom. A za twoje wymyślanie to ci się nic nie dostanie z tom dziewcynom Jadwigom...”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2012