Czas przemian

Rafael Luciani, teolog: Wrzenie, jakie się teraz dzieje, jest analogiczne do zmiany soborowej. Tego procesu nie da się cofnąć.

28.06.2021

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek celebruje mszę świętą na zakończenie synodu biskupów w bazylice św. Piotra w Watykanie. 28 października 2018 r. / FILIPPO MONTEFORTE / AFP / EAST NEWS
Papież Franciszek celebruje mszę świętą na zakończenie synodu biskupów w bazylice św. Piotra w Watykanie. 28 października 2018 r. / FILIPPO MONTEFORTE / AFP / EAST NEWS

ZUZANNA RADZIK: Co się dzieje, że już nawet biskupi mówią o potrzebie zmiany strukturalnej w Kościele?

RAFAEL LUCIANI: Doświadczamy Kościoła przechodzącego transformację. Mamy nowe doświadczenia, nawet jeśli tylko punktowe i wyrażane pojedynczymi głosami. Równocześnie otwarcie mentalności napotyka na opór ultrakonserwatywnych środowisk. To czas przemian.

Z czego to się bierze?

Franciszek otworzył recepcję Soboru Watykańskiego II na nowy sposób, przez teologię ludu Bożego i to, co nazywamy synodalnością. Jako Kościół byliśmy zamknięci na problemy świata. I teraz nagle mamy wolność nazywania tych spraw i dyskusji o nich. Nie wszczyna się śledztw wobec teologów i biskupów, gdy powiedzą coś nowego.

Nie prześladujemy swoich teologów – to postęp?

Taka polityka tego pontyfikatu z pewnością pomaga. Przyjaźnię się z kardynałem z Caracas w Wenezueli, który uczestniczył we wszystkich synodach czasów Jana Pawła II, Benedykta XVI i teraz Franciszka. On naprawdę uważa, że po raz pierwszy może mówić, co myśli – w wolności i bez strachu. Kościół pozwala ludziom mówić!

Kardynałom.

Świeccy, księża, zakonnicy też czują więcej wolności. Nie jest to duża grupa, ale mamy wiele głosów w różnych krajach, nie tylko tam, gdzie zwykle, czyli w Ameryce Łacińskiej czy Niemczech. Widzimy to nawet w bardziej konserwatywnych środowiskach i Kościołach, jak w USA. Tam też są biskupi, choć w mniejszości, mówiący rzeczy, których wcześniej nie można było sobie wyobrazić. Widzimy też, że teologia odzyskuje własne życie, niezależne od magisterium Rzymu. Nie ma teraz procesu żadnego teologa.

Zaiste postęp!

Nie śmiej się, to nowe i niespotykane. Widzimy biskupów rozumiejących potrzebę zmiany w Kościele, nawet jeśli nie są większością, oraz innych, którzy nic nie mówią, ale...

...pozwalają na eksperymenty?

Tak, nawet jeśli nie całkiem się z nimi zgadzają. To znów mniejszość, ale nie widzieliśmy tego 10 lat temu. To jakiś znak wolności w Kościele.

Czy to wolność ich pcha ku reformie, czy poczucie, że nie ma wyjścia, bo system jest skompromitowany i chyli się ku upadkowi?

Dwie rzeczy się zbiegły. Nadużycia władzy zdarzają się nie tylko w Kościele, przez co wzrosła świadomość społeczna w tej kwestii. Poza tym Kościół przestał ukrywać problemy. To wszystko stanowi wypadkową presji zewnętrznej i zmiany świadomości wewnątrz Kościoła. Za czasów tego pontyfikatu pojawiła się świadomość, że trzeba coś zmienić strukturalnie, a nie indywidualnie. Na przykład sprawa nadużyć seksualnych wobec małoletnich w Chile pokazała całkowity upadek modelu Kościoła. Nie ma prostego rozwiązania, bo problem jest strukturalny i nie dotyczy tylko 2-3 biskupów i paru księży. To problem też wiarygodności Ewangelii, bo nie jest ona skutecznie głoszona przez strukturalnie kulejący Kościół. I nie wiadomo, jak sobie z tym poradzić.

To co zrobimy?

Żeby wypracować skuteczne procedury odpowiedzialności, potrzebujemy zewnętrznego, obiektywnego audytora w życiu całego Kościoła, nie tylko Watykanu. Sami nie znajdziemy rozwiązania. W niektórych obszarach łatwiej to zrobić, na przykład w ekonomii, administracji, sposobie gospodarowania pieniędzmi.

Chcesz robić audyt nie tylko władzy, ale i pieniędzy?

No bo kto decyduje, jak użyć pieniędzy? Ci, którzy mają władzę.

Ale właśnie dlatego wielu nie chce przejrzystości spraw Kościoła, bo jest tam dużo niekontrolowanej władzy i pieniędzy.

I dlatego tacy audytorzy byliby ważni. Znamy przecież na przykład przypad­ki biskupów używających kościelnych pieniędzy do budowy własnych rezydencji. To jest jedna przestrzeń odpowiedzialności. Kolejną rzeczą, jakiej można uczyć się od ludzi z zewnątrz, jest przywództwo, w tym przypadku przywództwo biskupa, bo jego kształt wpływa na posługę innych. Przywództwo powinno formować innych do współodpowiedzialności, pokazywać, jak dzielić władzę i decyzje. Nie uczymy tego w seminarium i na wydziale teologii. Ale tę wiedzę znajdziemy w naukach społecznych, psychologii, w doświadczeniach korporacji i organizacji pozarządowych. Kościół może się uczyć od innych.

Nie widzę dużych szans, by to wszystko się spełniło.

Dlatego mówimy o reformie. Zastanawiamy się nad tym, co może pomóc Kościołowi się zmienić. Mamy takie doświadczenia w Ameryce Południowej. Konferencja Biskupów Ameryki Południowej i Karaibów (CELAM) ma nową strukturę, którą wprowadzono parę tygodni temu. Świeccy będą uczestniczyć w decyzjach i dochodzeniu do nich przez to ciało. To wstępna droga do współzarządzania. Zupełnie nowe rozwiązanie.

Skąd ten pomysł?

Teologowie, zakonnicy, biskupi i świeccy pracowali nad dokumentem reformy. Ma teologiczne uzasadnienie i organizacyjną część, co jest bardzo ciekawe, bo dokumenty zwykle dają tylko podstawę teologiczną, a tu nakreślono strukturę praktyczną. To nie jest perfekcyjne rozwiązanie, ale jakiś krok w stronę dzielenia się odpowiedzialnością pastoralną i administracyjną.

Co jest esencją tej zmiany?

Współodpowiedzialność. Założenie, że świeckich należy włączyć w proces wypracowania i podejmowania decyzji. Już na konferencji w Aparecidzie w 2007 r. nasi biskupi mówili wprost, że świeccy powinni w nim uczestniczyć. Nie tylko, jak dotychczas, w momencie wprowadzania decyzji w życie czy w pierwszej fazie – wysłuchania racji. Gdy włączasz świeckich w całość procesu, wydarza się zmiana. Biskup w trakcie takiego procesu usłyszy eksperckie głosy świeckich. Reforma strukturalna i organizacyjna Kościoła musi zakładać uczenie się dobrych praktyk. Nasze zawiodły, musimy uczyć się od innych instytucji.

Jak świecki może być współodpowiedzialny, skoro prawo kanoniczne nie pozwala delegować nań realnej władzy?

To również wezwanie do reformy prawa kanonicznego. Zmiany i tak dokonują się obok niego. Na przykład mamy cztery kobiety w roli podsekretarzy w Watykanie, choć jest to funkcja zastrzeżona biskupom. Jednak praktyką obecnego pontyfikatu jest oddanie tym kobietom należnych biskupom kompetencji, nawet przed reformą kurii. To krok ku sformalizowaniu tej praktyki.

Kościół się trzęsie i zmienia, tylko jeszcze się do tego nie przyznajemy?

Tak.

Czyli trzeba eksperymentować na granicy tego, co można?

To, co teraz się dzieje, jest analogiczne do zmiany soborowej. Ktoś musi zrobić pierwszy krok, nawet ryzykując. Na przykład w Niemczech ludzie mają doświadczenie kobiet administrujących parafiami, podobnie w Amazonii. Takie miejsca dają posmakować zmiany i tworzą precedens. Zdobywamy doświadczenie, potem się to instytucjonalizuje. Tak zawsze zmieniał się Kościół. Po Trydencie ustanowienie parafii i seminariów, jakie znamy, zajęło sto lat. Ale ostatecznie było to dziedzictwo tego soboru. Zwykle jest to powolne zmaganie.

Jako katolicy jesteśmy wychowani dość legalistycznie, trudno nam uczestniczyć w czymś, co jeszcze niedozwolone.

I tu jest przestrzeń na zmianę mentalności. Ludzie są uformowani w Kościele, który potrzebuje głębokiej zmiany. To się nie stanie w rok lub dwa, raczej w dwadzieścia czy trzydzieści lat. Trzeba zacząć od seminariów – to jeden z centralnych punktów. Drugi to parafie, czyli formacja wiary i sposób, w jaki zbudowane są wspólnoty parafialne. W Wenezueli toczy się właśnie rozmowa o parafiach. Teologowie z Kanady, Belgii czy Brazylii pracują nad modelem zespołowej pracy w parafii. Nie mają większości, ale dostarczają narzędzi i trochę doświadczeń.

I to wystarczy?

Zmiana mentalności jest częścią reformy. Precedens otwarcia tych wszystkich tematów sprawia, że ciężko będzie je zamknąć. Problemy nie zostaną rozstrzygnięte szybko, ale o nich rozmawiamy. Pamiętaj, że dwadzieścia lat temu nie było to możliwe. Teraz budowana będzie teologia tych tematów. To wszystko jest nowe.

Jakie tematy potrzebują najpilniej nowej teologii?

Kościół czeka poważna dyskusja o teologii posług. Same postulaty ich tworzenia nie wystarczą, trzeba zbudować z wnętrza katolickiej teologii ich teorię. Taka teologia istnieje w innych Kościołach. U nas praktyka posług istnieje, pytanie: jak budować ich teologię, jak ustanawiać je w diecezji? Trzeba też opisać, w jakiej relacji będą posługi ordynowanych i nieordynowanych w jednej diecezji. Problemem jest, że uważamy posługi za służbę Kościołowi, a nie za coś, do czego się oficjalnie powołuje. Ciekawe, że mamy bardzo mało teologów, którzy tym tematem się zajmują. Jedynym latynoskim teologiem, który zajmował się tym całe życie, jest Antonio de Almeida z Brazylii. Teraz to centralne zagadnienie.

Jak to się stało, że Franciszek przyjechał do Rzymu z pomysłem synodalności i reformy? Zapowiadał ich potrzebę już w „Evangelii gaudium”. Czy stoi za tym jego osobowość, formacja, doświadczenie Kościoła?

Myślę, że przede wszystkim usłyszał na konklawe od kardynałów o potrzebie reformy. Wiedział, że coś musi się zmienić i to jest zadanie na ten pontyfikat. Poza tym ma styl charakterystyczny dla większości latynoamerykańskich biskupów, bo nasz Kościół jest bardziej horyzontalny. Dla Franciszka relacje są bardziej otwarte, bezpośrednie, co daje mu więcej okazji słuchania i dowiadywania się, co się dzieje. Poza tym on umie uznać błąd, jak w Chile, gdy najpierw bronił biskupa, którego mianował, a gdy zorientował się, że był przez chilijski episkopat oszukiwany, przeprowadził własne śledztwo. Jest otwarty na zmiany nawet tam, gdzie już wcześniej zadecydował. To też jest nowe.

Klerykalizm nazwał wprost ­problemem.

Tak, i to już w pierwszym roku pontyfikatu. W Ameryce Południowej klerykalizm zbudowany jest bardziej wokół sakramentów, co też jest dotkliwe. W Europie, Stanach Zjednoczonych, no i zwłaszcza w Watykanie mamy inny klerykalizm: organizacyjny. Niemożliwa jest relacja horyzontalna. To nie tyle klerykalizm, co hierarchalizm. I to właśnie władzę powiązaną z hierarchią Franciszek wziął na warsztat.

Mówisz: będziemy mieli synodalny Kościół lub żaden. Możesz opisać wizję takiego Kościoła?

Pierwszy element to zaangażowanie. Zaangażowanie wszystkich – świeckich kobiet i mężczyzn, zakonników, biskupów – w wypracowanie i podejmowanie decyzji. Drugą rzeczą jest wprowadzanie specjalistów, a nie tylko ludzi dobrej woli. Administrujesz instytucją – potrzebujesz administratora. Prowadzisz duszpasterstwo związane z pracą społeczną – też potrzebujesz specjalistów. Zwykle tak nie robimy, bo księża powołują do tego znajomych lub...

...zgarniają całą robotę.

Dokładnie. Poza tym, gdy powstaje dokument, to tworzy go biskup i paru księży, albo sam biskup, konsultujący paru teologów. A potrzebne są szerokie konsultacje z ludźmi. Zresztą to nic nowego. W Ameryce Południowej w latach 30. i 40. zeszłego wieku Akcja Katolicka robiła badania społeczne na potrzeby biskupów, a ci używali wyników do pisania listów pastoralnych. Był to jeden z największych ruchów kościelnych.

A dziś?

W CELAM zatrudniliśmy zewnętrzną firmę jako audytora, jej pracownicy nawet nie rozumieli katolickiej terminologii. Tworząc dokument braliśmy pod uwagę głosy zewnętrznych konsultantów, teologów, z szerszych konsultacji w Kościele. A co najważniejsze, ten nowy model działania stał się doświadczeniem całej Konferencji Episkopatów Ameryki Południowej i Karaibów, a nie pojedynczego biskupa.

Co zaleciłbyś tym z nas, którzy żyją w krajach, gdzie biskupom nie śniła się taka synodalność?

Pandemia pokazała, że możemy dotrzeć bezpośrednio do ludzi, bez pośrednictwa struktur Kościoła. Możemy przez internet spotykać się na modlitwie czy wykładach. To jest nowy sposób pracy, również nowe narzędzie duszpasterskie. W ten sposób tworzy się świadomość nowych tematów i metod bycia Kościołem.

Tak, cały świat odebrał tę lekcję.

Tyle mówiliśmy o zmianie mentalności i jej znaczeniu dla reformy Kościoła, a te narzędzia naprawdę ułatwiają katolikom z różnych części świata wymianę doświadczeń i wypracowywanie wspólnych rozwiązań. Rozmawiałem z młodymi ludźmi, którzy po doświadczeniu spotkań z katolikami z innych krajów chcą zmienić sposób pracy u siebie. Teologii uczyłaś się wcześniej na wydziale, katechezy w parafii. Teraz teologowie wykładają na internetowych platformach i każdy może tam zajrzeć. Decentralizujemy wiedzę w Kościele!

To taki przełom?

Tak, tworzy się nowa świadomość, która przyspieszy konieczne zmiany. One nie biorą się z siedzenia i wymyślania ich, ale ze zmiany świadomości, która przekuwa się w presję na Kościół.

Nie jestem pewna, czy to wystarczy.

Rozumiem. Nie wierzę w wielkie przewroty ani w to, że Kościół zmieni się cały w jednej chwili. Ale wierzę w konkretne doświadczenia, które pokazują, że można coś robić inaczej. Kościół zawsze się tak zmieniał. Zmianę wykuwa mniejszość. Kościół jest Kościołem wspólnot, małych społeczności.

Jak to się robi w praktyce?

Na przykład włoska teolożka Serena Noceti prowadzi teraz kurs dla parafii, diecezji i biskupów o tym, co oznacza zmiana w posługach i ustanowienie akolitatu oraz lektoratu również dla kobiet. To praca oddolna i mozolna. Służąca budowie nowej świadomości.

A jakie miejsce w tej nowej świadomości powinien zajmować fakt, że Kościół tworzymy jako kobiety i mężczyźni?

Teraz świadomość płci pojawia się coraz mocniej, nawet jeśli nie jest to wyrażane wprost. Może się tak nie wydawać, ale to wielka zmiana. Mam przyjaciółkę teolożkę we Włoszech, która zajmuje się eklezjologią ludu Bożego. Mówi, że dziesięć lat temu nie mogłaby pisać tego, co pisze teraz, i uniknąć kary od biskupa. No i czytasz, co ona pisze, i prawdę mówiąc, nie ma w tym nic groźnie rewolucyjnego.

Czyli znów zmiana polega na tym, że teologowie i teolożki nie są karani. Mam się cieszyć?

Kobiety w Ameryce Południowej mają stowarzyszenie Teologanda, w Hiszpanii też jest stowarzyszenie kobiet tworzących teologię. Ważne jest nie tylko postulowanie obecności kobiet u władzy i tworzenie presji, ale także wypracowanie teologii posług włączającej tematy gender i feminizmu. Teologii i eklezjologii robionej z perspektywy kobiet. I to już wkracza w główny obieg. W podręczniku używanym na wydziale teologii w ­Buenos Aires jest rozdział o eklezjologii z feministycznej perspektywy. Musimy nie tylko żądać większej obecności kobiet w strukturach Kościoła, ale rzucać wyzwanie teologiczne. Budować teologiczną presję. ©

RAFAEL LUCIANI jest świeckim teologiem z Wenezueli, profesorem Jezuickiego Uniwersytetu Katolickiego Andrés Bello w Caracas i Boston College w USA. Ekspert Rady Episkopatu Ameryki Łacińskiej (CELAM) i członek zespołu doradczego Konfederacja Zakonników Ameryki Łacińskiej (CLAR). Niedawno mianowany ekspertem komisji teologicznej przygotowującej najbliższy synod biskupów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2021