Czarujący potwór

75-lecie urodzin Françoise Sagan: Ryzykowała swoje zdrowie nie tylko przez upodobanie do szybkiej jazdy i narkotyków. Obsesyjnie przechodziła na kolejne diety. Ostatnim z nałogów był hazard - często widywano ją grającą w ruletkę w Monte Carlo.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

Françoise Sagan, Saint-Tropez, 1956 r. / fot. Roger-Viollet / East News /
Françoise Sagan, Saint-Tropez, 1956 r. / fot. Roger-Viollet / East News /

Latem 1953 r. na gorącym piasku francuskiej Riwiery wygrzewała się osiemnastoletnia Françoise Quirez, najmłodsza córka zamożnego przemysłowca, która dwa lata wcześniej zakończyła edukację w szkole klasztornej i zaczęła poznawać przyjemności paryskiego życia. Nie była piękna, może nawet nie była ładna: miała senne, podkrążone oczy, duży nos i opadające, szerokie brwi. Jej twarz na stałe wyrażała przygnębienie, przy uśmiechu - ironię. Była zbyt szczupła jak na obowiązujące pół wieku temu standardy.

"Dlaczego jesteś taka chuda, maleńka? Wyglądasz jak dziki kotek. Chciałbym, żeby moja córka była ładną, tłuściutką blondynką o porcelanowych oczach" - mówi ojciec do głównej bohaterki "Witaj, smutku", jej najsłynniejszej powieści. I tak zapewne mówiono do Françoise.

To był rok, w którym ogłoszono zbudowanie pierwszej bomby wodorowej, zmarł Stalin, stracono małżeństwo Rosenbergów i zakończono wojnę koreańską. Ale Françoise leżąc na śródziemnomorskiej plaży raczej nie myślała o zimnej wojnie. Martwiła się niezdanymi egzaminami na Sorbonie. Sama porażka nie bardzo ją obchodziła; smutno jej było z powodu przykrości, jaką sprawiła rodzicom. Zastanawiała się, jakby im ją wynagrodzić. Zamiast usiąść nad książkami, zaczęła obmyślać powieść. Od zawsze chciała pisać, uważała tę czynność za ekscytującą; wreszcie miała na to czas podczas leniwych dni odpoczynku.

Na początku wymyśliła bohaterkę, siedemnastoletnią Cécile. Trochę sentymentalną, trochę cyniczną, egzaltowaną jak każda inteligentna dziewczyna w jej wieku. Wyznającą nastoletni epikureizm: postrzegającą życie jako pasmo możliwych przyjemności, które trzeba w pełni wykorzystać, starannie omijając przykrości. Przy tym wszystkim niezwykle przenikliwą, dokonującą autoanalizy na dorosłą miarę i obserwującą ludzkie zachowania z czujnością psychologa.

Françoise stworzyła bohaterkę, która jeszcze nie jest kobietą, ale już nie jest dzieckiem, której do dojrzałości brakuje inicjacyjnego doświadczenia. Pierwszoosobowa, retrospektywna narracja "Witaj, smutku" takie doświadczenie zapowiada na samym wstępie; kolejne strony są już tylko oczekiwaniem na ten przełom.

Tło wydarzeń Quirez wzięła ze swojej teraźniejszości: umiejscowiła akcję podczas wakacji, w willi na Riwierze. Bez planu, z niewyraźnym jeszcze zarysem postaci i pomysłem na zaledwie kilka sytuacji zaczęła pisać. Wystukiwała książkę na maszynie dwoma palcami, leżąc na podłodze w pokoju. Nie pracowała w twórczym amoku, pisała spokojnie, ale uparcie: dwie, trzy godziny dziennie przez dwa miesiące. O swoich postaciach dowiadywała się na bieżąco, w miarę pisania; pomysły na konflikt przychodziły w toku pracy. Kiedy skończyła, nie czuła potrzeby gruntownej korekty. Może dzięki temu książka ma tak osobisty ton, doskonale naśladuje wspomnieniową relację.

Ciężko oderwać narratorkę od autorki: ma tyle samo lat, tę samą sylwetkę, ten sam status społeczny, a nawet jest w podobnej sytuacji życiowej i tak samo męczy ją wizja nauki do poprawki. W późniejszym o dwa lata wywiadzie dla "Paris Review" pisarka zaprzeczała, jakoby wzorowała swoje postaci na znajomych jej osobach. Uważała, że to nudne i nietwórcze. A przecież pewnie nie odniosłaby takiego sukcesu, gdyby Cécile z "Witaj, smutku" nie przypominała jej samej.

Wydawca - Julliard - trafnie rozpoznał szansę. Powieść była ładnie napisana, poruszała temat przemian obyczajowych (jak można nazwać związek łączący bohaterów? trójkąt to za mało), miała ciekawą główną bohaterkę i połysk luksusu. Największym atutem była młodość: narratorki i autorki. "Witaj, smutku" musiało się sprzedać.

Trzeba było tylko wybrać odpowiednie zakończenie. Quirez przygotowała ich kilka, wydawca wybrał najtragiczniejsze. Widocznie liczył na katastroficzne upodobania powojennej młodzieży. Bohaterka pasowała do współczesnych jej zazou, teddy boys i bikiniarzy swoim ostentacyjnym upodobaniem konsumpcji, sentymentalnym nihilizmem i gorliwym wyznawaniem bezideowości. Pokolenie’52, którego dzieciństwo upłynęło w czasach drugiej wojny, a młodość przysłaniał cień bomby atomowej, chciało zapomnieć o polityce i bawić się tyle, ile tylko można. "Ideałem wydawało mi się życie bezecne i podłe" - wyznawała Cécile.

"Bonjour Tristesse" autorstwa Françoise Sagan pojawiło się we francuskich księgarniach w 1954 r. Tytuł nawiązywał do początku adekwatnego do nastroju bohaterki wiersza Paula Eluarda. Pseudonim, który musiała przyjąć ze względu na dobro imienia rodziny, zaczerpnęła od nazwiska postaci z "W poszukiwaniu straconego czasu". Wybór Prousta na patrona był ambitny i może nawet pretensjonalny. Wyznaczał jednak pewien ideał opisywania rzeczywistości - tak, aby opis wydawał się realniejszy od opisywanego przedmiotu. Czytając "Witaj, smutku" o dowolnej porze roku, można poczuć lato: ciężar gorącego powietrza, blask słońca rozjaśniający kolory, biel rozgrzanego nieba, lazur przejrzystej morskiej wody.

Wiadomo, co było dalej: sukces krytyczny i komercyjny, fala tłumaczeń i recenzji. Musiała ćwiczyć się w sztuce udzielania wywiadów. Nie przychodziło jej to łatwo: mówiła cicho, niskim głosem, na wiele pytań - zbyt osobistych odpowiadała tylko "tak" lub "nie". Źle wypadała w telewizji: nerwowo zaciągała się papierosem, często spuszczała głowę, ukrywała oczy za długą grzywką.

Krytycy francuscy podzielili się na zachwyconych i na przerażonych szczerym głosem nowego pokolenia. Byli jeszcze tacy, w których książka budziła obydwa te uczucia naraz. Najsłynniejszym z tej grupy stał się katolicki pisarz François Mauriac, który nie tylko ukuł na określenie debiutantki słynne hasło "czarujący mały potwór", ale zawyrokował też, że taką powieść mógł napisać jedynie diabeł. Tym samym Mauriac, jak mało kto, przyczynił się do wypromowania debiutu.

Podobnie było z wydanym trzy lata wcześniej "Buszującym w zbożu", do którego nieraz porównuje się "Witaj, smutku". W ciągu lat dzieło Salingera miewało równocześnie status najczęściej zakazywanej i najczęściej zalecanej lektury szkolnej.

Dorosłych oburzał nie tylko rzekomy cynizm i podłe działania głównej bohaterki, ale także jej swobodne podejście do seksu. Cécile nie tylko nie ma oporów przed rozmawianiem z ojcem o jego kochankach, ale także sama dokonuje w czasie wakacji seksualnych odkryć. I jeszcze dalej: opowiada o swojej inicjacji (poczynionej dla przyjemności, nie z uczucia) bez wstydu i wyrzutów sumienia, a nawet z satysfakcją. Ówczesne francuskie nastolatki raczej nie zdobywały się na takie wyznania. Dzisiaj erotyczne fragmenty książki wydają się raczej taktowne i delikatne niż bulwersujące.

W ciągu roku od wydania powieści sprzedano 850 tys. egzemplarzy; z czasem Sagan stała się najdroższą francuską pisarką lat 50. Czytelnicy przyjęli "Witaj, smutku" z entuzjazmem najpierw w krajach zachodnich, później za żelazną kurtyną. Pierwsze polskie wydanie książkowe ukazało się w 1957 r., ale już znacznie wcześniej "Przekrój" zaczął drukować powieść w odcinkach. Redakcja promowała twórczość Francuzki, donosząc co pewien czas o jej losach, umieszczając w noworocznych rankingach talentów, publikując kolejną powieść jeszcze przed krajowym wydaniem pierwszej. Rozpoczynając druk "Pewnego uśmiechu", w sierpniu 1956 r., opatrzono tekst wstępem, w którym przyznawano, że książka pokazuje zepsutą zachodnią młodzież. Jednocześnie zapewniano, że powieść warto przeczytać jako szczery dokument pewnej epoki.

A przecież jeszcze niedawno, na przełomie lat 1953/54, w tym samym czasie, kiedy Sagan w Paryżu oddawała swoją powieść do druku, falę oburzenia w reżimowej prasie wzbudziło opublikowanie przez "Nową Kulturę" fragmentów rzekomego dziennika anonimowej polskiej szesnastolatki. Autorka tekstu zatytułowanego "Pamiętnik uczennicy" opisywała codzienność gimnazjalistki czasów stalinowskich: wieczornice, pierwsze pocałunki, zachwyt gwiazdami Hollywoodu i twórczością radzieckich pisarzy, płacz po śmierci Stalina i romantyczne westchnienia na myśl o zachodnich szpiegach. Jej wynurzenia uznano za bulwersujące, jej psychikę - za nadwerężoną przez zachodnie wzorce, a samą publikację potępiono w "Trybunie Ludu" jako społecznie szkodliwą.

Twórczość Sagan trafiła na lepszy czas i mogła cieszyć się w Polsce Ludowej większą pobłażliwością cenzorów i przychylnością czytelników. Drukowane w odcinkach "Witaj, smutku" nie wzbudzało takiego niepokoju jak wynurzenia rodzimej nastolatki - być może właśnie dlatego, że bezideowość głównej bohaterki mogła być łatwo wytłumaczona wpływem kapitalistycznego społeczeństwa i brakiem opieki ZMP.

Modę na prozę Francuzki wśród polskich czytelników, mającą swój przejaw w pieszczotliwym spolszczeniu jej nazwiska - Saganka! - uzasadnić łatwo: jaki świat przedstawiony mógł być bardziej interesujący dla polskiej młodzieży lat 50. niż świat zachodniej burżuazji? Wakacje na Lazurowym Wybrzeżu zamiast wakacji w Krynicy Morskiej, kabriolety zamiast warszaw, dancingi w Cannes zamiast potańcówek w domu kultury. Polska młodzież zaczytująca się w Sagance, zgodnie z rozporządzeniem ministra oświaty i rozmaitymi regulaminami, nie miała nawet prawa wieczornego wychodzenia do kawiarni. Jeśli ktoś złamał zakaz, kieszonkowe mogło nie starczyć mu na zwykłą kawę czy herbatę, które były droższe od alkoholu.

Szybko przypomniała o sobie kolejną powieścią. Wydany w 1956 roku "Pewien uśmiech" udowodnił, że jej debiut był rzeczywiście początkiem kariery, a nie nastoletnim kaprysem. Nad drugą książką pracowała dłużej. Pisała ją według przemyślanego planu i wcześniejszych notatek. Zdyscyplinowała język, skracając zdania i rezygnując z pretensjonalnych ozdobników. Znowu posłużyła się narracją z punktu widzenia bohaterki, tym razem dwudziestolatki, która przeżywa romans z wujem swojego chłopaka. Dominique, tak jak Cécile, jest skupiona na swoim przeżywaniu, wciąż analizując nagłe zmiany swojego nastroju i rozważając wagę dokonywanych wyborów. Psychologiczna proza Sagan musiała być anachroniczna na tle rozwijającej się nouveau roman, łatwiej było jej jednak zyskać czytelników. Proza Sagan bywała przyrównywana do egzystencjalistycznych powieści Simone de Beauvoir i Jeana Paula Sartre’a. Jeden z krytyków, nawiązując do wysokiego statusu społecznego bohaterów Sagan, określił w 1959 r. styl jej pisarstwa jako "hotelowy egzystencjalizm".

Młodziutka Sagan szybko stała się częścią intelektualnego środowiska  Saint-Germain-des-Prés. Była przedstawicielką tej generacyjnej zmiany lat 50., która najpierw ujawniła się w literaturze, a już wkrótce miała zawładnąć kinem pod szyldem Nowej Fali.

Pierwsze książki przyniosły Sagan nie tylko sławę, ale i ogromne zyski. W wywiadzie udzielonym "Paris Rewiev" przy okazji wydania "Pewnego uśmiechu" zapewniała, że nie pisze dla pieniędzy, ale sprawia jej przyjemność, że pisanie przy okazji przynosi dochody. Jednocześnie zaprzeczała, żeby pieniądze zmieniły jej styl życia: "Teraz kupiłam sobie samochód, ale zawsze jadłam steki". Jej historia była może bajkowa, lecz nie miała nic wspólnego z historią Kopciuszka. Po prostu udało jej się dalej żyć w luksusie już na koszt własny, a nie rodziców. Kiedy w 1955 r. promowała swoją książkę w Stanach Zjednoczonych, magazyn "Life" zamieścił fotoreportaż z jej pobytu, zatytułowany "Precious Parisienne". Pierwsze zdjęcie przedstawiało drobną Sagan stojącą w za dużym futrze przy ogromnym, błyszczącym sportowym samochodzie. Podpis puentował: "Françoise pokazuje dwa trofea: płaszcz z leoparda i jaguara".

Upodobanie do jazdy sportowymi samochodami stało się znakiem rozpoznawczym Sagan. "Kto nigdy nie poczuł dreszczu przekraczania prędkości, ten nigdy nie poczuł dreszczu życia" - napisała w 1985 r. Jako 22-latka w garażu miała już nie tylko jaguara, ale też buicka, gordini i astona-martina. Zdjęcie tego ostatniego obiegło cały świat w połowie kwietnia 1957 r., razem z wiadomością o ciężkim wypadku, jakiemu uległa pisarka. Wiozła znajomych na obiad do swojej wynajętej od Christiana Diora podparyskiej posiadłości. Jechała osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, gdy nagle straciła panowanie nad kierownicą.

Wyrzucony z szosy aston-martin dachował; przyczyną wypadku było prawdopodobnie nagłe zablokowanie jednej pary kół. Trzej pasażerowie, wyrzuceni z samochodu, zostali ranni. Najbardziej jednak ucierpiała Sagan, którą znaleziono pod autem, przygniecioną i nieprzytomną. Miała podwójnie złamaną podstawę czaszki, połamaną miednicę i żebra, wgniecioną klatkę piersiową. Odzyskała przytomność dopiero po kilkunastu godzinach. Przez kilka dni nie wiadomo było, czy przeżyje.

Jej młody organizm poradził sobie z ranami, ale ból już pozostał. Po wypadku uzależniła się od morfiny, potem także od innych narkotyków i leków. W 1985 r., towarzysząc w podróży do Kolumbii prezydentowi Francji, a prywatnie długoletniemu przyjacielowi François’owi Mitterrandowi, przedawkowała kokainę na pokładzie jego helikoptera. Znowu udało jej się ujść z życiem. Tak jak po wypadku nie zaprzestała szybkiej jazdy, tak po przedawkowaniu nie skończyła z narkotykami. W latach 90. dwukrotnie została oskarżona i skazana za ich posiadanie. Za pierwszym razem zdradził ją foxterier Banko, który podczas inspekcji zaprowadził policjantów do kokainy. Pies polizał narkotyk, na co Sagan miała zareagować ironicznym komentarzem: "Patrzcie! On też to lubi".

Ryzykowała swoje zdrowie nie tylko przez upodobanie do szybkiej jazdy i narkotyków. Te ostatnie często mieszała z whisky, której coraz większych ilości potrzebowała. Jednocześnie obsesyjnie przechodziła na kolejne diety. Ostatnim z nałogów był hazard - często widywano ją grającą w ruletkę w Monte Carlo.

Jej styl życia był kolejno antycypacją i kontynuacją przemian paryskiego maja ’68 roku. Ani siebie, ani swojego życia nie chciała traktować śmiertelnie poważnie. Chciała za to wykorzystać wszystkie możliwości swojej kondycji. W twardym sprzeciwie wobec ograniczających wolność mieszczańskich norm społecznych przypominała de Beauvoir i Sartre’a, z którym zresztą przyjaźniła się szczególnie mocno.

Pieniędzy, które przez większość życia wydawała bez zastanowienia, zaczęło jej brakować na przełomie lat dziewięćdziesiątych i pierwszych lat XXI wieku, kiedy została oskarżona o przestępstwa podatkowe. Sprawa łączyła jej nazwisko z aferą dotyczącą związków Mitterranda z koncernem naftowym Elf. Sagan była zbyt chora, żeby stawić się na rozprawie, która zakończyła się dla niej rocznym wyrokiem w zawieszeniu. Kończyła życie upokorzona i zadłużona na 600 tys. euro. Nie zdążyła przekroczyć siedemdziesiątego roku życia; swoje ciało wyeksploatowała do końca, tak jak tego chciała. Zmarła we wrześniu 2004 r. Powodem był zakrzep w płucu. Zgodnie z życzeniem została pochowana w miejscu swojego urodzenia, miasteczku Cajarc w południowej Francji.

W jej dorobku jest nie tylko kilkadziesiąt powieści, ale też biografie, opowiadania, scenariusze, sztuki, teksty piosenek, wspomnienia i autobiografia, którą zakończyła literacką karierę w 1998 r. Jej książki z czasem zyskiwały na objętości, podejmowały trudniejsze tematy, w tym wątki wojenne, były bardziej wyrafinowane narracyjnie. Jednak żadne z jej późniejszych dzieł nie zyskało tej popularności co pierwsze książki.

Debiut okazał się szczytem jej kariery. Smak rewolty zwietrzał już z "Witaj, smutku", które dzisiaj czyta się zupełnie inaczej. Zachowało jednak urodę języka - został ocalony dzięki swojej elegancji. Ta jedna książeczka o objętości niewiele większej niż nowela wyraziła nastroje pokolenia i oddała stany emocjonalne właściwe dziewczętom dorastającym nie tylko we Francji i nie tylko w latach 50. A przy tym wpłynęła na resztę życia nieśmiałej dziewczyny, która w 1956 r. wyznała dziennikarzom: "Pisząc pierwszą książkę, nie myślałam o literaturze i jej problemach, myślałam o sobie i o tym, czy starczy mi siły woli. Strasznie chciałam ją ukończyć - jeszcze nigdy niczego nie pragnęłam tak bardzo".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010