Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z okazji Wszystkich Świętych Sejm na groby tych bardziej zapomnianych polityków, np. marszałka Rataja, wysłał zamiast delegacji złożonej z posłów przedstawicieli personelu sejmowego. Zamiast osób mających mandat wyborców, wysłał najemnych pracowników, którzy w żaden sposób majestatu Sejmu RP nie reprezentują, nawet będąc dyrektorami. Coś tu zgrzyta.
Trudno uwierzyć, że wśród 460 posłów nie znajdzie się troje na województwo, by ten obowiązek godnie wypełnić. „No, ale przecież oni mają swoje prywatne groby” – można usłyszeć argument. Mają, ale stając się osobami publicznymi wzięli na siebie obowiązek, by prywatne sprawy godzić z publicznymi. Szacunek dla zmarłych polityków wyrażany przez naszych przedstawicieli wpływa na szacunek społeczeństwa do państwa.
Żeby być konstruktywnym, mam propozycję, by obowiązek odwiedzenia grobów tych osób brali na siebie najmłodsi wiekiem i stażem posłowie. Taki zwyczaj może stać się rytuałem formacyjnym dla polityków i obywateli. Gdy na grób byłego marszałka, ministra lub premiera pójdzie delegacja trzech posłów różnych partii (towarzyszyć jej mogą obywatele), będzie to okazja do porozmawiania, a przynajmniej do pomyślenia o Polsce jak o dobru wspólnym, to zaś może powoli wpływać na osłabianie dążenia do wykolegowania konkurencji politycznej i traktowania jej oraz jej zwolenników jak wrogiego stada, nie zawsze uczciwie i stawiając to ponad dobro wspólne.