Co po nas?

Przywilejem (wątpliwym) ludzi mojej generacji jest zastanawianie się nad światem, jaki przyjdzie im niebawem (nieważne kiedy, ważne, że na pewno) zostawić swoim następcom.

13.03.2012

Czyta się kilka minut

Tych, którzy o tym myślą, mówią i piszą, dałoby się podzielić w odwieczny sposób: na entuzjastów zmian i zatroskanych przeciwników. Głęboko się różniących, tyle że jednakowo bezradnych.

Tydzień temu Tygodnikowy publicysta dramatycznie opisał, jak kończy się w Polsce era dziennikarstwa papierowego. Można to widzieć w takich kategoriach jak zastępowanie bryczki konnej samochodem, a posłańca e-mailem, a żałując urody tamtych czasów troszczyć się tylko o udoskonalanie nowych środków. Ale czy można oddać wszystko bez oporu i protestu? W tej dziennikarskiej rewolucji jedną z najważniejszych wartości, o jakie toczy się cały proces, jest stosunek człowieka do czasu, jakim rozporządza, zarówno wtedy, gdy może to robić samodzielnie, jak i wtedy, gdy jest on mu wydzielany bez jego zgody, a nawet świadomości.

Ja dziś tutaj już tylko o tym czasie. O ułamkowym problemie skracania wszystkiego, co tylko można skrócić. Tego jest mi naprawdę bardzo żal. Zawsze zazdrościłam telewizji niemieckiej w czasach, gdy Reich-Ranicki prowadził tam swoje słynne półtoragodzinne programy o książkach. Z żalem pożegnać mi przyszło na którymś etapie „Linię specjalną” redaktor Czajkowskiej, program, który trwał godzinę, a gość był tylko jeden i nikt mu nie przerywał ani go nie zakrzykiwał. Myślę też nieraz, że główna pułapka dla dziennikarstwa, jaką oczywiście jest manipulowanie ludzką świadomością i podświadomością, ogłaszane jako prawo do wolności słowa i opinii, czai się m.in. w owym dyrygowaniu czasem programu: kiedy zmienić temat, komu uciąć wypowiedź, kogo pokazać z bliska, a kogo wcale i kogo po kim do głosu dopuścić.

Cała etyka tego naszego zawodu zostaje na tym zakręcie poddana na nowo egzaminowi, a jego rezultaty to ogromny znak zapytania. Mimo że obrońców wielkich słów i przykazań na pewno nam nie ubyło.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2012