„Ci najmniejsi, którzy są mi braćmi.”

Aby zostać czyimś bratem, nie wystarczy dawać, nawet jeśli da się wszystko. Trzeba też pozwolić sobie pomóc, umieć przyjąć coś od innych.

17.03.2009

Czyta się kilka minut

Od momentu swojego nawrócenia Karol de Foucauld daje wyraz przekonaniu, że jedynym celem jego życia jest Jezus, żyje dla Niego, z Nim i tak jak On. Co więcej, jest owładnięty myślą, że Jezus chciał być Naszym Bratem. Podczas długich cichych adoracji wyzna Mu: "Mój Najdroższy Bracie, Panie Jezu!". "Bracie" jako pierwsze! W ten oto sposób wyraża pragnienie założenia wspólnoty Małych Braci Jezusa - z naciskiem na dwa słowa: "mali" i "bracia".

Już jako duchowny decyduje się wrócić do najbardziej oddalonych i odizolowanych mieszkańców Sahary, na pełnię pustyni, gdzie niegdyś służył jako żołnierz. Odkrywa tam dramatyczną sytuację niewolników, pełen współczucia poświęca się im całkowicie. Za przykładem Jezusa pragnie stać się nie tylko bratem niewolników, ale wszystkich ludzi. Jego intuicja jest niezwykle głęboka. Jeśli Jezus jest naszym Bratem, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami względem siebie: "Jeden jest wasz nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście" (Mt 23, 8). Pierwsi chrześcijanie doskonale to rozumieli. Zanim mówili o sobie "chrześcijanie", zwracali się do siebie "bracie, siostro". W Dziejach Apostolskich znajdujemy dowody na to, w jaki sposób pierwsi chrześcijanie przeżywali owo "braterstwo": "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (...). Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne" (Dz 2, 42-45).

W Polsce znamienity okres Solidarności wzmógł falę relacji braterskich, przeżywanych w nadziei i z radością. Z pewnością jej rezultat okazał się szalenie ważny; jednak kłótnie, rywalizacje, które pojawiły się później, wszystko zdusiły. Co pozostało? Dla wielu jedynie nostalgia za prawdziwie braterskim życiem. Takie jest możliwe pod warunkiem, że powrócimy do źródeł miłości braterskiej, przebaczenia i wzajemnego zaufania: również do Jezusa, który mówi: "Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem, siostrą i matką" (Mt 12, 50).

W liście do jednego z przyjaciół brat Karol zwierza się, że największe wrażenie w Ewangelii wywarły na nim te słowa Jezusa: "Byłem głodny, a daliście mi jeść (...) Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie (...) w więzieniu, a przyszliście do Mnie" i zdanie, które Jezus ku wielkiemu zdziwieniu słuchaczy dodaje, "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 34-40). To niewiarygodnie mocne teksty, gdyż Jezus identyfikuje się w nich z biednymi, nędznikami, wyrzutkami, wobec których dzisiejsze społeczeństwa nie do końca wiedzą, jak się zachować; pozostaje bliski głodnym, więźniom, uchodźcom, przed którymi uporczywie bronią się władze państwowe, bo często masowo uciekają ze swoich krajów przed nędzą i prześladowaniami.

Zbyt łatwo ulegamy pokusie myślenia, że ci, którzy żyją w biedzie czy w więzieniach, sami sobie są winni, bo pili, nie pracowali... itd. Jezus myśli zupełnie inaczej. Ci ludzie cierpią, a On postrzega ich jako swoich braci i kocha ich. "To, co Mnieście uczynili" lub "czego nie uczyniliście".

Dlatego właśnie jako małe siostry i bracia Jezusa w Jego przesłaniu odnajdujemy inspirację do dzielenia warunków życia, pracy z "tymi, którzy nie mają imion i wpływów w świecie" - jak czytamy w konstytucjach. Oczywiście przybiera to różne formy w zależności od kraju, kultury czy struktur społecznych. Słuchając Jezusowego wołania, najpierw odkrywamy naszą ludzką nędzę oraz fakt, że wcale nie jesteśmy lepsi od innych; odkrywamy też właśnie w tych najbardziej odrzuconych, których tak łatwo przekreślić i od których łatwo się odwrócić, głęboko zakopane skarby: umiejętność dzielenia się z innymi, otwartość i gotowość do złożenia daru z siebie. Często w kontaktach i relacjach z ludźmi byłem poruszony jakimś niespodziewanym gestem, słowem, które nagle otwierało moje serce: "W nich był Bóg, a ja tego nawet nie zauważyłem". Jestem przekonany, że wielu spośród braci i sióstr na całym świecie nosi w sobie przekonanie, że to "Ubodzy nas ewangelizują". W Ewangelii można z łatwością spostrzec zależność między ubóstwem i braterstwem.

Brat Karol de Foucauld po kilku latach życia na pustyni słyszy o plemieniu Tuaregów z gór Hoggar. Tuaregowie mieszkają w całkowitym odosobnieniu, na południu algierskiej pustyni. Zachęcony, by tam pojechać, wyrusza w karawanie. Podróż trwa blisko rok. Brat Karol decyduje się później, by zostać z tymi najbiedniejszymi, wykluczonymi. Niezwykle surowe warunki życia, nędza i całkowita izolacja, trwająca od ponad trzech lat susza - wszystko to jest źródłem cierpienia najuboższych braci, szczególnie dzieci.

Brat Karol dzieli się z nimi wszystkim, co ma. Jednak wyczerpany przeczuwa bliską śmierć. Odczuwa też żal, że nie udało mu się przełamać dystansu i stać się dla Tuaregów prawdziwym bratem. Pewnego dnia traci przytomność. Zaniepokojeni jego nieobecnością sąsiedzi rozpoczynają poszukiwania. Znajdują Karola na wpół żywego. Próbują ocalić mu życie. Muszą włożyć w to sporo trudu, bo żeby zdobyć jakąkolwiek żywność, trzeba wyruszyć w góry. Tuaregowie dożywiają Karola jak niemowlę, mlekiem kozic. Dzięki temu powoli wraca do sił.

Obserwując swoich braci, de Foucauld odkrywa istotną zależność: aby zostać czyimś bratem, nie wystarczy dawać, nawet jeśli da się wszystko. Trzeba też pozwolić sobie pomóc, umieć przyjąć coś od innych. W ten sposób Karol staje się bratem i przyjacielem najbardziej odrzuconych, jednym z nich. Rozumie też, że to jest właśnie droga, którą przeszedł Jezus z Nazaretu: przyjął nasze Człowieczeństwo, nasze słabości, nawet nasze grzechy, które potem wziął na krzyż. I daje nam to, co ma na własność - życie Boga, który przemienia nas w dzieci najbardziej ukochane przez Ojca. W ten sposób stajemy się braćmi i siostrami, jedni względem drugich. W zależności od tego, jak bardzo otworzymy się na tę prawdę i w jakim stopniu będziemy nią żyć, tak też staniemy się świadkami tego, że Królestwo Boże jest już pośród nas.

Przełożyła Joanna Brożek

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2009