Blaski i cienie mroku

Dmochowskiego interesuje sztuka wyrażająca silne uczucia, cierpienie egzystencjalne, lęki... Udało mu się zdobyć dzieła artystów o międzynarodowej sławie. Ale kolekcjonerstwo z tezą działa jak odkurzacz: wsysa zarówno perły sztuki, jak i jej kurz.

17.10.2004

Czyta się kilka minut

Idea mroku jako rzeczywistości, w której dokonują się sprawy tajemnicze, ważne i dziwne, patronuje przedsięwzięciu kolekcjonerskiemu Anny i Piotra Dmochowskich. Idea ta ma swoją wielką tradycję: od alchemicznych fascynacji Dürera (“Melancholia"), poprzez geniusz Williama Blake’a, aż po współczesne wizjonerstwo Zdzisława Beksińskiego i pewne aspekty sztuki Henryka Wańka. Wchodząc w mroczne głębie, łatwo jednak popaść w mielizny artystyczne. Kolekcja Dmochowskich nie jest od nich, niestety, wolna.

Pierwszą ligę tworzą na warszawskiej wystawie Beksiński, Michel Henricot i Gabriela Morawetz. Można by dołączyć Stasysa, gdyby był reprezentowany wczesnymi pracami. Do drugiej ligi zaliczyłbym Jiřiego Anderle, Richarda Lailliera, Jerzego Mroza, Svetlina Russeva, Piotra Szurka i chyba Leszka Wieczorka. Mamy jeszcze strefę przejściową, ale poza tym “reszta jest milczeniem" i to bynajmniej nie w hamletowym sensie.

Ciekawy jest przypadek Russeva, artysty działającego w Sofii. U niego najbardziej widać wartości malarskie. Szczególnie bliski jest mi obraz służący jako wizytówka wystawy. Zamknięta półkoliście kompozycja przedstawia Matkę Boską z dwukrotnie powtórzonym wyobrażeniem Chrystusa, który raz pojawia się na jej rękach, raz jako zjawiskowy gigant. Czuje się tu pewne zapatrzenie w dzieła Michała Anioła, nade wszystko wzrusza jednak subtelny i oryginalny modelunek postaci. Ale Russevowi brak wielkości wizji. I to właśnie uprzytamnia fundamentalny problem kolekcji - kwestię napięcia między czysto artystycznymi, a wizyjnymi i symbolicznymi wartościami sztuki.

Te ostatnie w znakomity sposób reprezentowane są w malarstwie Michela Henricota, Francuza związanego z kręgiem Konstantego Jeleńskiego, najwybitniejszego obok Beksińskiego artysty tej kolekcji, a jednocześnie najbliższego upodobaniom jej twórców. Zachwyciły mnie zwłaszcza dwie prace Henricota. Wizja pustego, zabudowanego dziwnymi murami i blokami miasta ma w sobie coś przejmującego. Kamienny, tajemniczy, zastygły w martwocie pejzaż jest przy tym znakomicie namalowany. Druga praca przedstawia łódź z mumią leżącą na krzyżu (fascynacje staroegipskie są typowe dla późniejszej twórczości tego malarza). Znakomicie rozegrane są symboliczne, wizjonerskie i sui generis artystyczne wartości tej kompozycji. Niezwykle subtelna, a zarazem porażająca siłą, stanowi prawdziwy pokarm dla myśli i wyobraźni.

Obok Henricota wymieniłem Gabrielę Morawetz, ukształtowaną w Krakowie. Stosuje techniki własne bliskie ekspresji rysunkowej, z wrażliwymi cieniowaniami, prawie monochromatyczne. Przerażająco długie paznokcie jej postaci nie są formą manieryzmu, lecz wyrażają ideę niemożności. Te subtelne wizje dotknięte są duchem umierania.

Jiři Anderle żyje i pracuje w Pradze, cieszy się światową renomą. Moim jednak zdaniem, choć jego twórczość jest zjawiskiem interesującym, grafików reprezentujących podobne cechy myślenia metaforycznego i traktowania warsztatu znaleźć można wielu. W jednej z prac dźwięczy jakieś echo “Saturna" Goyi, w innej - dość stereotypowo ujęta tematyka Vanitas. Jeśli idzie o sposób widzenia i kształtowania plastycznego, ciekawszy wydaje mi się Piotr Szurek z jego indywidualnym sposobem kadrowania ludzkiej głowy. Jako bardzo piękną i niezwykle subtelną w wizjonerstwie (co jest cechą bardzo rzadką) odbieram twórczość malarską pracującego w Łodzi Jerzego Mroza. W jego obrazach kryje się nostalgiczna i metafizyczna przestrzeń, a ruiny pełne są poetyckiego klimatu przemijania.

Obco brzmią na tej wystawie, pełnej rozbuchanych ekspresjonizmów, odrębne w swej surowej i ograniczonej do minimum formie prace Richarda Lailliera. Ten paryski artysta w rysunkach czarnym kamieniem bliski jest wyrafinowanej i oszczędnej abstrakcji. Przede wszystkim potrafi jednak w interesujący sposób dostrzec kształt ludzkiej postaci. Nie wymieniłem Bogdana Korczowskiego (Paryż), operującego symbolami, bo znam artystów, którzy robili to lepiej. I to u nas w kraju.

Wystawa warszawska została uszczuplona o parę prac. Nie jestem zwolennikiem cenzurowania, ale tym razem wyszło to chyba ekspozycji na dobre. Przydałaby się nawet ostrzejsza selekcja. Działalność Dmochowskiego jest niezwykle rzadkim przypadkiem na tle dzisiejszego kolekcjonerstwa, poddanego głównie mechanizmom tezauryzacji. Jego zbiór jest autorski, ma tezę. Trudno przecenić kulturotwórczą rolę takiego myślenia. Dmochowskiego interesuje sztuka wyrażająca silne uczucia, cierpienie egzystencjalne, lęki... Szczególnie może - atmosferę katastrofizmu. Udało mu się zdobyć dzieła artystów o międzynarodowej sławie. Ale kolekcjonerstwo z tezą działa jak odkurzacz - wsysa zarówno odrzucone perły sztuki, jak i jej kurz.

Z inicjatywy Dmochowskiego, którego fundamentalnym zainteresowaniem był przecież Beksiński, powstaje w Częstochowie - wydzielone z jego zbiorów - muzeum Beksińskiego. Czemu właśnie w Częstochowie? Może dlatego, że inicjując przed laty tamtejsze Triennale Sacrum otworzyłem w tym mieście drogę dla zainteresowań sztuką metafizyczną, a tym samym wizjonerską? Oby te dwie inicjatywy się rozwijały.

“Visions des tenebres. 50 obrazów z kolekcji Anny i Piotra Dmochowskich"; Muzeum Archidiecezjalne w Warszawie. Wystawa czynna do 13 listopada, prezentowana już była w Galerii Miejskiej w Częstochowie, wkrótce pokazana zostanie w Gdańsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2004