Biłozir - ikona tożsamości

Z zainteresowaniem i radością przyjęliśmy dodatek o Lwowie w świątecznym wydaniu “TP" nr 51-52/03. Zdumiał nas jednak następujący fragment tekstu pana Aleksandra Strojnego “Miasto szczęśliwych ludzi": “Lwowskie piosenki są więc wesołe, choć niekiedy wywołują tragiczne konsekwencje. Igor Biłozor został niedawno śmiertelnie pobity, bo wykonywał piosenki rosyjskie, a po jego śmierci miastem wstrząsnęły kilkudniowe pogromy w knajpach, w których bywają Rosjanie".

Ihor Biłozir był znanym ukraińskim kompozytorem, który za działalność artystyczną otrzymał zaszczytny tytuł “Narodnyj Artyst Ukrajiny". Od 1977 r. współpracował z zespołem “Watra" - jednym z niewielu, które w sowieckich czasach odważyły się wyrzucić z repertuaru obowiązkowe i poprawne politycznie radzieckie piosenki. Śpiewał jedynie utwory ukraińskie. 8 maja 2000 r. Biłozir razem z przyjacielem Bohdanem Hnatowskim byli gośćmi niewielkiego ogródka piwnego “Cisars’ka Kawa" w centrum Lwowa. Śpiewana przez nich ukraińska piosenka stała się zarzewiem konfliktu. Z jej powodu dwóch innych klientów ogródka (jeden okazał się później synem wysoko postawionego funkcjonariusza milicji) sprowokowało bójkę - o ironio - pod gmachem lwowskiej prokuratury. Skatowany Biłozir zmarł w szpitalu nie odzyskawszy przytomności. Jego pogrzeb, na który przybyło 150 tys. osób, przerodził się w manifestację na rzecz prawa lwowian do własnej ukraińskiej kultury i protest przeciw rusyfikacji miasta. Biłozira pochowano na honorowym miejscu tuż przy bramie głównej Cmentarza Łyczakowskiego, a jego grób wciąż tonie w kwiatach. Oprawców sądzono za “umyślne spowodowanie śmierci" i otrzymali kary po 8 i 12 lat pozbawienia wolności, co wywołało protesty dużej części ukraińskiego społeczeństwa.

Dla współczesnych lwowian i Ukraińców Ihor Biłozir jest ikoną. Obok Georgija Gongadze, jest symbolem człowieka, który zginął walcząc o Ukrainę, ukraińską tożsamość i prawo do bycia sobą we własnym kraju.

KATARZYNA ŁEBKOWSKA, WASYL ŁOZA

(autorzy polskojęzycznej strony o Lwowie: )

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004