Bestia bezsilności

„Rycerze świętego Wita” Davida B. to jedna z najbardziej przejmujących i jednocześnie przygnębiających powieści graficznych w całej historii komiksowego medium.

11.02.2013

Czyta się kilka minut

Fragment „Rycerzy świętego Wita” / Fot. Kultura gniewu
Fragment „Rycerzy świętego Wita” / Fot. Kultura gniewu

David B. to nazwisko, które w naszym bardzo mało komiksowym kraju nic nie mówi. A już na pewno nie tyle, co Art Spiegelman, Marjane Satrapi czy Alison Bechdel. Wszystko dlatego, że jego najważniejszy album „Rycerze świętego Wita” (pierwszą część wydano we Francji w 1996 r.) ukazuje się dopiero teraz, a w gruncie rzeczy powinien pojawić się u nas tuż po „Mausie”, bo jest – po przełomowej powieści graficznej Spiegelmana – drugim najważniejszym dziełem autobiograficznej rewolucji we współczesnym komiksie.

Niestety w Polsce przyswajamy sobie historię obrazkowego medium na wyrywki, bez chronologicznego porządku. Dlatego dziś wyjątkowość „Rycerzy świętego Wita”, kiedy znamy już „Fun Home” czy „Persepolis”, może być słabiej widoczna. Ale to właśnie David B. zaproponował Marjane Satrapi, by spisała swoje wspomnienia z Iranu w postaci komiksu, i uczył ją opowiadania za pomocą kadrów w czasach, gdy była jeszcze niespecjalnie znaną ilustratorką książek dla dzieci. To również David B. wydał „Persepolis” Satrapi w założonym wraz z przyjaciółmi niezależnym wydawnictwie L’Assocation, które programowo miało być ostoją dla awangardowych twórców, zmęczonych rozrywkowym, komercyjnym frankofońskim komiksem. L’Association publikowało twórców z artystycznymi ambicjami, oryginalnym rysunkiem i osobistymi historiami.

„Rycerze świętego Wita”, wydani pierwotnie w sześciu odcinkach, w przeciągu siedmiu lat stali się jednym z flagowych tytułów francuskich komiksowych awangardzistów.



W ŚWIECIE FANTAZJI, GNIEWU I POTWORA



Po blisko 17 latach od premiery pierwszego odcinka „Rycerzy świętego Wita” dostajemy całość po polsku, w jednym tomie i zarówno sposób komiksowego opowiadania, jak i styl graficzny Davida B. zupełnie się nie zestarzały. Nadal są nowoczesne, awangardowe i bardzo sugestywne. Co więcej, David B. przez 17 lat specjalnie nie zmieniał swojej metody twórczej i konsekwentnie się jej trzymał w swoich następnych albumach, ale „styl” to w przypadku tego autora zdecydowanie za mało powiedziane.

Francuz potrafi się posługiwać językiem komiksu i rysunkiem w taki sposób, że w jego opowieści świat rzeczywisty oraz świat snów i marzeń funkcjonują bez żadnych tarć, a granice między nimi są zamazane. Fantazje bohaterów „Rycerzy świętego Wita” wydają nam się niezwykle rzeczywiste i zmysłowe, a codzienne życie rodziny Beauchardów piekielnie surrealistyczne i postawione na głowie. Wraz z rozwojem epilepsji jednego z synów choroba wciąga całą rodzinę, przeżuwa i wypluwa, rozbijając ją kompletnie, choć początki problemów wyglądają dość niewinnie.

Rodzina Beauchardów żyje sobie spokojnie w Orleanie. Mamy końcówkę lat 60., w domach ściszonym głosem rozmawia się o wojnie w Algierii, a w Paryżu demonstrują studenci. Rodzice Pierre’a-François (który dopiero później zmieni imię na David) to nauczyciele rysunku, oczytani, wykształceni i chętnie spędzający czas ze swoimi dziećmi. David ma jeszcze rodzeństwo: młodszą siostrę Florence i starszego brata Jeana-Christophe’a, który pewnego dnia zostaje „opętany przez nocny tajfun” – tak atak epilepsji wyobraża sobie mały David. Z ataku na atak choroba staje się coraz bardziej niebezpieczna i nieokiełznana, a całe życie rodzinne zaczyna się kręcić wokół niej. Narrator, obserwując brata, zaczyna personifikować epilepsję. Jawi mu się jako potwór, mityczny smok, przypominający do złudzenia bestię ze średniowiecznych, iluminowanych kodeksów. Widzi w sobie wojownika, który początkowo stara się z nią walczyć, ale brat nie zamierza walczyć razem z nim, więc stopniowo buduje wokół siebie coraz mocniejszą zbroję.

Gniew i wściekłość wobec bezsilności (Jeanowi ewidentnie nie da się pomóc) wyraża w swoich dziecięcych rysunkach i dość sadystycznych marzeniach (mały David chce być Czyngis-chanem). Ale mimo wszystko epilepsja rzuca cień również na jego życie, a choroba, sny, śmierć i szaleństwo staną się już na zawsze tematami, które dorosły David B. będzie podejmował w swoich komiksach, jak choćby w wydanym już wcześniej w Polsce „Uzbrojonym ogrodzie”, traktującym o opętanych wizją raju na ziemi taborytach i Janie Žižce.



OD MAKROBIOTYKI DO CUDOTWÓRCÓW



Żeby wyleczyć Jeana-Christophe’a, David wraz z rodzicami wyrusza w niekończącą się podróż po nadzieję. Ale im dłużej ta podróż trwa, tym nadzieja bardziej znika z horyzontu. Na początku ojciec katolik i matka racjonalistka udają się po pomoc do lekarzy, ale gdy ci zawodzą, nie pogardzą żadną alternatywną metodą leczenia: sięgają po makrobiotykę, różnej maści cudotwórców, ludzi wywołujących duchy czy guru. Ich wiara w wyzdrowienie syna siłuje się z postępującą bezsilnością, która w końcu bierze nad rodziną górę.

„Rycerze świętego Wita” to bowiem historia bez cienia happy endu, pełna goryczy, bólu, poczucia straty normalnego życia. Choroba syna zamienia je w surrealistyczny koszmar, a oni sami żyją na uboczu społeczeństwa. Epilepsja zabiera bratu Davida wolność i niezależność, im jest starszy, tym mniej panuje nad atakami i swoimi emocjami. Jako dorosły mężczyzna jest właściwie niesamodzielnym dzieckiem.

Komiks Davida B. to poruszającą rodzinna tragedia, która toczy się właściwie na dwóch planach. Pierwszy to rzecz jasna fabuła, opowieść, którą śledzimy z coraz większym przerażeniem i która przypomina nam, że nasze życie może zamienić się w koszmar i odebrać nam radość w ciągu jednej chwili. Drugi plan to emocje zawarte w rysunkach. Celowo spłaszczona, iście średniowieczna perspektywa, fantazyjna ornamentyka i kompozycja to specjalność francuskiego twórcy. Wściekłość, bezsilność, złudną nadzieję i postępujące przygnębienie w rodzinie Beauchardów David B. zamienia w wizualne metafory, pełne duchów, potworów, symboli i widocznej na okładce bestii, która początkowo jedynie oplata Jeana-Christophe’a, a później staje się częścią jego ciała, jakby ostatecznie miała się z nim połączyć.

Francuski artysta stara się komunikować z czytelnikiem na dwa sposoby jednocześnie, by choć częściowo podzielić się emocjami, jakie towarzyszyły mu podczas dzieciństwa i dorastania spędzonego w cieniu choroby brata. Same słowa nie wystarczają, by je wyrazić. Nie są to z pewnością przyjemne emocje, a warstwa wizualna komiksu staje się prawdziwym dopalaczem dla i tak chwytającej za gardło fabuły. Czytając „Rycerzy świętego Wita”, tracimy na dłuższą chwilę kontakt z rzeczywistością, a jednocześnie uświadamiamy sobie, że ten chory (dosłownie i w przenośni) świat francuskiego autora może stać się naszym światem. 


David B. „Rycerze świętego Wita”, Kultura Gniewu, Warszawa 2012.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2013