Archiwum Giedroycia

Wojciech Sikora, dyrektor Instytutu Literackiego w Paryżu: Czasem wydaje mi się, że mieszkańcy tego domu mieli poczucie, iż Polska może zniknąć z mapy świata. Dlatego postanowili zbierać wszystko, co Polski dotyczyło.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

Jerzy Giedroyc podlewa ogródek / Fot. Ze zbiorów Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu
Jerzy Giedroyc podlewa ogródek / Fot. Ze zbiorów Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu

Stanisław Mancewicz: Siedzi Pan od dwóch lat w fotelu, o którym wielu marzyło, wielu o jego obsadzie przez dziesiątki lat plotkowało. W tym fotelu nikt przecież nie miał siedzieć. Jak to się stało? Wojciech Sikora: Nie siedzę w tym fotelu, nawet Henryk Giedroyc, brat Jerzego, w nim nie siedział. Nie ośmieliłbym się, gabinet Redaktora od dnia jego śmierci w 2000 r. jest w zasadzie nietknięty. Metaforycznie jednak – tak: szefem Instytutu jestem od śmierci Henryka Giedroycia w 2010 r. Tak sobie zażyczył za życia, a pracuję tu z przerwami od 1981 r. Czym jest teraz Instytut Literacki? To jasne, że nie jest ośrodkiem myśli politycznej; politykiem był tu tylko jeden człowiek, który zbudował swój własny Hotel Lambert, i to rozdział nieodwołalnie zamknięty. Instytut dziś to wyjątkowe zbiory archiwalne, jego twórcy zgromadzili blisko 180 metrów bieżących rękopisów i druków, cennych dla kultury polskiej. Dotyczą nie tylko Polski, ale całej Europy Środkowej, Rosji i w ogóle Europy po Jałcie. Sercem zbioru jest korespondencja Jerzego Giedroycia: to ponad 150 tys. listów. Mamy też bibliotekę stu tysięcy książek i czasopism. Czasem wydaje mi się, że mieszkańcy tego domu mieli poczucie, iż Polska może zniknąć z mapy świata, dlatego postanowili zbierać wszystko, co Polski dotyczyło. Opieka nad tym archiwum to realizacja głównej idei i marzenia Jerzego Giedroycia. Żadnych kapliczek, tylko praca, porządkowanie, popularyzowanie i udostępnianie wszystkim chętnym tych unikatowych archiwów, gromadzonych przez ponad 60 lat. Tego się trzymamy z moim zespołem: z Anną i Andrzejem Bernhardtami oraz Leszkiem Czarneckim. Z niechęci do kaplic zniknęły pokoiki, w których przez 30 lat Herling-Grudziński spisywał swój nocny dziennik, gdzie spał Kisielewski, Hłasko i inni? Coś za coś. Pawilon musieliśmy gruntownie przebudować. Dom „Kultury” nie nadaje się na archiwum z prawdziwego zdarzenia. Z pawilonu w ogrodzie, w którym były owe niezwykle skromne pokoje i magazyn książek, została tylko bryła. Wewnątrz kosztem dużych pieniędzy, pochodzących głównie z prywatnych źródeł – bo Wspólnota Polska dołożyła tylko dwa procent – zrobiliśmy nowoczesne archiwum. Mamy tam miejsce na ułożenie 400 metrów dokumentów, książek i pism. W pawilonie są też pokoje gościnne, korzystają z nich archiwiści z Polski. Kto finansuje opracowanie tego wielkiego zbioru? Polskie ministerstwo kultury. Opracowaniem zajmuje się zespół powstały z pracowników Biblioteki Narodowej i Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych. Kieruje nim pani Maria Wrede. Program zaczął się w 2009 r. i był przewidziany na 4-5 lat. Zbliżamy się zatem do końca dotacji, ale nie pracy. Jesteśmy mniej więcej w połowie drogi i mam nadzieję, że projekt zostanie przedłużony. To zresztą niezbędne, z racji wagi tego dziedzictwa, będącego przecież najcenniejszym zbiorem wiadomości nie tylko o emigracji powojennej. Doceniło to UNESCO, wpisując naszą kolekcje na Listę Pamięci Świata ze względu na jej uniwersalną wartość. Dokonano jakichś sensacyjnych odkryć? Z rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia, znalazł się np. zbiór listów z Katynia, które Jerzy Giedroyc dostał od Norberta Żaby, szwedzkiego korespondenta „Kultury”. Zostaną wkrótce opublikowane w „Karcie”. Znalazł się nieznany list Jerzego Stempowskiego. W materiałach odrzuconych przez Redaktora jest sporo niepublikowanych tekstów. „Odrzucanie” nie zawsze znaczyło, że były to teksty niedobre, czasem nie pasowały do numeru. Ciekawe i nieznane szerzej rzeczy są w naszych archiwach po m.in. Jeleńskim i Mieroszewskim. Jest też pakiet papierów zastrzeżonych przez Redaktora na 25 lat. Co to jest? Zastrzeżenie polega m.in. na tym, że nie mogę tego powiedzieć. Są tam też papiery bardzo osobiste. Strzeżemy ich, jak całości praw do dziedzictwa Jerzego Giedroycia i Instytutu Literackiego, z poszanowaniem rzecz jasna wszystkich zgód podpisanych przez Zofię Hertz i Henryka Giedroycia po śmierci Redaktora. W przypadkach naruszenia tego prawa interweniujemy. „Kultura” pojawi się w internecie? Przypuszczam, że na początku 2013 r. Wszystko jest już gotowe, wraz z możliwością przeszukiwania. Projektujemy stronę internetową, na której zawiśnie też baza danych całego archiwum Instytutu. Plany wydawnicze? Mnóstwo. Musimy dokończyć serię korespondencji w takim kształcie, w jakim zaprojektował ją Jerzy Giedroyc. Jesteśmy gotowi z tomem listów Teodora Parnickiego, na dokończenie czeka korespondencja z Juliuszem Mieroszewskim. Wraz z Instytutem Książki wydamy też obszerny wybór esejów Mieroszewskiego, pod redakcją Rafała Habielskiego, dotychczasowe nakłady są dawno wyczerpane. Wyjdą tomy listów z „krajowcami”, m.in. z Wiktorem Jedlickim i Kisielewskim; kuratorem tej serii jest Piotr Kłoczowski. Planujemy wydanie fascynujących listów Zygmunta i Zofii Hertzów do Redaktora, nad którymi pracuje Małgorzata Ptasińska. Jesienią nakładem Wydawnictwa Literackiego wyjdzie znakomita biografia Jerzego Giedroycia, zamykająca się na 1946 r., autorem jest Marek Żebrowski. Miał błogosławieństwo przede wszystkim pana Henryka, Dudka, przeszukał wszelkie możliwe archiwa, w tym mińskie i moskiewskie, u nas spędził wiele miesięcy. Niebawem wyjdzie ostatni tom bibliografii „Kultury”, to będzie również ostatni tom w charakterystycznej szarej okładce. W planach nieodległych jest wydanie przez Wydawnictwo Literackie całej korespondencji z Herlingiem-Grudzińskim – to ponad 2200 listów. 
Wojciech Sikora (ur. 1956) był od połowy lat 70. związany z opozycją w PRL, działał w Studenckich Komitetach Solidarności. W 1981 r. wyjechał za granicę, gdzie pozostał po wprowadzeniu stanu wojennego. Współpracował z „Kontaktem”, „Kulturą”, RFI, RWE, był sekretarzem Funduszu Pomocy Niezależnej Literaturze i Nauce Polskiej oraz Fundacji Polcul. Od 2010 r. jest prezesem Stowarzyszenia Instytut Literacki Kultura.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012