Ameryka wychodzi z podziemia

Jak wyglądało życie na Południu w latach 60. z punktu widzenia homoseksualisty? Było ryzykowne i pełnie nieprzyjemnych niespodzianek - pokazuje Howard Cruse w klasyce komiksu LGBT "Stuck Rubber Baby".

27.07.2011

Czyta się kilka minut

Amerykańskie magazyny co jakiś czas publikują zestawienia iluś tam (liczby są naprawdę dowolne) powieści graficznych, które koniecznie trzeba przeczytać. Gdybyśmy mieli zrobić taką listę w Polsce, to "Stuck Rubber Baby", który właśnie trafia do księgarń, wskoczyłby na jedną z pierwszych pozycji. Tak się składa, że polski komiks o tematyce LGBT pozostaje na razie w powijakach, a nieliczne publikacje, jak np. "Bostońskie małżeństwa", są kiepsko napisane, a do tego topornie narysowane. Co innego tłumaczenia z zagranicy, które do nas docierają. Te jak do tej pory trzymają wysoki poziom. Mieliśmy zabawne, autoironiczne i niepoprawne politycznie komiksy Ralfa Königa oraz obsypany wieloma nagrodami "Fun Home" Alison Bechdel, a teraz dostajemy klasykę w postaci albumu Howarda Cruse’a. "Stuck Rubber Baby" nie jest wart naszej uwagi tylko dlatego, że jego autor to homoseksualista. Amerykanin stworzył po prostu wspaniałą historię. Doceni ją nawet czytelnik, który oburza się, widząc parady równości, a poza "Mausem" nie tknął żadnego komiksu.

"Stuck Rubber Baby" to wielowątkowy, obrazkowy fresk ze szczegółami przedstawiający przemiany obyczajowe na amerykańskim Południu lat 60. W przeciwieństwie do autobiograficznego "Fun Home" Bechdel, koncentrującej się na prywatności, dla Cruse’a coming out głównego bohatera (nie mamy tu do czynienia z prostą autobiografią) jest równie ważny, co skomplikowana panorama społeczna Alabamy. Wpisany w nią rasizm, zamachy na przedstawicieli ruchów wolnościowych, walka o prawa czarnych wspierana przez niejednego pastora, nielegalne kluby, w których homoseksualiści integrują się z kolorowymi, a także hipokryzja "porządnych obywateli" nie stanowią jedynie zdawkowo zarysowanego tła, ale integralną część historii. Południe wrze, a w całym tym zamieszaniu nie może odnaleźć się główny bohater komiksu, Toland Polk - prosty biały chłopak pracujący na stacji benzynowej. Choć z jednej strony odkrywa w sobie pociąg do mężczyzn, z drugiej zakochuje się w młodej aktywistce z uniwersytetu i uparcie wierzy, że dzięki silnej woli może "nawrócić się" na stronę heretyków. Toland musi stoczyć walkę z samym sobą, a Cruse wiarygodnie ten trudny proces przedstawia.

W przypadku "Stuck Rubber Baby" termin "powieść graficzna" oddaje sedno metody twórczej artysty, bo Cruse tworzy gęstą, obrazkową prozę, całymi garściami czerpiąc z literackich rozwiązań dobrej powieści obyczajowej: dba o psychologiczne motywacje postaci, a ich dyskusje i spory nie brzmią jak ideologiczne wykładnie czarnych, liberałów lub konserwatystów. Autor stara się oddać jak najwięcej społecznych niuansów i detali, również w warstwie graficznej. Stosuje rysunek, który łączy lekko groteskowy styl późniejszego Crumba z realistyczną konwencją. Wszechobecny światłocień dodaje planszom ponurego nastroju, a ludzie rysowani są tak, żeby podkreślić ich cielesność. Duszna atmosfera Południa przekłada się także na sposób komponowania plansz. Każda z nich zawiera nawet ponad dziesięć kadrów, a choć album to nieco ponad 200 stron, mamy wrażenie, jakby liczył dwa razy tyle. Tak zaprojektowana warstwa graficzna sprawia, że czujemy się osaczeni i stłamszeni. Ale zapewne to celowy zabieg, bo właśnie tak czuje się Toland, jego rodzina, czarni i homoseksualni znajomi: zduszeni pod butem białej, konserwatywnej klasy średniej, która po swojej stronie ma prawo i aparat władzy. "Stuck Rubber Baby" zrywa z mitem amerykańskiej wolności, niepodważalnych praw jednostki oraz przypomina niesławną tradycję brutalnego rasizmu i represjonowania wszelkiej inności, niepasującej do wzorca białego, anglosaskiego protestanta. Teoretycznie jest to wiedza powszechnie dostępna, jednak gdy o tym przeczytamy, a na dodatek to zobaczymy - przeraża podwójnie.

Howard Cruse, Stuck Rubber Baby, Centrala, Poznań 2011, s. 224.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 6-7/2011