Zbyt odległe pola bitew

Cieszy obecność polityków, parlamentarzystów na Mszy św. Jest to jednak - jeżeli są wierzący - ich obowiązek. A zatem nie ma potrzeby, aby ich jakoś szczególnie eksponować podczas liturgii....

20.02.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

MAREK ZAJĄC: - Dlaczego postanowił Ksiądz Biskup ogłosić dokument poświęcony zaangażowaniu Kościoła hierarchicznego w życie polityczne?

BISKUP WIKTOR SKWORC: - Temat dyskutowaliśmy na sesji Rady Kapłańskiej w listopadzie zeszłego roku. Rada liczy czterdziestu dwóch duchownych, począwszy od profesorów po reprezentantów wikariuszy i księży emerytów. W tym gremium zasiadają kapłani z wyboru (stanowią większość), z urzędu, z nominacji. Kodeks Prawa Kanonicznego stwierdza, że tworzą "senat biskupa".

PARTIA I OŁTARZ

Jesienne spotkanie odbywało się już po wyborach parlamentarnych i prezydenckich, a więc bez dawki emocji, która zawsze towarzyszy kampanii. Tematem zajęliśmy się głównie w perspektywie nadchodzących wyborów samorządowych. Po to, aby przypomnieć i sobie, i ogółowi duchowieństwa, jaka - wedle Vaticanum Secundum, Kodeksu Prawa Kanonicznego, wskazań i przykładu Jana Pawła II - powinna być rola kapłana w życiu społeczno-politycznym. Przypomnieć, gdyż w tym dokumencie nie odkryliśmy niczego nowego. Staraliśmy się tylko uporządkować, w syntetycznym skrócie przedstawić podstawowe zasady, którymi powinien kierować się każdy kapłan diecezji, a także osoby konsekrowane, posługujące w duszpasterstwie na terenie naszego Kościoła lokalnego.

---ramka 410403|prawo|1---- Trudno nie wiązać dokumentu z aktualnymi wydarzeniami: nasycenie utarczek politycznych deklaracjami religijnymi, liczne przypadki zaangażowania księży w grę wyborczą, stała obecność polityków Prawa i Sprawiedliwości w Telewizji Trwam, parafowanie paktu stabilizacyjnego w obecności mediów związanych z o. Rydzykiem. Te wydarzenia złożyły się w groźną dla Kościoła układankę.

- Układanka, jak pan to określił, może być w dłuższej perspektywie dla Kościoła groźna, bo mogłaby rodzić skojarzenia jakiegoś sojuszu: nie tyle tronu i ołtarza, ile partii i ołtarza. Właśnie kontekst opublikowania tego dokumentu sprawił, że wzrosła jego aktualność. Do wymienionych w pytaniu okoliczności dodałbym jeszcze wydanie przez Nuncjusza Apostolskiego komunikatu (9 stycznia),

w którym - w kontekście wizyty ad limina Apostolorum - przypomniał, że duchownych Kościoła katolickiego, i to bez wyjątku, obowiązuje przestrzeganie przepisów Kodeksu Prawa Kanonicznego.

- Myśl przewodnia dokumentu Księdza Biskupa brzmi: partyjne zaangażowanie Kościoła szkodzi wiarygodnemu przepowiadaniu Ewangelii. Ale przecież nieraz słyszymy od księży, że nie może być im obojętne, czy zwycięży partia zamierzająca zliberalizować ustawę aborcyjną, czy ugrupowanie przychylne nauczaniu Kościoła. Nawołują z ambon do głosowania na konkretne partie i kandydatów w imię troski o przyszłość Polski i Kościoła.

- Pewnie, że każdy z nas jako uczestnik życia polityczno-społecznego w tym kraju ma własne sympatie polityczne. Z niektórymi partiami możemy sympatyzować, ale nie wolno się łudzić, że jakieś ugrupowanie skutecznie zabezpieczy sprawy Ewangelii w narodzie. Największym zagrożeniem jest, i tu podzielam opinię ks. Jerzego Szymika, miotanie się w kręgu fałszywych alternatyw: postępowy, konserwatywny, związany z tym radiem, z tym pismem itd. Prawdziwym problemem dla Kościoła w Polsce

i każdego autentycznego duszpasterza pozostaje urzeczywistnianie Ewangelii w umysłach i sercach parafian, diecezjan. Zagrożeniem dla religijności jest ucieczka czy nawet lęk przed świętością, przed patrzeniem na własne życie jako na drogę do domu Ojca w towarzystwie Jezusa Chrystusa.

Pozwalamy się - również my, duchowni - wyprowadzać przez media lub inne ośrodki na odległe pola bitew, gdzie dochodzi do zmęczenia i wyczerpania. Ileż sił i emocji zabierają nam niepotrzebne dyskusje, gdy tymczasem całą energię trzeba inwestować w formację. Bo prawdziwa batalia o przyszłość chrześcijaństwa, Kościoła w Ojczyźnie rozgrywa się na o wiele głębszym poziomie indywidualnego kontaktu

z Bogiem każdego świeckiego i kapłana; na płaszczyźnie modlitwy, życia sakramentalnego, wyborów moralnych czy stanowiska wobec materializmu praktycznego.

A w przypadku duchownego także na poziomie jego uczciwości wobec Boga, zachowania kapłańskich zobowiązań: celibatu, posłuszeństwa i ducha ubóstwa, z czego płynie oczekiwane przez wiernych świadectwo.

- Pisze Ksiądz Biskup, że działalność polityczna jest zarezerwowana wyłącznie dla laikatu, ale Kościół "musi i powinien zająć się polityką rozumianą jako troska o dobro wspólne". Jak wyznaczyć, gdzie kończą się interesy partyjne, a zaczyna troska o dobro wspólne? Przecież każda partia tłumaczy, że powstała i działa dla pomyślności ogółu.

- Na pewno szczerość intencji politycznych podlega weryfikacji. Czas pozwala pod tym względem na obiektywny osąd. Zbieżność deklaracji i czynów - tego oczekują obywatele. I właśnie obywatele ocenią już przy następnych wyborach, czy dobro wspólne zostało obiektywnie pomnożone. Niewątpliwie trzeba mniej emocji, a więcej roztropności w sprawach dobra wspólnego. A dla jego osiągania trzeba więcej współdziałania ponad partyjnymi podziałami, co nieraz obserwuje się w Senacie.

- Podczas kazania wygłoszonego w zeszłym roku w święto Niepodległości zwrócił się Ksiądz Biskup do polityków, którzy "szermują katolicką retoryką, powołują się na Pana Boga i szukają oparcia w kościelnych strukturach", aby porzucili partyjny egoizm, nie łamali danego słowa i byli uczciwi. Jakie wydarzenia skłoniły Księdza Biskupa do wypowiedzenia tych gorzkich słów?

- W kazaniu tym znalazł się apel do wszystkich polityków. To były słowa wypowiedziane na progu kadencji parlamentu. Jako obywatele ubolewaliśmy nad tym, że szczególnie poprzedni parlament obniżył standardy. Dlatego chciałem zachęcić wybranych posłów i senatorów, aby nowy parlament był inny, wolny od korupcji i kompromitujących skandali. Trzeba przypominać o elementarnej lojalności i uczciwości wobec wyborców.

- Co jest rozstrzygające, zanim Ksiądz Biskup wrzuci głos do urny: wyznaniowe deklaracje kandydata czy jego dotychczasowa działalność publiczna, kompetencje, program?

- Najlepiej, gdy wyliczone elementy komponują się w harmonijną całość w osobie kandydata, którego na dodatek zna się osobiście. Wtedy najlepiej ocenia się kwalifikacje moralne i kompetencje. Dla mnie deklaracje wyznaniowe - tym bardziej że naprawdę trudno je zweryfikować - są raczej czynnikiem wtórnym.

KOMPLIKACJA I SANACJA

- Czy nie sądzi Ksiądz Biskup, że podczas ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich, przeżyliśmy powtórkę z początku lat 90., gdy część Kościoła otwarcie wspierała Wyborczą Akcję Katolicką? Teraz Radio Maryja wspomagało Prawo i Sprawiedliwość oraz Lecha Kaczyńskiego.

- Poszukiwanie analogii zawsze obciążają pewne założenia. Uważam, że ze względu na tempo przemian w Polsce kontekst każdych wyborów jest nieco inny. Początek lat 90. to pierwsze lata demokracji. Ludzie byli przyzwyczajeni do roli, jaką Kościół zastępczo odgrywał w czasach komunistycznych. Często oczekiwali od hierarchów słowa wskazującego kierunek i sens politycznych wyborów. Jednak od początku lat 90. dzieli nas już cała epoka i dzisiejsze partyjne zaangażowanie osób czy instytucji reprezentujących Kościół należy oceniać inaczej.

- Niedawno prasa ujawniła list, jaki prezydium Episkopatu przesłało do prowincjała redemptorystów. Biskupi wyrazili ubolewanie, że na skutek działalności mediów związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem "Kościół jest postrzegany jako strona jednoznacznie popierająca jedną partię polityczną". Czy list nie jest spóźniony?

- List był na czasie, bo stanowił reakcję na konkretny fakt. Nie jest prawdą, że w tych sprawach Episkopat nie działa. Sprawa jest od dawna przedmiotem troski pasterzy Kościoła. Z tym, że materia jest delikatna, dotyczy zagadnień społeczno-politycznych. W sprawach wiary i moralności, ściśle wiążących się z posłannictwem Kościoła, panuje jednomyślność i nie ma pod tym względem żadnych niejasności. Natomiast konkretne rozwiązania polityczne są w wolnym społeczeństwie przedmiotem sporu i ludzie Kościoła mają prawo mieć tu własne poglądy. Chodzi tylko o to, aby nie nadużywali autorytetu Kościoła dla popierania konkretnych partii. Słowo "partia" oznacza "część", a Kościół pragnie głosić Ewangelię wszystkim. Jest katolicki, czyli powszechny, a nie partyjny czy cząstkowy.

- Prowincja redemptorystów konsekwentnie ignorowała wszelkie napomnienia biskupów. Na dodatek od lat zwleka z przedstawieniem statutu Radia Maryja. To chyba sytuacja bez wyjścia?

- Sprawa jest skomplikowana; aby zrozumieć stopień komplikacji, trzeba by prześledzić od początku całą historię Radia Maryja i jego relacji do Konferencji Episkopatu. Można stwierdzić poważne zaniedbania, odkładanie załatwienia spraw itd. Niewątpliwie rzecz domaga się sanacji i aktywnego włączenia się prowincjała redemptorystów.

- Przypomniał Ksiądz Biskup księżom: "Kapłani są ludźmi Kościoła, a nie partii politycznych. Dlatego potrzebny jest dystans do partii". A co w przypadku, gdy politycy nie chcą zachowywać dystansu wobec Kościoła? Tłumaczą, że chcą dawać odważne świadectwo wiary w życiu publicznym. Lech Kaczyński zapewniał nawet, że do śmierci pozostanie katolikiem.

- Udział duchownych, szczególnie duszpasterzy, w polityce musi być jakościowo inny. Proboszcz, wikariusz, katecheta nie mogą zapomnieć, że ich misja jest uniwersalna; że reprezentują Kościół katolicki, którego nie można redukować do agendy partii, bo Kościół nie utożsamia się z żadnym ugrupowaniem, wspólnotą polityczną ani systemem politycznym, co jasno nam przypomniał Benedykt XVI podczas wizyty ad limina.

Jako duszpasterze nie budujemy elektoratu dla jakiegokolwiek ugrupowania.

W Kościele głosimy absolutną prawdę Ewangelii, a nie względne prawdy partii politycznych, które mają ograniczony żywot. Uzasadnienia tych postaw nie szukamy w jakimś asekuranctwie, tylko w naszym powołaniu, czyli głoszeniu Jezusa Chrystusa jako jedynego Odkupiciela.

Politycy, jeżeli są ludźmi wierzącymi, mogą, a nawet powinni manifestować wiarę. Niech to jednak nie będzie pobożna retoryka, a czyny i postawy, które łatwo zidentyfikować jako ewangeliczne. Cieszy obecność polityków, parlamentarzystów na Mszy św. Jest to jednak - powtórzmy: jeżeli są wierzący - ich obowiązek. A zatem nie ma potrzeby, aby ich jakoś szczególnie eksponować podczas liturgii.

- Zaapelowałby Ksiądz Biskup, jak arcybiskup Gocłowski, do członków rządu, aby nie gościli tak często na antenie Radia Maryja i Telewizji Trwam?

- Nie ma potrzeby, gdyż politycy sami wiedzą, że obywatele oglądają nie tylko Telewizję Trwam i słuchają nie tylko Radia Maryja. Tymczasem rządzący powinni być obecni we wszystkich mediach. Z drugiej zaś strony, skoro wcześniej akurat wspomniane media były traktowane przez polityków z przymrużeniem oka, nie robiłbym problemu z faktu, że sytuacja się pod tym względzie zmienia. Odbiorcy Telewizji Trwam i Radia Maryja mają identyczne prawa jak użytkownicy innych mediów.

- Gdyby do Księdza Biskupa zgłosili się liderzy ugrupowania politycznego i poprosili o przeprowadzenie dla nich rekolekcji, zgodziłby się Ksiądz Biskup?

- Zwykle biskup czy ksiądz nie odmawia posług duszpasterskich, a prowadzenie rekolekcji do nich właśnie należy. Jednak przed podjęciem decyzji trzeba by zastanowić się, czy za zaproszeniem nie kryje się próba manipulacji, na ile szczere są intencje.

- Co zrobić, żeby zatrzeć w Kościele wrażenie podziału na łagiewnicki i toruński?

- To medialnie nośny i obrazowy podział, który jednak de facto nie istnieje.

Z perspektywy diecezji tarnowskiej nie dostrzegam go. A w reakcji na wszelkie rysy i szczeliny, jakie mogą się w Kościele pojawiać, radzę odchodzić od fałszywych alternatyw, o czym była już mowa. Trzeba też modlitwy o jedność.

NAD RENEM, NAD WISŁĄ

- Zaznaczył Ksiądz Biskup: apolityczność Kościoła nie oznacza, że "wobec wszystkich ustaw państwowych, propozycji ustrojowych, programów politycznych i partii zachowuje on równy dystans i postawę neutralną". Ale bywają sytuacje kłopotliwe: jesienią LPR zaproponowała zaostrzenie prawa aborcyjnego, zgodnie z nauczaniem katolickim. Szło jednak zapewne przede wszystkim o manewr polityczny, odebranie ugrupowaniu braci Kaczyńskich części katolickiego elektoratu. Jak powinien zachować się Kościół?

- Myślę, że właściwa była reakcja przewodniczącego Konferencji Episkopatu, który zdystansował się od politycznie umotywowanej inicjatywy LPR. Należy pozytywnie ocenić sytuację kraju, jeśli podstawowe wartości - a taką wartością jest życie - mają swoje prawne zabezpieczenia w konstytucji, w ustawach. Niewłaściwe byłoby jednak dążenie do zabezpieczenia prawa Bożego prawem stanowionym, ustawami itd. Kościół pragnie dla siebie tylko takiej przestrzeni wolności, by mógł swobodnie głosić Ewangelię i zdobywać ludzi dla Chrystusa siłą ewangelicznej prawdy.

- Pisze Ksiądz Biskup, że "wymogi posługi kapłańskiej są niejednokrotnie ograniczeniem prawa prezbitera do ujawniania własnych wyborów". To znaczy, że księża nie powinni ujawniać, np. na kogo głosowali w wyborach?

- Zrozumienie uniwersalnej misji duchownego - jestem posłany do wszystkich - niejako w naturalny sposób wymusza postawę dyskrecji odnośnie politycznych wyborów. W jej zachowaniu przejawia się także poszanowanie wolności człowieka, jego godności, uznanie, że ma możliwość dokonania właściwego, zgodnego ze swoim sumieniem wyboru politycznego. Trzeba też pamiętać, że duchowni nie są specjalistami od politycznych analiz.

- Jesienią tuż po wyborach Ksiądz Biskup mówił: "Polsce potrzebny jest rząd większości. Lepiej by było, gdyby Prawo i Sprawiedliwość stworzyło go z Platformą Obywatelską". Przyzna Ksiądz Biskup: to była otwarta deklaracja o charakterze dosyć politycznym.

- Tak nie powiedziałem, chociaż korespondent KAI mi taki pasus w homilii imputował. Mówiłem natomiast o partiach, które w kampanii deklarowały koalicję. Ubolewałem nad tym, że nie dotrzymano słowa; że znowu okazano jakąś nielojalność wobec wyborców. Przecież wielu szło do wyborów właśnie z myślą wsparcia owej zapowiadanej koalicji, która nie powstała. Nawiasem mówiąc, to, co nie było możliwe nad Wisłą, stało się możliwe nad Renem, gdzie dwie partie - o całkiem odmiennej proweniencji - doszły do porozumienia i skutecznie rządzą, przy zdecydowanym poparciu społeczeństwa.

- Podkreśla Ksiądz Biskup, że "kapłani powinni pamiętać o tym, że partii politycznej nie można nigdy utożsamiać z prawdą Ewangelii, dlatego też żadna partia, w odróżnieniu od Ewangelii, nie może stać się nigdy przedmiotem absolutnego wyboru". Kapłani nie powinni pozwalać, aby z Kościołem łączono nawet ugrupowania katolików, którzy "tworzą w sposób godny pochwały partie inspirujące się w sposób otwarty Ewangelią". W tych wyważonych słowach dźwięczy jednak jakby idea, że w Polsce mogłaby powstać partia autentycznie chadecka. Potrzebujemy dziś chrześcijańskich demokratów?

- Można ubolewać, że w naszym kraju nie powstała partia polityczna analogiczna do CDU w Niemczech czy Demokracji Chrześcijańskiej we Włoszech. Patrząc na te partie z perspektywy historycznej, stwierdzić można, że i one - jako ludzkie dzieła - miały wzloty i upadki. I chociaż były dziełem chrześcijańskich czy katolickich polityków, Kościół w tych krajach zachowywał wobec nich właściwy dystans. Po prostu hierarchia kierowała się zasadami wypracowanymi na Soborze Watykańskim II, które jasno mówią o autonomii państwa i Kościoła.

- Jako wzór zaangażowania publicznego Kościoła postawił Ksiądz Biskup Jana Pawła II, który - jak czytamy w dokumencie - "nie potępiał polityków". To subtelne, dla wielu niedostrzegalne rozróżnienie: między krytyką i potępieniem.

- Rzeczywiście, Papież nie potępiał polityków, nawet tych, którzy poprzez stan wojenny zniewolili naród, odebrali mu nadzieję i szansę rozwoju na lata. W tych trudnych czasach Jan Paweł II upominał się o prawa człowieka, o prawa ludzi pracy, o prawo do wolnych związków zawodowych itd. W ten sposób pośrednio krytykował polityków, ale ich nie potępiał; nikogo nie "zatapiał", ale prowadził z nimi dialog, przekonywał do swoich racji. Można by rzec, że ewangelizował świat polityków. Podejmował działanie pozytywne. Takie też jest zadanie i powołanie osób duchownych.

- Nie ma Ksiądz Biskup wrażenia, że boleśnie zaczynamy odczuwać brak autorytetu Jana Pawła II? Być może Papież nie dopuściłby, żeby w Kościele doszło do niedawnych incydentów i sporów na tle politycznym. A i politycy usłyszeliby kilka słów studzących nieco zbyt gorące głowy?

- Być może. Dlatego trzeba podkreślać Jego duchową obecność i zachęcać, aby Polacy nie tylko pielgrzymowali do grobu Jana Pawła II w Rzymie, do Jego pomników, ale przede wszystkim wzięli sobie do serca Jego bogatą naukę, Jego katechezy i homilie. Politycy zaś winni przypomnieć sobie słowa, jakie wypowiedział 11 czerwca 1999 roku wobec polskiego parlamentu, że pamięć o moralnych przesłaniach "Solidarności" musi dziś w większym stopniu oddziaływać na jakość polskiego życia zbiorowego, na styl uprawiania polityki. Oby to pragnienie Jana Pawła II się spełniało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2006

Podobne artykuły