Zawód ubezwłasnowolniony – aptekarz

Sprzeciw sumienia farmaceutów to forma uświadomienia kupującemu, na co się naraża, niepopularny, irytujący gest, który ma dawać do myślenia.

23.07.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Prawo farmaceutów do sprzeciwu sumienia... Że problem jest poważny, pokazuje choćby zamieszczona w tym numerze debata prof. Osiatyńskiego i prof. Zolla. Zostały w niej ukazane najważniejsze aspekty sporu.<

22 stycznia 2012 r. na VI Krajowym Zjeździe Aptekarzy został ogłoszony nowy „Kodeks Etyki Aptekarza Rzeczypospolitej Polskiej”, zastępujący Kodeks z 1993 r. (ze zmianami wprowadzonymi w 1999 r.). Projekt rozesłano już w roku 2006. Został przyjęty na podstawie art. 37 pkt 1 ustawy z dnia 19 kwietnia 1991 r. o izbach aptekarskich (Dz. U. z 2008 r., nr 136, poz. 856, z późn. zm.). We wstępie napisano: „Wymienione w kodeksie zasady postępowania obowiązują wszystkich czynnych zawodowo aptekarzy”.

I oto art. 3: „Aptekarz, będąc osobiście odpowiedzialnym za wykonywaną pracę, jest wolny w podejmowaniu swoich zachowań, zgodnie ze swym sumieniem i współczesną wiedzą medyczną”. Tak postanowili sami farmaceuci, że „zgodnie z sumieniem”. Jednak „sumienie” aptekarza ma swój punkt odniesienia: „Naruszeniem godności zawodu jest w szczególności każde zachowanie Aptekarza, które wykracza poza dobro nadrzędne, jakim jest dobro pacjenta – jednostki jedynej i niepowtarzalnej” (art. 1). A więc odniesieniem nie jest subiektywna intuicja, nie ideologia, religianctwo, antyfeminizm czy prowincjonalizm, ale „dobro nadrzędne” – dobro pacjenta.


Godzi się posłuchać samych zainteresowanych – farmaceutów. Znalazłem taki głos w „Czasopiśmie Aptekarskim” nr 1(169)/2008. W artykule „Prawo farmaceutów do sprzeciwu sumienia” dr hab. Anity Magowskiej z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu pisze autorka, że farmaceuci, na mocy przysięgi zobowiązani do służenia życiu i zdrowiu, „w obecnej sytuacji w Polsce są traktowani jako zawód ubezwłasnowolniony, który »musi« wykonać świadczenia farmaceutyczne zalecone przez lekarza. Nie ulega wątpliwości – pisze – że farmaceuta musi służyć życiu i zdrowiu pacjentów, ale pozostaje człowiekiem wolnym, który ma prawo nie akceptować zła moralnego”.

O jakie zło moralne chodzi? Czytamy: „W przypadkach preparatów uniemożliwiających implantację zarodków ludzkich, zawierających progestagen (specyficzną pochodną progesteronu) sprawa nie jest tak prosta [jak z innymi, wymienionymi wyżej przez autorkę specyfikami – AB]. Ciąża jest stanem fizjologicznym, nie chorobą, a działanie preparatów blokujących implantację zarodków ludzkich prowadzi do zniesienia stanu fizjologicznego za cenę potężnego wstrząsu biologicznego, prowadzącego do – znacznie częściej, niż się przypuszcza – trwałej, choć zwykle nie natychmiastowej utraty zdrowia”. Problem powikłań zdrowotnych w następstwie przyjmowania środków zawierających wysokie dawki progestagenu (np. zaburzenia krzepliwości krwi, zapalenie wątroby, toczeń, depresja, objawy menopauzy w wieku 25 lat) nie są nagłaśniane... „Tymczasem – ubolewa autorka – ludzie wychowani na reklamach myślą, że działanie tabletek jest identyczne z działaniem żetonu wrzucanego do automatu z puszkami z coca-colą. Nie zdają sobie sprawy, jak niebezpieczne dla ich organizmu są przyjmowane do wewnątrz związki chemiczne, jak wiele powikłań niesie z sobą farmakoterapia”.

W imię etyki zawodowej dr Magowska protestuje więc przeciw aplikowaniu ludziom „kontrowersyjnych środków, które nie są lekami, choć zostały zarejestrowane przez Urząd Rejestracji Leków. Z racji działania można je raczej nazwać produktami biobójczymi, bo szkodzą zdrowiu kobiety i niszczą ludzki zarodek”. I pyta: jeśli aptekarz ma służyć ludzkiemu zdrowiu i życiu, to czy na pewno „dystrybucja takich środków powinna się odbywać poprzez apteki? „Za takimi racjami bynajmniej nie stoją tylko racje światopoglądowe. Farmaceuta jest zobowiązany do ponownego (zakładając, że wszechstronnie zrobił to już lekarz) udzielania informacji o działaniach ubocznych wydawanych środków antygestagennych”.

Sprzeciw sumienia farmaceutów to więc forma uświadomienia kupującemu, na co się naraża, niepopularny, irytujący gest, który ma dawać do myślenia. Ci, którzy widzą w tym przejaw fanatyzmu, wstecznictwa czy klerykalizmu, niewiele wiedzą o medycynie.

Farmaceuci wierzą, że „możliwość wyrażania sprzeciwu sumienia będzie korzystna dla całego zawodu farmaceutycznego, bo uświadomi społeczeństwu, że farmaceuci są ludźmi, którzy myślą i czują, którzy są faktycznie współodpowiedzialni za zdrowie społeczeństwa”.

Ja też w to wierzę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2012