"Zagubiona prawda"

EWA SZYMAŃSKA-WIERZYŃSKA: - Jak to się stało, że dwoje autorów bez polskich korzeni napisało książkę o Polakach, którzy zestrzelili rekordową liczbę niemieckich bombowców?

LYNNE OLSON: - To tak ciekawy temat, że trudno było uwierzyć, iż nikt tego jeszcze nie opisał dla amerykańskiego czytelnika. Na początku lat 90., zbierając materiał do książki “Chłopcy Murrowa", wypożyczyliśmy film “Bitwa o Anglię". Jest tam scena z polskimi lotnikami. Pomyślałam: “Dziwne, nigdy nie słyszałam o Polakach, którzy tam walczyli". Parę miesięcy później podczas kolacji w Waszyngtonie siedziałam obok Danuty Lockett, córki polskiego pilota. Pamiętała opowieści ojca, przegadałyśmy cały wieczór i wróciłam do domu przekonana, że to wspaniała historia. Ale nie było zainteresowania wśród wydawców. Nasza agentka powiedziała, że czytelnik amerykański nie czyta książek o tematyce “zagranicznej". Parę lat później to się zmieniło, odrodziło się zainteresowanie II wojną światową. Kiedy złożyliśmy dwunastu wydawcom propozycję wydania książki, reakcja była natychmiastowa, a przy tym pełna zdziwienia (“Nigdy o tym nie słyszeliśmy!"). Zainteresowanie było tak duże, że nasza agentka zorganizowała przetarg. W końcu wydaliśmy książkę u Knopfa.

- Byliście już znani, wasza książka "The Murrow Boys" spotkała się ze sporym odzewem. "Publishers Weekly" umieścił ją na liście najlepszych książek roku.

OLSON: - To prawda, mieliśmy wyrobione nazwiska. Ale gdy temat nie zainteresuje wydawcy, na niewiele to się zdaje.

- Czy to możliwe, że w wykształconym kręgu wydawniczym nikt nie słyszał o Polakach, którzy odegrali tak wielką rolę w "bitwie o Anglię"?

OLSON: - W kontekście “zimnej wojny" Polskę postrzegano jako kraj wschodniej Europy. Ludzie w USA nie rozumieli, jak szczególne były zasługi wojenne Polaków i ile Polsce zawdzięczano. Po 1945 r. prawica w Stanach atakowała często i nieodpowiedzialnie Roosevelta i jego administrację. Intelektualiści nie identyfikujący się z prawicą bali się posądzenia, że krytykują Roosevelta. Nawet dziś, gdy mówimy, o czym jest nasza książka, niektórzy rozmówcy doszukują się podtekstów politycznych i podejrzewają nas o prawicowe skłonności. Tymczasem oboje jesteśmy zatwardziałymi liberałami, Stana wychowano w kulcie

Roosevelta. Uważamy, że on i Churchill byli wielkimi przywódcami. Ale w trakcie pracy nad książką stało się dla nas jasne, że jeśli chodzi o dotrzymanie zobowiązań wobec Polski, obaj strasznie zawiedli.

STANLEY CLOUD: - Jako amerykański liberał muszę przyznać, że częścią problemu jest to, iż liberałowie dominowali w powojennej historiografii. Świadomie, a w sprawach dotyczących Polski do pewnego stopnia nieświadomie znajdowali się pod wpływem propagandy sowieckiej. Ich opinie kształtowały również pamiętniki pisane przez twórców historii, np. Churchilla, który twierdził, że historia będzie o nim mówić dobrze, bo on ją napisze... Polacy nie mieli okazji napisać swej historii, robili to za nich Sowieci. Stąd nieporozumienia. Do dziś niektórzy uważają, że rząd Piłsudskiego był faszystowski, podobnie jak rząd Sikorskiego. Są nawet tacy, którzy sądzą, że skoro obozy śmierci były na terenie Polski, to miała ona coś wspólnego z ich powstaniem.

OLSON: - Prawda o Polsce gdzieś się zagubiła. Dopiero teraz wasz kraj doczekał się sprawiedliwej oceny. We wrześniu 2003 “Financial Times" pisał, że Blair przeprosił Polaków za to, iż ich zasługi nie zostały docenione po wojnie.

CLOUD: - Blair ustanowił też komisję, która ma potwierdzić rolę Polaków w złamaniu kodu “Enigmy". Cytujemy w książce jednego z czołowych kryptografów brytyjskich Gordona Welchmana, który mówił, że bez Polaków nie dokonaliby tego w porę.

- Dlaczego książki takiej jak Wasza nie udało się opublikować Polakowi lub autorowi polskiego pochodzenia, wychowanemu na opowieściach o Dywizjonie 303?

OLSON: - Nie można zapominać o Arkadym Fiedlerze i Adamie Zamoyskim. Ale jeśli pytanie zmierza do tego, jak udało się “sprzedać" pomysł wydawcy w USA, to szczerze powiem, że nam było chyba łatwiej. Dokonania Dywizjonu 303 były tak niesamowite i jednocześnie u nas nieznane, że polskiego autora przynoszącego taką propozycję wydawca mógłby podejrzewać o dodatkowe, nie dziennikarskie motywy.

- Wasza perspektywa, nawet język wydały mi się niesłychanie "polskie": pełne pasji i chęci zadośćuczynienia.

OLSON: - W miarę jak odkrywaliśmy, ile Polacy zrobili dla wygrania tej wojny i jak niewiele doczekali się uznania, emocjonalnie wciągaliśmy się w temat. Spotkała was wielka niesprawiedliwość, i to na wielu poziomach, i należało mówić o tym językiem mocnym i zdecydowanym. To nie tylko nasza opinia. Książka podparta jest dokumentami źródłowymi, brytyjskimi i amerykańskimi.

CLOUD: - W trakcie zbierania materiałów ostro spierałem się z Lynne. Chodziło o to, że na miejscu Roosevelta i Churchilla zrobiłbym to samo, co oni. Ale któregoś wieczoru powiedziałem, że zmieniłem zdanie: gdybym był na miejscu Roosevelta, nie podjąłbym takich decyzji, bo teraz wiem, że miał on wybór. Nadal jest oczywiste, że nie wchodziło w grę wypowiedzenie Stalinowi wojny o Polskę. Ale nie mam wątpliwości, że nasi przywódcy mogli być twardsi, mogli wywrzeć na Stalina presję i więcej od niego w sprawie Polski wytargować.

- Skoro zaczęliśmy spekulować: jak sądzicie, co mogło wtedy zmienić stosunek Roosevelta do sprawy polskiej?

OLSON: - Więcej wiedzy o Związku Sowieckim. Więcej uwagi poświęconej doradcom z Departamentu Stanu, którzy bez przerwy mówili Rooseveltowi, że nie może Stalinowi ulegać. Ale on nie słuchał. Uważał, że potrafi każdego przekonać. Myślał, że ze Stalinem też mu się uda. Miał w sobie niezwykłą arogancję.

CLOUD: - Zawsze “kupowałem" argument, że Rosja, carska czy sowiecka, potrzebowała buforu przeciw Niemcom. I że tę rolę mogła spełnić tylko Polska. Żądanie Stalina, by jemu ten bufor oddać, wydawało mi się więc sensowne. W trakcie pracy nad książką Lynne przekonała mnie jednak, że się myliłem. W końcu w 1941 r. Rosja miała taki bufor, ale nie miało to znaczenia, gdy Hitler ruszył na Moskwę. Roosevelt mógł więc targować się ze Stalinem w Teheranie i Jałcie. Mógł powiedzieć: “Nie zgadzam się, jak chcesz, to gadaj z Hitlerem." Prawdopodobieństwo, że Stalin zawrze osobny pokój z Rzeszą, było zerowe.

- Czy polski rząd na wygnaniu mógł być bardziej skuteczny w przekonywaniu? Roosevelt, jak piszecie, nie miał do jego przedstawicieli krzty cierpliwości.

CLOUD: - Podobnie jak Churchill.

OLSON: - Polacy ciągle wchodzili im w drogę, nie dawali za wygraną. Znalazłam raport amerykańskiego korespondenta opisującego skuteczność Czechów w public relations, podczas gdy Polacy są tragiczni w przedstawianiu swoich argumentów.

CLOUD: - A efekt był taki, że główna postać w filmie “Casablanka" to Czech. Niedawno Czesi zrobili nawet film o swoich pilotach w RAF-ie pod tytułem “Ciemnoniebieski świat" [w Polsce pokazuje go właśnie telewizja Canal+ - red.]. Sporo materiału oczywiście pożyczono od Polaków, bo choć Czesi mieli kilku pilotów, to Polaków były tysiące.

- Wasza książka dobrze pokazuje te polityczne i dyplomatyczne uwarunkowania. Jednocześnie poruszający jest wątek opisujący losy pięciu młodych lotników. Trudno zapomnieć scenę, która otwiera książkę: podczas parady zwycięstwa w Londynie w 1946 r. młody pilot stoi wśród widzów, bo nie został, tak jak i reszta Polaków, dopuszczony do udziału w paradzie.

OLSON: - Trudno sobie wyobrazić, co oni przeżywali. Nasi bohaterowie nie tylko stracili rodziny, przyjaciół i kraj, ale czekały ich jeszcze lata upokorzeń na emigracji. Większość nie odnalazła się za granicą.

- Czy jakiś moment w pracy nad książką uważacie za szczególnie ważny?

OLSON: - Moment, w którym dotarliśmy do dziennika Mirosława Ferića. Oparliśmy na nim wiele osobistych wątków naszej opowieści. Byłam wzruszona, gdy po raz pierwszy zobaczyłam książeczkę oprawioną w skórę, do której młody zawadiacki pilot wlepił malutkie zdjęcia swoich kolegów z Dywizjonu i każdego dnia nagabywał ich, by coś do niej wpisali. Jan Zumbach celował w nabijaniu się z kolegów, gdy któryś zapędził się i wpisał coś podniosłego. Po śmierci Ferića dziennik stał się własnością Dywizjonu i rozrósł się do siedmiu tomów. Jego fragmenty cytujemy w książce częściej niż jakiekolwiek inne źródło.

- Czemu używacie nazwy "Dywizjon Kościuszkowski", a nie "Dywizjon 303"?

OLSON: - “Squadron 303" to oficjalna nazwa brytyjska. Lotnicy mówili: “Kościuszko". Ta nazwa ma tradycję i zawiera ważne dla nas odniesienie do historii USA.

- Co było dla was największą niespodzianką?

OLSON: - Dla mnie rozmiar i zasięg inspirowanej m.in. przez nasz rząd kampanii tuszowania informacji o tym, co Sowieci wyprawiali w waszym kraju. Polska została spisana na straty, no tak - ale po co te niewybaczalne kłamstwa?!

CLOUD: - Ja nie byłem przygotowany na to, czego dowiedziałem się o fałszowaniu historii Katynia. To było szokujące. Bo jako typowi Amerykanie zaczęliśmy pracę nad książką z pozycji prawie totalnej ignorancji o historii Polski.

- A najbardziej zaskakujące wrażenia z Waszej pierwszej wyprawy do Polski w 2001 roku?

OLSON: - Nieufność, z jaką traktowali nas ludzie starsi. Pytali: “Dlaczego się tym tematem zajmujecie? Czy po to, żeby się z nas wyśmiewać?"

CLOUD: - I pozorny cynizm młodszego pokolenia. “Życie idzie naprzód, dajmy sobie spokój z tą martyrologią" - taki stosunek miał na początku nasz znakomity tłumacz Andrzej Lewandowski, który szybko stał się pasjonatem tematu i niesłychanie pomógł nam w poszukiwaniach.

- Zastanawiam się, jak nośny jest wśród młodzieży typ bohatera, którego prezentujecie: nieustraszony, pełen fantazji, krnąbrny, gotów umierać dla ojczyzny.

OLSON: - Lepszy taki wzór niż inny stereotyp, wylansowany zresztą przez hitlerowską propagandę po to, by Polaków ośmieszyć: na koniku, z szabelką przeciw czołgom. Nasi bohaterowie są nieustraszeni, niesforni, czasem nieobliczalni. Ale to, co robią, robią najlepiej. To fachowcy, najlepsi piloci tamtych lat.

- A także romantyczni patrioci, których ofiara na nic się nie zdała.

OLSON: - Nie powiedziałabym. Zobacz, Polakom nikt nie pomógł w 1981 i 1989 roku, a jednak wykorzystali szansę i znów są wolni.

CLOUD: - Polskie wojsko było jedynym, które brało udział w wojnie z hitleryzmem od pierwszego do ostatniego dnia tamtej strasznej wojny. Nikt poza Polakami nie może tego o sobie powiedzieć. Dlatego ja chylę przed Polakami czoło.

LYNNE OLSON (ur. 1947) pracowała jako dziennikarka AP i “Baltimore Sun", od 1981 r. jest wolnym strzelcem. Razem z mężem napisała “The Murrow Boys" o korespondentach podczas II wojny światowej. Za książkę “Freedom’s Daughters" o kobietach walczących o prawa obywatelskie otrzymała Nagrodę Christophera.

STANLEY CLOUD (ur. 1936) zaczął pracować jako dziennikarz podczas studiów. Po studiach służył w piechocie morskiej. Potem podjął naukę rosyjskiego i wrócił do dziennikarstwa. Pracował w “Time"; był korespondentem w Moskwie (skąd został wyrzucony) i korespondentem wojennym w Laosie, Kambodży i Wietnamie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2004