Zaginione dzieci

Unijna agencja policyjna Europol ogłosiła, że nie może się doliczyć co najmniej 10 tys. dzieci i nastolatków, które przybyły do Europy wraz z ostatnią falą migracyjną same, bez opieki dorosłych

01.02.2016

Czyta się kilka minut

Dzieci uchodźców i migrantów oczekujących na możliwość wjazdu do Macedonii i dalszej podróży na Zachód. Idomeni, Grecja, styczeń 2016 r. /  / Fot. GIANNIS PAPANIKOS / AP / EAST NEWS
Dzieci uchodźców i migrantów oczekujących na możliwość wjazdu do Macedonii i dalszej podróży na Zachód. Idomeni, Grecja, styczeń 2016 r. / / Fot. GIANNIS PAPANIKOS / AP / EAST NEWS

W sprawie przyjmowania uciekinierów Europejczycy zmieniają zdanie bardzo szybko. Po tym, gdy we wrześniu 2015 r. zobaczyli fotografię zwłok Aylana Kurdiego – dwuletniego Kurda z Syrii, którego fale wyrzuciły na turecki brzeg – wielu powiedziało uchodźcom „tak”. Od zamachów w Paryżu i wydarzeń w Kolonii narasta jednak sceptycyzm. To prawdopodobnie trwała zmiana. W Niemczech aż 40 proc. obywateli żąda już dymisji kanclerz Angeli Merkel, zarzucając jej zbyt tolerancyjną politykę migracyjną.

Nawet ta wiadomość, choć dramatyczna, nie zmieni tego trendu: unijna agencja policyjna Europol ogłosiła właśnie, że nie może się doliczyć co najmniej 10 tys. dzieci i nastolatków, które przybyły do Europy wraz z ostatnią falą migracyjną same, bez opieki dorosłych. Wiele z nich – twierdzi Europol – mogło paść ofiarami gangów, które sprzedają nieletnich do domów publicznych bądź wykorzystują ich niewolniczą pracę. Najmłodsi giną bez śladu na całej długości uchodźczego szlaku: zarówno we Włoszech (tu zaginęło ich aż 5 tys.), jak też w Szwecji czy na Bałkanach. Europol alarmuje: skomplikowana „infrastruktura kryminalna”, wyspecjalizowana w handlu dziećmi-migrantami, działa już na całym kontynencie.

Dziesięć tysięcy zaginionych dzieci. To coś więcej niż liczby. To dowód, że brak europejskiego porozumienia w sprawie uchodźców tylko mnoży tragedie. Przyszedł więc czas, aby przypomnieć, że współodpowiedzialność także za los zaginionych dzieci obciąża tych wszystkich polityków, którzy w wielu państwach Unii – świadomie posługując się nienawiścią, złą wolą i stereotypami – wykorzystują kryzys migracyjny do swoich celów. Obciąża ona też, niestety, wielu polityków w Polsce.

Na czas zimy uchodźcy i migranci zniknęli z głównych wydań dzienników telewizyjnych. Jeśli już tam trafiają, to przede wszystkim za sprawą coraz ostrzejszych wypowiedzi polityków. Takich jak Frauke Petry, przewodniczącej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w minionym tygodniu stwierdziła, że policja powinna mieć prawo otwierania ognia do uciekinierów próbujących się nielegalnie dostać do jej kraju.

Sensację wywołał też wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans, który wyraził opinię, że migranci ekonomiczni stanowią obecnie więcej niż połowę wszystkich przybywających do Europy. Powołał się na nowe, niepublikowane jeszcze dane unijnej agencji ochrony granic Frontex. Gdyby okazały się one prawdziwe, podważałyby informacje Urzędu Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ: organizacja ta utrzymuje, że w styczniu na ponad 62 tys. migrantów przybyłych do Grecji i Włoch, 84 proc. było obywatelami państw, którym status uchodźcy przyznaje się niemal automatycznie, tj. głównie Syrii i Afganistanu. Niewykluczone, że wypowiedź Timmermansa była więc obliczona na wywołanie efektu w jego rodzimej Holandii, gdzie szef miejscowej Partii Pracy (należy do niej także komisarz), wsparty przez premiera, zaproponował, aby od wiosny wszystkich migrantów, którzy dotrą do Grecji, odsyłać automatycznie z powrotem do Turcji.

Tymczasem także w minionym tygodniu duński parlament uchwalił prawo, w myśl którego osobom proszącym o azyl będzie odtąd, celem pokrycia kosztów ich utrzymania, konfiskowany majątek o wartości ponad 10 tys. koron (równowartość ok. 6 tys. zł). Deportację ludzi, którym w najbliższych
latach status uchodźcy nie zostanie przyznany, zapowiedziały już – również w minionym tygodniu – Szwecja (szacuje się, że tu może to dotyczyć nawet 80 tys. osób), Finlandia (ok. 20 tys.) i Austria (ok. 50 tys.).

W uchodźczym kryzysie unijni urzędnicy gubią się coraz bardziej. Komisja Europejska oskarżyła Grecję o niedostateczne pilnowanie swojej granicy morskiej. Z kolei Grecja obwinia Komisję o niewdrażanie mechanizmu relokacji uchodźców, dyskutowanego już dziesiąty miesiąc. Na korytarzach instytucji w Brukseli coraz częściej mówi się o czasowym – nawet na dwa lata – zawieszeniu funkcjonowania strefy Schengen. A także o wsparciu dla Macedonii, która zamierza odgrodzić się zasiekami od Grecji, w przeciwieństwie do Macedonii będącej członkiem UE.

Wygląda na to, że Europa zaczyna się zamykać na przybyszów. I chce uwierzyć, że zasieki na granicach i wzmożone patrole na morzu całkowicie powstrzymają napływ uchodźców i migrantów.

Kontrargumentów dostarcza przykład Hiszpanii. Kraj ten aż do 1991 r. prowadził politykę otwartych granic wobec północnej Afryki. Jej kres położyło członkostwo w EWG, poprzedniczce Unii. Zamknięcie granic – jak też budowa zasieków oddzielających Ceutę i Menillę, hiszpańskie enklawy w północnej Afryce – nie powstrzymało migrantów ekonomicznych przed próbami dostania się do północnych wybrzeży na małych łodziach. Ograniczony skutek odniosło też porozumienie się z Marokiem, aby na terytorium tego kraju wychwytywać i przetrzymywać uciekinierów. Migrantów do Hiszpanii napływa dziś mniej, ale problem trudno uznać za wzorowo rozwiązany. Wszystkie te kroki (tyle że w odniesieniu do Turcji) próbuje teraz powtórzyć Unia – mając jednak do czynienia z o wiele większym zjawiskiem. 

Wróćmy na Morze Śródziemne, gdzie wciąż trwa dramat. W miniony czwartek w pobliżu tureckiego wybrzeża zatonęła kolejna łódź z migrantami; zginęło 37 osób, w tym wiele dzieci. Łącznie od 1 stycznia na południowych morzach Europy utonęło lub zostało uznanych za zaginionych 306 osób. Każdego dnia do Grecji dociera prawie 2 tys. ludzi.

W minionym roku w kwestii uchodźców i migrantów Unia poniosła spektakularną porażkę – moralną i polityczną. W tym roku, już za kilka tygodni, zapewne polepszy się pogoda na Morzu Śródziemnym i zacznie się kolejny „sezon
żeglugowy”. Kolejny, który będzie mierzony liczbą utonięć. Każda z tych śmierci będzie coraz bardziej obciążać sumienia także polityków w Unii Europejskiej.  ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2016