Za kulisami (tamtego) konklawe

29 września 1978, Kraków. Do kuchni pałacu biskupiego przy Franciszkańskiej, gdzie kardynał Karol Wojtyła je śniadanie, wpada jego kierowca Józef Mucha. Z trudem łapie oddech: „Eminencjo, właśnie usłyszałem w radio: papież nie żyje!”.

15.03.2013

Czyta się kilka minut

Od lewej: kardynałowie Joseph Höffner (z RFN), Karol Wojtyła, Franz König (z Austrii) i John Carberry (z USA) w Watykanie, na dwa dni przed rozpoczęciem tamtego konklawe; 12 października 1978 r. / Fot. Giulio Broglio / AP / EAST NEWS
Od lewej: kardynałowie Joseph Höffner (z RFN), Karol Wojtyła, Franz König (z Austrii) i John Carberry (z USA) w Watykanie, na dwa dni przed rozpoczęciem tamtego konklawe; 12 października 1978 r. / Fot. Giulio Broglio / AP / EAST NEWS

Pięćdziesięcioośmioletni kardynał Wojtyła blednie. Nakazuje wywiesić na fasadzie pałacu watykańskie flagi z czarnym akcentem i idzie do kaplicy, aby pogrążyć się tam w długiej modlitwie.
Sympatyczny Albino Luciani, wybrany w sierpniu jako Jan Paweł I, przewodził zatem Kościołowi tylko przez 33 dni. „Zawał mięśnia sercowego” – mówi akt zgonu. Czyżby były patriarcha Wenecji, którego nazwano już „Uśmiechniętym Papieżem”, był słabego zdrowia? Włoskie media szybko obiegają najbardziej fantastyczne plotki o tej tajemniczej śmierci.
Karol Wojtyła bardzo lubił Lucianiego i jego śmierć szczerze go zasmuca. Ale nie może powstrzymać się od myślenia o tych kilku głosach, które podczas sierpniowego konklawe wskazały jego imię...
FRANZ KÖNIG MA POMYSŁ
Pewien człowiek świadomie wypowiedział nazwisko Karola Wojtyły wtedy, podczas niezliczonych rozmów w kuluarach, które odbywały się po tym, jak 6 sierpnia 1978 r. zmarł Paweł VI. Człowiekiem tym był kardynał Franz König, arcybiskup wiedeński. 73-letni austriacki duchowny znał dobrze Wojtyłę od czasu II Soboru Watykańskiego – ten ostatni był wtedy beniaminkiem pośród biskupów polskich.
König miał okazję poznać go w Krakowie, gdy jako legat papieża Jana XXIII udał się do Polski w maju 1963 r. z pierwszą w historii wizytą wysłannika papieskiego za „żelazną kurtynę”. Wojtyła był pod wrażeniem Königa, a ten z kolei, zafascynowany relacjami Wschód– –Zachód, został oczarowany osobą gospodarza. Zrodziła się między nimi prawdziwa przyjaźń. Za każdym razem, gdy Wojtyła miał jechać do Rzymu, a zwłaszcza po swej nominacji kardynalskiej w 1967 r., wsiadał w pociąg w Katowicach i wysiadał o świcie w Wiedniu, aby tu koncelebrować Mszę z Königem w katedrze św. Szczepana. Później zjadali razem śniadanie – i Wojtyła wsiadał w następny pociąg do Rzymu.
W sierpniu 1978 r., po śmierci Pawła VI, podczas spotkań poprzedzających konklawe, König był wśród kardynałów postacią szanowaną i bardzo słuchaną. Można go było spotkać – zawsze w licznym otoczeniu – w kolegium Pio Americano Latino przy via Aurelia Antica lub w Seminarium Francuskim przy via Santa Chiara. Albo na zamkniętym spotkaniu, gdy w sali hotelu „Colombus” przy via della Conciliazione pewnego wieczoru kardynałowie amerykańscy i ci z krajów niemieckojęzycznych zebrali się na wieczerzy. Podczas rozmowy jeden z Amerykanów wysunął ideę wyboru papieża spoza Italii i, śmiejąc się, wskazał na kardynała Bengscha, arcybiskupa Berlina. – Nie ma mowy! Przede wszystkim, nie jestem godzien. Poza tym, mam kiepski charakter – odparł Bengsch.
– Pius XI też miał kiepski charakter, a był wielkim papieżem! – padła riposta.
– Wierzycie, że zaledwie po niecałych 35 latach od II wojny światowej Niemiec byłby mile widziany na czele Kościoła? – powątpiewał ktoś.
– W takim razie dogodniej byłoby wybrać Königa, on jest Austriakiem!
König kręci przecząco, acz spokojnie głową: na to już za późno. Ale – dodaje – rozpatrzyłby z uwagą kandydaturę pewnego wybitnego człowieka, Polaka, Karola Wojtyły...
Jednak takie rozmowy, bez ładu i składu, nie dają wiele nadziei: papież spoza Italii? Nie do pomyślenia! Prawie od pięciu wieków biskup Rzymu jest Włochem – od elekcji Hadriana VI w 1522 r., niderlandzkiego teologa z Utrechtu, ostatniego jak dotąd papieża spoza Italii. Zrozumiałe, że dziennikarze, którzy 26 sierpnia 1978 r. zajmują się rozpoczęciem konklawe, jako papabili wymieniają wyłącznie Włochów: Baggio, Bertoli, Colombo, Siri, Benelli...
Konklawe przyzna im rację: po czterech głosowaniach wybrany zostaje Albino Luciani z Wenecji. Na wniosek wiekowego kardynała Confalonieriego i arcybiskupa Florencji, Giovanniego Benelliego, kardynałowie włoscy zdecydowali się postawić na pasterza, który nie jest powiązany politycznie: w latach 70. Kościół cierpiał w wyniku upolitycznienia, które ucieleśniał Paweł VI, na dobre i na złe. Jego następca nie będzie, być może, intelektualistą, lecz to święty człowiek, który będzie umiał znaleźć wspólny język ze wszystkimi. Kardynał Wojtyła wraca do Krakowa w stanie euforii: – Wybraliśmy wspaniałego papieża!
POLAK? KTÓRY POLAK?
Ale teraz Luciani nie żyje. Gdy Święte Kolegium zbiera się na nowo 14 października, w Kaplicy Sykstyńskiej można wyczuć napięcie. Kardynałowie, ludzie głębokiej wiary, są zdekoncentrowani nagłą śmiercią tego, którego wybrali miesiąc wcześniej z pomocą Ducha Świętego. Czyżby Duch Święty popełnił błąd? Czy ta dramatyczna strata, która dała początek tylu gorszącym plotkom, miała jakiś ukryty sens?
Watykaniści znów tworzą listę papabili, o ujęcia których rywalizują wszystkie kamery: Siri, Benelli, Felici, Bertoli, Poletti... Przy wejściu do Bazyliki św. Piotra fotograf amerykańskiego magazynu „Time” prosi Wojtyłę, by zatrzymał się do zdjęcia. Ten odpowiada z uśmiechem: – Ja nie! To daremne, nie ma sensu!
Znów pojawia się kwestia papieża nie-Włocha, prasa publikuje liczne spekulacje i czcze przewidywania. Korespondent agencji AFP Bruno Bartolowi co prawda umieścił Wojtyłę na samym dole listy potencjalnych następców św. Piotra, ale bez zbytniej wiary w tę kandydaturę. Paradoksalnie, jednym z nielicznych włoskich kardynałów pochwalających wybór „obcokrajowca” był wcześniej... Albino Luciani, zmarły papież. Niegdyś, podczas obiadu z Wojtyłą, miał mu wyznać, że sam głosował na brazylijskiego arcybiskupa Lorscheidera.
Tymczasem kardynał König ciągle powtarza, że Kościół tylko by zyskał, gdyby na jego czele stanął nie-Włoch. Penetrując Bazylikę, Austriak napotyka swego starego kolegę kardynała Stefana Wyszyńskiego i rzuca: – A czemu by nie Polak?
Odpowiedź Wyszyńskiego zaskakuje go: – Niemożliwe! Zbyt jestem potrzebny w Warszawie!
König nie odpowiada. Nie o Wyszyńskim myślał. Wypróbował imię Wojtyły na kilku eminencjach: żaden rozmówca nie uznał tego konceptu za absurdalny. Metropolita krakowski nie jest obeznany z kurią rzymską, to pewne, ale aktywnie udzielał się podczas Soboru Watykańskiego II. Uczestniczył też w każdym z synodów zwołanych przez Pawła VI w ostatnich latach. Został nawet dwukrotnie obrany członkiem stałej rady. W 1967 r. Paweł VI uczynił go kardynałem, jakby wskazując reszcie Kościoła, że w Polsce jest tylko jeden tak charyzmatyczny lider...
Inny Polak, przez cały ten czas w cieniu, dyskretnie działa na rzecz swego przyjaciela Wojtyły: to Andrzej Maria Deskur, pochodzący z Krakowa. Żyje w Rzymie, gdzie od 1974 r. przewodzi Papieskiej Radzie ds. Środków Społecznego Przekazu, drugorzędnej instytucji powstałej w wyniku trudności, których doświadczyli ojcowie II Soboru Watykańskiego w kontaktach z mediami. Podczas każdego pobytu Wojtyły w Rzymie Deskur organizuje mu spotkania z tą albo inną osobistością kurii...
Deskur nie jest w Rzymie postacią zbyt wpływową, ale zna wielu ludzi. Czuje, że Wojtyła ma szansę zostać papieżem. Jednakże 14 października, w dzień otwarcia konklawe, nieszczęśnik niespodziewanie dostaje udaru mózgu i zostaje zabrany do kliniki Gemelli. Tego samego popołudnia jego przyjaciel spieszy go odwiedzić. Po wizycie w szpitalu Wojtyła jest bardzo poruszony. Ledwie udaje mu się zdążyć z powrotem, tuż przed zamknięciem drzwi do Bazyliki św. Piotra.
ÓSME GŁOSOWANIE
Kardynałowie zaczynają pierwsze głosowanie pod słynnym freskiem Sądu Ostatecznego. Wyszeptuje się imiona dwóch kardynałów, reprezentujących – w przybliżeniu – nurt konserwatywny i tendencje reformistyczne Świętego Kolegium. Pierwszy, 72-letni Giuseppe Siri, od 30 lat arcybiskup Genui, jest zdecydowanym przeciwnikiem reform i nie ukrywa swej niechęci wobec przystosowywania Kościoła do współczesnego świata. Drugi, 57-letni Giovanni Benelli, zanim został arcybiskupem Florencji, był zastępcą sekretarza stanu i uznawany jest za umiarkowanego reformatora. Wreszcie, jeden raz, elektorzy kardynalscy znają dość dobrze papabili – to ci sami, co w sierpniu. Nie zdarza się to często w historii konklawe.
Wyniki pierwszego głosowania odpowiadają prognozie. Benelli prowadzi, za nim są Siri oraz Poletti (wikariusz Rzymu). W drugiej turze Benelli uzyskuje 40 głosów, Siri 25. Żaden z tych dwóch faworytów nie zbliża się do „dwóch trzecich głosów plus jeden”, które zapewniają elekcję. Także po trzecim i czwartym głosowaniu żaden z nich nie ma dostatecznej przewagi. Jak zwykle podczas konklawe, gdy występuje taka blokada, kardynałowie skłaniają się ku poszukiwaniu trzeciego kandydata. Ale na razie: cztery tury na darmo.
Nadszedł czas, by König zaproponował swego kandydata. Podczas kolacji w sobotni wieczór, poproszony o opinię, arcybiskup wiedeński wychwala zalety Wojtyły. Zasady konklawe są następujące: można wygłosić swoją opinię, wręcz poprzeć wprost czyjąś kandydaturę, ale pod warunkiem, że robi się to głosem donośnym i zrozumiałym. Inni kardynałowie wymieniają kolejne nazwiska, w tym nie-Włochów: Pironio (Argentyna), Willebrands (Holandia), Hume (Wielka Brytania), Villot (Francja). Gra jest otwarta.
W niedzielny poranek, gdy głosy ulegają jeszcze większemu rozproszeniu, pewien człowiek przełamuje impas: John Krol, arcybiskup Filadelfii i były przewodniczący Episkopatu USA. Niewielu kardynałów wie, że ten Amerykanin jest z pochodzenia Polakiem (ojcowizna Jana Józefa Króla to diecezja krakowska). Podążając za swoim byłym przewodniczącym, amerykańscy kardynałowie decydują się oddać głosy na Wojtyłę. Większość z nich przypomina sobie tournée, które Wojtyła odbył po Stanach Zjednoczonych w lipcu 1976 r. Z kolei kardynał Baum z Waszyngtonu odwiedził Wojtyłę w 1978 r. podczas swej wizyty w Polsce – i teraz gorąco wspiera propozycję Krola.
Popiera ich kolejny kardynał: Joseph Höffner, arcybiskup Moguncji. Przewodniczący Episkopatu Niemiec jest zachwycony swym kolegą z Polski od czasu znamiennej wizyty polskich biskupów, na czele z Wyszyńskim, w Republice Federalnej w czerwcu 1977 r., ponad trzydzieści lat po II wojnie światowej. On również uznaje Wojtyłę za potencjalnego papieża.
Podczas niedzielnego obiadu sytuacja się odblokowuje. König, Krol i Höffner zdołali przekonać Hiszpanów, którzy z kolei pociągnęli za sobą kardynałów z Ameryki Południowej. Belgowie, idąc za wzorem kardynała Maximiliena de Furstenberga, którego Wojtyła był uczniem podczas studiów w Rzymie, również się zgadzają. Francuzi także nie każą się prosić: niektórzy z nich poznali Wojtyłę w Krakowie. Także Włosi są przychylni tej propozycji.
W siódmej turze głosowania Wojtyła zdobywa 73 głosy i ociera się o elekcję.
Ósma tura to tylko formalność. Jest godzina 17.20, kiedy kardynał kamerling ogłasza imię wybranego. Kardynałowie ze wszystkich sił oklaskują pierwszego polskiego papieża.
Franz König ma łzy w oczach. Wie, że Kościół nie tylko zrywa z pięciowiekową tradycją, ale – przede wszystkim – wybiera papieża pochodzącego z komunistycznego kraju!
Godzinę później pierwszy z kardynałów diakonów, protodiakon Pericle Felici, wstępuje na tak zwaną loggię błogosławieństw, aby ogłosić to historyczne wydarzenie tłumowi, który gromadzi się na placu świętego Piotra: – Habemus papam! 

przełożył Cyprian Kozera

BERNARD LECOMTE (ur. 1949) jest francuskim dziennikarzem; był m.in. szefem działu zagranicznego w katolickim dzienniku „La Croix” i redaktorem naczelnym „Figaro Magazin”. Znawca Europy Wschodniej, autor wielu książek, z których w Polsce ukazały się m.in. „Prawda zawsze zwycięży. Jak Papież pokonał komunizm” i „Tajemnice Watykanu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2013