Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Otóż mamy dla obu panów niespodziankę: podręcznik już istnieje. Jest nim "Europa" Normana Daviesa. Jego przekład polski ukazał się nakładem wydawnictwa Znak jeszcze w roku 1999, ale jakoś obu panom od edukacji nie wpadł w oko. Tomisko ma 1406 stron druku. Na stronicy 1059 rozdział o drugiej wojnie światowej zaczyna się od słów: "Inwazja na Polskę, w dniu 1 września 1939 roku...". Na stronicy 1065 trzystronicowy rozdział o Katyniu zaczyna się od słów: "5 marca 1940 roku Stalin podpisał rozkaz....". Z księgą Daviesa żadne inne podobne ze znanych mi dzieł nie wytrzymuje porównania pod dwoma względami: nikt jeszcze nie opisał dziejów Europy tak wyczerpująco, a zarazem treściwie, nikt też tak szczegółowo, odkrywczo i troskliwie nie opisał roli Polski i Polaków wśród tłumu narodów, stłoczonych na tym przylądku Azji, który nim być właśnie przestał. Co prawda w książce Daviesa bitwę z Saracenami pod Poitiers w 732 roku wygrał nie Polak, lecz Karol Martel, Frank, ale przecież dzięki temu pan wicepremier i wiceminister nie muszą pisać deklaracji po arabsku ani poddać się obrzezaniu.
Żałuję, że panu Giertychowi nie przyszło jakoś na myśl, aby na konferencji w Stambule pokazać książkę Normana Daviesa i zaproponować ją jako wzór, niemal idealny, podręcznika.