Wisława jako ballada

Pierwsze sekundy i wszystko jasne, a właściwie mroczne.

11.02.2013

Czyta się kilka minut

Pięknie wyeksponowana trąbka Tomasza Stańki wprowadza nas w tyleż uroczą, co klasyczną balladę „Wisława”. I kiedy już myślimy, że będzie po staremu, a spod ronda tego kapelusza to już tylko klasyczny Miles i jego przybrudzone piękno, następuje zamach. Choć polski jazzman zarzeka się, że tytuły utworów bardzo luźno nawiązują do wierszy Szymborskiej, „Assassins” pędzi na złamanie karku. Początkowo jest to tempo szybkie, acz jednostajne, jednak już po chwili utwór wije się w przeobrażeniach. Trąbka walczy o prymat z pianinem, które gra jakby wbrew i na przekór melodii, wciąż wybrzmiewającej jeszcze w naszych głowach. Gdy rewoltę podchwytuje perkusja, jesteśmy już na antypodach.

Choć przeczesujący nowojorskie kluby Stańko mógł wybierać spośród najwybitniejszych pianistów, z pewnością postawił na odpowiedniego. David Virelles (rocznik 1983) to nie tylko świetny pianista, ale przede wszystkim niezwykle ciekawa postać. Pomimo swojego wieku grał już z Ravim Coltrane’em i Steve’em Colemanem, studiował pod okiem Henry’ego Threadgilla, a wychowała go muzyka kubańska, bo stamtąd też pochodzi. Właśnie ten szeroki wachlarz inspiracji najbardziej pasuje Stańce, który robi z niego doskonały użytek. I tak Virelles nie tylko gra zaskakujące bloki dźwięków w kontrze i improwizuje, lecz w balladach takich jak np. „Metafizyka” pięknie akompaniuje trąbce, która wygrywa przewodni motyw.

Dobry kompozytor, jak dobry gospodarz, najlepsze utwory zostawia na koniec. Druga część drugiego krążka to wysoki przelot. „Tutaj – Here” rozdaje solówkę za solówką, spajając je świetną, dynamizującą całość melodią. Virelles równie chętnie gra dźwiękiem, co ciszą. W tle Gerald Cleaver konsekwentnie prowokuje mnie, bym o nim wreszcie wspomniał.

Stańko stoi z boku, jak niegdyś Miles Davis, i przygląda się swoim „fantastycznym kotom”. Wraca na sam koniec, by domknąć klamrę i triumfalną codą zakończyć epizod. W klimat „Faces” wprowadza przepyszny, kilkukrotnie powtarzany motyw. Zanim jednak zainstaluje się on na dobre w naszych głowach, muzycy rozjeżdżają się na dobre: Cleaver szaleje, bas Morgana tężeje, a trąba krzyczy. W końcu ten i następny utwór to impresje na temat „Myśli nawiedzających mnie na ruchliwych ulicach” – w Nowym Jorku jest jeszcze tłoczniej niż na Piastowskiej w Krakowie. Stańko nie idzie na skróty. Pomimo wielu lirycznych momentów, ten ponad 100-minutowy album zjeży włosy na głowie niejednego kanapowego słuchacza. Na „Wisławie” jazzman znów wkłada łyżkę gorczycy w plaster miodu. A że tym razem to łyżka stołowa, posmak pozostanie na dłużej.


Tomasz Stańko New York Quartet, „Wisława”, wytwórnia ECM 2013

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2013