Wielki bajer czyli o czerwonych plackach, pejczach i jeszcze trochę

Zrobiło mu się ciężko i przystanął,przybity fantazją Grzesia równą głupocie.Nu, nu... Nie wiedział, że w wielkimpragnieniu z małych ślepek robią się takwielkie oczy, jak u kobiety, co bardzo pożąda (...).Władysław Machejek.

07.02.1995

Czyta się kilka minut

Wszystko co młode jest paskudne: zadufane w sobie, bezczelne, tępe, niedouczone, cyniczne, bezduszne, skorumpowane i wredne. Ponadto jedne odmiany młodego są okropnie obleśne, inne siwiejące, jeszcze inne niedomyte, zaćpane i złe. Reasumując, młode jest nieuleczalnie chore i nic nie wskazuje na to, że stare, które z niego wyrośnie, będzie inne.

Lawina pampersów

To naprawdę potworne, bo sama jestem dość młoda. Co gorsza: byłam w "mieście gruczołów ziemi wydzielających promieniowanie, od którego wszyscy stajemy się (jeszcze?) młodsi". No i co teraz?

Domyślam się, iż autor powyższej definicji Krakowa szczęśliwie znalazł się poza zasięgiem rażenia owych gruczołów. Tyle że cóż może począć jeden dorosły mężczyzna zasypany nagle lawiną pampersów? Niewiele może. Nic zatem dziwnego, że Grzegorz Musiał - wpadłwszy w "w mniej więcej panikę" napisał "Wielki Impresariat" ("TP" nr 1/95). Przypuszczam też, że była to najstraszniejsza z panik: "panika w postaci szarej".

Dorosły mężczyzna. Musiał poczuł się bowiem w Krakowie strasznie stary. Rozdarty między "koniecznością a koniecznością, bez przyzwolenia na przyszłość gasł rano, gdy rozpalały się lustra, i zakwitał dopiero wieczorem, gdy lustra gasły". Zakwitał do tego zaś stopnia, że w okolicach północy, niesiony falą radości wypływał na miasto i ze spokojem podglądał mrożące krew w żyłach młode życie.

Czy to wszystko? Niestety, nie. Wyrokiem organizatorów krakowskiej imprezy, w przerwach pomiędzy gaśnięciem a zakwitaniem, Grzegorz Musiał skazany został na bezpośredni kontakt z infantylnymi pupilkami Impresariatu. Na przykład ze mną: w kuluarach bankietu, nieszczęsny, dobry kwadrans wykładać mi musiał przymioty mej prozy, by potem, jak już przedyskutowaliśmy kwestię kompozycji i czasoprzestrzeni, namówić mnie do współpracy ze swym bydgoskim kwartalnikiem.

Boże, dlaczego aż tak się samodręczył? Czy nie mógł uciec? Przecież, o ile pamiętam, nikt go do mnie łańcuchem nie przykuł. Otóż po lekturze "Wielkiego Impresariatu" zrozumiałam, dlaczego: Grzegorz Musiał "opuszczenie, w jakim zostawił go Bóg, zamieniał w dotyk pieszczoty". Ponadto, tak to teraz widzę, odczuwa on nieodpartą skłonność do zwyrodnień i przyjechał do Krakowa, by się najzwyczajniej podelektować. Szkoda, że dowiedziałam się o tym dopiero z prasy - moglibyśmy wtedy porozmawiać o czymś całkiem innym.

Trzy doby wielkości

Ja jestem bowiem dobra dziewczyna, ze mną pogadać można o wszystkim. Na przykład o dżemach, o hodowli jeży. To tylko przypadek chciał, że w Krakowie przerobili mnie z "nieciekawego indywiduum" na wielkość. Wprawdzie nie na całą dekadę, tylko na trzy doby, ale i to wystarczyło.

Do miasta Wawelskiego Smoka zjechało zresztą więcej równie jak ja "nieciekawych indywiduów" - bal poczwarek jako żywo, niech żałuje, kto nie był. Nie wszystkich z nas wprawdzie los obdarował tak hojnie, jak poetę Świetlickiego, który, choć nieobecny na Imprezie, zasłużył w oczach Grzegorza Musiała na porównanie z indywiduum typu Nurowska; inne indywidua typu Bolecka, Gretkowska, Łukosz, Rudnicki czy Tokarczuk zbyt mało były widać "nieciekawe" i autor pominął je kompletnym milczeniem. A szkoda, bo taki Rudnicki, to dopiero "indywiduum"! Nie ćpa wprawdzie, choć też z Hamburga, ale za to jaki bezczelny - w końcu nie za pokorę Piętaka dają. Niestety - krytyk Musiał wolał skupić się na spotkanych na Rynku przeciętnie nieciekawych indywiduach typu skinhead oraz na wybitnie "nieciekawym indywiduum z Poznania" (pozwolę sobie zdekodować zapisek) - guru Grupińskim. Guru Grupiński to Wielki Impresario, którego - nie bacząc na konsekwencje - odprowadziliśmy (wraz z indywiduum typu Stasiuk) o dwudziestej trzeciej na pociąg. No i narozrabialiśmy: czynność odprowadzania Musiał-wizjoner potraktował, jak się okazało, symbolicznie, ? la Sennik Bydgoski: Nieść przyjacielowi walizkę - kłopoty z wąsatym mężczyzną.

Nu, nu... Nie wiedział pewnie: że od kombinowania wychodzą na policzkach takie czerwone placki, jak u człowieka, co bardzo zazdrości...

Niestety, nie dostrzegłam na czas czerwonych placków na buzi Grzegorza Musiała. Nic dziwnego: "pijana, zaćpana, obtańcowywałam wszechpotężnych krytyków" i spode łba "pogardliwe rzucając spojrzenia" układałam stos, na którym poprzysięgłam spalić - równo jak leci - idoli wszystkich minionych epok.

Przyszłość bowiem, jak zapewnia Musiał-wizjoner, przed anarchistami stoi, z przeproszeniem, otworem. Czy aby jednak na pewno warto być anarchistą? A może marketing?

Nie pragnę bowiem, oj Wszechmocny, naprawdę nie pragnę być "młotem": ani tym, co "obala pomniki", ani żadnym innym. Za dużo mam przecież do stracenia: "żona i dzieci, telefon komórkowy, skóra za sześć miliona i pół, kupiona w gay-shopie na Soho".

Skóry, notabene, noszą wszyscy niewolnicy Impresariatu. To taki pokoleniowy uniform: wystarczy spojrzeć na Bolecką, na Pilcha. Gdy przy pomocy używek wpędzimy się wszyscy w trans, to zdejmujemy skóry, "spinamy łańcuchami swe nagie torsy" i czując na sobie mokry wzrok krytyków, "robimy to za nich".

A potem, ma się rozumieć, przerabiamy wszystko na literaturę.

***

Naprawdę?

Nie.

To tylko "muśnięcie słowem". Bo słowo to też pejcz, którym z wielką gracją można czasami przyłożyć. Tylko komu to sprawia przyjemność?

To kolejne pytanie do Grzegorza Musiała, który rozmawiał ze mną w Krakowie o czasoprzestrzeni.

NATASZA GOERKE (ur. 1960 r.) debiutowała w 16. numerze "bruLionu". Publikowała m.in. w "Czasie Kultury" i "NaGłosie". Wydała zbiór opowiadań pt. "Fractale" (1994). Mieszka w Hamburgu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]