Walka bólu z muzyką

Jak wyrazić cierpienie Bożej Matki pod krzyżem Syna?

02.04.2009

Czyta się kilka minut

Ból ma słabość do muzyki. Jakieś nie do końca uświadomione pokrewieństwo - a może zwykła przekora lub tęsknota - każą mu wchodzić z nią w rozmaite, niekiedy dwuznaczne związki. Zawsze wychodzi z nich poszkodowany - choć nie lubi się do tego przyznawać.

W pewnym sensie ból gonił muzykę. Złapawszy - deformował, przełamywał jej struktury. Tak właśnie weszła do historii muzyki sekwencja "Stabat Mater". Trzeba było czekać aż 13 wieków, by wyrazić jeden z najbardziej dojmujących i niewyrażalnych bólów - cierpienie Bożej Matki pod krzyżem Syna? Nie wystarczyły chorałowe lamentacje, responsoria Wielkiego Tygodnia, traktusy? Nie wystarczył tekst biblijny, trzeba go było zastąpić wierszem? Prosty trójwiersz stał się przyczółkiem, który ból zdobywa w łonie muzyki kościelnej. Oderwana od chorału ekspresja zaczyna robić karierę. Jakby wreszcie uwolniły się nowe sposoby wyrażania treści niewyrażalnych. To, co dotąd pokornie i dyskretnie brzmiało w anonimowych melizmatach gregoriańskich, teraz dostaje się w ręce kompozytorów. Mogą malować dźwiękami scenę spod krzyża.

Sytuacja nieco analogiczna do historii malarstwa: wschodniej powściągliwości maryjnych ikon Zachód przeciwstawia mocne i sugestywne wyobrażenia piety. W muzyce jednak w większym stopniu konwencja kształtuje ekspresję, znajdujemy się dalej od dosłowności - wszystko musi być przekazane pośrednio. Najlepiej widać to w baroku, ostatnim stylu artystycznym, który wypracował własny język do wyrażania treści religijnych. Konwencja doprowadzona do apogeum buduje universum, w którym wyraża się rzeczywistość teologiczna, które zachwyca i rzuca na kolana. Nie boi się przyjąć bólu i go wyrazić - wie bowiem, że liczy się świadomość harmonii i zasad, które gwarantują właściwą perspektywę, czyli pamięć o tym, co najważniejsze. Bo barok wyrastał z głębokiej wiary w Boga i ustanowiony przez Niego porządek.

Co więc z bólem? Co z odkrytą w jesieni średniowiecza ekspresją "Stabat Mater"? Temat ten jest miejscem szczególnego starcia bólu z barokiem...

Antonio Maria Bononcini

Bogactwo możliwości dodaje odwagi. Słowa o bólu Bożej Matki nakłaniają do zastosowania środków niemalże ekstremalnych: śmiałe kaskady i figuracje interwałowe, przeszywające, choć wirtuozowskie motywy smyczków godnie korespondują z brawurą partii solowych. Szeroki i żywy ruch opadających progresji, ciągle tworzące się i powracające melodie, jakby chciały oddać rozedrgane nieukojenie bólu. Wszystko jednak hamuje konwencja, nie pozwala doprowadzić motywów, harmonii, linii wokalnej do absurdu. Zawsze w odpowiednim momencie jakby brała ból za kark i odstawiała na bok. Kompozytor czuwa, by nie powiedzieć zbyt wiele - i by zarazem nie przestać mówić. Ból mocno powytrząsał motywy i agogikę, ale są one na tyle mocno wplecione w universum, że pozostają sobą - rozpoznawalne, jednoznaczne, powtarzalne. Nie przestają też mieć ze sobą kontaktu, co w ostateczności deprymuje ból, który wraz z rozwojem utworu - poniekąd z niego wyparowuje. Zwycięża forma.

Giovanni Salvatore

Ból może też dobierać się do muzycznych motywów od wewnątrz. Musi je najpierw odpowiednio rozrzedzić i rozciągnąć, daje to nawet efekt zwiększonego napięcia. W ten sposób unieszkodliwiona zostaje faktura, do walki wyzwana jest harmonia. Wyciskane, "rozduszane" opóźnienia, dysonanse, chromatyzacje sprawiają, że starcie rozgrywa się na mniejszych odcinkach. Odczuwamy przez to jakby przyśpieszony, krótki oddech walczących, zawołania, urwane frazy, dyszenie. Wszystko dzieje się w ciasnej przestrzeni. Taka muzyka to rozliczne, zestawiane ze sobą, rzadziej nakładane - motywy. Drgają, są rozrywane, ale i zrastają się na nowo. Konwencja jakby uległa miniaturyzacji, nie przestaje jednak kontrolować całości. Pozwala bólowi na harce, ale na tyle jest silna, że nie pozwala mu przekroczyć granic.

Antonio Vivaldi

A może skuteczniejsze będzie połączenie dwu poprzednich strategii? Nie wpijanie się bezpośrednio w motywy, ale większy dystans - zimna krew? Okazuje się, że niewielka dawka, "ukąszenie" bólu, całkiem dobrze robi muzyce. Staje się podatna na wiele wrażeń - w cieniu śmiałych i delikatnie żarliwych linii wokaliz. Wszystko się kołysze z pewną uporczywością, ale i z pokorą. Motywy żyją same w sobie, jakby użyźnione bólem - wbrew jego intencjom, zapewniając całości kompozycji nieskazitelnie elegancką aurę. Ból przyczynił się do ożywienia tego, co chciał unicestwić.

Giovanni Battista Pergolesi

Ból nie lubi przestrzeni, ucieka, wciska się w zakamarki. Nie lubi obecności innych, wspólnoty - najpewniej czuje się w samotności. Przelewające się szerokie i swobodne linie melodii, wspólna solidarność duetu dają tyle spokoju i światła, że ból jakby uciekał spłoszony. Odrobina rafinacji jest jak figlarny uśmiech. Końce fraz nie pozwalają retoryce na zbytnią przesadę, nie dają też bólowi szansy na deformację motywów czy faktury. Wszędzie zachowana jest równowaga: to więcej niż szacunek dla konwencji - to świadomość stabilności i pokoju. Zawsze jest czas na rezonans czy refleksję. Czasem afekt nadaje jakiemuś motywowi zastanawiająco silne rysy. To sprawka bólu, który próbuje działać w rękawiczkach. Poza niewielkim zawirowaniem nie jest jednak w stanie zagrozić strukturze kompozycji. Ostatecznie - i bardzo szybko - przekonuje się, że nie ma tu dla niego miejsca.

***

Każde "Stabat Mater" to historia zmagań bólu i muzyki. Pozostaje nadzieja, że muzyka jest silniejsza od bólu - tak jak Zmartwychwstanie jest przełamaniem Wielkiego Piątku. Tylko ta nadzieja może być dla nas szansą - o ile jej nie przegryzie w nas ból.

O. Bernard Sawicki OSB jest opatem tynieckich benedyktynów, absolwentem Akademii Muzycznej w Warszawie oraz Papieskiej Akademii Teologicznej i Instytutu Monastycznego Sant’ Anselmo. Utwory Bononciniego, Pergolesiego, Vivaldiego i Giovanniego Salvatore będzie można wysłuchać podczas koncertów 6, 9, 10 i 11 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Misteria Paschalia (14/2009)