Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po pierwsze, wypowiadałem się na temat nie tyle korupcji, co wad w budowie instytucji gospodarczych lub państwowych, które mogą powodować utrudnienia w prawidłowym lokowaniu środków z pomocy unijnej. Pani rzecznik prasowy przeoczyła, że sugerowanie, iż jakaś instytucja może być zbudowana w sposób korupcjogenny, nie znaczy, że wskazuje się na zjawiska korupcji. Wskazywałem na zagrożenia, jakie powstaną, kiedy przez system dystrybucji owej pomocy, składający się nie tylko z PARP, zaczną przepływać miliardy euro. Nie tylko jako badacz, ale przede wszystkim jako obywatel i Polak, dałem wyraz swojej głębokiej obawie, że możemy zmarnować pomoc Europy, która wreszcie tej pomocy w znaczącej postaci chce udzielić. Natomiast o zjawisku mającym charakter na pół korupcyjny wspomniałem w przypadku firmy konsultingowej (PKD).
Jestem socjologiem i wydaje mi się, że mogę mieć coś do powiedzenia na temat prawidłowej budowy instytucji społecznych lub ekonomicznych. Natomiast od wychwytywania konkretnych przypadków korupcji są właściwe agendy, od NIK poczynając. Zresztą, jak Pani Karwat-Bury wiadomo z badań, które dla PARP wykonałem, nie kto inny, lecz właśnie mali przedsiębiorcy bardzo często (kilkadziesiąt procent) powiadają, że by uzyskać dotację, “trzeba mieć dojścia i użyć właściwych środków". Poszukiwanie błędów w budowie systemu dystrybucji jest chyba zatem pożyteczne. Przypomnę w tym miejscu jeszcze i to, że błędy w sposobie lokowania pomocy unijnej mogą też prowadzić do obowiązkowego zwrotu źle ulokowanych sum. Mogą one być bardzo kosztowne dla Polski i warto te zagrożenia traktować poważnie, nim staną się rzeczywistymi stratami.
Po drugie, z faktu, że RIF-y są wybierane w drodze konkursu i na określony czas, nie wynika, że w okresie, kiedy powierza się im wspomniane funkcje, nie działają one monopolistycznie. Monopol to okresowy, ale monopol. Zobaczymy zresztą w 2006 r., komu te obowiązki zostaną powierzone. Wtedy będziemy też wiedzieć, jak to jest naprawdę z ową okresowością wspomnianych monopoli. Obecnie zdecydowana większość małych przedsiębiorców nie ma alternatywy - i tę myśl sformułowałem całkiem jasno, mówiąc o korupcjogenności monopolistycznego rozwiązania w systemie dystrybucji dotacji ze środków unijnych.
Po trzecie, wbrew wyliczeniu przedstawionemu przez Panią Karwat-Bury, zarzut braku zaangażowania banków przez PARP nie jest bezpodstawny. Pani rzecznik sama powiada, że banki włączono w proces przyznawania dotacji od 125 tys. złotych w górę. Tymczasem mikroprzedsiębiorstwa i małe przedsiębiorstwa w większości przypadków potrzebują i występują o znacznie mniejsze kwoty. Tym samym, choć argument mojej polemistki na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo mocny, w istocie jedynie wzmacnia moją argumentację. Dla jakichś powodów starano się odciąć małe przedsiębiorstwa od pomocy banków w przygotowywaniu aplikacji. Ponadto dlaczego mały przedsiębiorca nie może w swoim banku, w tym, w którym ma rachunek, składać aplikacji o dotację ze środków unijnych, lecz musi biegać między swoim bankiem a bankiem spółdzielczym lub innym?
Pani rzecznik sypie na koniec liczbami, nie podając jednak danych dotyczących udziału małych firm w środkach PHARE i innych. Tu zresztą jest “pies pogrzebany". To udział mikroskopijny, bez względu na to, ile programów uruchomiono i ile instytucji dzieli środki. Przy czym oboje wiemy, że szczególnie trudno jest coś dostać najmniejszym i najmłodszym przedsiębiorcom - startującym. Moja teza o traktowaniu małych przedsiębiorstw w sposób nie tylko krzywdzący, ale po prostu sprzeczny z interesem ekonomicznym całej gospodarki i społeczeństwa, pozostaje więc ważna: mikroprzedsiębiorstwa trzykrotnie rzadziej korzystają z pomocy niż średnie, a małe - dwukrotnie rzadziej. O czym, jak Pani Karwat-Bury wiadomo, donoszę w raporcie z badań wykonanych dla PARP. Nie rozumiem, czemu próbuje się to ukryć przed Czytelnikami.
Mali przedsiębiorcy są traktowani po macoszemu przez wszystkie kolejne rządy III RP (z wyjątkiem rządu Mazowieckiego-Balcerowicza) i nie mają ani reprezentacji politycznej z prawdziwego zdarzenia, ani mocnego lobby. Jeśli więc ktoś odzywa się w ich obronie, próbuje zwrócić uwagę na ich sytuację, zamiast negować i zacierać stan rzeczy i jego przyczyny, może lepiej zastanowić się, co zrobić - bo tylko w tych małych i dzielnych działaczach gospodarczych nadzieja, że bezrobotni znajdą pracę. Im więcej pomocy unijnej trafi do małych firm, tym szybszy będzie przyrost nowych miejsc pracy, nie mówiąc o innych korzyściach ekonomicznych i cywilizacyjnych.
“Rzeczpospolita" z 20 stycznia 2005 r. zamieściła na pierwszej stronie sugestię dotyczącą dziesięciu ustaw, które Sejm powinien uchwalić jeszcze w tym roku. To doskonała inicjatywa. Oby naprawdę posłowie umieli się wznieść ponad swe partykularyzmy i przyjęli te ustawy. W ustawie o pomocy państwa dla inwestorów powinno się zapewne znaleźć miejsce na rozstrzygnięcia, które chroniłyby system dystrybucji pomocy unijnej dla przedsiębiorstw przed stawaniem się systemem dystrybucji politycznego łupu, oraz rozstrzygnięcia udostępniające tę pomoc małym firmom.
Zgodzi się Pani Karwat-Bury ze mną, czy nie, za Jej uwagi dziękuję.
JAN JERSCHINA