Uliczny znak wiary

Przedwojenny kongres eucharystyczny w Budapeszcie był największym religijnym wydarzeniem na Węgrzech. We wrześniu mamy jego powtórkę.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Eugenio Pacelli (późniejszy papież Pius XII; pośrodku) na 34. Kongresie Eucharystycznym. Budapeszt, maj 1938 r. / DOMENA PUBLICZNA
Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Eugenio Pacelli (późniejszy papież Pius XII; pośrodku) na 34. Kongresie Eucharystycznym. Budapeszt, maj 1938 r. / DOMENA PUBLICZNA

Miał się odbyć rok temu we wrześniu. Już od dłuższego czasu trwały na Węgrzech przygotowania do 52. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. Zdążyło się zarejestrować aż 60 tysięcy uczestników z wielu krajów. Plany pokrzyżowała pandemia. Franciszek zdecydował się przenieść kongres na rok 2021. Odbędzie się w Budapeszcie w dniach 5-12 września.

Samych kardynałów – wraz z węgierskim Péterem Erdő – przybędzie kilkunastu, m.in. osoby o tak odmiennym podejściu do wielu spraw w Kościele, jak znany ze swojego konserwatyzmu Robert Sarah z Gwinei oraz arcybiskup Luksemburga i przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej Jean-Claude Hollerich, który zasłynął powiedzeniem, że nie wyklucza kapłaństwa kobiet („Ja tego po prostu nie wiem [czy to możliwe], choć jestem na to otwarty”). Wśród zaangażowanych w kongresowe katechezy znalazł się też kard. Angelo Bagnasco, niedawno prowadzący w Polsce w imieniu papieża śledztwo w sprawie zarzutów stawianych kard. Dziwiszowi. Jedną z porannych kongresowych modlitw poprowadzi natomiast przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki.

Historyczne wydarzenie

Kongresy eucharystyczne mają już ponad stuletnią historię. Pierwszy odbył się w 1881 r. w Lille we Francji. W założeniu wydarzenie to miało szerzyć kult Eucharystii wśród katolików na całym świecie – kolejne kongresy odbywały się od Meksyku po Australię (ostatni miał miejsce na Filipinach w 2016 r.). Niewątpliwie kongresy umacniały klerykalną wizję Kościoła (pierwszorzędna rola kapłanów, zapewniających dostęp wiernym do źródła nadprzyrodzonego życia). W ostatnim czasie w teologii kongresów kładzie się jednak większy nacisk na osobiste spotkanie z Chrystusem w Eucharystii.

W Polsce jedyny kongres eucharystyczny odbył się z udziałem Jana Pawła II we Wrocławiu w 1997 r.

Budapeszt obok Rzymu i Dublina należy do miast, w których święto Eucharystii organizowano dwukrotnie. Za pierwszym razem odbyło się ono w ostatnim tygodniu maja 1938 r., jako 34. kongres z kolei. Warto przed zbliżającym się wydarzeniem przypomnieć tamte chwile.

Niewątpliwie rację ma węgierski historyk Jenő Gergely, pisząc: „Największym wydarzeniem katolicyzmu węgierskiego XX wieku był Światowy Kongres Eucharystyczny 1938 roku”. Należy też dodać, że kraj znajdował się do tego czasu w korzystnej sytuacji politycznej, choć „od połowy lat 30. Węgry zacieśniały więzi z nazistowskimi Niemcami” (Ignác Romsics). W okresie przygotowywania kongresu i jego trwania nie było jeszcze znamion otwartego kursu politycznego sympatyzującego z nazizmem. Stanie się to kilka miesięcy później, na początku listopada 1938 r., gdy „hitlerowskie Niemcy i faszystowskie Włochy »rozsądziły« spór węgiersko-czechosłowacki, przyznając państwu węgierskiemu południową część Słowacji z Koszycami i zachodnią część Rusi Podkarpackiej z Użhorodem” (Wacław Felczak).

Liczbowo katolików w 1938 r. było około 5,6 mln na ponad 9 mln Węgrów. Księży diecezjalnych pracowało około 2300, zakonnych ponad 1200, sióstr było około 4500. Episkopat składał się z 18 biskupów. Arcybiskupem stolicy prymasowskiej Esztergom był wówczas benedyktyn, książę-prymas kard. Jusztinián Serédi (urodzony na dzisiejszej Słowacji jako György Szapucsek).

Regent Królestwa Węgier Miklós ­Horthy, któremu przysługiwał tytuł „Jego Wysokość” (ostatni dowódca floty austro-węgierskiej na Adriatyku), uczynił – jako kalwin – niewątpliwie przyjazny gest wobec Kościoła katolickiego, powołując w maju 1938 r. na stanowisko premiera katolika, budapeszteńczyka, Bélę Imrédyego (nota bene skazanego na śmierć w 1946 r. za współudział w Holokauście około 560 tys., czyli 70 proc. Żydów węgierskich). Patronat nad kongresem w imieniu królewskich Węgier objęła żona Horthyego Magdolna, gorliwa katoliczka.

Piusa XI reprezentował sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej – kard. Eugenio Pacelli, niedługo potem wybrany papieżem, który przybierze imię Piusa XII. Przybył on pociągiem na dworzec Keleti (Wschodni) w Budapeszcie, gdzie witał go regent admirał Horthy i oczywiście przedstawiciele wszystkich instytucji państwowych oraz kościelnych. Kardynałowi towarzyszyła dziesięcioosobowa grupa doradców. Wśród otoczenia najważniejsze miejsce zajmował szef protokołu dyplomatycznego Sekretariatu Giovanni Battista Montini, przyszły Paweł VI.

Wraz z kard. Pacellim liczba purpuratów – uczestników kongresu – wyniosła 14, w tym metropolici: ­warszawski Aleksander Kakowski i poznańsko-gnieźnieński August Hlond. Przybyło 48 arcybiskupów (z Polski nuncjusz Philippo Cortesi, Romuald Jałbrzykowski z Wilna, Adam S. Sapieha z Krakowa i Bolesław Twardowski ze Lwowa). Biskupów przyjechało 196, w tym 15 znad Wisły.

Niewątpliwie najgłębszego znaczenia kongresu trzeba szukać nie tylko w uroczystych, pełnych pompy nabożeństwach, ale szczególnie w takich faktach jak oblężone konfesjonały ustawiane na ulicach stolicy, w tłumnym przystępowaniu do komunii, w głoszeniu i słuchaniu kazań.

I pytanie, na które trudno ostatecznie odpowiedzieć: co dawałoby chrześcijanom węgierskim siły w ich wierze za mniej niż dziesięć lat, gdy nadejdą czasy komunizmu, gdyby – oprócz wielu innych faktów – nie owe otwarte przyznawanie się do wiary, właśnie na ulicy?

Bohater drugiego planu

Po latach wojny, smutnych i tragicznych dla Kościoła (zostańmy przy węgierskim), na szczególną pamięć zasługuje osoba nuncjusza na Węgrzech, abp. Angela Rotty, który podczas kongresu stale towarzyszył kard. Pacellemu i z nim też odjechał do Rzymu, by natychmiast wrócić i być świadkiem oraz uczestnikiem historii.

W czasie tragicznym dla Żydów węgierskich abp Rotta wystawił im kilkanaście tysięcy paszportów. Został za to przez Instytut Yad Vashem uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, a przez komunistów po wojnie wygnany z kraju. Jak czytamy na stronach Yad ­Vashem, bliski współpracownik nuncjusza, który w jego imieniu rozdawał Żydom glejty in blanco, Sandor Ujvári zeznawał, że „Rotta z góry udzielił mu rozgrzeszenia za wszystkie grzechy, kłamstwa, fałszerstwa i inne czyny, do których mógłby być zmuszony, aby ratować Żydów, ponieważ chociaż łamałby prawo, działałby zgonie z duchem Bożym”.

Patrząc z perspektywy minionych dziesięcioleci na skromną postać Rotty – drugorzędnego przy liczbie hierarchów najwyższego szczebla uczestnika kongresu w 1938 r., trzeba docenić ciche, a zarazem wielkie dobro, czynione odważnym sercem.

Dyplomatyczny zgrzyt

Radość z tegorocznego przyjazdu papieża zakłóca na Węgrzech świadomość, że jego kilkugodzinny pobyt w Budapeszcie jest – na jego życzenie – zaledwie pierwszym punktem trzydniowej podróży do Słowacji. Biorąc pod uwagę zadawnione waśnie między obiema nacjami, zdumiewa ta dyplomatyczna niefrasobliwość. Wielu Węgrów poczuło się dotkniętych już samą zapowiedzią wizyty. „We wrześniu będę musiał pojechać na Węgry, na mszę kończącą Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny. Nie do kraju, tylko na mszę. Ale Budapeszt jest zaledwie dwie godziny autem od Bratysławy: dlaczego więc nie odwiedzić Słowaków?” – powiedział papież do dziennikarzy, wracając 8 marca tego roku z Iraku.

Na wieść o tym, że Franciszek nie chce spotkać się ani z premierem Viktorem Orbánem, ani z prezydentem (katolikiem) Jánosem Áderem, publicysta András Bencsik w prorządowej telewizji pieklił się, że papież działa „w sposób antychrześcijański” i „wyrządza dużą szkodę chrześcijańskiemu światu” (Bencsik jest redaktorem naczelnym „Węgierskiego Demokraty”, konserwatywnego tygodnika o zabarwieniu nacjonalistycznym; debiutował w reżimowym „Wojskowym Przeglądzie Technicznym”).

Służby dyplomatyczne Kościoła i Węgier postawiono na baczność. Dziś już wiadomo, że papież 12 września przed 8 rano wyląduje na budapeszteńskim lotnisku międzynarodowym im. Ferenca Liszta. Po oficjalnym przywitaniu uda się do Muzeum Sztuk Pięknych na spotkanie z prezydentem Áderem i premierem Orbánem. Planowane jest także spotkanie z przedstawicielami hierarchii niekatolickich Kościołów węgierskich oraz organizacjami żydowskimi.

Msza na Hősök tere (placu Bohaterów), koncelebrowana z biskupami węgierskimi i zagranicznymi, planowana jest na godzinę 11.30. Przed mszą wystąpi chór liczący 2100 osób z repertuarem utworów religijnych węgierskich kompozytorów. Bezpośrednio po Eucharystii papież pojedzie na lotnisko i odleci do Bratysławy.©

Współpraca: ARTUR SPORNIAK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021