Samotność papieża

Na wiadomość o śmierci Piusa XII zareagował cały świat, a jako jedni z pierwszych nadesłali kondolencje Żydzi. Burza ataków z powodu papieskiego "milczenia" miała dopiero nadejść. Oto druga część opowieści o człowieku, wokół którego wciąż nie milkną spory.

14.10.2008

Czyta się kilka minut

Pius XII /fot. Wikipedia /
Pius XII /fot. Wikipedia /

10 lutego 1939 r. umiera Pius XI. Konklawe, które potem nastąpiło, było jednym z najkrótszych w historii: wyboru kard. Eugenia Pacellego - wcześniej nuncjusza w Niemczech, obecnie sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej - dokonano już w trzecim głosowaniu.

Rozpoczął się dramatyczny pontyfikat Piusa XII.

Pacelli pakuje swoje rzeczy

Długo pokutowała opinia, że "ktoś przyspieszył" śmierć Piusa XI. Powodem miało być to, że poważnie chory papież zamierzał na Mszy z okazji rocznicy Paktów Laterańskich (11 lutego) wygłosić ostre przemówienie potępiające faszyzm. Papież zmarł (z pewnością śmiercią naturalną) dzień wcześniej. Gdy wiele lat później wydobyto z tajnych archiwów przygotowany przez niego tekst przemówienia, okazało się, że nie ma w nim otwartego potępienia faszyzmu, nie mówiąc o ekskomunice. Ale przemówienie miało być twarde, sytuację Kościoła w hitlerowskich Niemczech Pius XI porównać chciał do czasów Nerona.

W okresie sede vacante sprawy Kościoła koordynował kardynał kamerling - Eugenio Pacelli. Był on zresztą wtedy nie tylko sekretarzem stanu, ale także członkiem wszystkich kluczowych Kongregacji i komisji watykańskich: archiprezbiterem Bazyliki św. Piotra, członkiem Kongregacji Świętego Oficjum, Konsystorialnej (zajmującej się mianowaniem biskupów), Rozszerzania Wiary, Seminariów i Uniwersytetów, Kościołów Wschodnich, Rytów, papieskiej Komisji ds. Studiów Biblijnych, komisji interpretacji prawa kanonicznego oraz kardynalskiej Komisji Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej.

Pius XI nie ukrywał, że w nim widzi swego następcę. Słał go do różnych krajów, "aby - jak mówił - poznał świat, i żeby świat go poznał". Sam Pacelli jeszcze przed konklawe spakował wszystkie swoje rzeczy, by móc natychmiast opuścić apartament i biuro sekretarza stanu (nie ukrywał, że obawiał się powtórzenia sytuacji sekretarza za pontyfikatu Piusa X, kardynała Merry del Val, któremu na spakowanie rzeczy dano jeden dzień). Wykupił też bilet do Szwajcarii, gdzie zwykł spędzać ferie. Tym razem zamierzał pojechać, nie zabierając ze sobą - jak zwykł wcześniej czynić - żadnych prac do wykonania. Choć w oczach wielu był oczywistym papabile, sam prawdopodobnie wyboru się nie spodziewał.

"Tego wieczoru jeszcze Eugenio"

Konklawe dla Pacellego zaczęło się źle. Idąc do Kaplicy Sykstyńskiej, nie zauważył czterech stopni dzielących jedną z sal od drugiej i upadł; prawdopodobnie zwichnął rękę. Widząc to, arcybiskup Paryża Jean Verder krzyknął: "Wikariusz Chrystusa na ziemi!". Rękę zabandażowano dopiero wieczorem - już papieżowi.

Gdy w trakcie drugiego głosowania stawało się jasne, że to on będzie wybrany, zasłonił twarz dłońmi, szepcząc "Domine Jesu, miserere mei".

Nie został wybrany (jak się potem mówiło) jednogłośnie: otrzymał 48 głosów na 62. Zapytany, czy wybór przyjmuje, Pacelli odpowiedział: "Wasz głos jest ewidentnie wyrazem woli Bożej: przyjmuję. Moją słabość polecam waszej modlitwie". W tym dniu, 2 marca 1939 r.,

skończył 63 lata.

Zaraz po konklawe Pius XII zatelefonował do swoich sióstr Elisabetty i Giuseppiny, i odwiedził unieruchomionego przez chorobę przyjaciela kard. Marchettiego Selvaggianiego. Chory powitał go okrzykiem "Ojcze święty!", na co Pacelli: "Ach nie, nie tego wieczoru... pozwól, że jeszcze będę Eugenio, a ty Francesco".

Po konklawe nie zmienił sposobu bycia. Jak dawniej odprowadzał gości do drzwi gabinetu lub apartamentu, a o sobie mówił w liczbie pojedynczej. Posiłki, bardzo skąpe, spożywał samotnie. Z godzinnego spaceru po obiedzie nie zrezygnował nawet w dniu konklawe, krążąc po dziedzińcu św. Damazego. Na pierwszy spacer po wyborze wyszedł do Ogrodów Watykańskich w czarnym płaszczu, włożonym na białą sutannę, bo biały płaszcz nie był jeszcze gotowy. Nadal sam, starannie i przy akompaniamencie muzyki, przygotowywał przemówienia: pisał je na maszynie, lecz potem wygłaszał z pamięci.

"Stuprocentowy Żyd"

Jako kandydat na następcę Piusa XI nie był Pacelli faworytem III Rzeszy.

Kilka dni przed konklawe nazistowski dziennik "Das Reich" napisał, że zmarły Pius XI był pół-Żydem, bo jego matka była holenderską Żydówką, zaś Pacelli jest Żydem w stu procentach. Wśród zamieszczonych w "L’Osservatore Romano" gratulacji nadesłanych przez głowy państw (m.in. Chin i Japonii) nie było życzeń od kanclerza Rzeszy.

Pacelli - świadom perspektywy nadchodzącej wojny i idąc w ślady Benedykta XV, z którym współpracował w latach I wojny światowej - starał się nakłonić strony do pokojowych rozwiązań. Jeszcze jako sekretarz stanu powstrzymywał Piusa XI przed wypowiedziami i decyzjami, których konsekwencją mogło być zerwanie dyplomatycznych kontaktów z rządami Niemiec i Włoch, a nawet - jak dziś wiadomo - nie dopuszczał do publikacji w "L’Osservatore Romano" niektórych ostrych wystąpień Piusa XI, np. przemówienia z 6 września 1938 r., w dzień po wprowadzeniu we Włoszech pierwszych ustaw antyżydowskich (tekst ukazał się we Francji dzięki temu, że stenografował go obecny wśród pielgrzymów belgijski dziennikarz). Ku niezadowoleniu Piusa XI, Pacelli nie dopuścił też, by w watykańskim piśmie zamieszczono notę protestacyjną przeciw wprowadzeniu praw rasowych, skierowaną do Wiktora Emanuela III, i odpowiedzi króla Włoch.

Dlaczego tak postępował? Bo nie wierzył (słusznie) w skuteczność publicznych protestów Watykanu. Uruchamiał natomiast wszelkie możliwe kanały dyplomatyczne i kontakty personalne, niekiedy z pozytywnym skutkiem. Tak było w niektórych przypadkach starań o ochronę Żydów, którzy przyjęli katolicyzm. Fakt, że chodzi o katolików, w świetle konkordatu uzasadniał ingerencje Watykanu. Pracę na ten temat w kolejnych odcinkach publikuje obecnie jezuicki historyk Giovanni Sale w dwutygodniku "La Civilta Cattolica".

Ostrożność w imię pokoju

Już jako papież, Pius XII chciał złagodzić napięcia między Stolicą Apostolską a faszystowskimi rządami Włoch i Rzeszy. Trzy dni po wyborze życzliwie przyjął niemieckiego ambasadora, któremu Hitler zlecił misję złożenia gratulacji. Natychmiast też polecił nuncjuszowi w Berlinie złożenie rewizyty Hitlerowi i przekazanie życzeń z okazji 50. urodzin (przypadających 20 kwietnia). Po naradzie z obecnymi w Rzymie arcybiskupami Wrocławia, Monachium, Kolonii i Wiednia, Pius XII postanowił też skierować osobisty list do Hitlera. Za swój obowiązek uważał zrobienie wszystkiego, by uniknąć wojny.

12 marca 1939 r. odbyła się długa koronacja. Uczestniczyło w niej 40 misji zagranicznych; delegacji z Niemiec nie było. Po ceremonii papież spożył obiad - w swoim apartamencie, samotnie, w towarzystwie kanarków.

7 kwietnia, w Wielki Piątek, Mussolini zajął Albanię; wcześniej Hitler zmienił Czechy w niemiecki protektorat. Dwa dni później, w wielkanocnym orędziu Urbi et orbi, ku rozczarowaniu słuchaczy papież nie nawiązał wprost do tych wydarzeń, ograniczając się do delikatnej aluzji. Był ostrożny, bo wciąż miał nadzieję, że Mussolini skłoni Hitlera do pokojowego rozwiązania tzw. kwestii Gdańska. 3 maja sekretarz stanu w imieniu papieża wysłał do akredytowanych przy Watykanie przedstawicieli Francji, Anglii, Niemiec i Polski propozycję zwołania "konferencji pięciu" (wymienionych państw i Włoch) w celu poszukiwania wyjścia pokojowego. Oczekując na odpowiedzi, Pius XII przygotował tekst zaproszenia dla rządów. Daremny trud, bo poza Anglią żadne z państw nie okazało zainteresowania. Jeszcze 24 sierpnia, dwa dni po ogłoszeniu paktu Ribbentrop-Mołotow, Pius XII

w radiowym orędziu wzywał do kontynuowania rozmów dla zażegnania wojny. Wołał: "Nic nie jest stracone z pokojem - wszystko można stracić w wojnie!".

Współczucie, aluzje, potępienie

1 września następuje inwazja na Polskę. Pod koniec miesiąca Pius XII w rozmowie z przewodniczącym "PAX Romana", Quizem Gomezem Cortesem, rozmawia o Polsce. Mówi o dramatycznej sytuacji i konieczności organizowania międzynarodowej pomocy dla cierpiących. Ale 1 września publicznie nie reaguje.

30 września przyjmuje jednak Polaków, przybyłych z kard. Hlondem. Wyraża współczucie i zapewnia o swej bliskości. Polacy są wzruszeni, ale rząd francuski (!) w związku z tym wystąpieniem daje do zrozumienia papieżowi, że powinien był wprost potępić inwazję niemiecką i sowiecką. Znana jest odpowiedź, udzielona w imieniu papieża przez zastępcę sekretarza stanu, Giovanni Battistę Montiniego: "Za każde słowo przeciw Niemcom czy Rosjanom zapłaciliby katolicy tych krajów represjami podobnymi do tych, jakie spotykają Polaków. W tym, co powiedział papież, nie ma nawet cienia aprobaty dla najeźdźców".

Papież wiedział, że 29 września nuncjusz w Berlinie Cesare Orsenigo złożył w MSZ Rzeszy notę, domagającą się położenia kresu okrucieństwom dokonywanym w Polsce, i że w odpowiedzi usłyszał, iż nie powinien się wtrącać do nie swoich spraw. "Żadnego praktycznego efektu" - zawiadamiał nuncjusz przełożonych w Watykanie.

W październiku Pius XII ogłasza pierwszą encyklikę, "Summi pontificatus". Fragment, w którym mówi o równości natury wszystkich ludzi bez względu na narodowość, jest aluzją do rasizmu. Papież wyraźnie potępia wszelkie totalitaryzmy i wzywa narody do pokojowego współistnienia. Mówi o ludziach cierpiących i wspomina Polskę, "zawsze wierną Kościołowi", która "ma prawo do ludzkiej i braterskiej sympatii świata", i która "ufna w potężne wstawiennictwo Maryi ucieczki chrześcijan, oczekuje godziny zmartwychwstania odpowiadającego zasadom sprawiedliwości i prawdziwego pokoju".

W Niemczech encyklika jest zakazana. Dociera, bo francuskie samoloty zrzucają nad krajem tysiące egzemplarzy. Prasa niemiecka milczy, potem ukazują się ironiczne komentarze o sympatii papieża do Polaków. "Byłoby lepiej - pisze jeden z dzienników - by papież zauważył cierpienia tysięcy Niemców, także katolików, masakrowanych przez Polaków".

Wobec podbojów Hitlera

Papieżowi nie udało się zatrzymać wojny. Teraz zabiegał o to, by nie przystąpiły do niej Włochy. Za cichą sugestią Piusa XII wizytę w Watykanie składa Wiktor Emanuel III, potem (po raz pierwszy od 1870 r.) papież odwiedza Kwirynał. Pisze - jedyny raz - odręczny list do Mussoliniego. Ten uprzejmie zapewnia, że dobro Włoch wymaga przystąpienia do wojny.

W styczniu 1940 r. z polecenia papieża redakcja niemiecka Radia Watykańskiego zaczyna nadawanie serwisu informacyjnego o sytuacji w Polsce. Papież wymaga, by podawane były tylko fakty, bez polemiki politycznej. Audycje te przeredagowuje (zaostrzając ich ton) BBC i transmituje jako audycje Radia Watykańskiego. Po niemieckich protestach zostają zawieszone, lecz po jakimś czasie podjęte na nowo i kontynuowane do końca 1941 r.

Rzecz niewiarygodna: od listopada 1939 do lutego 1940 r. Pius XII, w tajemnicy przed najbliższymi nawet współpracownikami, uczestniczy w przygotowaniach do obalenia Hitlera. Było tak: do papieża zgłosił się gen. Ludwig Beck, znany mu z czasów, gdy Pacelli był nuncjuszem w Niemczech. Beck na znak protestu przeciw Hitlerowi podał się do dymisji. On i inni podobnie myślący oficerowie zamierzali obalić Hitlera, ale musieli mieć gwarancje, że Zachód nie wykorzysta słabości Niemiec i będzie respektować układ monachijski z 1938 r. Takich gwarancji chcieli od Londynu, prosili więc papieża o pośrednictwo.

Pius XII, po jednodniowym namyśle, wyraził 6 listopada 1939 r. zgodę. Nie miejsce tu na opowieść o przebiegu tych zdarzeń. Ostatecznie nic z tych planów nie wyszło: Anglicy propozycji nie zaakceptowali. Nie znali nazwisk interlokutorów (papież ich nie podał; informował, że "są to wyżsi oficerowie, ludzie godni zaufania") i nie byli pewni, czy nie jest to prowokacja. Nie byli też pewni, czy w przypadku obalenia Hitlera Niemcy zrezygnują z podbojów. Dodajmy, że Pius XII był też informowany o następnych spiskach przeciw Hitlerowi.

Gdy w 1940 r. Niemcy zajmują Holandię, Belgię i Luksemburg, sekretarz stanu w imieniu papieża wysyła telegramy do głów podbitych państw. Było to jedyne publiczne potępienie przez Piusa XII działań Niemiec. Telegramy zostały wydrukowane wielką czcionką w "L’Osservatore Romano". Alianci uważają, że tekst powinien być ostrzejszy. Mussolini poleca numer pisma konfiskować i karać za jego posiadanie. Odtąd otwarcie traktuje Piusa XII jak wroga. A Hitler oskarża papieża o stronnicze mieszanie się do polityki.

Codzienność Piusa

Tu chronologiczną opowieść o Piusie XII muszę przerwać: trudno streszczać wszystkie wydarzenia. Trzeba by opisać, jak zabiegał, aby Rzym pozostał "miastem otwartym", jak po bombardowaniu miasta pojechał do dzielnicy, która ucierpiała; jak klękał, pocieszając rannych, a do Watykanu wrócił z plamami krwi na sutannie. Trzeba by opowiedzieć o - spisanej we wspomnieniach ks. Meysztowicza - audiencji dla polskich żołnierzy po zajęciu Rzymu przez aliantów. Na pytanie Piusa XII, czy z audiencji są zadowoleni, ks. Meysztowicz odpowiedział, że nie. "Czemu, zdumiał się papież, przecież okazałem im tyle miłości?" "Owszem, odpowiedział prałat, ale oni oczekiwali na odrobinę sprawiedliwości".

Trzeba by poświęcić więcej miejsca na opis ogłoszenia, zaraz po wojnie, dogmatu o Wniebowzięciu Matki Boskiej, o mistycznych przeżyciach papieża, który miał widzenie podobne do tego w Fatimie, z wirującym słońcem. Tak go to zdumiało, że o wyjaśnienie prosił pracowników watykańskiego obserwatorium astronomicznego.

Należałoby jeszcze napisać o rozpoczętej przez niego rewolucji w podejściu Kościoła do badań biblijnych, do nauki o ewolucji, o nowym obrazie Kościoła - Mistycznego Ciała Chrystusa, o niezliczonych przemówieniach, do których starannie się przygotowywał, zgłębiając literaturę z różnych dziedzin wiedzy, czytając w siedmiu znanych sobie językach. Wreszcie o latach powojennych: o zaangażowaniu papieża na rzecz zwycięstwa Chrześcijańskiej Demokracji w wyborach we Włoszech (z obawy przed wygraną komunistów). Należałoby też napisać, że Pius XII zamierzał zwołać Sobór Powszechny. Nie miał dość sił, ale jego nauczanie uznaje się za przygotowanie do Soboru Watykańskiego II.

Trzeba by też opowiedzieć o jego sposobie kierowania Kościołem. Po śmierci sekretarza stanu Maglionego nie mianował następcy i sam przejął jego obowiązki. Do pomocy miał dwóch zastępców, prałatów Montiniego i Tardiniego. Powiedział kiedyś: "Nie potrzebuję współpracowników, potrzebuję wykonawców". Nie lubił, gdy jego pomysły były kwestionowane. Wolał słuchać wewnętrznego głosu, natchnienia. Irytowali go włoscy biskupi: "Przychodzą tylko po pieniądze albo zasypują mnie pytaniami, jakbym był encyklopedią". W czasie uroczystości noszony na sedia gestatoria [przenośny tron, rodzaj lektyki - red.], na co dzień chętnie zbliżał się do przybywających na audiencje. Zdarzało się, że któryś z pielgrzymów prosił go o spowiedź - i wtedy spowiadał.

W czasie wojny wymagał, by Watykan żył tak jak biedni ludzie. Zaprzestano więc ogrzewania pałacu apostolskiego; zimą w papieskim apartamencie było przeraźliwie chłodno. Z upływem lat był coraz bardziej samotnikiem. Miał niemal obsesję na punkcie wykorzystywania czasu. Spał zaledwie kilka godzin. Zwykł telefonować do pracowników Kurii w środku nocy. Odbierając te nocne wezwania, prałat Montini zawsze był przytomny, inni jednak prosili papieża, by ich nie budził.

Pasterz w czasach diabelskich

Dziś, gdy mnóstwo dokumentów jest dostępnych, o pontyfikacie Piusa XII powstały szczegółowo udokumentowane prace - zwłaszcza świetna biografia Andrei Torniellego, na której opieram w znacznej mierze ten tekst. Warto wspomnieć też o dziele o. Giovanniego Sale SJ, "Hitler, la Santa Sede e gli Ebrei. Con i documenti dell’Archivio Segreto Vaticano" (polskie tłumaczenie ukazało się nakładem wydawnictwa WAM).

W oparciu o te książki chciałbym jeszcze dodać kilka słów na temat "milczenia Piusa XII" i Holokaustu. Krótko, bo na ten temat powiedziano i napisano mnóstwo.

W swych przemówieniach Pius XII zwykł podkreślać równość wszystkich ludzi, niezależnie od narodowości, pochodzenia, rasy. Wtedy wypowiedzi te były dobrze rozumiane, jako odrzucenie teorii rasistowskich. Jednak w sprawach politycznych kierował się zasadą "bezstronności". Uważał, że angażując się po jednej stronie, straciłby wiarygodność u pozostałych. Nie rozumiał tego tak, że bezstronność znaczy milczenie w sytuacji, gdy naruszany jest porządek moralny. Wytrwale piętnował więc okrucieństwa, krzywdy i bezprawie, unikając atakowania wprost Hitlera czy nazizmu.

Kiedy dowiedział się, że w odwecie za potępiający prześladowanie Żydów list biskupów holenderskich Niemcy deportowali z Holandii 40 tys. Żydów do obozów zagłady, zniszczył przygotowywany tekst potępiający nazizm. Miał powiedzieć wtedy, że jeśli za list biskupów zginęło 40 tys., to za jego protest zapłaciłoby życiem 200 tys.

Przynaglany z różnych stron, także przez Polaków, by publicznie potępił hitleryzm, nie ulegał, aby - jak powiedział kiedyś - "ochronić tych niewinnych przed nieuchronną śmiercią". Używał dróg dyplomatycznych, zwracał się do rządów okupowanych krajów. Czasem z pewnym, ograniczonym wprawdzie skutkiem, jak w przypadku ks. Tisy na Słowacji, gdzie ochronił Żydów ochrzczonych.

Kiedy 15 października 1943 r. niespodziewanie zaczęły się w Rzymie aresztowania Żydów w celu deportacji do obozów śmierci, Pius XII zdołał wstrzymać tę akcję. Nie ocalił już zatrzymanych (8 tys.), ale akcję przerwano. Uratowani znaleźli schronienie w eksterytorialnych budynkach Stolicy Apostolskiej i w licznych klasztorach, które otwarły podwoje na jego polecenie. Żywność dla ukrywających się dostarczano z Watykanu, gdzie także ukrywały się osoby poszukiwane przez gestapo. Niemcy wtargnęli wprawdzie do kilku watykańskich pomieszczeń, a benedyktyni od Św. Pawła Za Murami przypłacili to deportacją do obozu koncentracyjnego. Tysiące Żydów jednak ocalało.

Wystąpienie publiczne byłoby na chwałę papieża, niczego by jednak nie zmieniło. Wprost przeciwnie: oznaczałoby najcięższe represje dla milionów katolików, żyjących pod okupacją i władzą nazistów.

Nazwany "Pastor angelicus" (anielski pasterz), Pius XII był papieżem w czasach iście diabelskich. Dziś dopiero, 50 lat od jego śmierci, zaczynamy lepiej go poznawać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2008