Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To był dla Facebooka tydzień z piekła rodem. Nawet nie z powodu największej w jego historii, sześciogodzinnej awarii, ale za sprawą zeznań w senacie USA Frances Haugen – inżynier danych, która współtworzyła w serwisie zespół „uczciwości obywatelskiej”. Miał on walczyć z dezinformacją i polaryzacją oraz innymi efektami ubocznymi postów i lajków. Kiedy tuż po wyborach w USA zespół bezceremonialnie rozwiązano, Haugen zrozumiała, że chodziło o tworzenie pozorów. Zebrała więc badania dostępne w wewnętrznej sieci serwisu i przekazała je „The Wall Street Journal”.
Z dokumentów i z zeznań Haugen wynika, że gigant technologiczny wie, iż przyczynia się do polaryzacji oraz że nie robi zbyt wiele, by zapobiegać dezinformacji o szczepionkach. Ma też świadomość, że szkodzi nastolatkom, które nie akceptują siebie i mają myśli samobójcze. Pojawiły się porównania z branżami tytoniową i naftową – one także za sprawą własnych badań wiedziały, że szkodzą, ale wolały udawać, że nie dzieje się nic złego.
Do zeznań Haugen odniósł się Mark Zuckerberg. „Jeśli chcielibyśmy ignorować badania, to po co stworzyliśmy jeden z czołowych programów badawczych mających na celu zrozumienie tych kwestii?” – pytał retorycznie. Wątpliwe jednak, by kogokolwiek uspokoił.
Przed serwisem może stać jednak jeszcze większy problem. Będzie się musiał wytłumaczyć inwestorom, dlaczego nawet przed nimi ukrył badania, nie tylko o swoim złym wpływie na użytkowników, ale również te wskazujące, że kurczą się perspektywy rozwoju, bo młodzież szybko z Facebooka ucieka. ©
Więcej na powszech.net/haugen