Trzecia Rzeczpospolita, której nie było

Trzecia Rzeczpospolita zaczęła się w roku 1940. Wkrótce po klęsce wrześniowej ludzie różnych zawodów przystąpili nie tylko do budowy podziemnej armii. W konspiracji znaleźli się wybitni inżynierowie, ekonomiści. Zostawili po sobie niezwykłe dzieło: 10-letni plan odbudowy wolnej Polski.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Witold Gokiel (z lewej) U góry: warsztat podczas Powstania Warszawskiego / fot. Eugeniusz Lokajski/ Muzeum Powstania Warszawskiego /
Witold Gokiel (z lewej) U góry: warsztat podczas Powstania Warszawskiego / fot. Eugeniusz Lokajski/ Muzeum Powstania Warszawskiego /

Dlaczego prawie nic nie wiemy o tym planie i o ludziach, którzy go stworzyli? W konspiracji, by uchronić ją przed unicestwieniem przez okupanta, należało wiedzieć jak najmniej o współpracownikach. Z kolei po wojnie komunistyczny terror długo uniemożliwiał odtworzenie struktur i dorobku Państwa Podziemnego.

Później często nie było już kogo pytać.

Jak powstał plan odbudowy

Latem 1940 r. Stefan Rowecki, Komendant Główny Związku Walki Zbrojnej (a od 1942 r. Armii Krajowej), polecił Ludwikowi Muzyczce - byłemu legioniście i oficerowi rezerwy - powołanie konspiracyjnego Wydziału Przemysłu Wojennego. Tak zaczęła się współpraca podpułkownika Muzyczki z inżynierem Witoldem Gokielim, który w 1939 r. był dyrektorem technicznym Fabryki Amunicji nr 2 w Dąbrowie Borze.

W strukturze Delegatury Rządu na Kraj funkcjonował już Wydział Przemysłu i Handlu o kryptonimie "Magazyn", kierowany przez prof. Stefana Bryłę, wykładowcę Politechniki Warszawskiej i światowej sławy konstruktora mostów spawanych.

Nie wiemy (i nie dowiemy się już), kiedy Bryła i Gokieli spotkali się na polecenie swych przełożonych i zaczęli współpracę. Chyba jesienią 1940 r. Od początku się uzupełniali: wspaniały naukowiec, projektant i budowniczy ze znakomitym menadżerem i mechanikiem-zbrojeniowcem.

Prof. Ignacy Brach, wciągnięty do konspiracji przez Bryłę, opowiadał mi w 1990 r., że od jesieni 1940 r. raz w tygodniu, regularnie przez trzy lata - aż do aresztowania prof. Bryły - spotykali się w mieszkaniu majorowej Kołakowskiej przy ul. Koszykowej, omawiając sytuację w okupowanej gospodarce i przemyśle. 92-letni profesor zapamiętał, że Gokieli posiadał w tej dziedzinie ogromną wiedzę i orientację.

Bo też Gokieli i Bryła koordynowali w konspiracji pracę wielu ludzi, wykorzystując uzyskane od nich informacje do tworzenia planu odbudowy. Powstawał on z comiesięcznych raportów, dostarczanych z konspiracyjnych Wydziałów Przemysłu i Handlu Delegatury Rządu i delegatur okręgowych, raportów i sprawozdań Biura Przemysłu Wojennego i z tysięcy meldunków wywiadu AK o zmianach, jakie na terenach okupowanych wprowadzali Sowieci i Niemcy. Z tysięcy drobnych informacji Bryła i Gokieli przygotowali koncepcję odbudowy wolnej Polski.

Zachowało się kilka wersji planu: najstarsza jest z 1942 r., najpełniej opracowana nosi datę napisaną ołówkiem: "6.III.44". Prof. Bryła nie mógł jej już przeczytać. Aresztowany pod konspiracyjnym nazwiskiem pół roku wcześniej, został rozstrzelany 3 grudnia 1943 r. w ulicznej egzekucji w Warszawie. Datę tę mógł tylko napisać Gokieli, pseudonim "Ryszard".

Planowanie w demokracji

Był to plan w dużej mierze scentralizowany, ale zostawiający swobodę działania jednostkom gospodarczym. Przewidywał powiązanie zakładów przemysłowych i rzemieślniczych w związki branżowe, zrzeszone w Departamencie Produkcji (zwanym też centralnym Związkiem Przemysłu). Podlegały mu Departament Produkcji Przemysłowej i Rzemiosła oraz Departament Przemysłu i Handlu. Związki branżowe miały być czymś w rodzaju samorządu gospodarczego, wspomagane przez izby gospodarcze. W podobnym schemacie działałyby rolnictwo, komunikacja, bankowość itp. Kontrolę nad gospodarką sprawować miał Szef Gospodarki Narodowej za pośrednictwem Biura Centralnego Planu Gospodarczego.

Planowanie o charakterze demokratycznym było istotnym elementem działalności gospodarczej, opartym na porównywalnej księgowości, skoordynowanej statystyce produkcji, zatrudnienia, przywozu i wywozu. Nie miało nic wspólnego z planowaniem nazistowskim, komunistycznym ani też z New Deal Roosevelta. Sens planowania gospodarczego w przyszłej III RP zamykał się w zdaniu: środek ciężkości problemu "planowania" spoczywa nie w organizowaniu życia gospodarczego, lecz w koncepcji programowej.

Według założeń tego planu, w ciągu 10 lat produkcja przemysłowa Polski wzrosnąć miała w porównaniu z okresem przedwojennym trzykrotnie, a zatrudnienie w przemyśle z 17 do 30 proc.

Jego autorzy przewidzieli nastroje społeczne po wojnie. Mieli świadomość, jak trudno będzie odzwyczaić ludzi od postępowania niezgodnego z prawem, które w warunkach okupacyjnych uważano za patriotyczne. Zakładali, że po wyzwoleniu przedsiębiorstwa podlegałyby zarządowi komisarycznemu, aż do wprowadzenia powszechnej reprywatyzacji, która polegałaby na przekazywaniu firm w ręce prywatne, zrzeszeń lub przekształcaniu w skomercjalizowane zakłady państwowe. Ostrzegali przed pochopnym oddawaniem przedsiębiorstw niewłaściwym ludziom. Ich zdaniem w międzywojennej II RP było niewielu prawdziwych przemysłowców i przedsiębiorców.

Założyli też, że gra sił w wielopartyjnym parlamencie nie będzie sprzyjała realizacji programu społeczno-gospodarczego. Ich zdaniem idea demokracji powinna sprowadzać się do zapewnienia rozsądnego wpływu obywateli na bieg żywotnych dla społeczeństwa spraw. Ustrój demokratyczny powinien dawać każdemu obywatelowi poczucie, że jest współwłaścicielem państwa. Rola rządu miała sprowadzać się do przekazywania ogólnych wytycznych, funkcji kontrolnej i ułatwiania współżycia obywatelom, a nie naginania ich do swoich koncepcji. Taki ustrój zapewniałby prymat dobra ogólnego nad interesami jednostek i grup.

Samorząd gospodarczy

Dla autorów planu te dwa słowa były kluczem do koncepcji odbudowy. Pisali (lub jeden pisał): "Samorząd gospodarczy wyrasta z podstawowych elementów gospodarki: przedsiębiorstwa i jego pracowników. Zapewnia przez to stały dopływ świeżych sił do władz organizacji przemysłu, uniemożliwia tym samym wszelką fikcję wiodącą do degeneracji. Piramida władz, oparta na szerokiej podstawie, wyklucza zakłócenie statyki całej konstrukcji".

A co należałoby zrobić z politykami, którzy, jak pisali, "znajdą się w roli lekarzy budujących elektrownię i to jest niewątpliwie jedna z najsłabszych stron demokratycznego ustroju"? Proponowali włączenie ich do Samorządu Gospodarczego, czuwającego nad zachowaniem równowagi między koncepcjami a ich realizacją. Zachwianie równowagi groziłoby przekształceniem samorządu w organy wykonawcze politycznych ośrodków dyspozycyjnych. Każdy z działów - przemysł, rolnictwo, bankowość, handel, spółdzielczość itd. - miał stworzyć własne struktury i zasady działania. Rząd nie mógł narzucać im żadnych funkcji kierowniczych, jego rola sprowadzałaby się do nadzoru, kontroli oraz prawa powoływania do rad samorządowych ograniczonej liczby nominatów, np. ekspertów i naukowców.

Strukturę samorządu tworzyłyby rady lub izby powiatowe, wojewódzkie i izba naczelna. Organizacja samorządowa powinna spełniać trzy funkcje: łączyć przedsiębiorstwa i grupy przedsiębiorstw, koordynować ich działalność i współpracować z organami rządowymi.

Przedsiębiorstwa przemysłowe zaś łączyłyby się ze sobą, podlegając Radzie Gospodarczej kierowanej przez wspomnianego Szefa Gospodarki Narodowej. Miałby on do dyspozycji Biuro Planu Gospodarczego i Naczelną Radę Badań, z siecią instytutów badawczych.

Robotnik i płace

Autorzy planu określali społeczną rolę robotnika w III RP w sposób niemarksistowski. "W robotniku - pisali - widzimy jednostkę o pozytywnych ideałach życiowych, których urzeczywistnienie przyczyniać się powinno do podnoszenia poziomu całego społeczeństwa. Dobrze wiemy, co niesie ze sobą pojęcie naturalnej odrębności i przeciwstawności klas oraz nakaz walki klasowej jako drogowskaz współżycia. Dwie wojny nauczyły poglądowo nawet najzapamiętalszych, co myśleć o solidarności międzynarodowego proletariatu. Dość daleko pozostały też czasy wyznawania tych prawd społecznych, które nam ktoś inny, jako zapóźnionym prostakom, do wierzenia podaje. Kto nie jest zdolny wznieść się ponad traktowanie ludzi, z którymi współpracuje, jako podmiot chwytów taktycznych, kto musi zaskakiwać, wykańczać lub rozgrywać tych, którzy mają mieć do niego zaufanie, ten może oddać sprawie organizacji ludzi przemysłu największą usługę, obierając sobie inne pole działania".

Tworząc struktury modelowe przyszłej gospodarki, Bryła i Gokieli dużo miejsca poświęcili systemowi płac. Proponowali tworzenie siatek płac gwarantowanych, zostawiając swobodę poszczególnym zakładom w doborze systemów i stawek.

O planie Bryły i Gokielego wiedziało kierownictwo Delegatury Rządu na Kraj i Komenda Główna AK. Nigdy nie został opublikowany, przetrwał w maszynopisach. Archiwum z planem, uratowane z Powstania Warszawskiego, ukrył w willi na Pradze inżynier Janusz Tymowski ("Ernest"), podlegający Gokielemu.

Wiersze z celi

Skrytkę odnaleźli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, ale plan szczęśliwie przetrwał. Dziś jest testamentem dwóch wybitnych polskich umysłów i tysięcy ich bezimiennych współpracowników. Zadali w nim pytania, jaka miała być Polska po wyzwoleniu, odpowiedzieli na nie i uzasadnili, jaką III Rzeczpospolita będzie.

Wykład na ten temat wygłosiłem na konferencji naukowej "IV Rzeczpospolita - fikcja czy rzeczywistość" (Kraków-Kielce, 10-11 października 2007 r.). Lektura "Strachu" Jana T. Grossa skłoniła mnie do dopisania ciągu dalszego.

W demokratycznej III Rzeczypospolitej Witold Gokieli być może objąłby stanowisko Szefa Gospodarki Narodowej. Dlatego człowiekiem, na którego Niemcy bezskutecznie polowali przez kilka lat, zajął się Urząd Bezpieczeństwa. Gokieli, aresztowany we wrześniu 1949 r., siedział bez postawienia zarzutów i bez wyroku w pojedynczej celi ponad pięć lat.

Pułkownik UB w więzieniu na Rakowieckiej, do którego zgłosiła się Eugenia Gokieli, łaskawie pozwolił jej na pisanie listów do męża. Pisała regularnie, nie dopuszczając do siebie myśli, że koresponduje z nieboszczykiem, gdyż na żaden list nie było odpowiedzi. Papier i ołówek Gokieli otrzymał do celi dopiero po trzech latach więzienia. Rodzina dowiedziała się, że żyje, gdy latem 1953 r. kobieta zwolniona z Rakowieckiej przyniosła żonie w opakowaniu po proszku do czyszczenia zębów karteczkę-gryps z wierszem do niej i synka.

Został z dnia na dzień wypuszczony 2 grudnia 1954 r. w bardzo złym stanie zdrowia. Cierpiał na anginę pectoris, przeszedł w celi kilka zapaści. Zmarł kilkanaście miesięcy po zwolnieniu, w wieku 52 lat. Zostały po nim karteczki z zapisanymi w celi wierszami do najbliższych i z ciekawszymi partiami szachów, które rozgrywał w celi sam ze sobą.

Los polsko-żydowsko-gruziński

Na początku lat 90. rozmawiałem z jego żoną Eugenią i z córką. Powiedziały, że mąż i ojciec nie był torturowany fizycznie. "Mnie nie bili" - powiedział do żony przed śmiercią.

Jego ojciec, Szymon Gokieli, lekarz w stopniu pułkownika carskiej armii, był Gruzinem (poległ podczas I wojny światowej), a matka polską Żydówką z Częstochowy. Po śmierci ojca, Witold z matką i starszą siostrą uciekł z Rosji przed bolszewikami do Polski. Wybitnie uzdolniony, został jednym z najmłodszych studentów Politechniki Warszawskiej. W dniu 16. urodzin ochotniczo wstąpił do armii polskiej broniącej Warszawy. W książeczce wojskowej zaliczono mu trzy miesiące i jedenaście dni służby.

21 października 1920 r. zamienił czapkę wojskową ponownie na studencką. W wieku 21 lat odebrał dyplom ukończenia Politechniki i jako prymus wyjechał na roczne stypendium do Sorbony. Studiował i odbywał praktyki we francuskich zakładach, produkujących samochody i silniki lotnicze. W 1927 r. wrócił do kraju, na kierownicze stanowisko w nowo otwartej fabryce amunicji w Skarżysku. Fabryka była skarbnicą talentów. Znalazł przyjaciół wśród starszych od siebie kolegów inżynierów: Tadeusza Pełczyńskiego (późniejszego generała), Franciszka Pogonowskiego, Jana Szypowskiego, Franciszka Przeździeckiego, Stefana Dąbrowskiego (późniejszych oficerów AK).

Te znajomości w czasie okupacji przyczyniły się do stworzenia najdoskonalszej organizacji konspiracyjnej w polskiej historii: systemu podziemnych zbrojowni. Kierował nim właśnie Gokieli.

Po 1945 r. nie przeszedł na stronę komunistów, nie zdradził ideałów.

***

Gdyby wtedy, w 1945 r., powstała demokratyczna III Rzeczpospolita, relacje polsko-żydowskie wyglądałyby inaczej, przez minione 60 lat i dzisiaj. Inne byłyby też losy rodzin - Gokielich, a także Grossów. Nie byłoby "tych pokoleń żałobami czarnych", o których pisała Maria Turlejska, posługując się cytatem z Adama Mickiewicza.

MACIEJ KLEDZIK jest historykiem i pisarzem, rektorem Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008