Traktat o poznawaniu świata

To najbardziej osobista z książek autora Hebanu, choć jej tytułowym bohaterem jest pewien Grek sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Nieustanne powroty do lektury Herodota, ojca europejskiej historiografii, nie stanowią dla Kapuścińskiego jedynie efektownego chwytu konstrukcyjnego czy tła do opowieści o początkach własnej przygody reporterskiej.
 /
/

Te dwa wątki zostały tak mocno i wiarygodnie splecione, że po pierwszym zaskoczeniu ich sąsiedztwo przestaje nas dziwić. Wspomnienia z pracy w redakcji PAP-u w późnych latach 50. płynnie przechodzą w rozważania o biografii i metodzie twórczej Herodota, z ogarniętego wojną domową Konga początku lat 60. przenosimy się do Babilonu oblężonego przez Dariusza, z pałacu radży w Hajdarabadzie do okupacyjnej Warszawy.

Skąd jednak Herodot? To i przypadek, i świadomy wybór. Przypadek - bo akurat “Dzieje" Herodota, wydane w 1955 roku w przekładzie Seweryna Hammera, otrzymał młody reporter od swojej szefowej, redaktor naczelnej “Sztandaru Młodych", jadąc do Indii, w pierwszą podróż zagraniczną. Świadomy wybór - bo autor żyjący w V wieku przed Chrystusem okazał się najlepszym towarzyszem kolejnych wędrówek, mistrzem i nauczycielem reporterskiego fachu.

Herodot to dla Kapuścińskiego “rasowy reporter: wędruje, patrzy, rozmawia, słucha, żeby później zanotować to, czego dowiedział się i zobaczył, lub żeby po prostu rzecz zapamiętać". On jako pierwszy “uświadomił sobie wielość świata jako jego istotę" i zrozumiał, że “historia ludzkości przypomina wielki kocioł, którego powierzchnia jest w stanie ciągłego wrzenia, nieustannych zderzeń niezliczonych drobin poruszających się po swoich orbitach, spotykających się i przecinających w nieskończonej ilości punktów". Pierwszy odkrywał wielokulturową naturę świata. Dwa i pół tysiąca lat temu próbował odpowiedzieć na pytania, które i nas nurtują. Na czele z najważniejszym: dlaczego ludzie prowadzą wojny? Do czego, wszczynając wojnę, zmierzają?

***

Podróż biograficzna, kontrapunktowana lekturą “Dziejów", zaczyna się w Indiach, dokąd młody reporter “Sztandaru Młodych" przyjeżdża bez żadnego przygotowania, bez języka, wkuwając w hotelu angielskie słówka z... “Komu bije dzwon" Hemingwaya. Potem Chiny, w których pobyt okazuje się pomyłką, bo odwilżowe procesy, na fali których zrodził się pomysł wymiany dziennikarzy - polski Październik i Sto Kwiatów przewodniczącego Mao - szybko zostały zahamowane.

Dwudziestoparolatek w szewiotowym garniturze w paski, który po drodze do Indii ląduje w Rzymie, przerażony i zafascynowany otwierającym się przed nim światem (“musiałem wyglądać jak stworzenie leśne: oszołomione, trochę wylęknione, z szeroko otwartymi oczyma, które próbują coś dojrzeć, przeniknąć, rozróżnić") - i przenikliwy analityk przemian współczesności, mistrz reportażu, świetny pisarz, obsypany nagrodami i tłumaczony na najważniejsze języki świata. Ci dwaj ludzie są przecież tą samą osobą. Opowiadając o młodości, układając kolejne odcinki nienapisanego wtedy reportażu, Kapuściński pokazuje, że - nieskończenie dziś bogatszy o doświadczenie, warsztat, lektury, języki - zachował tamtą świeżość spojrzenia, tamtą zachłanną ciekawość. Nauczył się jednak ją okiełznywać, nauczył się wybierać.

“Z Chin, podobnie jak z Indii, wyjeżdżałem z poczuciem straty, nawet z żalem, ale jednocześnie było w tym coś ze świadomej ucieczki. Musiałem uciekać, ponieważ zetknięcie z nowym, nie znanym mi dotąd światem zaczynało wciągać mnie w jego orbitę, całkowicie wchłaniać, maniacko opanowywać i uzależniać. Od razu ogarniała mnie fascynacja, paląca chęć poznania, całkowitego pogrążenia się, rozpłynięcia, utożsamienia. (...) Natychmiast chciałem uczyć się języka, chciałem przeczytać masę książek na temat, poznać każdy zakamarek nieznanej mi ziemi. Była to jakaś choroba, jakaś niebezpieczna słabość, bo równocześnie uświadamiałem sobie, że te cywilizacje są tak ogromne, bogate, złożone i różnorodne, iż aby poznać choćby fragment jednej z nich, bodaj skrawek tylko, trzeba by poświęcić temu całe życie".

Stąd decyzja, by zwrócić się w stronę Afryki, kontynentu, który zmienił hierarchię świata. Afryka “Nowemu Światu pomogła wyprzedzić i wziąć górę nad Starym, przez to, że dając mu swoją siłę roboczą - a trwało to ponad trzy stulecia - budowała jego zasobność i potęgę. Potem oddawszy wiele pokoleń swoich najlepszych, najmocniejszych i najbardziej wytrzymałych ludzi, wyludniony i wyczerpany kontynent stał się łatwym łupem europejskich kolonizatorów. Teraz jednak budził się z letargu i zbierał siły, żeby wybić się na niepodległość".

Pierwszy pobyt w Kairze, Sudan, Kongo, zagadka afrykańskiej wieloplemienności. Etiopia. Dar es-Salaam, stolica Tanzanii, tygiel ludów i kultur, który uczy Europejczyka pokory, pokazując wielość światów, które “spotykają się, kontaktują, mieszają i współżyją bez pośrednictwa i niejako bez zgody Europy". Przewrót w Algierze i obalenie Ben Belli. Rok 1963, Senegal i festiwal sztuki czarnoskórych, zorganizowany przez pierwszego prezydenta tego kraju Leopolda Senghora, poetę i współtwórcę teorii Négritude, głoszącej pochwałę wartości, jakie do kultury światowej wnieśli ludzie czarnej rasy. A równolegle toczy się opowieść Herodota: ekspansja imperium perskiego, jego starcie ze Scytami, tragiczny bunt miast jońskich, wyprawa Kserksesa na Grecję, Termopile, Salamina...

“To przeskakiwanie z epoki do epoki - pisze Kapuściński - jest stałą pokusą człowieka, który będąc niewolnikiem i ofiarą nieubłaganych reguł czasu, chce choć przez moment i bodaj tylko iluzorycznie poczuć się jego panem i władcą, stanąć ponad nim i móc różne etapy, stadia i okresy dowolnie ze sobą składać, łączyć lub rozdzielać i przestawiać". Sforsowawszy granice geograficzne, uchroniwszy się przed niebezpieczeństwem “prowincjonalizmu przestrzeni", podróżnik stara się uniknąć prowincjonalizmu innego rodzaju, przekroczyć granicę w czasie. I potem zmagać się z nieusuwalnym problemem subiektywizmu każdej narracji historycznej, z niemożnością pełnego odtworzenia historii rzeczywistej.

***

Portret Herodota na kartach “Podróży..." jest wielką pochwałą pasji poznawczej, niepojętego przymusu, który każe szukać coraz to nowych źródeł wiedzy o otaczającej nas rzeczywistości, nie pozwala się zamknąć w danych z góry kategoriach, nakazuje odrzucić przyzwyczajenia i stereotypy. Pochwałą wielostronności spojrzenia, otwartości na inność, a przy tym rzetelności w gromadzeniu i sprawdzaniu faktów. Czy ten portret kogoś nie przypomina? Przecież autor książki zawarł w nim własne credo - podróżnika, pisarza, człowieka. Przeczytajmy na koniec te słowa:

“Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się. Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia. Herodot jest tego przeciwieństwem. Ruchliwy, zaabsorbowany, niestrudzony nomada, pełen planów, pomysłów, hipotez. Ciągle w podróży. (...) Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego - życia, świata, siebie".

Herodot, autobiografia świetnego pisarza... Ale w tej książce jest jeszcze jedna podskórna warstwa. Swoją podróż w przestrzeni i w czasie, przez historię i własne życie, odbywa autor tu i teraz, na progu nowego wieku, po wydarzeniach 11 września. W chwili, gdy bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy uczyć się widzieć świat jak Herodot: całościowo, ale ze świadomością jego wielości. I próbować tę wielość zrozumieć. (Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 260. “Dzieje" Herodota, wznowione niedawno w Czytelniku, można znaleźć w księgarniach.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2004