Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zapomniany temat “nienormalnej psychiatrii" odżył ostatnio w związku z procesem płk. Jurija Budanowa, którego oskarżono o zamordowanie czeczeńskiej dziewczyny z wioski Tangi-czu. Proces od początku był postrzegany jako “polityczny". Sąd nad Bohaterem Rosji za zbrodnię popełnioną w czasie pełnienia służby podzielił społeczeństwo na tych, którzy wstydzili się za haniebny czyn pijanego sołdata, i na tych, którzy gorąco występowali w jego obronie. Werdykt sędziów miał wyznaczyć nieprzekraczalne granice dla sił federalnych w Czeczenii i stanowić wykładnię pojmowania patriotyzmu i obowiązku wobec ojczyzny. Losy ciągnącego się długo procesu układały się w zależności od politycznej woli władz w Moskwie. W pewnym momencie góra stwierdziła, że uniewinnić pułkownika jednak się nie da, ale na wolność będzie mógł wyjść jako “niepoczytalny". Chętnych do wydania zgodnej z odgórną dyrektywą ekspertyzy lekarskiej nie trzeba było daleko szukać. Odwołano się do sprawdzonych “towarzyszy psychiatrów" z Instytutu Psychiatrii Sądowej im. Serbskiego, którzy orzekli, że w momencie popełniania przestępstwa pułkownik był w stanie niepoczytalności, a zatem nie może być pociągnięty do odpowiedzialności. Co ciekawe, przed popełnieniem zbrodni i po jej dokonaniu pułkownik był przy zdrowych zmysłach. Autorką tej absurdalnej ekspertyzy była profesor Tamara Pieczernikowa, która swego czasu wysłała na przymusowe leczenie legion dysydentów, wśród nich Gorbaniewską i Ginzburga. Wyciągnięte na światło dzienne przez dziennikarzy “Nowej Gaziety" (czerwiec 2002 r.) manipulacje “psychiatryczne" wymusiły wykonanie ponownej ekspertyzy, na podstawie której pułkownika uznano za świadomego swych czynów; sąd wydał wyrok skazujący.
W nr 60. (18 sierpnia 2003) “Nowaja Gazieta" ponownie wraca do tematu wykorzystywania psychiatrii do celów politycznych. Tym razem w artykule Aleksandra Melenberga przedstawia początki “owocnej współpracy organów i ludzi w białych kitlach w tworzeniu systemu sowieckiej psychiatrii karnej". Pionierem w tej dziedzinie był założyciel Czeki, Feliks Dzierżyński. Odkryte niedawno w Archiwum Państwowym dokumenty świadczą o tym, że przeciwników politycznych bolszewizmu zamykał nie tylko w więzieniach, ale także w psichuszkach.
Pierwszą ofiarą sowieckiej psychiatrii karnej była “znana rewolucjonistka, terrorystka, członek władz partii eserów Maria Spiridonowa. W lutym 1919 r. bolszewicki trybunał skazał ją w związku z rozstrojem nerwowym na (...) rok przymusowego pobytu w sanatorium. Spiridonowa nie zgadzała się z wyrokiem najbardziej humanitarnego sądu świata i uciekła z Kremla, gdzie siedziała w areszcie domowym". Po miesiącu została jednak zatrzymana i na osobiste polecenie “Żelaznego Feliksa" trafiła do kliniki psychiatrycznej na moskiewskiej Prieczistience. Lekarską “podkładkę" o rzekomej psychozie Spiridonowej wydał na prośbę organów znany psychiatra P. Gannuszkin. “Niezrównoważoną" rewolucjonistkę przetrzymywano w różnych zakładach ponad 20 lat; we wrześniu 1941 r. w związku z ofensywą niemiecką i przygotowaniami władz do ewakuacji została ona rozstrzelana wraz z innymi podopiecznymi zakładu w Orle.
Poskramianie “wrogów ludu" przy użyciu kaftana bezpieczeństwa było kultywowane przez następców Dzierżyńskiego przez wszystkie lata walki władzy radzieckiej z niewygodnymi elementami. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko gorzka lekcja historii, a kakofoniczny akord sprawy Budanowa już nigdy więcej się nie odezwie.
AŁ