Święty człowiek Siuksów

Lakocki szaman uważający się za „ducha ziemi”, a pod koniec życia katolicki katecheta, będzie beatyfikowany.

22.01.2018

Czyta się kilka minut

Czarny Jeleń z plemienia Oglala Siuks, około 1880 r. / TRANSCENDENTAL GRAPHICS / GETTY IMAGES
Czarny Jeleń z plemienia Oglala Siuks, około 1880 r. / TRANSCENDENTAL GRAPHICS / GETTY IMAGES

Znalazł sposób, by połączyć kulturę lakocką z katolicką, dzięki czemu lepiej zgłębił tajemnicę miłości Chrystusa i Kościoła” – mówił o Czarnym Jeleniu bp Robert D. Gruss z Rapid City w Dakocie Południowej podczas kazania 21 października w kościele Świętego Różańca w rezerwacie Lakotów Oglala w Pine Ridge. W listopadzie ubiegłego roku podczas konferencji w Baltimore katoliccy biskupi amerykańscy jednogłośnie zagłosowali za rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego słynnego Siuksa.

Uzdrowiciel

Jezuici założyli misję i kościół Świętego Różańca w 1890 roku – tym samym, w którym Siuksowie ulegli fascynacji prorokiem Wovoką i propagowanym przez niego Tańcem Ducha, zakończonym tragedią nad potokiem Wounded Knee, kiedy sprowokowani przypadkowym wystrzałem żołnierze zabili ponad 150 Siuksów (w tym co najmniej 60 kobiet i dzieci) – zwolenników proroka.

27-letni wówczas Czarny Jeleń (ur. 1863 r.) uczestniczył w bitwie, unosząc kilku rannych towarzyszy i sam odnosząc ranę w biodro. Zasłynął jednak nie jako wojownik ani jezuicki katecheta, lecz jako lakocki „święty człowiek”, wizjoner i uzdrowiciel – a wizje w świecie Lakotów były podstawowym sposobem komunikowania się sił nadprzyrodzonych z ludźmi.

Pierwsza wizja spłynęła na Czarnego Jelenia w wieku czterech lat, druga, gdy był dziewięciolatkiem. To właśnie ta wizja, głęboka i rozbudowana, zdecydowała o życiu Czarnego Jelenia i ona stanowi centralny punkt słynnej książki „Czarny Łoś. Opowieść indiańskiego szamana” Johna ­Neihardta (polskie wyd. 1994; w istocie Elk w imieniu szamana oznacza amerykańskiego jelenia wapiti, a nie łosia). Dla wielu Indian, a także – może przede wszystkim – dla białych, książka ta stała się czymś w rodzaju indiańskiej Biblii, jak to ujął Vine Deloria, wybitny indiański pisarz i eseista. Dziewięcioletni chłopiec zostaje zaprowadzony we śnie przez gromowładnych posłańców do „Sześciu Dziadków”, czyli nadprzyrodzonych istot odpowiedzialnych za istnienie świata. Dziadkowie, przyjmujący postać różnych zwierząt, przekazują Czarnemu Jeleniowi moc czynienia życia, niszczenia wrogów, leczenia, sprawiania, że drzewo życia będzie kwitło. W ostatnim z nich, Szóstym Dziadku, odpowiedzialnym za ziemię i zamieszkujących ją ludzi, Czarny Jeleń rozpoznaje samego siebie.

Wizja niepokoiła Czarnego Jelenia przez kolejne osiem lat. Bał się gromowładnych istot, które nachodziły go jeszcze kilkakrotnie. Nie wiedział, jak rozumieć to, co ujrzał, i jak korzystać z powierzonej mu mocy. Z pomocą przyszli starsi szamani, zdumieni doniosłością wizji. Poradzili Czarnemu Jeleniowi, by zorganizował ceremonię Tańca Konia, będącą demonstracją pierwszej części jego wizji. Uczynił to wiosną 1881 r. Był to sposób na poinformowanie współplemieńców o swoim powołaniu i specjalnych relacjach z istotami nadprzyrodzonymi. Wtedy zaczęła się jego kariera uzdrowiciela.

W cyrku z Dzikiego Zachodu

Siedem lat później, w 1887 r., Czarny Jeleń przyłączył się, jak wielu do niedawna jeszcze „wrogich” wojowników, do ­Buffalo ­Bill’s Wild West Show – słynnego cyrku objeżdżającego cały świat, w którym odgrywano „scenki z życia” na Dzikim Zachodzie, np. napady na dyliżanse i osadników czy bitwy z żołnierzami. Podczas europejskiego tournée Czarny Jeleń wystąpił nawet przed królową Wiktorią.

W Europie Czarny Jeleń zapadł na zdrowiu – z powodu tęsknoty za domem, jak sam wyznał. Po dwóch latach wrócił do rezerwatu, gdzie znalazł pracę w sklepie (1889 r.). Zaraz napisał do wydawanej w rezerwacie gazetki w języku lakockim, że jedynym jego celem podczas europejskiej podróży było zrozumienie wiary białego człowieka w Boga i tego, „jak postępuje on wedle jej zaleceń”. Pragnął też odwiedzić Jerozolimę, skąd wypływało źródło wiary białego człowieka, ale podróż okazała się zbyt kosztowna. W liście do współplemieńców Czarny Jeleń obficie cytuje „Hymn o miłości” św. Pawła i namawia rodaków, by wierzyli w Boga tak jak on. Wspominał, że w Europie – a zwiedził jeszcze Francję, Niemcy i Włochy – ujęła go gościnność ludzi, z którymi się stykał.

Szkoła jezuitów

Czarny Jeleń głęboko przeżył klęskę Tańca Ducha w 1890 r. Wizja Wovoki przypomniała mu o jego wielkiej wizji: w obydwu pojawiał się obraz świętego drzewa rosnącego pośrodku kręgu ludzi. Jak opowiadał Neihardtowi, podczas pobytu w Europie moc go opuściła (stąd zapewne jego zwrot ku chrześcijaństwu) – teraz poczuł, że wracała. Po masakrze nad ­Wounded Knee Czarny Jeleń porzucił drogę białego człowieka: wrócił do leczenia współplemieńców w tradycyjnych rytuałach przekazanych mu w wizji przed laty. Jego największymi wrogami w rezerwacie stali się jezuici.

W 1892 r. poślubił Katie War Bonnet, która umarła w 1903 r., zostawiając mu dwóch synów, obydwu – w przeciwieństwie do ojca – ochrzczonych. Być może bezpośrednim powodem, dla którego Czarny Jeleń ostatecznie uległ jezuitom, było wydarzenie z 1904 r., kiedy próbował uzdrowić ciężko chorego chłopca. Ojciec Joseph Lindebner wtargnął do tipi, w którym odbywał się seans leczniczy, wyrwał bębenek i grzechotkę z rąk szamana i wyrzucił je z namiotu, chwycił Czarnego Jelenia za kark i krzyknął: „Odejdź, szatanie!”. Czarny Jeleń bez sprzeciwu opuścił tipi. Jezuita zabrał Czarnego Jelenia do misji Świętego Różańca i po dwóch tygodniach nauk ochrzcił go, nadając imię Nicholas. Trzy lata później Czarny Jeleń został misjonarzem wśród swoich ludzi. Już nigdy nie odprawił tradycyjnej ceremonii leczniczej. Na wiarę białego człowieka nawrócił ponoć nawet czterystu Indian.

W 1906 r. Czarny Jeleń poślubił Annę Brings White. Oboje stali się liderami społeczności katolickiej w rezerwacie Pine Ridge.

„Czarny Jeleń jest skutecznym katechetą – pisał o nim jeden z jezuitów – ale jak wielu Indian pełnej krwi kiepskim zarządcą. Zawsze będzie żebrakiem, obojętnie, ile pieniędzy by mu się dało. Ostatnio dałem mu 10 dolarów za dodatkowo wykonaną pracę. Następnego dnia już prosił o więcej, ponieważ rozdał pieniądze wśród gości z innego rezerwatu. On nigdy nic nie ma i zawsze o coś prosi”.

Przekazanie wizji

Jednak to lakocka natchniona wizja podróży do świata nadprzyrodzonego uczyniła Czarnego Jelenia sławnym. Stało się tak dzięki pisarzowi i poecie, Johnowi ­Neihardtowi, który pracował nad poematem epickim mającym zakończyć się Tańcem Ducha i tragedią nad Wounded Knee. W 1930 r. Neihardt zajechał przed dom Czarnego Jelenia, prosząc świętego męża, by opowiedział o tych wydarzeniach. Między dwoma mężczyznami zadzierzgnęła się głęboka więź. 67-letni wówczas Czarny Jeleń uznał, że Neihardt jest tym, który przekaże jego – jak się okazuje wciąż niedającą mu spokoju – wizję światu. „Duchy sprawiły, że przybyłeś, by pomóc odrodzić się drzewu, które nigdy nie zakwitło”.

Kiedy Czarny Jeleń skończył opowiadać swą wizję Neihardtowi, uznał, że jego dzieło zostało wykonane, że przekazał mu swoją moc. Nie chciał rozmawiać na temat swojej prawie 30-letniej już kariery katechety. Na pytanie Neihardta, dlaczego odrzucił starą religię, odpowiedział lakonicznie: „Moje dzieci musiały żyć w tym świecie”.

„Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jak wiele się skończyło. Kiedy spoglądam wstecz z tego wysokiego wzgórza mej starości, wciąż widzę zmasakrowane ciała kobiet i dzieci, tworzące stosy lub porozrzucane wzdłuż krętego wąwozu; równie wyraźnie jak wtedy, gdy patrzyłem na to młodymi jeszcze oczyma. I widzę, że coś jeszcze zginęło tam, w tym krwawym błocie i zostało pogrzebane w zamieci. Marzenie ludzi tam umarło. Było to piękne marzenie. (...) Krąg Narodu został przerwany i rozrzucony. Nie ma już środka, a Święte Drzewo umarło”.

Tymi wzruszającymi słowami kończy się książka „Czarny Łoś. Opowieść indiańskiego szamana”. Sęk w tym, że ich autorem jest nie Czarny Jeleń, lecz Neihardt, który jako poeta nigdy nie ograniczał się do roli stenografa. Biały człowiek lubi melancholię, smakuje w obrazach odchodzących Indian i znikających pierwotnych kultur, które trzeba ocalić od zapomnienia, utrwalając piórem, aparatem fotograficznym czy kamerą.

A jednak nie ma tu fałszu: masakra nad Wounded Knee, którą opisał Neihardt, w istocie była symbolicznym końcem dawnego świata Lakotów. Już więcej nie chwycili za broń przeciw białym. Nie była jednak końcem życia Czarnego Jelenia, który prosperował całkiem dobrze w świecie zorganizowanym Indianom przez białego człowieka.

Duchy już nie przychodzą

Nie ma powodu, by podważać szczerość nawrócenia się Czarnego Jelenia na katolicyzm. Tak samo jak nie ma powodu wątpić w jego przywiązanie do dawnych wierzeń i światopoglądu Siuksów. Jego na wskroś lakocka wizja podróży do świata Sześciu Dziadków, uosabiających moc odpowiedzialną za istnienie świata, pozostawała uśpiona przez 30 lat. Od momentu przyjęcia katolicyzmu porzucił wykonywanie lakockich ceremonii – niezbędnych do zrealizowania nakazów zawartych w wizji. Zapewne w szerszej perspektywie na jego decyzję wpłynęła dramatyczna odmiana świata wokół niego. Oto za jego życia Lakoci – najeźdźcy, którzy w kilkadziesiąt lat opanowali Równiny Północne i siali postrach wśród wszystkich innych ludów indiańskich – z wojowników i myśliwych stali się nędzarzami lub w najlepszym razie rolnikami, osadzonymi na skrawkach niegdyś wielkiego terytorium. Jak powiedział Bojący się Niedźwiedzia, inny święty człowiek Lakotów: „Duchy już nie przychodzą, by nam pomagać. Biały człowiek je odstraszył”. Kiedy jednak w 1930 r. przed drzwiami Czarnego Jelenia stanął biały pisarz-mistyk, wizja powróciła z wielką mocą.

Czarny Jeleń zmarł w 1950 r. Książkę ­Neihardta, która ukazała się w 1932 r., chwalili krytycy, ale czytelnicy wzruszyli ramionami. Dopiero drugie wydanie, z 1961 r., zjednało jej setki tysięcy wielbicieli na całym świecie i sławę.

W 2016 r. część rodziny Czarnego Jelenia zebrała ponad 1600 podpisów poparcia, aby w świętym mężu Siuksów rozpoznać także świętego Kościoła katolickiego. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2018