Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mniej istotne jest, kto posłał zamachowców-samobójców, aby zabili i zranili łącznie ponad tysiąc irackich szyitów. Istotniejsze są motywy tych, którzy stali za zamachami. A o motywach świadczy nie tylko to, że celem byli szyici, ale także czas i miejsce: bomby wybuchły obok największych świętości szyitów: grobu imama Husajna w Karbali i grobu imama Musy w Bagdadzie (to, w uproszczeniu, współtwórcy szyizmu prawie półtora tysiąca lat temu). To tak, jakby uderzono w świat chrześcijański w czasie Wielkanocy i w centrum Jerozolimy.
Cel był oczywisty: w sytuacji, gdy w Karbali i Kazimiya modliły się setki tysięcy (a może miliony) szyickich pielgrzymów, masakry miały wzburzyć tłumy i sprowokować do odwetu, czyli do wojny domowej w Iraku między uciskaną za dyktatury Saddama szyicką większością a uprzywilejowaną jeszcze niedawno sunnicką mniejszością. Warto pamiętać, że Al-Kaida, której członkowie podejrzewani są o organizowanie tych i innych zamachów, to organizacja sunnickich fanatyków i dla niej zgotowanie innym muzułmanom irackiego odpowiednika 11 września nie jest dylematem moralnym, zwłaszcza jeśli współpracują oni z Amerykanami i chcą demokracji. Może to nie przypadek, że masakry zdarzyły się tuż przed podpisaniem przez iracką Radę Zarządzającą projektu prowizorycznej konstytucji, która wprawdzie nie rozstrzyga kluczowych kwestii (jak ustrój, rola religii w państwie czy miejsce kobiety), ale otwiera drogę do przekazania władzy Irakijczykom przez aliantów 30 czerwca i do wyborów.
Jeśli więc zamiast szukać zemsty szyici posłuchali apeli swych przywódców, jeśli odpowiedzieli (jak to określił jeden z obserwatorów) napiętą, ale spokojną żałobą, jeśli do apeli o spokój i oddawanie krwi dla ofiar przyłączyli się duchowni sunniccy - to znaczy, że Irakijczycy zdali naprawdę ważny egzamin: oparli się wręcz modelowej prowokacji.