Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bój o powrót starej struktury wcale się nie skończył, lecz Gowin zyskał punkt – także w rozgrywce z premierem. Tuskowi ubył argument, którym mógłby się posłużyć, gdyby chciał się pozbyć ministra, którego pozycję i postawę odbiera jako zagrożenie dla swojego przywództwa. Sprawa jest jednak poważniejsza niż ambicjonalno-frakcyjne podchody.
W sporze o sieć sądów rejonowych można zobaczyć, jak daleki od jednoznaczności jest problem usług publicznych poza większymi miastami. Instytucje państwa nie są tylko realizatorami swoich zasadniczych zadań. Oczywiście policja łapie złodziei, szkoła uczy dzieci, zaś sądy rozstrzygają spory obywateli. Jednak są one także podstawowymi symbolami cywilizacyjnymi – tworzą przestrzeń publiczną. Tworzą też cywilizację całkiem materialnie – zapewniają miejsca pracy dla osób wykształconych. I nadają prestiż, który w rozproszonej sieci osadniczej jest dobrem deficytowym. Budują tym samym tożsamość. Człowiek jest stworzeniem o silnym instynkcie terytorialnym. Każdy z nas ma w głowie mapę, która dzieli glob na kolejne kręgi, rozdzielające nasze tożsamości.
Wedle zapewnień ministra reforma nie zmienia niczego, jeśli chodzi o zadania sądów – nikt z jej powodu nie będzie musiał jechać na rozprawę dalej niż do tej pory. Lecz opór w tej sprawie to nie tylko nieporozumienie. Nie usunie go też twierdzenie, że wynika wyłącznie z troski o zachowanie kilku prezesowskich stołków. „Racjonalizacja” innych sieci instytucji publicznych – poczty, szkół czy posterunków policji – zawsze dotąd wyglądała tak samo. Była likwidacją placówek najbardziej oddalonych od centrów decyzyjnych. Może to i ekonomiczne z punktu widzenia danej organizacji, sprowadza się jednak do działań, które w mniejszych miejscowościach odbierane są jako ich degradacja. Jeśli państwo wycofuje się z mniejszych miejscowości – choćby symbolicznie – to oddala się od ich mieszkańców. Jak chce zachować ich lojalność? Czy ma coś do zaproponowania oprócz przypomnienia, że „ostatni gasi światło”?