Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pewnego słonecznego dnia przed wielu laty dotarłem pod ten adres. Już nie pamiętam, czy drzwi otworzyła mi jego małżonka, czy syn. Mistrz siedział w głębi pokoju, scenografią tego wnętrza były prace Jerzego Nowosielskiego, dobry pretekst do wstępnej rozmowy.
Te pierwsze odwiedziny we Wrocławiu, dziś już odległe, nie trwały zbyt długo. Zwieńczeniem ich był ofiarowany mi egzemplarz „Matka odchodzi” z dedykacją motywującą do przeczytania. Zaraz po powrocie do Lublina miałem gotowy scenariusz spektaklu. Przekaz bardzo osobisty, dotykający najbliższej osoby, potwierdził wielką więź, uczucie i miłość, jaką można okazać matce. Siła tych myśli staje się czytelna dopiero w obliczu podobnej straty... Przed oczami pojawia się wtedy miniony czas, rodzący też pytanie, czy na pewno zrobiliśmy wszystko, aby w pełni doświadczyć tej relacji.
Plastyczność kolejnych obrazów w „Matka odchodzi” potwierdza wielką wyobraźnię Tadeusza Różewicza. Zderzona ze szczerym i głębokim przekazem, czyni ten utwór bardzo ludzkim. Praca nad spektaklem „Odchodzi” poprzez swoją dramaturgię dała mi nie tylko możliwość zmierzenia się z utworem wielkiego pisarza, ale uczyniła też przygotowanie tego spektaklu czymś wyjątkowym.
„Odchodzi”, poprzez swój obrazowy charakter, stał się czytelny dla widza w innym kraju, o innej kulturze i innej wierze. Gościnny spektakl na scenie Teatru La Mamma w Nowym Jorku był wyjątkowy. Można by sądzić, że tak osobisty dramat będzie niedostrzeżony lub odczytywany wyłącznie poprzez swoją formę plastyczną. Tempo życia tego miasta rodziło takie obawy. Stało się jednak inaczej, czego dowodem była recenzja w „New York Times”.
Przy kolejnych odwiedzinach u Mistrza dzieliłem się wrażeniami z odbioru odczuć widzów. W dalekich planach rodziła się myśl stworzenia scenariusza dla mojego teatru. Życie oddaliło te plany, aż w końcu przekreśliło ich realizację.
Później spotkania w domu Różewicza były wzbogacane o nowe tematy. Niektóre mnie zaskakiwały. Na koniec jednego z nich pan Tadeusz zapytał, czy zanotowałbym swoje impresje o pobycie w jego domu. Biłem się z myślami, co napisać, gdy jednak skreśliłem parę refleksji i po kolejnej wizycie zapytałem o ocenę, pan Tadeusz miał tylko jedną uwagę – że nazwałem jego pokój salonem. „Czy pan wie, co stanowi o istocie salonu?” – zapytał. To była jedyna recenzja mojego tekstu.
Jak pisze Różewicz w liście otwartym, skierowanym do mnie przed laty, zawsze natrafiał na przeszkody uniemożliwiające obejrzenie spektaklu „Odchodzi”. Albo był daleko w świecie, albo zdrowie nie pozwalało dotrzeć na premierę w Lublinie. Miałem jeszcze nadzieję, że wizyta Teatru w Radomsku, miejscu urodzenia, dzieciństwa i młodości Różewicza, coś w tej kwestii zmieni. To właśnie to miasto było tematem naszych rozmów, dyskutowaliśmy na przykład o ważnej roli miejscowego kina Kinema. Obecność na spektaklu w Radomsku brata poety Stanisława, reżysera filmowego, była namiastką spotkania z autorem „Matka odchodzi”.
Tadeusz Różewicz był i jest jedną z niewielu osób, które zostaną ze mną na zawsze. ©
LESZEK MĄDZIK (ur. 1945) – scenograf i reżyser teatralny, malarz, fotograf, profesor sztuk plastycznych.