Śmierć w czasach terroru

Prawdziwość bytów udostępnia się nie za pomocą słów, ale obrazu telewizyjnego. To są współcześni herosi i bogowie, nasi nieśmiertelni. Reszcie śmiertelników przypada w udziale żywot pozorny.

JAROSŁAW MAKOWSKI: - Czy można nie bać się śmierci?

JOANNA TOKARSKA-BAKIR: - Podobno jest jeden sposób: żyć tak, jakby się miało umrzeć jutro. To może brzmi jak z Platona, ale jest to przysłowie arabskie.

- To możliwe? Można uwierzyć we własną śmierć?

- Nie, ale starać się trzeba. Na tym, co niemożliwe, w pewnym sensie opiera się cywilizacja. Ze wszystkich zwierząt tylko człowiek to potrafi, inne stworzenia są dużo bardziej pragmatyczne. Tylko człowiek może wypowiedzieć i obronić bezsensowne ze zwierzęcego punktu widzenia zdanie, że jakiś problem nie może być w pełni rozwiązany i, jak mówił czeski filozof Jan Patočka, musi pozostać problemem. Nie wiem nic o zwierzętach zaabsorbowanych nierozwiązywalnymi problemami.

- Czy gdy staramy się, by śmierci nie było widać i słychać, chodzi nam o nieśmiertelność? Już nie choroba na śmierć, ale choroba na nieśmiertelność spędza nam sen z powiek?

- Pan to nazywa nieśmiertelnością? Mój ulubiony pisarz, Guido Ceronetti, mówi, że to nie jest nawet miłość do życia, ale brzydkie bałwochwalstwo wobec trwania. Zachowanie przymusowe po rozpadzie starych wyobrażeń religijnych.

Wiedza, jaką mamy o chorobach, usunęła wszystko, co czyniło człowieka wyższym od choroby. Podobnie jest ze śmiercią. Za dużo o niej wiemy - tak nam się w każdym razie wydaje - dlatego nie chcemy jej znać. Ceronetti nazywa to złośliwie naszą antytanatyczną pruderią.

- Ale jak możemy wiedzieć cokolwiek o śmierci, skoro - kiedy ona przychodzi - nas już nie ma?

- To jeszcze jeden powód, by - nawet gdy jest się człowiekiem o ugruntowanych poglądach religijnych - być pokornym wobec śmierci. Bo to jest niewiadoma, choć znamy jej dwie osobliwe cechy. Jak zauważył Cezary Wodziński, śmierć nigdy nie jest bezimienna, zawsze jest czyjaś, i nie zna liczby mnogiej, każdy umiera w pojedynkę. Wiedzy o śmierci własnej nie da się wytrzymać, nawet gdyby tę śmierć można było przeżyć. Ewolucji dużo bardziej sprzyja branie pod uwagę śmierci cudzej.

  • Technologia - nasz los

- A wszystkie te zabiegi odmładzające, ćwiczenia w klubach fitness, prowadzące niemal do zawału serca? Wszystko po to, by zatrzymać czas, by wydrzeć się jego obecności, której znakiem są pojawiające się na twarzy zmarszczki.

- Tak, nieśmiertelność medyczno-kosmetyczno-gimnastyczna jest na wyciągnięcie ręki. Problem tylko że, jak mówi Wodziński, uwolnienie się od śmiertelności zakłada uwolnienie się od człowieczeństwa. Śmiertelnik przestaje być śmiertelny. Człowiek przestaje być ludzki. Ale dla cywilizacji mediów jest to problem wydumany. W końcu tylko udręczeni łakną prawdy. A my nie jesteśmy udręczeni, my chcemy być szczęśliwi i do końca świata kupować kobiece i męskie tygodniki ilustrowane. Coraz wyraźniej widać ziszczanie się abstrakcyjnego dawniej proroctwa Martina Heideggera: przekształcanie przez media samej istoty człowieka. Zachowania pojedyncze, ekstremalne, raz pokazane w mass-mediach, nazajutrz stają się masowe.

- Jaka kryje się logika za zachowaniami ekstremalnymi, że werbują natychmiast zastępy ochotników?

- Przymus imitacji. Trudno przecenić znaczenie zachowań imitacyjnych w ewolucji biologicznej i kulturowej człowieka. O tym, jaka jest siła obrazu, nie muszę chyba przekonywać. Dopiero ktoś, kogo pokazali w telewizji, istnieje naprawdę. Platon uczył, że prawdziwość bytów - aletheian ton onton - udostępnia się nie za pomocą słów. Dziś możemy Platona poprawić: prawdziwość bytów udostępnia się nie za pomocą słów, ale za pomocą obrazu telewizyjnego. To są współcześni herosi i bogowie, nasi nieśmiertelni. Tylko ich chcemy na prezydenta. Reszcie śmiertelników przypada w udziale żywot pozorny.

- Kondycja naszego życia społecznego jest dziś przedmiotem wielu gorzkich analiz. Pani też zarzuca mediom "psucie" naszego życia jako wspólnoty ludzi rozumnych. Czy aby media nie robią tu trochę za kozła ofiarnego?

- Media to potężna broń w dziedzinie, np. edukacji czy praw człowieka, ale jak w każdym ludzkim wynalazku, także i w tym kryją się niszczycielskie potencjały. Można o tym poczytać u mądrego Johna Graya, który pisze, że pogromy są stare jak świat, ale bez kolei, telegrafu i gazów trujących nie doszłoby do Holokaustu. Zawsze istniały tyranie, ale bez nowoczesnych środków transportu i komunikacji Stalin i Mao nie zorganizowaliby łagrów. Najgorsze zbrodnie ludzkości umożliwiła nowoczesna technologia. Gray uważa, że istnieje głębszy powód wyjaśniający, dlaczego ludzkość nigdy nie zdoła skontrolować technologii. Jest nim kruchość natury ludzkiej, którą technologia potrafi przemienić. Czegoś, co jest losem - a Gray uważa technologię za nasz los - nie można poddać kontroli.

  • Spotęgowana rozsyłalność zła

- Symbolem śmierci była dotychczas piękna kobieta z dość przerażającymi przedmiotami w dłoni. Czy nie uważa Pani, że symbolem śmierci w czasie terroru staje się człowiek trzymający w dłoni Koran?

- Nie podoba mi się ten emblemat, jest za bardzo medialny. Dziś śmierć, w każdym razie ludzka śmierć, bo o zwierzęcej tego bym nie powiedziała, jest taka jak zawsze - niebezimienna i pojedyncza. To tylko media poszukują wabika dla oczu czytelników. Odgrzewają klasyczne figury: kobieta-morderczyni, Arabowie-asasyni.

Nasza śmierć nie zmieniła się od pojawienia się terroru muzułmańskiego. Aby jednak sprawdzić nasze poczucie historyczności, przytoczę pewien cytat: “Nienawiść wobec samego zła może z nas zrobić złych ludzi, jeśli jest zbyt silna, zbyt dominująca, zbyt osamotniona wśród innych naszych uczuć. Taką ją rozbudziły nasze książki, zwracające uwagę wyłącznie na nieszczęścia związane z nadużyciami. Stąd się wzięła potworność wypadków, których byliśmy świadkami. W ślad za gwałtownymi lekcjami człowieczeństwa nastąpiły przerażające bestialstwa. Litość przerodziła się we wściekliznę. Z zaciekłej miłości do Murzynów amerykańskich i zapiekłej grozy przed św. Bartłomiejem zamordowano Ludwika XVI, jego siostrę i wszystko, co Francja miała najcnotliwszego. Wskutek zbyt energicznie i zbyt często powtarzanych obrazów cierpiącej ludzkości, serca skamieniały". Jak pan myśli, kiedy napisano te słowa?

- Dwudziestolecie międzywojenne? Może Unamuno?

- Nie, to myśl z lipca 1806 r., pochodzi z dziennika Josepha Jouberta, francuskiego moralisty. Już wtedy zagrożenie Liczbą i złą nowiną przychodziło ludziom do głowy. Byli jednak w dużo lepszej niż my sytuacji: pisma ilustrowane były w powijakach, nie było telewizji i internetu. Dzisiejsza cywilizacja obrazu spotęgowała rozsyłalność zła do nieznanych wcześniej rozmiarów.

- Mówiła Pani o zagrożeniu, jakie wiąże się z walką ze złem. Czy zna Pani sposób uchronienia się przed fanatyzmem?

- Nie znam. Pewnie wiele zależy od wewnętrznej siły człowieka, który jest kuszony. Amin Maalouf - libański pisarz żyjący we Francji, m.in. autor wydanych u nas “Zabójczych tożsamości" i “Wypraw krzyżowych w oczach Arabów" - napisał kiedyś, że najbardziej niebezpiecznymi fanatykami mogą się okazać ci, którym nie pozwoli się w pełni przeżywać swej złożoności. Wezmą odwet na innych za stłumienie tej części ich samych, o której kazano im zapomnieć. To prawda. Ale czy życie w społeczeństwie naprawdę polega tylko na roszczeniach do “przeżywania pełni naszej złożoności"? Maalouf, żyjący we Francji, ma taką właśnie, rajską wizję społeczeństwa. Uważam ją za potencjalnie niebezpieczną. Dziś, obok praw człowieka, akcentowałabym też wzajemne obowiązki ludzi wobec siebie. Pilnie potrzebna jest nowa umowa społeczna.

Wiek XX nauczył nas, że żadna doktryna nie jest sama przez się wyzwoleńcza. Emancypacja przynosi różne owoce - co nie jest zarzutem wobec emancypacji, tylko prostym stwierdzeniem faktu, któremu jakoś zaradzić trzeba.

- Jak? Przecież proroków, którzy mówią prawdę prosto w oczy, nie tylko się nie lubi, ale kamienuje...

- Tak źle chyba u nas nie jest. Poza tym wystarczy nie występować w telewizji.

Ale pan pyta, jak zaradzić zniewoleniu płynącemu z emancypacji. Tego oczywiście nie wiem. Stawiałabym jednak na prawdę, nawet jeśli jesteśmy wobec niej bezradni.

  • Rajskie trucizny

- Czym jest śmierć dla tych, którzy decydują się na ataki samobójcze?

- Podobno niczym, ale ja w to nie wierzę. Czas jest pojęciem względnym i ta ostatnia sekunda życia, kiedy już chcieliby przestać myśleć, może się im niestety bardzo dłużyć. Szahidzi i szahidki, tak jak my, liczą na nieśmiertelność, tylko że na nasze nieszczęście pojmują ją nieco inaczej. W ich wierzeniach można rozpoznać to samo narcystyczne marzenie o niekończącym się cielesnym dobrobycie, wiecznej młodości i błogości, którym podszyte są nasze rojenia, by być forever young. I oni, i my chcemy wykluczyć ze swego raju to, co człowieka uczłowiecza - chorobę, starość i śmierć, trzech posłów, których genialnie opisał Miłosz w wierszu “To". Ten raj wydziela truciznę - wiemy to z krytyki dwudziestowiecznych utopii.

- Dlaczego w kontekście współczesnego terroryzmu pojawiło się samobójstwo religijne?

- Odrodzenie ideału śmierci samobójczej w dzisiejszym islamie jest efektem po pierwsze, złej dwudziestowiecznej muzułmańskiej teologii, która straciła kontakt z subtelnymi tradycjami tej religii, a po drugie, niepomyślnego zbiegu okoliczności, w jakim się znalazły kraje arabskie: geopolityki, kilkusetletniej historii kolonializmu, euro-amerykańskiej arogancji, a zarazem naiwności.

Współczesny renesans samobójstwa w islamie może też być, zaryzykuję taką hipotezę, subtelnie sprzężony z historią mentalności europejskiej. Żyjemy w świecie globalnym, w którym, jak mówi alterglobalistyczne przysłowie, motyl poruszający skrzydłami w Amazonii może wywołać huragan w odległych częściach globu. Gdybyśmy opisywali ten świat za pomocą kategorii Freuda, powiedzielibyśmy że tradycyjnie walczą w nim Eros i Thanatos - miłość i śmierć. I teraz proszę sobie przypomnieć, ile w XX wieku majstrowaliśmy przy erosie. Cała rewolucja seksualna, obyczajowa i polityczna złośliwie opisana w okropnej, ale pouczającej książce “Cząstki elementarne" Michela Houllebecqa. Jakie to może dać skutki dla śmierci, czyli drugiego końca tego samego zjawiska? Czy dzisiejsza erupcja przemocy w świecie może nie mieć z tym nic wspólnego?

Nie obwiniam europejskich libertynów o muzułmański terroryzm. Chodzi mi tylko o wskazanie, że w dzisiejszym zglobalizowanym świecie odległa przemoc może się wiązać ze zmianami w naszej sypialni. Eros nie jest aniołkiem, lecz kimś zupełnie innym.

- Za sprawą wojny z terrorem śmierć trafiła na pierwsze strony gazet, stała się tematem kawiarnianych rozmów, niewidzialną towarzyszką na pokładach samolotów i ulicach metropolii. Czy śmierć wróciła do codziennego życia?

- Nie, tak łatwo nie da się zatrzymać rozpędzonej kultury. Niech Pan zajrzy do dzisiejszych gazet. Śmierć już się trochę opatrzyła. Potrzebujemy nowych rozrywek.

- Rozrywka zakłada zabawę, a co jest zabawnego w śmierci?

- To, że nie jest nasza własna. W śmierci w mediach nie ma nic z prawdziwej śmierci - niebezimiennej i pojedynczej. Także i wtedy, a nawet szczególnie wtedy, gdy umierającego znamy z nazwiska, jest to śmierć cudza i, ze względu na liczbę, seryjna.

- Śmierć, jak pouczał Karl Jaspers, to sytuacja graniczna. Coś, co pozwala nam zobaczyć samych siebie takimi, jakimi jesteśmy. Co nasz stosunek do śmierci mówi o nas?

- Że się boimy i jesteśmy spragnieni gruntu. Do tego stopnia, że nawet Franz Kafka, którego zdaniem śmierć to pozorny koniec powodujący realny ból, był w zestawieniu z nami człowiekiem pozbawionym wątpliwości.

Dr hab. JOANNA TOKARSKA-BAKIR jest etnografką i antropologiem kultury; pracownikiem Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i kierownikiem Katedry Antropologii Kulturowej w Collegium Civitas. Ostatnio wydała “Rzeczy mgliste" (Pogranicze, 2004).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2004