Sen o idealnym mieście

W Azji i Afryce powstają laboratoria przyszłości, miasta sterowane przez inteligentne systemy. Technologicznym wizjom zagrażamy jedynie my – niedoskonali ludzie.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

Songdo. Wizualizacja / Fot. Materiały prasowe
Songdo. Wizualizacja / Fot. Materiały prasowe

Przyszłość wydarzy się w miastach – zgadzają się co do tego futuryści – marzyciele, urbaniści, a także politycy, technolodzy i biznesmeni. Przekonanie o nieuchronnym boomie miast, ich decydującym wpływie na los planety, jest dogmatem globalnego rozwoju. Od pół wieku miasta na całym świecie gwałtownie pęcznieją. Już teraz połowa ludzkości żyje w ich granicach, a gdy w 2050 r. będzie nas dziewięć miliardów, odsetek ten urośnie do 75 proc.

Do tego czasu zmianie ulegną też same miasta. Opanują ogromne obszary, nie tylko w wymiarze przestrzennym, ale przede wszystkim społecznym i organizacyjnym. Zatracą granice – niemożliwe będzie już klarowne rozróżnienie na tereny miejskie, wiejskie czy przemysłowe. Przejmą nowe funkcje, jak uprawa zbóż i produkcja żywności. A jako świetnie skomunikowane, gigantyczne strefy biznesowe skumulują niewyobrażalne wręcz zasoby, zyski i możliwości. Czy staną się potężniejsze od państw?

Najodważniejsze projekty nowych, inteligentnych miast powstają już w Azji i Afryce. Tam, gdzie szybko rosnąca populacja stanowi wielki potencjał, ale także – wymusza zmiany.

Indie: fabryka szczęścia

Dholera, z trzech stron otoczona wodą, przeżywała lata świetności w XVIII w. jako jeden ze świetnie prosperujących portów u zachodnich wybrzeży Indii. Dogodnie położona w zatoce, pozwalała bezpiecznie ładować statki i wysyłać je na Morze Arabskie i dalej, do Afryki i Europy. Okolice miasta nie zmieniły się od stuleci – przez kilka miesięcy w roku są albo pokryte słoną morską wodą, albo wysuszone i spękane, przesłonięte warstwą solnego osadu. Co roku morze pochłania centymetr lądu. Rolnicy z trudem uprawiają tu bawełnę, proso, kminek. Pejzaż jest bury i monotonny, gdzieniegdzie z pustki wyrastają chaty zamieszkiwane przez wielodzietne rodziny.

Los ponad 20 okolicznych wsi i 40 tys. mieszkańców jest już przesądzony. Właśnie tu powstanie biznesowy raj dla spragnionej sukcesu indyjskiej klasy średniej. Nowa Dholera zajmie 900 km kwadratowych (dwukrotnie więcej niż Bombaj, w którym dziś mieszka około 20 mln ludzi), ponad połowa tego obszaru zostanie zabudowana supernowoczesnymi wieżowcami, biurowcami oraz zakładami. Głównym budynkiem będzie Dholera Trade Center – trzy pozłacane stożki, przypominające skrzyżowanie hinduskiej świątyni z operą w Sydney. W planie jest budowa dzielnic biznesowych, których rezydenci będą chodzili do pobliskich biur piechotą, a także wygodnych sektorów mieszkalnych, otoczonych zielenią i pięknymi marinami. Powstaną też szpitale, uczelnie, centra handlowe, parki rozrywki, strefy relaksu i kompleksy sportowe. W każdym razie: taki jest plan.

Gra w zielone

Budowanie przyszłości od zera pozwala na udogodnienia i rozwiązania niespotykane w istniejących już metropoliach. Różnica polega na tym, że nowe technologie są „wbudowywane” w infrastrukturę, będą stanowiły esencję przyszłego miejskiego życia.

Każdy z budynków Dholery zostanie skomputeryzowany i połączony z innymi domami. Dzięki wszechobecnym czujnikom, nadajnikom i kamerom kontrolowana i optymalizowana będzie ilość zużywanych zasobów: gazu, prądu, wody, wyrzucanych śmieci. Mieszkańcy będą zdalnie zawiadywać swoim życiem (np. regulować temperaturę w mieszkaniu czy wybierać najdogodniejszy parking). Dholera ma być miastem w pełni ekologicznym, oszczędnym i wydajnym, co znaczy, że potężną część energii uzyska ze źródeł odnawialnych, ale też produkować będzie małe ilości odpadów i zanieczyszczeń, ponieważ większość z nich zostanie ponownie wykorzystana. Na obrzeżach miasta staną parki wiatraków i baterii słonecznych. Czystą wodę (i imponujący widok z okna) zapewni sztuczny zbiornik stworzony przy potężnej tamie.

Dzięki centralnemu sterowaniu ruchem ulicznym mieszkańcy nie zaznają hałasu, tłoku ani spalin. Na lotnisko błyskawicznie dowiezie metro, do Bombaju czy Delhi – sześciopasmowa autostrada.

Dholera ma się stać globalnym centrum biznesowym, będącym sercem jeszcze potężniejszego założenia – korytarza przemysłowego, łączącego Delhi z Bombajem. Pomiędzy nimi, przez sześć indyjskich stanów, pobiegnie autostrada i magistrala kolejowa. Ta linia nazywana jest „rdzeniem”. Wzdłuż niego powstanie szeroki na 300 km pas przemysłowy, wypełniony zakładami produkcyjnymi wszelkich specjalizacji. Dogodne usytuowanie fabryk pozwoli błyskawicznie transportować ich produkcję nie tylko do dwóch istniejących już metropolii, ale też do portów i 24 innych zielonych miast regionu (Dholera będzie największym z nich). Tym samym powstanie superwydajny węzeł ośrodków produkcji, transportu, usług i eksportu.

Zgodnie z obietnicami pomysłodawców Dholera, położona w stanie Gudżarat, będzie także wyjątkowo komfortowym miejscem do życia. Jej budowa właśnie się zaczyna. Jest możliwa dzięki połączeniu władzy politycznej i prywatnych nakładów. Narendra Modi, od kilku tygodni nowy premier Indii, przez ponad dekadę rządził Gudżaratem; był entuzjastą biznesu – przyciągał kontrahentów, uczynił z regionu wizytówkę gospodarczą kraju. Wyborcy mają nadzieję, że pod jego rządami państwo podzieli sukces tego stanu.

Mówi się, że zwycięstwo partii Modiego w niedawnych wyborach parlamentarnych jest najlepszą gwarancją powstania Dholery. Według raportu firmy konsultingowej McKinsey Indie potrzebują pilnie 20–30 nowych miast, by wchłonąć coraz większą populację. Panuje tu entuzjastyczna wiara w zielone miasta.

Rzeczywistość może jednak okazać się mniej spektakularna. Ziemię pod budowę Dholery skupuje się dzięki specjalnym przepisom, odbierającym rolnikom prawo do rekompensat. Część inwestorów już się wycofała, zrezygnowano z budowy nowego portu – kluczowego dla eksporterów, zaś urbaniści ostrzegają, że koszty osuszenia terenu pod budowę będą wyższe, niż zakładano.

Nawet jeśli uda się wybudować nową Dholerę, pozostanie trudniejsze zadanie nauczenia ludzi korzystania z tej innowacyjnej przestrzeni. Bycie obywatelem miasta przyszłości wymaga zupełnie nowych kompetencji – zmiany postaw na odpowiedzialne i mniej samolubne. Popularne wśród urbanistów powiedzenie brzmi: „Inteligentna technologia już tu jest, ale czy potrafimy mądrze z niej korzystać?”.

Emiraty: laboratorium na piasku

Odpowiedzi na to pytanie od kilku lat szukają budowniczy, technolodzy i kilkusetosobowa doświadczalna grupa „mieszkańców przyszłości” pod przewodnictwem słynnego architekta Normana Fostera, który odpowiada za tworzenie doskonałego miasta. Kilkadziesiąt kilometrów od centrum Abu Zabi, na skraju Pustyni Arabskiej, materializuje się najbardziej zaawansowany pomysł ekologicznego i inteligentnego miasta – Masdar.

To jedyne miasto, które w ogóle nie emituje dwutlenku węgla i nie produkuje odpadów. Na pierwszy rzut oka przypominać będzie swoich XX-wiecznych przodków: niska zabudowa, inspirowana arabskimi stylami architektonicznymi, zostanie rozproszona na wiele lokalnych centrów.

Wąskie, ocienione alejki umożliwią wygodne spacery do sklepów i biur. A gdyby nawet trzeba było ruszyć do innej dzielnicy, w promieniu 250 metrów zawsze znajdziemy stację komunikacji miejskiej. Tylko jedna na dziesięć podróży w Masdar odbywana będzie samochodem, reszta: pieszo, rowerem lub należącym do miasta bezzałogowym, bezpłatnym samochodem elektrycznym, który można przywołać za pomocą SMS-a. Samochody będą reagowały na zamówienia i opracowywały najbardziej efektywne trasy. Nazywane Zipcar lub Whipcar, mają być bezwypadkowe. Równie mądre okazać mają się tamtejsze biura i apartamenty, informujące swych rezydentów o uszkodzonej uszczelce powodującej utratę wody czy konieczności podlania roślin na tarasie. Miasto zasili energia słoneczna, geotermiczna i pochodząca z recyklingu. Woda będzie odsalana.

Masdar to laboratorium przyszłości – wymarzony adres dla eksperymentatorów i badaczy. Powstała tu filia Massachusetts Institute of Technology (specjaliści z tej amerykańskiej uczelni pracują nad doskonaleniem trwałości i ekologicznej samowystarczalności miast). Swą siedzibę otworzy Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej.

W Masdar światła uliczne zmienią się w zależności od liczby oczekujących, a zapełnione śmietniki wyślą do centrali sygnał o konieczności opróżnienia. Technologię, dzięki której miasto zapewni ludziom wyższą jakość życia, a zminimalizuje straty i frustrację, opracowują tacy giganci jak IBM, Cisco, Samsung czy Microsoft.

Według krytyków – to zaledwie próba przed globalnym szturmem wielkiego biznesu na nasze codzienne życie. Już dziś tzw. smart cities (inteligentne miasta) uznawane są za dochodową i rozwojową gałąź przemysłu. Jej wartość szacowana jest od 400 miliardów do 3 trylionów dolarów. Czy Masdar jest także inkubatorem nadchodzących zysków? Na razie mieszka w niej zaledwie garstka ochotników, w badaniach deklarujących trudności z zaadaptowaniem się do świata, w którym nieustannie śledzą ich czujniki i kamery, a za oknem widać tylko pustkę.

Globalny kryzys finansowy spowolnił realizację wizji Fostera – budowa rozpoczęta w 2006 r. powinna się zakończyć za rok, ale przesunięto ją o dekadę. Bezszelestne Zipcary wciąż jeżdżą tylko w wirtualnych prezentacjach. Zrezygnowano też z fundamentalnego rozwiązania – Masdar miał zostać zbudowany na platformie umożliwiającej całkowity recykling odpadów i odsalanie wody. Ale budowa posuwa się naprzód i nawet jeśli z części futurystycznych zamierzeń trzeba będzie zrezygnować, eksperyment można uznać za udany. Przynajmniej w wymiarze finansowym – powstaje prototyp nowej gałęzi biznesu, która będzie implementowana na całym świecie.

Korea i Nigeria: prywatne utopie

Zaledwie 65 km od Seulu, jednego z najbardziej zaawansowanych w rozwoju miast na świecie, powstaje jeszcze doskonalsza wersja zurbanizowanego jutra. Od 2009 r. na sztucznej wyspie na Morzu Żółtym budowane jest Songdo. Docelowo ma w nim zamieszkać 65 tys. ludzi, a 300 tys. będzie tu dojeżdżać do pracy. Wygodne połączenie z międzynarodowym lotniskiem pozwoli w zaledwie trzy godziny przenieść się do kluczowych miast Chin, Japonii czy Rosji. Zresztą latać nie będzie trzeba zbyt często – w każdym domu zainstalowane zostały ekrany do wideokonferencji. Centralne sterowanie zużyciem zasobów zapewnia miastu ekologiczną i energetyczną stabilność, replika nowojorskiego Central Parku pozwala cieszyć się świeżym powietrzem, podobnie jak 26 km ścieżek rowerowych i imitacje weneckich kanałów.

Songdo jest prywatną inwestycją (największym tego typu przedsięwzięciem realizowanym bez pieniędzy publicznych), jego stworzenie kosztowało 40 mld dolarów, ale dziś mieszkańcy zajmują zaledwie jedną piątą dostępnych mieszkań i biur. Dlatego działalność zaczynają tu cztery prestiżowe uczelnie – mają przyciągnąć młodych, przyszłych obywateli doskonałego miasta.

Kłopoty z zaludnieniem ekskluzywnej i technologicznie zaawansowanej utopii mogą mieć także inwestorzy, za sprawą których w pobliżu Lagos, stolicy Nigerii, na sztucznej wyspie wyrasta właśnie Eco Atlantic, czyli „Hongkong Afryki”. Ten nowoczesny i drogi kompleks urbanistyczny, otoczony murem zbudowanym ze 100 tys. betonowych bloków chroniących przed powodzią, jeszcze nie powstał, a już otoczony jest ponurą legendą. Wygląda bowiem na to, że będzie zamieszkany wyłącznie przez zamożnych, których komfortu strzegł będzie nie tylko mur, ale też armia uzbrojonych ochroniarzy i wysokie ceny apartamentów. W Lagos, mieście, do którego co dzień przybywa 58 nowych mieszkańców, trudno o wodę pitną, elektryczność, dach nad głową. Slumsy stoją na podmokłych i regularnie zalewanych terenach, a 100 milionów (spośród 170 milionów) Nigeryjczyków żyje za dolara dziennie. Dlatego finansowane przez libańskiego inwestora supermiasto nazywane jest pomnikiem chciwości i obojętności zamożnych.

Chiny: ambicje i frustracje

Różnic społecznych, uważanych za główne zagrożenie dla stabilności wielkich miast, nigdzie nie widać tak dobrze jak w Chinach. W 2030 r. aż miliard Chińczyków będzie mieszkać w miastach, ale wielu to przyjezdni z prowincji, formalnie zarejestrowani jako rolnicy i pozbawieni dostępu do usług publicznych, edukacji czy opieki zdrowotnej – kluczowych zalet miejskiego życia.

Pochodzące z końca lat 50. XX w. przepisy miały zniechęcać do migrowania, ale nie powstrzymały zmian i dziś służą jedynie dyskryminacji, nasilają napięcia i hamują rozwój mieszkańców miast. Miliony ludzi żyją uwięzione między beznadzieją a szansą, niepewne jutra, pozbawione przynależności i tożsamości. Ich frustracja rośnie. Władze w Pekinie są tego coraz bardziej świadome.

Chiny realizują najambitniejszy w skali globu projekt urbanistyczny – zmieniają się w olbrzymie państwo-miasto. Tworzą jednocześnie kilkadziesiąt wielomilionowych miast, połączonych siecią szybkiej kolei, która pozwala kurczyć rzeczywistość. Możliwe jest pracowanie w miejscu oddalonym o 600 km od domu i zasypianie co dzień we własnym łóżku. Jednak większość tych miast rozwija się według kosztownego i koszmarnego modelu, wymagającego wielkich zasobów energii i zanieczyszczającego środowisko. Chiny prześcignęły USA i są dziś największym producentem dwutlenku węgla na świecie. Od tego, czy uda się im zaadaptować ekologiczne i oszczędne rozwiązania, zależy przyszłość i stabilność kraju. Im niższy poziom życia w zatłoczonych, duszących miastach, im bardziej zanieczyszczona żywność i woda, tym bliżej do wybuchu społecznego niezadowolenia.

Zdrowiej, czyściej, sprawiedliwiej

Budowaniu miast przyszłości towarzyszą założenia, według których możliwe jest szczęśliwsze życie. W doskonałym świecie jesteśmy lepiej poinformowani, dzięki czemu podejmujemy lepsze decyzje i zyskujemy więcej, wykorzystując minimum zasobów. Sami uprawiamy warzywa w wieżowcach, do pracy jeździmy rowerem, nasze rury rozróżniają wodę brudną od pitnej, a my dbamy o infrastrukturę i dostrzegamy potrzeby innych. Dzielimy się dobrami z sąsiadami, porzucamy fascynację własnością na rzecz wspólnego zarządzania zasobami. Dzięki temu funkcjonujemy w zdrowszym, czystszym i sprawiedliwszym świecie, w którym możliwości i zyski są równomiernie dystrybuowane. To najtrudniejsza część projektu, zakłada bowiem odwrócenie dominującego dziś zainteresowania zyskiem i pomnażaniem własności.

Jednak podstawowa sprzeczność każąca wątpić w spełnienie snu o idealnym mieście to ta, że najodważniejsze projekty urbanistyczne tworzone są z myślą o ludziach biznesu i klasie średniej. Dla nich kluczową motywacją jest chęć posiadania i indywidualny zysk, czekają więc na spełnienie wizji o mieście, w którym będzie można produkować i konsumować bez końca. Kłopot w tym, że miasta dla miliardów ludzi projektuje dziś garstka wpływowych i zamożnych, abstrahujących od rzeczywistości: większość świata jest uboga i potrzebuje natychmiastowej poprawy życia w tragicznych warunkach.

Realiści rozumiejący, że spójność społeczna jest niezbędna dla zrównoważonego rozwoju, wskazują, że miasta przyszłości to po prostu dzisiejszy Londyn, Pekin czy Warszawa, wzbogacone o inteligentne technologie, które służą wszystkim i które wspólnie rozwijamy. W Helsinkach darmowa aplikacja Open113 pozwala mieszkańcom zgłaszać dowolne sprawy, od wypatrzonej dziury w jezdni po pomysł na oświetlenie publicznego parku. W udoskonalaniu miast najskuteczniejsi jesteśmy, gdy robimy z technologii dobry użytek. Bo w przeciwieństwie do zobiektywizowanych systemów operacyjnych regulujących naszą przyszłość, bierzemy pod uwagę takie nieocenione cechy miasta jak wspomnienia, atmosfera, historia i kultura. Inwestorzy nie dostrzegli w nich potencjału biznesowego, więc o ducha miast będziemy musieli zadbać sami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014